Joanna Marat Monogram Wyd. Prószyński i S-ka 2014 328 stron |
Będzie się działo. Jest trup[1].
Zwłoki znaleziono w warszawskim Lasku Bielańskim.
Słuchajcie uważnie. Mamy denatkę. Jakieś sto sześćdziesiąt centymetrów wzrostu. Szczupła budowa ciała. Ze zdjęcia w dowodzie wynika, że miała włosy blond, krótko obcięte[2].
Mamy też sprawę do rozwiązania. Na wolności czai się morderca. Kto wie, czy to jego jedyna ofiara. Tak czy inaczej, cel mamy jasny: ustalić tożsamość zamordowanej kobiety i znaleźć sprawcę zbrodni.
A, nie wspomniałam o pewnym przykrym i komplikującym śledztwo szczególe. Ktoś odciął denatce głowę i zabrał ją ze sobą.
Teraz już wiecie, skąd uwaga o zdjęciu.
Komedia czy kryminał? Pytanie z okładki towarzyszyło mi przez całą lekturę.
Niby kryminał, a jednak nie mogę się oprzeć wrażeniu, że Monogram Joanny Marat jest kryminałem nieco "przy okazji". Jakby śledztwo było jedynie okazją, do zaprezentowania galerii nietuzinkowych postaci. Tych w powieści jest bowiem sporo, począwszy od głównego duetu śledczych, przez bohaterów drugiego i trzeciego planu, aż po... zwłoki będące powodem całego zamieszania. Trup, zwłaszcza w kryminale, nie jest niczym dziwnym, ale już bezgłowa denatka, której łepetyna nie daje się nijak zlokalizować, zaczyna mocno intrygować.
Kim była zamordowana kobieta? Czym tak bardzo naraziła się mordercy, że nie wystarczyła mu sama jej śmierć, że zapragnął do reszty pozbawić ją tożsamości? A głowa? Co symbolizuje jej brak? Czy to próba utrudnienia identyfikacji ofiary? A może trofeum łowcy? Motywy zabójcy są niejasne.
Z poszukiwaniem odpowiedzi na powyższe pytania, musi zmierzyć się zespół policjantów. Na pierwszy plan wysuwa się barwny duet, pięknie dobrany na zasadzie: wybierzmy dwóch facetów różniących się między sobą wszystkim czym się da, każmy im pracować nad jedną sprawą i patrzmy na efekty. Nie wiem jak to jest, że takie duety wyrastają w literaturze i filmie jak grzyby po deszczu, a mimo to niemal zawsze się sprawdzają. Jak zaprezentował się duet Kos & Malinowski?
Joanna Marat |
Wyśmienicie.
Nadkomisarz Marek Kos, zwany Koszmarkiem, prezencję ma niezbyt godną podziwu. Ubłocone, zakurzone buty, znoszone spodnie sprawiające wrażenie niepranych od dawna (w porywach do nigdy), w oczach tęsknota za możliwością kupowania ciuchów na Stadionie Dziesięciolecia. Klnie jak szewc i nie przebiera w słowach. O jego skłonnościach do alkoholu niemal krążą legendy.
Komisarz Ernest Malinowski, lat czterdzieści trzy, jest o dziesięć lat młodszy od kolegi. Przystojny, elegancki, z nienaganną fryzura i wypolerowanymi butami. W markowym prochowcu (podszewka w kratkę burberry), ciemny, szpakowaty blondyn, prezentuje się naprawdę nieźle. Jeśli dodać do tego godziny spędzone na siłowni, jacht nad Zalewem Zegrzyńskim i daczę w tej samej okolicy, to wyłania się obraz partii nie do pogardzenia.
Obydwaj panowie są jednak samotni. Jeden właśnie wystawiony do wiatru gania po wrocławskim dworcu, drugi wciąż mieszka ze swoją eksżoną, "pieszczotliwie" zwaną Starym Kaloszem. Życie obydwu składa się z pracy, przelotnych związków i kłamstw. Charaktery obu panów oraz sytuacje, w jakie wikłają się zawodowo i prywatnie, wysuwają się na pierwszy plan. W Monogramie wątek kryminalny wydaje się tylko środkiem do celu jakim jest prezentacja rozmaitych postaw ludzkich, ich słabości, zachowań, reakcji, interakcji i po prostu akcji. Owszem, śledztwo się cały czas toczy, policjanci robią mniejsze lub większe postępy, wyławiają fakty, grzebią w brudnej przeszłości osób związanych ze sprawą, tu coś ujawnią, tam coś pokręcą - wątek wciąga i wszystko jest jak należy. A jednak dużo bardziej od tego "kto, kogo i dlaczego", ciekawiły mnie same perypetie bohaterów.
Joanna Marat postawiła na naprawdę ciekawe postaci. Oprócz wspomnianych śledczych, mamy tu też furiata i karierowicza inspektora Trojanowskiego, Wandę - zimnego chirurga, ale ciepłą kobietę, której zdarza się "zapomnieć" o ujarzmieniu bujnego biustu w staniku, aspiranta Śledzia - mistrza pisania raportów, sierżant Violettę Maj, co to za wszelką cenę chce się wyróżniać, Monikę Moser - uciekającą przed problemami w alkohol i zabawy cudzymi uczuciami, poczciwą panią Tecię, która Moniką opiekuje się od lat. Wisienką na torcie jest postać Izabeli Portykus. Drugie życie grzecznej pani prokurator jest doprawdy zaskakujące. Co tu dużo mówić - osobowości bohaterów przyćmiły samo śledztwo.
Na pierwszym planie mamy więc bohaterów, na drugim toczącą się sprawę wraz z akcją rozgrzebywania niechlubnych fragmentów historii naszego kraju, a na trzecim... katastrofę Smoleńską. Z zaskoczeniem przyznaję, że temat, który najpierw zelektryzował Polaków, a następnie stał się przedmiotem nużącej i irytującej walki politycznej, której orężem były coraz bardziej naciągane teorie, ciekawie wpasował się w powieść.
Monogram jest napisany z dużą dawką humoru i dystansu do ludzkich przywar i zachowań. W świecie stworzonym przez Joannę Marat, postaci są bardzo wyraziste, przez co ich cechy dużo mocniej rzucają się w oczy. Nie są to ludzie nudni, szarzy, niewyróżniający się, a to sprawia, że koktajl mocnych charakterów grozi wybuchem. Po oczach możemy dostać satyrą, ironią, symbolami. Te ostatnie często stają się nieodłączną częścią wizerunku bohaterów. Nazwisko, do którego przypięta jest łata grzechów poprzednich pokoleń, czerwona gwiazda na szubienicy - pogardliwie wlokąca się za człowiekiem niczym wstydliwy cień, czerwone szpilki, dżinsowy mundurek, portret matki. Wszyscy mieli swoje emblematy. Często bolesne i wstydliwe[3]. Nie zawsze potrafili z nimi żyć. Czasami próbowali je odrzucić lub przywłaszczyć sobie cudze. Zacząć od nowa, uciec, posprzątać bałagan wcześniejszych pokoleń.
Monogram jest napisany z dużą dawką humoru i dystansu do ludzkich przywar i zachowań. W świecie stworzonym przez Joannę Marat, postaci są bardzo wyraziste, przez co ich cechy dużo mocniej rzucają się w oczy. Nie są to ludzie nudni, szarzy, niewyróżniający się, a to sprawia, że koktajl mocnych charakterów grozi wybuchem. Po oczach możemy dostać satyrą, ironią, symbolami. Te ostatnie często stają się nieodłączną częścią wizerunku bohaterów. Nazwisko, do którego przypięta jest łata grzechów poprzednich pokoleń, czerwona gwiazda na szubienicy - pogardliwie wlokąca się za człowiekiem niczym wstydliwy cień, czerwone szpilki, dżinsowy mundurek, portret matki. Wszyscy mieli swoje emblematy. Często bolesne i wstydliwe[3]. Nie zawsze potrafili z nimi żyć. Czasami próbowali je odrzucić lub przywłaszczyć sobie cudze. Zacząć od nowa, uciec, posprzątać bałagan wcześniejszych pokoleń.
Monogram mnie zaskoczył. Pozytywnie. Zamiast spodziewanego kryminału dostałam gatunkowy miks, w którym bohaterów łączy zbrodnia, ale tylko po to, by oni sami mogli zaprezentować siebie z całym arsenałem wad i zalet przypisanych im i im podobnym. Trochę w tym wszystkim ironicznej krytyki społecznej, grzebania w mniej chlubnej przeszłości polski, zagadek i tajemnic. W powieści Marat kumuluje się samotność. Bohaterowie walczą z nią i troskami, dziedziczonymi wraz z emblematami, na różne sposoby. Pod koniec, odniosłam wrażenie, że pod tą warstwą humoru, ironii i bluzgów Koszmarka, kryje się dość smutna refleksja, że tak naprawdę niełatwo uwolnić się od tego, czym przesiąknie się w dzieciństwie i że ta walka ze smutnym dziedzictwem, bywa walką z wiatrakami.
Santana - She's Not There
***
Książkę polecam
miłośnikom kryminałów
wielbicielom ironicznych powieści
chcącym towarzyszyć policjantom w śledztwie
wielbicielom interesująco zarysowanych postaci
ciekawym, czy udało się znaleźć głowę denatki
niewrażliwym na bluzgi
***
[1] Joanna Marat, Monogram, wyd. Prószyński i S-ka, 2014, s. 20.
[2] Tamże, s. 25-26.
[3] Tamże, s. 307.
***
egzemplarz recenzencki dzięki uprzejmości autorki i wydawnictwa |
Brzmi nawet nieźle ;) Na pewno nie w najbliższym czasie ale może w dalszej przyszłości przeczytam :)
OdpowiedzUsuńCiekawie i dość oryginalnie, moim zdaniem.
UsuńJestem ciekawa, dlaczego zabójca wziął sobie głowę denatki. Czytałam kiedyś inną książkę, że brał sobie dłoń? ofiary, nie pamiętam już dokładnie, jednak bardzo lubię takie kryminały.
OdpowiedzUsuńMnie w ogóle szalenie ciekawią motywy takich zabójców.
UsuńCieszy mnie Twoja pochlebna opinia o tej książce, bo ta już czeka u mnie na swoją kolej. :)
OdpowiedzUsuńW takim razie czekam na Twoją recenzję. Ciekawe, czy będziesz miała podobne odczucia.
UsuńNo i dlaczego tak napisałaś? Teraz jeszcze bardziej będę ją chciała przeczytać;)
OdpowiedzUsuńPrzepraszam. Nie chciałam. :P
UsuńMino zalet nie wpisuje się w moje gusta, a szkoda
OdpowiedzUsuńI tak też bywa. Nawet najlepsze książki nie muszą trafiać w gust każdego.
UsuńUpatrzyłam ją już sobie jakiś czas temu i czekam aż ogarną to w moim empiku. :D
OdpowiedzUsuńPewnie długo nie będziesz musiała czekać. :)
UsuńChyba książka dla mnie.
OdpowiedzUsuńChyba tak. ;)
UsuńKryminałów nie lubię, ale ironii nigdy nie mam dosyć, no i ta głowa... Przekonałaś mnie!
OdpowiedzUsuńHa! :P
UsuńMam awersję do kryminało-komedii, więc nie jestem przekonana czy ta książka mi się spodoba. Nie wykluczam, że tak, ale na razie chyba mimo wszystko odpuszczę sobie czytanie jej. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńEeeee... To nie jest taka kryminało-komedia jak Rudnicka, Chmielewska czy Doncowa. Tu raczej pewne kwestie pokazane są hmm... nieco w krzywym zwierciadle (nie wiem jak to dokładnie określić). Niby wszystko całkiem serio, a jednak czytasz i wiesz, że autorka puszcza do czytelnika oko.
UsuńUff, w takim razie jestem zaintrygowana :) Bo jednak pomyślałam, że tej książce bliżej do Rudnickiej czy Chmielewskiej właśnie. Ale dobrze, że tak nie jest.
UsuńNie, nie, nie. Zdecydowanie nie. Czytaj śmiało. :)
UsuńBardzo mi się podobały kryminały Chmielewskiej, które też miały dużo elementów humorystycznych, więc myślę, że i ta powieść może przypaść mi do gustu.
OdpowiedzUsuńTa książka jest w nieco innym stylu. Do Chmielewskiej bym jej nie porównała.
UsuńLubię kryminały z dozą humoru, tylko te przekleństwa niepotrzebne ;)
OdpowiedzUsuńPodobnie jak w życiu, a jednak przekleństwa słychać z różnych stron. Jakoś nie wyobrażam sobie wkurzonego policjanta, który mówi: przepraszam drogi kolego aspirancie, ale odrobinę mnie denerwuje twoja opieszałość; czy mógłbyś się odrobinę pospieszyć, abyśmy mogli jak najszybciej skończyć prowadzone śledztwo? :P
UsuńJakoś w kryminałach retro nie ma przekleństw i są równie dobre. Ale widać kiedyś policjanci mieli większy zasób słownictwa ;)
UsuńTia. Motyla noga, do jasnej ciasnej, do stu piorunów i takie tam. :P
UsuńNawet tego nie ma ;)
UsuńTo niezdrowo. Człowiek musi czasami odreagować i rzucić mięsem. Choćby "o, kurcze". :P
UsuńO! Kryminał z humorem, przeplatający się z komedią i zawierający ciekawe postaci to coś dla mnie.
OdpowiedzUsuń"Pod koniec, odniosłam wrażenie, że pod tą warstwą humoru, ironii i bluzgów Koszmarka, kryje się dość smutna refleksja, że tak naprawdę niełatwo uwolnić się od tego, czym przesiąknie się w dzieciństwie i że ta walka ze smutnym dziedzictwem, bywa walką z wiatrakami". - piękna refleksja.
Tylko pamiętaj, że ten humor nie prezentuje się tak, jak np. u Chmielewskiej. Tu polega raczej na przedstawieniu pewnych zachowań w krzywym zwierciadle, to bardziej ironia niż typowy komizm.
UsuńUwielbiam kryminały z humorem i pewną dawką ironii, więc muszę koniecznie tę książkę przeczytać. :)
OdpowiedzUsuńUdanej lektury. :)
UsuńNigdy nie słyszałam o połączeniu kryminał + komedia. Dodatkowo zwłoki bez głowy, która nie daje się zlokalizować - ubawiłaś mnie niesamowicie tym tekstem :) Jeśli książkę czyta się choć w połowie tak dobrze, jak Twoją recenzję, to z pewnością może być to coś dla mnie.
OdpowiedzUsuńTakie typowe połączenie kryminału i komedii znajdziesz np. u Olgi Rudnickiej (którą Ci serdecznie polecam). U Joanny Marat wygląda to nieco inaczej, ale też bardzo fajnie się sprawdza.
UsuńTak, muszę tę książkę przeczytać, to coś dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńw zasadzie na czytam bardzo mało kryminałów, ale zaciekawiłaś mnie recenzji. Zaczęła mnie kusić ta książka
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Czasami warto przekonać się do innych gatunków. W każdym gatunku znajdzie się coś wartego uwagi. :)
UsuńI znowu duet policjantów!! Rzeczywiście motyw często przewijający się w literaturze. Książką jestem zainteresowana, gdyż lubię kryminały z dużą dawką humoru, a poza tym ta odcięta głowa nie daje mi spokoju:)
OdpowiedzUsuńJak duet jest barwny, to ja zawsze jestem na tak. ;)
UsuńJeszcze nie czytałam, ale mam na Kindle'u :)
OdpowiedzUsuńTo już jesteś bliżej niż dalej. :D
UsuńZ chęcią bym przeczytała- aby zapoznać się z barwnymi bohaterami, trochę szkoda, ze intryga kryminalna jest na dalszym planie.
OdpowiedzUsuńA wiesz, że wcale nie wyszło to źle? Mnie nawet pasował taki zabieg. :)
UsuńTo coś dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńPrzeczytaj koniecznie. :)
Usuń