Nikodem Pałasz - Specjalista od wizerunku sportowców i manadżer sportowy. Prowadzi firmę Sport And Profit zajmującą się marketingiem sportowym. Indywidualnie współpracował (lub współpracuje) m.in. z czołowymi zawodnikami świata, mistrzami Polski, medalistami z olimpiad, zawodowymi tenisistami, pływakami, bokserami, szermierzami czy pływakami. Obecnie na koncie ma dwie powieści kryminalne Brudną grę i Sam na sam ze śmiercią, w których pokazuje nie tylko jasne strony sportu, ale także to, co często zamiatane jest pod dywan. Więcej informacji o autorze znajdziecie na jego stronie internetowej nikodempalasz.pl.
Miałam przyjemność przeczytać powieść kryminalną Sam na sam ze śmiercią pozwalającą zajrzeć za kulisy futbolowego światka i poznać autora na spotkaniu w poznańskim Matrasie. Jedno i drugie było na tyle ciekawym doświadczeniem, że zrodził się pomysł wywiadu. Czego udało mi się dowiedzieć od Nikodema Pałasza?
Zapraszam do lektury!
***
Nikodem Pałasz dołączył do
ekstraklasy polskiego kryminału – taką rekomendację Katarzyny Bondy
znajdziemy na okładce najnowszej Pańskiej książki, kryminału Sam na sam ze śmiercią. Czuje się Pan
kryminalną ekstraklasą?
Skoro sama Katarzyna Bonda tak
uważa, to ciężko mi z tym polemizować (śmiech). Oczywiście jestem wdzięczny
Kasi za taką opinię. Ale zdaję sobie sprawę z tego, że przede mną jeszcze sporo
pracy. Wydaje mi się, że jedna czy dwie książki to trochę za mało, żeby
ulokować się wśród najlepszych tego gatunku.
Jeżeli po mojej piątej powieści kryminalnej Kasia podtrzyma swoje zdanie
na mój temat, to będę mógł ogłosić, że beniaminek
utrzymał się w lidze.
Na spotkaniu autorskim w Poznaniu, zdradził Pan, że do tej pory nie
czytał zbyt wielu kryminałów. Planuje Pan nadrobienie „zaległości”? Nie jest
Pan ciekaw co dzieje się na rynku literatury kryminalnej, zwłaszcza polskim?
Faktycznie wcześniej nie czytałem
wielu kryminałów, ale od dwóch lat nadrabiam zaległości. Trzymam rękę na
pulsie, wiem co się dzieje na rynku, co wydaje konkurencja (śmiech).
Mamy za sobą Festiwal Kryminalna Piła oraz Międzynarodowy Festiwal Kryminału we Wrocławiu - dwie imprezy, na których przyznawane są nagrody dla najlepszych powieści kryminalnych. Widzi się Pan w gronie
laureatów nagród literackich, czy też tego typu wyróżnienia nie mają dla Pana
większego znaczenia?
Na pewno miło by było znaleźć się
kiedyś w gronie nominowanych do jakiejś nagrody, ale nie jest to coś, co spędza
mi sen z powiek. Na razie w ogóle się nad tym nie zastanawiam. Staram się pisać
coraz lepsze książki, czytelnicy ocenią czy mi się to udaje. Festiwale to
raczej melodia odległej przyszłości.
Co jest dla Pana istotniejsze, recenzje krytyków czy opinia zwykłego
czytelnika?
Dobre pytanie. Ciekawe czy ktoś
zadał je pani E.L. James, autorce książek
o erotycznych przypadkach niejakiego Greya? Podejrzewam, że ona ma
gdzieś krytyków. Miłość fanów (i fanek) wystarcza. Ale nie każdy autor może
mieć taki komfort. Pytanie kto dziś jest krytykiem? Przeczytałem (niestety)
sporo złych książek, ale jeszcze więcej złych recenzji. Mówiąc o złych recenzjach mam na myśli takie,
które są pisane przez przypadkowe osoby, albo osoby którym się wydaje że się na
czymś - na przykład na literaturze - znają. Te złe recenzje piszą osoby, które
nie znają bądź nie rozumieją danego gatunku literackiego, nie mają pojęcia o konstrukcji powieści, albo
co gorsza słabo władają językiem polskim. Tym złym krytykom wydaje się, że wystarczy
przeczytać książkę, założyć bloga i już się jest... krytykiem. Albo
przynajmmniej blogerem książkowym. Są świetne blogi, jak na przykład Twój http://soy-como-el-viento.blogspot.com/
i wartościowa krytyka, jak na przykład ta, którą tworzy Leszek Koźmiński na http://blog.kryminalnapila.pl/.
Niestety Internet zalewa fala dyletanctwa. Ci pseudo-krytycy szybko ferują
opinie, często szkodząc dobrym książkom. Taką krytyką nie należy się
przejmować, choć ona czasem boli, bo jest nieuzasadniona. Konrad T. Lewandowski
wypowiedział otwarta wojnę takim pseudo-krytykom, ale nie znalazł wsparcia u
innych autorów. Dlaczego? Ze strachu przed bezlitosną blogosferą? A
odpowiadając wprost na zadane pytanie - dla mnie czytelnik jest najlepszym
krytykiem. Przekonałem się o tym na kilkudziesięciu spotkaniach autorskich, w
których wziąłem udział w przeciągu ostatniego roku.
Dziękuję za uznanie dla mojej blogowej działalności.
Zarówno debiutancka Brudna gra,
jak i jej kontynuacja łączą tematykę sportu z intrygą kryminalną. Skąd pomysł
na to, by połączyć akurat te dwa motywy? W świecie sportu dzieje się aż tak
źle, że kryminał wydał się Panu najlepszą formą do opowiedzenia o nim?
Uznałem że kryminał jest najlepszą
formą do ukazania kulis danej dyscypliny sportowej. Policjant wszędzie węszy,
przesłuchuje, podpytuje, a dzięki swej nieprzeciętnej inteligencji i instynktowi
potrafi dostrzec podwójne dno. To wygodny mechanizm. Czytelnik podąża za
śledczym i idąc tropem mordercy odkrywa kolejne kręgi sportowego piekła. A poza
tym sport jest pełen patologii, nadużyć więc jest to wymarzone środowisko dla
umieszczenia w nim intrygi kryminalnej.
Po opublikowaniu Brudnej gry,
wielokrotnie wspominał Pan o braku reakcji
środowiska sportowego na obnażenie
stron zawodowego tenisa. Spodziewa
się Pan, że w przypadku Sam na sam ze
śmiercią może być inaczej? Czy liczy Pan na to, że w świecie polskiego
futbolu coś się zmieni, że Pańska książka skłoni kogoś nie tylko do refleksji,
ale także do działania?
Rozmawiamy pół roku po premierze Sam na sam ze śmiercią i jestem już pewien, że reakcji nie ma i nie
będzie. Poruszam niewygodne tematy, które środowisko odłożyło na półkę z napisem
"fikcja". Ale czuję, że tak jak w przypadku tenisa, za jakiś czas
zaczną wychodzić sprawy, które poruszyłem w tej powieści. Niestety jest tak, że
pewne książki promują nieobiektywni dziennikarze. Nie przejmując się słabą jakością lektury,
wystawiają wysokie noty. Sam się dałem jakiś czas nabrać, czytając opinie na
okładce takiej książki. Z trudem dobrnąłem do końca, wyrzuciłem w błoto 40 zł.
A powieść rekomendowały nazwiska z pierwszej ligi dziennikarstwa sportowego. Ja
nie piszę dla dziennikarzy sportowych, piszę dla czytelnika. Wiadomości, które
otrzymuję od czytelników pokazują, że to dobry wybór. A wracając do odbioru Brudnej gry przez środowisko, uważam że jest bardzo szeroki i
pozytywny. Mam wiele sygnałów od życzliwych osób na temat tego kto, gdzie i jak
komentował moją książkę. To cieszy, mimo że są to dyskretne rozmowy w
zamkniętych gronach. To, że ta książka cały czas żyje pokazują wyniki sprzedaży
i... niedawna dyskwalifikacja polskich tenisistów za udział w ustawianiu meczy
tenisowych.
Ile w Pańskich książkach jest prawdy, a ile fikcji? Na ile wiernie
oddają one realne problemy sportowców?
Nie zależy mi na odzwierciedleniu
konkretnych sytuacji i ludzi, w tym sensie piszę fikcję. Jednak staram się
pokazywać rzeczywiste problemy danej dyscypliny. W przypadku tenisa były to
handel meczami, wykorzystywanie nieletnich czy doping, w futbolu to korupcja
czy rasizm.
Czy nie myślał Pan o tym, żeby napisać książkę non-fiction, opowiedzieć
historie, których nie będzie można zbyć machnięciem ręką i słowami „to tylko
fikcja”? Rzucić nieuczciwym działaczom czy skorumpowanym trenerom w twarz
faktami? Czy nie sądzi Pan, że taka forma literacka miałaby większą siłę rażenia?
Z pewnością książka non-fiction
miałaby większą siłę rażenia, ale trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie po co
się pisze daną historię. Zarówno w przypadku Brudnej gry, jak i Sam na sam ze śmiercią moim celem było "rozerwanie"
czytelnika, dostarczeniu mu kilku godzin dobrej zabawy. Oczywiście gdzieś tam w
tle jest misja i bardzo się cieszę kiedy czytelnicy chcą ze mną rozmawiać na
temat problemów współczesnego sportu zawartych w powieściach. Ale nie można
oczekiwać, że jeden kryminał zmieni świat sportu na zawsze. Książki non-fiction
powstają i robią wrażenie. Wyścig tajemnic Tylera Hamiltona czy Robert
Enke. Życie wypuszczone z rąk Ronalda Renga to najlepsze przykłady
książek które mogą coś zmienić.
Akcję „Sam na sam ze śmiercią” rozgrywa Pan na trzech boiskach.
Paryskim, Warszawskim i w Petersburgu. Czy te miejsca mają dla Pana jakieś
szczególne znaczenie?
Największym sentymentem darzę
Warszawę. W swoich książkach często wracam do miejsc ze swojego dzieciństwa, z
czasów podstawówki czy liceum. Na tej ulicy całowałem się z pierwszą
dziewczyną, tu byłem na wagarach z bliźniaczkami, a w tym sklepie kupowałem
oranżadę na przerwach (śmiech). Nawet w książce, która niedawno ukończyłem, a
której akcja rozgrywa się ponad siedemdziesiąt lat temu, pojawia się
"moja" Wola i ulubiona cukiernia która jakimś cudem przetrwała do
dzisiaj, choć w innej lokalizacji. Na mojej stronie www.nikodempalasz.pl w zakładce Warszawa wyszczególniłem kilkadziesiąt miejsc, które pojawiają się w moich książkach. Z
częścią z nich jestem emocjonalnie związany. Bardzo lubię Paryż, dlatego
zdecydowałem się przenieść tam mojego bohatera na "chwilę". A
Petersburg to po prostu barwny dodatek do fabuły.
Jakie ma Pan dalsze plany pisarskie? Zamierza Pan się trzymać tematyki
sportowej, a może będziemy mieli okazję poznać Pana z zupełnie innej strony?
Powstaje właśnie kolejny kryminał
sportowy. Ale zanim się zabrałem za trzecią część przygód młodszego inspektora
Wolskiego, skończyłem powieść historyczną, której akcja rozgrywa się w lipcu
1944 roku w Warszawie. Na przykładzie losów dwóch młodych ludzi, stojących po
przeciwnych stronach barykady, chciałem pokazać trudne polsko-niemieckie
relacje. Pozostaną wrogami do śmierci czy spróbują się zaprzyjaźnić? Relacja
kata i ofiary w przededniu Powstania Warszawskiego, a w tle odrzucona miłość.
Mam nadzieję, że zaciekawiłem czytelników. A jeśli nie, to przynajmniej
spróbowałem :) Na razie trudno mi powiedzieć, która z tych powieści ukaże się
pierwsza.
I na koniec, chwila na reklamę. Dlaczego warto sięgnąć po twórczość
Nikodema Pałasza? Jak zachęciłby Pan czytelników do lektury Pańskich książek?
Pałasz otwiera nowy gatunek
polskiego kryminału! Morderstwa gwiazd sportu, wielkie pieniądze, piękne
kobiety i charyzmatyczny inspektor policji na tropie międzynarodowych afer
korupcyjnych. Prawdziwe kryminały sportowe, przy których chowa się sam Coben.
Może być?
Bardzo interesujący wywiad i ciekawa osobowość. Nie znam twórczości autora, ale postaram się przyjrzeć jej bliżej.
OdpowiedzUsuńMyślę, że warto, nawet jeśli nie interesujesz się sportem. :)
UsuńCiekawa osobowość ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie! ;*
http://ravenstarkbooks.blogspot.com/
Nie znam tego autora, ale po takiej rekomendacji własnej twórczości czas to zmienić.
OdpowiedzUsuńOstatnio zatapiam się w książki polskich autorów i teraz mam chęć na tą pozycję :)
OdpowiedzUsuńO autorze i książce słyszę po raz pierwszy, ale zapowiada się ciekawie. To faktycznie coś nowego :-)
OdpowiedzUsuńAaa, powieść historyczna, to ja chcę:)
OdpowiedzUsuńSama jestem ciekawa, jak ona wyjdzie, choć kryminał (nawet sportowy) jest jednak bliższy moim zainteresowaniom. ;)
UsuńIntryguje mnie ten autor :D W ogóle intryguje mnie wszystko co ma związek z marketingiem sportowym :)
OdpowiedzUsuńTo może warto przy jakiejś okazji skoczyć na spotkanie autorskie? W Poznaniu całkiem sporo opowiadał na temat swojej pracy i kulis sportu.
UsuńKolejny pisarz porywa się na eksploatowanie tego mrocznego gatunku literackiego ...no cóż, nie pozostaje nic innego jak zapoznać się z tą książką.
OdpowiedzUsuńDobry pomysł. Tym bardziej, że zestaw kryminał + sport nie jest oklepany.
UsuńŚwietny wywiad. Muszę się wreszcie zabrać za książki tego autora, tym bardziej, że mam je na półce :)
OdpowiedzUsuńObydwie? To kiedyś pożyczysz mi tę pierwszą. :P
UsuńO ile wcześniej przeczytam te, które mam. :D