Miała być zupełnie inna notka. Miało być wesoło, bo o komedii kryminalnej. Fajnej, zwariowanej, na dodatek mającej dzisiaj premierę. Nie wyszło. Czasem nie wychodzi. Bywa i tak.
Nieswojo mi. Nieprzyjemnie. Dziwnie. Pusto.
Niby obcy człowiek, którego znałam jedynie za pośrednictwem kilku jego książek. Nigdy nie miałam okazji go spotkać, zamienić z nim choćby kilka słów. A jednak nieswojo mi. Nieprzyjemnie. Dziwnie. Pusto.
Pamiętam ubiegłoroczną galę wręczenia Nagrody Wielkiego Kalibru. To właśnie jemu przypadła nagroda honorowa, ale z uwagi na intensywną chemioterapię nie mógł przyjechać odebrać jej osobiście. Wszyscy wierzyli, że chorobę uda się pokonać, że autor wygra z rakiem i jeszcze zdąży przyjechać do Polski.
Patrzę na spis recenzji na blogu i ze zdumieniem stwierdzam, że nie ma wśród nich ani jednej dotyczącej jego książek. A przecież to on i Jeffery Deaver byli moimi pierwszymi przewodnikami po świecie współczesnych, literackich zbrodni. To dzięki niemu zainteresowałam się kryminałem skandynawskim, a w towarzystwie stworzonego przez niego Kurta Wallandera spędziłam wiele wieczorów, czy to przy książkach czy przy serialu z Kristerem Henrikssonem w roli głównej. Mnóstwo razy obiecywałam sobie powrót do jego twórczości, ale zawsze pojawiały się inne lektury. Dziwnie mi teraz ze świadomością, że już nic nowego nie powstanie, że nie będzie kolejnych premier, a jego nazwisko nigdy nie pojawi się na liście pisarzy odwiedzających Polskę.
Napisał ponad 40 książek, nie tylko kryminałów, choć to z tym gatunkiem jest najmocniej kojarzony. Zmarł nad ranem, 5 października 2015 roku, na raka płuc. Miał 67 lat.
Henning Mankell i Krister Henriksson |
Wczoraj poznałam tę smutną informację i przyznam, że czuje się podobnie. Obcy człowiek, a jakby nie do końca. I też mi przykro, że już nic nowego nie napisze, mimo że zawsze miałam do jego powieści pewne zastrzeżenia.
OdpowiedzUsuńŚmierć autora to za każdym razem straszna strata. Mimo, że nie czytałam nic, co napisał Henning Mankell zasmuciła mnie informacja o jego śmierci.
OdpowiedzUsuńDopiero niedawno poznałam twórczość tego pisarza ("Niespokojny człowiek"). Literacka postać wykreowana przez pisarza - Kurt Wallander ma w sobie owo coś...
OdpowiedzUsuńWczoraj przeczytałam o jego śmierci...
OdpowiedzUsuńnaprawdę przykra wiadomość, ale książki po nim pozostały!
OdpowiedzUsuńMam jeszcze "Rękę", którą wygrałam od Ciebie. Tylko chciałam najpierw przypomnieć sobie poprzednie i doczytać te, których jeszcze nie zdążyłam.
UsuńNie znałam nic z jego twórczości, ale to zawsze przykre, jak umierają wielcy ludzie. Muszę nadrobić jakieś jego powieści. Tylko od czego zacząć?
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem od cyklu o Wallanderze. Tom pierwszy: "Morderca bez twarzy". A potem już z górki.
UsuńU mnie też nie ma żadnej jego recenzji, a przecież kiedyś zaczytywałam się w jego kryminałach:( Smutne to wszystko...
OdpowiedzUsuńNie znam, ale smutno.
OdpowiedzUsuńWielka szkoda, że odszedł. Jak zwykle dowiaduję się sporo po fakcie.
OdpowiedzUsuń