Magdalena Knedler Pan Darcy nie żyje Wyd. Czwarta Strona 2015 344 strony |
Jak sobie pan życzy, panie Darcy... Jak sobie pan życzy...
Pan Darcy nie żyje to jedna z tych powieści, która pojawiwszy się w zapowiedziach z jednej strony intrygowała, z drugiej rodziła wątpliwości co do tego, czy ktoś kto dwukrotnie, bez większego powodzenia, podchodził do prozy Jane Austen, odnajdzie się w świecie wykreowanym przez Magdalenę Knedler. Uznałam jednak, że skoro byłam w stanie przeczytać kryminały science-fiction (a jest to gatunek, który wywołuje u mnie dreszcze i to bynajmniej nie rozkoszy) to kryminał z Austen w tle mi niestraszny.
I całe szczęście, że miłość do literackich zbrodni zwyciężyła, bo dwa wieczory z nieżyjącym panem Darcy'm i podejrzanymi o pomoc w przeniesieniu go na tamten świat, zleciały mi nawet nie wiem kiedy. Na dodatek zleciały bardzo przyjemnie.
Musicie wiedzieć, że Magdalena Knedler jest wielbicielką Jane Austen z prawdziwego zdarzenia i zapewne nie zagięlibyście jej wiedzą na temat angielskiej pisarki i jej twórczości. Jestem pewna, że nie. Wystarczy wspomnieć, że autorka wychowała się na jej prozie, napisała pracę magisterską zatytułowaną Obraz życia szlachty angielskiej z przełomu XVIII i XIX wieku w kilku filmowych adaptacjach Jane Austen, nawiązała liczne kontakty z wielbicielami powieści Angielki i dotarła do wielu dokumentów na jej temat, które wcale tak łatwo dostępne nie były.
Nic więc dziwnego, że pisząc swą pierwszą powieść, sięgnęła po tak lubiane przez nią motywy. Gdy wkroczymy do wykreowanego przez nią świata, spotkamy Jane Bennet, pana Darcy'ego czy pana Bingley'a - postaci doskonale znane tym, którzy mają za sobą lekturę bądź seans Dumy i uprzedzenia. Nie przenosimy się jedna w czasie, a na plan filmowy. Tak, powstaje kolejna ekranizacja, choć wydawałoby się, że zrealizowane do tej pory produkcje powinny zadowolić nawet najbardziej wybrednych miłośników prozy Austen.
Tym, co podczas lektury rzuca się w oczy od samego początku, są często niekoniecznie pozytywne relacje między członkami ekipy filmowej i aktorami, miejscami niejasne, poszyte brakiem zaufania. Ten coś ukrywa, tamten wymyka się nocą na przechadzkę z kimś, z kim wolałby nie być widziany. Tu ktoś o kimś wrednie plotkuje, tam znów zieje nienawiścią. Na szczęście oprócz słabo skrywanej zazdrości i pieczołowicie chronionych sekretów, zawiązują się też nieśmiałe przyjaźnie i pakty, choć te ostatnie nie zawsze mają pozytywny charakter. Wydaje się, że mało kto jest w tej ekipie szczery, a to oczywiście nie wróży dobrze.
Magdalena Knedler [źródło] |
Peter Murphy wcielający się w rolę pana Darcy'ego jest chyba najmniej lubianą postacią w tym gronie. Dziwny zdaje się fakt obsadzenia go w kompletnie nie pasującej do niego roli, zwłaszcza, że w postać pana Bingleya wciela się aktor, który dla odmiany byłby wymarzonym Darcy'm. Paskudny charakter Petera dodatkowo nie przysparza mu przyjaciół, co więcej - wielu patrzy na niego wrogo. Są też tacy, którzy mają powody przypuszczać, że Murphy zna ich sekrety, a są to tajemnice z gatunku tych, które za wszelką cenę chce się schować przed światem.
Wiedząc to wszystko, fakt znalezienia zwłok Petera można skwitować krótkim "można się było tego spodziewać". W końcu mamy do czynienia z kryminałem i nielubianą postacią. Tylko jak odkryć tożsamość mordercy, gdy powód do usunięcia Murphy'ego mógł każdy, a tylko nieliczni mają alibi (na dodatek wątpliwe, bo biorąc pod uwagę liczbę snutych w ukryciu intryg, nie jest wykluczone, że osobie teoretycznie pozostającej poza kręgiem podejrzanych przyszło współpracować z zabójcą).
Śledztwo trwa. Piękne pejzaże zamiast pełnić rolę romantycznego pleneru, stają się miejscem zbrodni, w którym na dodatek... wciąż nie jest bezpiecznie. Lepiej mieć oczy w koło głowy, bo można oberwać w potylicę. W świecie gwiazd jak wiadomo sekretów nie brakuje. Wstydliwych, upokarzających, mrocznych, a niekiedy zabawnych. By nie dopuścić do ich ujawnienia, bohaterowie zdolni są do różnych kłamstw, uników, kombinacji, a nawet przemocy.
Magdalena Knedler staje podsyca ciekawość czytelnika, urywając zdania, sugerując, że bohater wie więcej niż mówi, że skrywa sekret wielkiej wagi, którego ujawnienie może mieć paskudne konsekwencje.
To dość niefortunne, że wszyscy się tutaj spotykamy, prawda? (...) Po prawie dziesięciu latach od...
- Zamknij się! - krzyknęła Rosie, a jej głos lekko zadrżał. (...)
- Dobrze, zamknę się. Ale powiedz mi to jeszcze raz. Czy on naprawdę o niczym nie wie?[1]
To cud, że zachowała szczupłą sylwetkę, zwłaszcza po tamtym feralnym incydencie sprzed pięciu lat. Incydencie? Tak... A niby czym? To przecież był tylko incydent. Zoe nie zamierzała myśleć o tamtych wydarzeniach w inny sposób. Świadomie je trywializowała, odbierała im jakiekolwiek znaczenie, wpływ, moc... Incydent. Który nigdy więcej nie ma prawa się powtórzyć[2].
Napięcie więc rośnie, ale czytelnik będzie musiał uzbroić się w cierpliwość, bo ani autorka, ani jej bohaterowie nie są zbyt skłonni do dzielenia się tajemnicami. Tymczasem na planie dochodzi do kolejnych zdarzeń, to zabawnych, to tajemniczych, to niebezpiecznych, każdy układa sobie własną wersję zdarzeń, a tę prawdziwą zna tylko autorka i... jeszcze ktoś. Prawdopodobnie tym kimś nie będzie czytelnik, bo Magdalena Knedler wodzi go za nos, a na końcu udowadnia, że proste rozwiązania bywają najbardziej zaskakujące.
Pan Darcy nie żyje jest kryminałem z gatunku tych przyjemnie bezkrwawych, które dobrze się czyta ze względu na lekko prowadzoną narrację i humorystyczny wydźwięk wielu scen. Co dla mnie ważne - nie trzeba wiedzy na temat twórczości Austen, by świetnie się bawić podczas lektury debiutu Magdaleny Knedler, choć z pewnością taka wiedza pozwoli wyciągnąć z tej lektury o wiele więcej smaczków i dostrzec w niej nie tylko przyjemny w odbiorze kryminał. Dla mnie była to odskocznia od bardziej mrocznych fabuł, ale też możliwość pospacerowania po planie filmowym i podsłuchania branżowych rozmów (całe szczęście, bohaterowie skupiali się nie tylko na knuciu intryg). "Zepsuty" świat biznesu filmowego jest zgrabnie, humorystycznie przedstawiony, rozwiązanie intrygi kryminalnej pasuje do całości idealnie i tylko może zakończenie pozostałych wątków wydaje się nieco zbyt gładkie.
Magdalena Knedler przeszła na drugą stronę barykady. Recenzentka napisała powieść, poddając tym samym własną twórczość ocenom innych. Mam nadzieję, że po tamtej stronie zostanie na dłużej i Pan Darcy nie żyje stanie się początkiem pisarskiej kariery, a nie jednorazowym efektem fascynacji prozą Austen. Miks powieści obyczajowej i kryminału spięty klamrą humoru - moim zdaniem to świetny zestaw nie tylko na ponure dni.
Peter Murphy chciał krzyknąć, jednak zrobił to za późno. One pożarły dźwięk. Połknęły go w całości, kiedy Peter wreszcie się zjawił. Kiedy w szalonym pędzie zbliżył się do nich, kiedy dotknął ich zimnej powierzchni swoim rozgrzanym ciałem. One. Kamienie. Grawitacja zawsze wygrywa, pomyślał jeszcze Peter, zanim wszystko na dobre się skończyło. Zanim spadł ostatni klaps. Zanim na ekranie wykwitły te litery, które tak dobrze znał. The end[4].
Magdalena Knedler przeszła na drugą stronę barykady. Recenzentka napisała powieść, poddając tym samym własną twórczość ocenom innych. Mam nadzieję, że po tamtej stronie zostanie na dłużej i Pan Darcy nie żyje stanie się początkiem pisarskiej kariery, a nie jednorazowym efektem fascynacji prozą Austen. Miks powieści obyczajowej i kryminału spięty klamrą humoru - moim zdaniem to świetny zestaw nie tylko na ponure dni.
Peter Murphy chciał krzyknąć, jednak zrobił to za późno. One pożarły dźwięk. Połknęły go w całości, kiedy Peter wreszcie się zjawił. Kiedy w szalonym pędzie zbliżył się do nich, kiedy dotknął ich zimnej powierzchni swoim rozgrzanym ciałem. One. Kamienie. Grawitacja zawsze wygrywa, pomyślał jeszcze Peter, zanim wszystko na dobre się skończyło. Zanim spadł ostatni klaps. Zanim na ekranie wykwitły te litery, które tak dobrze znał. The end[4].
***
Książkę polecam
poszukujących książek z nutką humoru, albo kilkoma nutkami
miłośnikom bezkrwawych kryminałów
wielbicielom prozy Jane Austen i tym, którzy jej wielbicielami nie są
poszukującym książki lekkiej i przyjemnej, przy której miło spędza się czas
chcącym zajrzeć na plan filmowy
miłośnikom udanych debiuów
***
[1] Magdalena Knedler, Pan Darcy nie żyje, Wyd. Czwarta Strona, 2015, s. 90.
[2] Tamże, s. 50.
[3] Tamże, s. 51.
***
Brzmi dość interesująco, jak mi wpadnie w ręce to bardzo chętnie przeczytam tę książkę, lubię udane debiuty ;)
OdpowiedzUsuńMyślę, że Ci się spodoba. :)
UsuńMiałam dużo wątpliwości co do tej powieści, ale tą recenzją mnie przekonałaś. Dziękuję i pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCieszę się. :)
UsuńZobaczyłam magiczne słowa "pan Darcy" i przyszłam zobaczyć, co się dzieje ;), jako że teraz czytam Austen i książki kręcące się jakoś wokół motywów z próz Austen. Chciałam powiedzieć, że książka wygląda na bardzo zacnie wydaną (ta okładka! Strasznie fajna jest ta rozpadająca się typografia, bo spada nam z góry bohater, a do tego nie jest to wszystko przesadzone), ale nie wiem do końca, jak wygląda stylowo (ten fragment z "One. Kamienie" mnie jakoś z lekka zniechęcił). Ale skoro chwalisz, to zwrócę uwagę, czy nie nabędą jej w mojej bibliotece :).
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że ten wstęp, z którego pochodzą wspomniane "One. Kamienie" jest pisany nieco inaczej niż reszta książki. Kliknij na link do Cyfroteki - tam będziesz miała większy fragment. Może przekona Cię do lektury całości.
UsuńTak uczynię :).
UsuńI jak? I jak?
UsuńUwielbiam "Dumę i uprzedzenie" :) Magdalena Knedler wpadła na zacny pomysł. Na pewno przeczytam :)
OdpowiedzUsuńEch... Muszę choć ekranizację obejrzeć. ;)
UsuńJak dla mnie brzmi rewelacyjnie, chętnie przeczytam!
OdpowiedzUsuńMyślę, że będziesz się dobrze bawić. Czytałaś recenzję Ani Urbańskiej?
UsuńTeż bym bardzo chciała, żeby M. Knedler szybko napisała następną powieść:)
OdpowiedzUsuńAno. Ciekawa jestem, czy rodzi się pomysł na następną.
UsuńKryminał o takiej tematyce musi być raczej bezkrwawy i z nutką humoru;) Nic innego mi do Austen nie pasuje;)
OdpowiedzUsuńTo może być niezła lektura na jesienny wieczór. Chociaż może powinnam zacząć od biografii Austen, która już dawno czeka na mnie na półce. Ehh, nagromadziło się tych książek;)
Fakt. :D
UsuńKsiążek? Nagromadziło? Niemożliwe! :P
Kolejna pochlebna recenzja tej książki
OdpowiedzUsuńBo książka jest ich warta. :)
UsuńKsiążka może nie do końca jest w moich klimatach, ale mimo wszystko skusiłabym się na nią ;)
OdpowiedzUsuńLekki, przyjemny kryminał i filmowy światek? No prooooszę... To musi być w Twoich klimatach, ja Ci to mówię. :D
UsuńFajnie, że Austen wciąż inspiruje! Dużo już słyszałam o tej książce dobrego, wygląda na to, że to jedna z najciekawszych jesiennych premier. Czas przekonać się o tym na własnej skórze :-)
OdpowiedzUsuńCóż... Najwyraźniej pewne teksty są nieustającą kopalnią inspiracji i motywów. :)
UsuńBardzo bym chciała przeczytać tę powieść, bo czytałam o niej dużo dobrego.
OdpowiedzUsuńGorąco zachęcam do lektury. :)
UsuńBezkrwawy kryminał z humorem- coś dla mnie :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że będziesz się dobrze bawić. :)
UsuńAusten będzie chyba inspirować innych autorów do końca świata. ;) Bardzo ładnie wydano tę książkę, okładka jest śliczna: pomysłowa i przejrzysta, w przyjemnym kolorze. Tytuł również chwytliwy, tylko te cytaty mnie jakoś nie przyciągają (wydaje się, że styl by mi nie odpowiadał, gdybym sięgnęła po tę pozycję).
OdpowiedzUsuńCałkiem możliwe. :D
UsuńZajrzyj na fragment z Cyfroteki (link w tekście). Krótkie fragmenty niewiele mówią o książce.
A co do okładki - mnie też się bardzo podoba. Motyw spadającego mężczyzny jest świetny.
Ja pozostanę przy pierwowzorze :)
OdpowiedzUsuńŻałuj. :P
UsuńMocno zaskoczyła mnie ta książka, nie powiem ☺ Lubię takie debiuty, których nie trzeba szybko wyrzucać z głowy, a ten przerósł moje oczekiwania. Choć nie ukrywam, że dość trudno było mi napisać recenzję jako że kryminał to nie do końca mój gatunek ☺
OdpowiedzUsuńCzytałaś świetny, długi wywiad z autorką na blogu Zielono w głowie? Polecam ☺
Zaczęłam w pracy podczas przerwy na kawę, ale nie dokończyłam. Dokończę jutro. Nie ma to jak dwie dyskutujące pasjonatki. :D
UsuńTen wywiad sprawił, że przyspieszyłam lekturę ;) Doskonały ;)
UsuńTrudno się dziwić. Pozytywnie zakręcone osobniczki. ;)
UsuńDopiero planuję zacząć poznawać twórczość Jane Austen (książki już kupiłam w Biedronce ;)), do tej pory widziałam tylko ekranizacje :)
OdpowiedzUsuńA debiut Magdaleny Knedler mnie bardzo, bardzo, bardzo ciekawi ;))
Debiut Magdaleny Knedler polecam serdecznie. A Austen mam z tego samego źródła. :D
UsuńŚwietna recenzja i liczne fotografie! :) Też czytałam, też recenzowałam, ale nie poszło mi to chyba tak dobrze jak Tobie ;)
OdpowiedzUsuńOj tam, więcej wiary w siebie. :)
Usuń