żywiołowy prowadzący |
Zaczęło się od... trupa, bo w końcu jakże inaczej mógłby zacząć się festiwal kryminalny? A wydawało się, że będzie tak spokojnie. Zajęłam krzesło w pierwszym rzędzie, rozejrzałam się uważnie. Pozornie wszystko było ok.
dyrektor festiwalu, Marita Lipska, i podziękowania dla tych, bez których Granda by się nie odbyła |
Jędrzej Solarski, który otwierając festiwal kryminalny oznajmia, że za kryminałami nie przepada |
W hali dawnego Dworce Głównego PKP w Poznaniu stała scena, przed nią krzesła, a wokół tego wszystkiego uczta dla ciała i ducha (tu croissanty, tam kanapki, tu gorąca herbata, tam literatura w cenach od przyzwoitych po bardzo atrakcyjne). Na scenie żywiołowy prowadzący, to wezwał dyrektor festiwalu Maritę Lipską, to zastępcę prezydenta Jędrzeja Solarskiego, który wyznał, że... nie jest wielkim miłośnikiem kryminałów. Ale oczywiście cieszy się, że powstała taka inicjatywa jak Festiwal Kryminału Granda, że organizatorzy nie ograniczają się do samej literatury i takie tam. Na scenie pojawiła się ekipa sympatycznych Grandziar, odpowiedzialnych za całą tą kryminalną hecę, przecięto wstęgę, jedni pstrykali zdjęcia, inni bili brawo, jeszcze inni odsunęli stojący na scenie parawan.
Grandziary... |
...przecinają wstęgę |
Co było za parawanem? Wspomniany trup!
Wokół denatki po chwili zaczęła uwijać się ekipa techników. Porobili zdjęcia, z dłoni martwej kobiety wyjęli kawałek jakiejś kartki, tu pomierzyli, tam zajrzeli, to ponumerowali, na tamto spojrzeli. W tym czasie zdezorientowany prowadzący ganiał tu i tam, jęcząc, że miał być festiwal a mamy morderstwo. Biegał poza taśmą, więc dowodów nie zadeptał. I całe szczęście, bo wówczas uczestnicy gry miejskiej mieliby trudniej. Tak, na szczęście to tylko gra wymyślona przez pisarza Piotra Bojarskiego. Zapoznawszy się z dowodami, członkowie ekip biorących w niej udział ruszyli w teren. Czy uda im się rozwikłać zagadkę morderstwa? Przekonamy się w niedzielę.
Korzystając z przerwy pomiędzy otwarciem festiwalu, a pierwszym ze spotkań z pisarzami, udało mi się dostać na wystawę Katedry i Zakładu Medycyny Sądowej, gdzie specjaliści opowiadali o badaniach dotyczących identyfikacji szczątków, o tym jak wiele można wyczytać z kości, jaką rolę w śledztwach pełnią takie dziedziny jak antropologia, odontologia czy genetyka. Dzięki pomysłodawczyni wystawy, pisarce Joannie Opiat-Bojarskiej można było (i wciąż będzie można przez dwa kolejne dni) zobaczyć eksponaty, które wywołują ciarki. Przekrój mózgu z widocznym krwiakiem, czaszkę dziecka z wodogłowiem, przestrzelony przez samobójcę język, dłonie z ranami ciętymi, bezgłowy szkielet z jednym butem, z którym wiązała się pewna dramatyczna historia rodzinna (bo chyba do takiej kategorii należy zaliczyć zamordowanie przez szwagra i zamurowanie na dekadę w zabudowie domu). Bardzo podobało mi się to, że przewodnikiem po tym równie przerażającym co fascynującym świecie, nie były plansze informacyjne a ludzie z krwi i kości, pracownicy KiZMS, którzy opowiadali z dużym zaangażowaniem o tajnikach swojej pracy.
Po zwiedzeniu wystawy udało mi się porozmawiać z kilkoma osobami. Przy tej okazji muszę wspomnieć, byście pamiętali o przyszłorocznej premierze książki Joanny Opiat-Bojarskiej, która będzie miała miejsce w lutym. Autorka zapowiada, że będzie się działo i ja jej wierzę.
W oczekiwaniu na spotkanie z poznańskimi pisarzami, szwendałam się po dworcu pstrykając zdjęcia. Ryszard Ćwirlej ćwiczył nadgarstek podpisując kolejne książki...
...plakat reklamujący komedię kryminalną Diabli nadali nie dawał mi zapomnieć o sobotnim spotkaniu...
...pan w pasiaku wzbudzał ogólne zainteresowanie...
...Adrian Bednarek był do dyspozycji fanów na stoisku Zysk i S-ka...
...kalorie sprytnie ukrywały się w małych pysznościach...
...książki kusiły cenami...
...a Ryszard Ćwirlej wciąż podpisywał swoje powieści, chyba że nie miał na to czasu gdyż...
...udzielał wywiadów.
Że niby Poznań nie ma drugiego Marka Krajewskiego? Phi! A po co komu drugi Krajewski, gdy ma się pierwszego Ćwirleja?
Tymczasem ruszyło pierwsze spotkanie. O Poznaniu jako bohaterze powieści, dr Jerzy Borowczyk rozmawiał z Joanną Opiat-Bojarską, Ryszardem Ćwirlejem, Piotrem Bojarskim oraz Bohdanem Głębockim. Każdy z autorów przygotował swoją mapę Poznania, z zaznaczonymi na niej punktami najważniejszymi dla ich twórczości literackiej. Pojawiło się oczywiście Chwaliszewo Joanny Opiat-Bojarskiej (pamiętacie notkę z Czerwoną Chatą?) oraz nadwarciańskie tereny, od których zaczął się cykl o poznańskich milicjantach Ryszarda Ćwirleja (patrz: Upiory spacerują nad Wartą). Piotr Bojarski wspomniał m.in. o ulicy Kantaka i Hotelu Bazar, a Bohdan Głębocki pasażu w okolicy ulicy Marcinkowskiego. Wyjaśnili dlaczego akurat te miejsca stały się bohaterami ich książek, gdzie chętnie zostawiliby kolejne trupy (gdy zginie ktoś w supermarkecie, możecie być pewni, że stoi za tym Ryszard Ćwirlej!) oraz dlaczego w swojej twórczości opisują czasy minione (Ryszard Ćwirlej - PRL, dwaj pozostali panowie głównie lata trzydzieste ubiegłego wieku) lub dlaczego trzymają się współczesności (to o Joannie Opiat-Bojarskiej, która do miłośniczek historii nie należy, choć zdarza jej się do historii sięgać).
Ryszard Ćwirlej |
Bohdan Głębocki |
Piotr Bojarski |
Joanna Opiat-Bojarska |
Kolejne spotkanie poprowadził dr Michał Larek. Znów na scenie zasiadł Ryszard Ćwirlej, ale tym razem w towarzystwie Marka Bronickiego. Co łączy tych dwóch panów? Jeden był milicjantem, drugi o milicji pisze. Obaj opowiadali o swoich doświadczeniach z czasami PRL-u, porównywali rzeczywistość opisywaną w literaturze z tą z ulic i zakamarków. Marek Bronicki pochwalił pisarza za autentyzm, trzymanie się realiów historycznych, znakomite oddanie specyfiki pracy milicjanta. U Ryszarda Ćwirleja bohaterowie nie są krystalicznie czyści, mają swoje przywary, słabości. Czytając jego książki w domu, w fotelu, czuję się tak, jakbym był w biurze - mówił Marek Bronicki i to chyba najlepszy komplement.
Dr Michał Larek przyniósł ze sobą granatowe zeszyty Ewa wzywa 07, serii opowiadań kryminalnych ukazujących się w latach 1968 - 1989. To w takich powieściach zaczytywali się niegdyś młodzi chłopcy i takie też znalazły się wśród lektur naszych gości. Pojawiły się wspomnienia dotyczące kapitana Żbika, rozczulających listów słanych do redakcji, a adresowanych właśnie na kapitana. Ze strony publiczności padły pytania zdumiewające (o zombie) i ciekawe, doskonale uzupełniające wypowiedzi prowadzącego i jego rozmówców.
Marek Bronicki |
Ryszard Ćwirlej |
dr Michał Larek |
Po spotkaniu na wielkim ekranie można było obejrzeć odcinek serialu Kapitana Sowy na tropie pt. Uprzejmy morderca. Z możliwości tej oczywiście skorzystałam, popijając gorącą herbatę (na dworcu było bardzo zimno) i przegryzając ją przepyszną (według sprzedawczyni) kanapką. Potwierdzam - była pyszna i pozwoliła mi nie paść z głody i dotrwać do ostatniego tego dnia spotkania.
Prowadziła je Anna Misztak, redaktor naczelna serwisu lubimyczytac.pl. Temat brzmiał Randka kryminalistów, a na kanapie zasiedli Joanna Jodełka i Robert Ziółkowski. Prowadząca zadbała o klimat godny najromantyczniejszej randki stawiając na stoliku świecie. W takiej atmosferze rozmowy o pisaniu scen erotycznych czy bohaterach dalekich od ideałów wydawała się dużo prostsza. Goście musieli wytłumaczyć się jak to jest, że były policjant pisze o miłości (jego najnowsza powieść Tuż za rogiem, napisana wspólnie z Magdaleną Kawką, w niczym nie przypomina wcześniejszych, męskich historii policyjnych), a delikatna kobieta o mrocznym świecie morderstw. Dowiedzieliśmy się m.in. dlaczego Vincent V. Severski na ośmiuset stronach nie umieścił żadnej sceny erotycznej i dlaczego pisanie takich scen nie należy do łatwych. Było o miłości, trudnych bohaterach, próbach ustalenia różnic między książkami pisanymi przez kobiety i tymi, których autorem są mężczyźni.
Po spotkaniu popędziłam po Tuż za rogiem. Ciekawa jestem jak wypadła książka pisane przez dwie osoby o różnej płci, różnych charakterach i doświadczeniach. Ciekawość podsycił tekst wpisu, machnięty ręką Magdaleny Kawki, ale wymyślony przez Roberta Ziółkowskiego (jak widać, współpracuje im się ze sobą idealnie). Jaki to tekst? Zdradzę innym razem.
Trzymajcie kciuki za sobotę! Oby mnie nerwy nie zjadły.
Świetny festiwal, oby takich więcej:)
OdpowiedzUsuńO tak, to były mega pozytywne 3 dni!
UsuńPomyśleć, że mieszkam w Poznaniu, a o tym wydarzeniu nie słyszałam... -_-
OdpowiedzUsuńPS. Mam nadzieję, że się nie pogniewasz za ten mały spam, ale zapraszam do udziału w konkursie u mnie na blogu w którym można wygrać książkę "Pocałunki piasku": http://ksiazki-inna-rzeczywistosc.blogspot.com/2015/10/395-konkurs.html
Warto o nim pamiętać w przyszłym roku. Mocno wierzę w to, że będą kolejne edycje. :)
UsuńTrzymam, cały czas;)
OdpowiedzUsuńJak to dobrze, że czytałam "Słodkich snów, Anno", przynajmniej mogę powiedzieć, że znam Opiat-Bojarską; Ćwirlej dopiero przede mną.
Mocno musiałaś trzymać, dziękuję! :)
UsuńJa muszę w końcu przeczytać "Konesera", bo autorka narobiła mi na tę książkę ogromnej ochoty. A jeszcze bardziej ciekawa jestem tego, co szykuje na luty.
Chciałabym poznać na żywo Adriana Bednarka. Widzę, że sporo się działo, rewelacja.
OdpowiedzUsuńAkurat jego twórczości nie znam, ale cieszę się, że trafił pod skrzydła wydawnictwa, które nie skrzywdzi go takimi okładkami jak... domyślasz się pewnie co mam na myśli. ;)
UsuńWygląda naprawdę ciekawie :) Mam nadzieję, że podobnie będzie na zbliżających się wielkimi krokami targach w Krakowie ;)
OdpowiedzUsuńTo zupełnie inne imprezy. :)
UsuńNormalnie CI zazdroszczę! Ale w tym pozytywnym sensie.
OdpowiedzUsuńNooo... Było super! Cieszę się, że wreszcie mam taką imprezę na miejscu.
UsuńSzkoda, że nie mieszkam w Poznaniu. Fajna fotorelacja :)
OdpowiedzUsuńZawsze możesz nas odwiedzić w przyszłym roku. :)
UsuńZazdroszczę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie! ;*
http://ravenstarkbooks.blogspot.com/
Dokładnie w tym momencie pożałowałam, że:
OdpowiedzUsuńa) nie dotarłam w piątek - buuuu, ale było super!
b) wystawa była na piętrze i zdecydowałam sobie odpuścić.
Świetna relacja :)
Dzięki. Fajnie było Cię w końcu poznać na żywo. Dla mnie wszystkie trzy dni były kapitalne. Szkoda, że warsztatowicze nie mogli skorzystać w pełni z programu.
UsuńByłyśmy chwilę w sobotę. Fajne wydarzenie, coś innego.
OdpowiedzUsuńChyba krótko byłyście? Widziałam Was przy Czwartej Stronie, później przez moment jak siedziałyście z tyłu na którymś ze spotkań.
UsuńŚwietna relacja, prawie jakbym ta była :D Ahh ceny książek, chyba bym wróciła z pustym portfelem :)
OdpowiedzUsuńJa kupiłam tylko jedną, bo jednak stos oczekujących mam spory. Pękłam przy książce napisanej przez dwóch autorów. Szalenie jestem ciekawa co udało im się wspólnie stworzyć.
UsuńŚwietny festiwal, jak na pierwszy rok. Choć trochę mała frekwencja była ;) Mam nadzieję, że rozkręci się jak ten we Wrocławiu :)
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem, jak na pierwszy rok - było naprawdę nieźle. Wrocławski festiwal trwa dużo dłużej, a też nie na wszystkich spotkaniach jest dużo ludzi. Rozkręci się. Uważam, że pomysły mają świetne. Tematy paneli bardzo mi się podobały.
Usuń