Zło przeniknęło do naszego świata i miało zadomowić się w nim na dobre[1].
Remigiusz Mróz i... horror religijny
Po eksperymencie z pisaniem pod pseudonimem, Remigiusz Mróz ma nowy pomysł na to, jak przykuć uwagę czytelników. Tym razem wyskakuje z kryminalnej szufladki i wystawia na próbę sympatię gorliwych wyznawców katolicyzmu. Wprawdzie znów będziemy mieli do przeprowadzenia śledztwo, ale sprawa będzie wykraczać poza zwyczajną policyjną robotę. Czarna Madonna, która przykuwa uwagę krwistą okładką zwiastującą historię z gatunku tych niezbyt pokrzepiających, to... horror religijny.
Dla odmiany nie będzie bezczelnych protagonistów dostających na co drugiej stronie po mordzie (dosłownie i w przenośni), a naszym przeciwnikiem nie staną się kryminaliści z krwi i kości. Po drugiej stronie czai się prawdziwie zła siła, która powinna tkwić w uśpieniu. Ona jednak ani myśli się ukrywać. Wręcz przeciwnie.
Mimo nowej konwencji, pozostaje charakterystyczne dla Remigiusza Mroza szybkie tempo akcji, urwane sceny w podnoszących ciśnienie momentach i drżenie o losy bohaterów, bo jak wiadomo, w powieściach tego autora nie mają oni lekko. Będzie się działo sporo, więc nudzić się nie sposób. Oczywiście jeśli na liście czytelniczych zainteresowań znajdują się katastrofy lotnicze, opętania, egzorcyzmy, walka dobra i zła, czy grzechy Kościoła i ludzkości.
Filip kiedyś był w seminarium. Jako wikariusz udzielił ślubu Kindze, a później... zdjął koloratkę i oświadczył się jej siostrze. Ślub z Anetą odbędzie się za kilka miesięcy. A właściwie odbyłby się, gdyby nie pewne dramatyczne wydarzenie.
Narzeczeni planowali przedślubną podróż do Ziemi Świętej. Filipa zatrzymała w Polsce praca, ale Aneta zdecydowała się na podróż. Gdyby tylko wiedziała w co się pakuje, nigdy nie wsiadłaby tamtego dnia samolotu.
Naszym narratorem jest Filip. To on opowie nam o tym, co się stało, więc nie od razu dowiemy się jaki los spotkał Anetę. To jego oczami spojrzymy na tę budzącą grozę historię. To on namawiał narzeczoną na podróż, by ostatecznie powiedzieć: dług we frankach okaże się błahostką w porównaniu z tym, co przyjdzie mi spłacać przez resztę życia[2]. Rzeczywiście. Trudno się z tym nie zgodzić.
Boeing 747 znika z radarów. Nic nie wiadomo o żadnej awarii, trudnych warunkach pogodowych ani ataku terrorystycznym. Nie ma kontaktu z załogą i pasażerami. Nie ma też wraku ani śladów świadczących o katastrofie. Nie byłby to pierwszy taki przypadek, ale ten różni się od innych. Im bardziej Filip przygląda się tej sprawie, tym więcej zaskoczeń go czeka. Dostrzega podobieństwo zdarzeń do tego, co wydarzyło się przed laty podczas lotu Air Japan 123. A później dostrzega jeszcze więcej.
Co wydarzyło się w czasie rejsu z Anetą na pokładzie? Gdzie jest samolot i co stało się z jego pasażerami? No i jaki związek ze wspomnianymi kursami mają wizerunki Czarnej Madonny znajdujące się na pokładach obydwu maszyn?
Są takie pytania, na które wolałoby się nie poznać odpowiedzi...
Trudno mi było nie zainteresować się Czarną Madonną, choć tematyka religijna to nie moja bajka. Akcja promocyjna była równie tajemnicza co intrygująca. Z kopert wyciągałam to zdjęcia wnętrza płonącego samolotu, to bilet na feralny lot (jak dobrze, że spóźniłam się na pokład!), to znów puzzle, z których stopniowo powstawała okładka książki. Byłam też ciekawa, jak Remigiusz Mróz sprawdzi się w innej konwencji, wprawdzie w dużym stopniu bliskiej temu co tworzy, ale jednocześnie dalekiej, bo ani śledztwo nie będzie takie, do jakich nas autor przyzwyczaił, ani przeciwnik nie okaże się takim, jakiego można się spodziewać.
Autor podryfował w stronę zdarzeń paranormalnych, zapraszając nas do świata, w którym spodziewać się można wszystkiego, jednocześnie na nic nie będąc gotowym. Akcja rozkręca się dość szybko, napędzany earl greyem bohater przypomni sobie nauki wyniesione z seminarium, którymi chętnie podzieli się z tymi, którzy zechcą ich słuchać i wykorzysta je do tego, by zrozumieć więcej niż inni. Momentami rozmowy trąciły nieco wykładami, ale uznajmy, że tak ma być. Gdy znawca tłumaczy coś laikowi, zdarza się to nierzadko.
Do pewnego momentu w centrum naszej uwagi znajdą się feralne loty, ale im bardziej Filip drąży temat, tym więcej pojawia się nawiązań religijnych. Dlaczego? O tym przeczytacie już w książce.
Zdradzę tylko, że będziemy mieli do czynienia ze złem w czystej postaci, a w czasie lektury niejeden zechce zapytać "czy jest na sali egzorcysta"?
Samolot, którego nie ma
Filip kiedyś był w seminarium. Jako wikariusz udzielił ślubu Kindze, a później... zdjął koloratkę i oświadczył się jej siostrze. Ślub z Anetą odbędzie się za kilka miesięcy. A właściwie odbyłby się, gdyby nie pewne dramatyczne wydarzenie.
Narzeczeni planowali przedślubną podróż do Ziemi Świętej. Filipa zatrzymała w Polsce praca, ale Aneta zdecydowała się na podróż. Gdyby tylko wiedziała w co się pakuje, nigdy nie wsiadłaby tamtego dnia samolotu.
Naszym narratorem jest Filip. To on opowie nam o tym, co się stało, więc nie od razu dowiemy się jaki los spotkał Anetę. To jego oczami spojrzymy na tę budzącą grozę historię. To on namawiał narzeczoną na podróż, by ostatecznie powiedzieć: dług we frankach okaże się błahostką w porównaniu z tym, co przyjdzie mi spłacać przez resztę życia[2]. Rzeczywiście. Trudno się z tym nie zgodzić.
Boeing 747 znika z radarów. Nic nie wiadomo o żadnej awarii, trudnych warunkach pogodowych ani ataku terrorystycznym. Nie ma kontaktu z załogą i pasażerami. Nie ma też wraku ani śladów świadczących o katastrofie. Nie byłby to pierwszy taki przypadek, ale ten różni się od innych. Im bardziej Filip przygląda się tej sprawie, tym więcej zaskoczeń go czeka. Dostrzega podobieństwo zdarzeń do tego, co wydarzyło się przed laty podczas lotu Air Japan 123. A później dostrzega jeszcze więcej.
Co wydarzyło się w czasie rejsu z Anetą na pokładzie? Gdzie jest samolot i co stało się z jego pasażerami? No i jaki związek ze wspomnianymi kursami mają wizerunki Czarnej Madonny znajdujące się na pokładach obydwu maszyn?
Są takie pytania, na które wolałoby się nie poznać odpowiedzi...
Czy jest na sali egzorcysta?
Trudno mi było nie zainteresować się Czarną Madonną, choć tematyka religijna to nie moja bajka. Akcja promocyjna była równie tajemnicza co intrygująca. Z kopert wyciągałam to zdjęcia wnętrza płonącego samolotu, to bilet na feralny lot (jak dobrze, że spóźniłam się na pokład!), to znów puzzle, z których stopniowo powstawała okładka książki. Byłam też ciekawa, jak Remigiusz Mróz sprawdzi się w innej konwencji, wprawdzie w dużym stopniu bliskiej temu co tworzy, ale jednocześnie dalekiej, bo ani śledztwo nie będzie takie, do jakich nas autor przyzwyczaił, ani przeciwnik nie okaże się takim, jakiego można się spodziewać.
Autor podryfował w stronę zdarzeń paranormalnych, zapraszając nas do świata, w którym spodziewać się można wszystkiego, jednocześnie na nic nie będąc gotowym. Akcja rozkręca się dość szybko, napędzany earl greyem bohater przypomni sobie nauki wyniesione z seminarium, którymi chętnie podzieli się z tymi, którzy zechcą ich słuchać i wykorzysta je do tego, by zrozumieć więcej niż inni. Momentami rozmowy trąciły nieco wykładami, ale uznajmy, że tak ma być. Gdy znawca tłumaczy coś laikowi, zdarza się to nierzadko.
Do pewnego momentu w centrum naszej uwagi znajdą się feralne loty, ale im bardziej Filip drąży temat, tym więcej pojawia się nawiązań religijnych. Dlaczego? O tym przeczytacie już w książce.
Zdradzę tylko, że będziemy mieli do czynienia ze złem w czystej postaci, a w czasie lektury niejeden zechce zapytać "czy jest na sali egzorcysta"?
Książka, która może wzbudzić skrajne emocje
Czy Czarna Madonna jest książką, po lekturze której trudno zasnąć? To już zależy od tego kto w co wierzy i czego się boi. Dla mnie nie jest to opowieść przerażająca, ale wzbudza pewien niepokój. Zakładam, że im bardziej wierzący czytelnik, tym więcej emocji wzbudzi w nim Czarna Madonna. Czy będą to emocje pozytywne, związane z zafascynowaniem opowieścią, czy negatywne mające związek z dość ryzykownym łączeniem wątków religijnych z lekką literaturą rozrywkową i sposobem ich przedstawienia, tego ocenić nie potrafię.
Trochę zabrakło mi w tym wszystkim domknięcia niektórych wątków, trochę rozbawił tekst Co miesiąc na świecie zabijanych jest średnio trzystu dwudziestu dwóch chrześcijan, czyli dziennie ginie ich około trzydziestu[3] (zanim zaczniecie pytać co takiego zabawnego jest w ich śmierci, odpowiem, że nic - zabawna jest matematyka).
Cieszę się, że obyło się bez przepychanek słownych bohaterów (w myśl zasady - co za dużo to nie zdrowo) i że autor tworzy dość sugestywne obrazy. Całość ma trochę charakter horroru, ale nie spodziewajcie się tu nie wiadomo jakiej grozy. To nie jest klimatyczna powieść z dreszczykiem, ani gore z litrami krwi, a paranormalna historia, w której Dobro ściera się ze Złem, a dyskusja o ludziach i Kościele przewija się przez kolejne strony.
Czarna Madonna trafiła raczej obok mnie niż do mnie, co w dużej mierze wynika z mojego stosunku do opisywanej tematyki (czuję się więc adresatką ostatniego zdania z posłowia, które rozbroiło mnie na łopatki i podziałało na wyobraźnię). Nie zmienia to faktu, że Remigiusz Mróz wie jak przykuć uwagę czytelników i z pewnością wydanie tej powieści będzie mógł wpisać na długą listę sukcesów.
Remigiusz Mróz Czarna Madonna Wyd. Czwarta Strona 2017 464 strony |
***
[1] Remigiusz Mróz, Czarna Madonna, Wyd. Czwarta Strona, 2017, s. 217.
[2] Tamże, s. 8.
[3] Tamże, s. 222.
[2] Tamże, s. 8.
[3] Tamże, s. 222.
***
Przeczytaj też:
Cykl Chyłka i Zordon
Cykl Wiktor Forst
Cykl Parabellum
Cykl W kręgach władzy
Pozostałe powieści
Inne
Horror religijny...raczej nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńTak jak u Ciebie tematyka religijna to nie do końca moja bajka. Ostatnio książki Mroza trochę mi się przejadły i potrzebuję dłuższej przerwy, więc "Czarną Madonnę" na razie sobie podaruję.
OdpowiedzUsuńJa chyba też zrobię sobie przerwę, choć wrześniowa Chyłka kusi. ;)
Usuń"Czarna Madonna trafiła raczej obok mnie niż do mnie" - i to jest właśnie zdanie bardzo trafnie opisujące również mój stosunek do tej książki. Żałuję, że sama nie byłam w stanie ująć tego tak zgrabnie.
OdpowiedzUsuńDoceniam pomysł, doceniam poskładanie całości, ale ani przerażenia, ani też silnych emocji nie poczułam. Nie ten typ horroru. ;) Tym niemniej na pewno znajdą się osoby, na których "Czarna Madonna" zrobi większe wrażenie.
Otóż to - nie ten typ horroru, ale jestem pewna, że wielu mocno tę historię przeżyje. To kwestia nastawienia do poruszanej tematyki.
UsuńJak dla mnie rewelacja! :) Muszę przeczytać :)
OdpowiedzUsuńUdanej lektury. :)
UsuńTematyka religijna to również nie moja bajka, ale książka intryguje mnie tak bardzo, że sięgnę po nią na pewno. Nazwisko autora także zobowiązuje:)
OdpowiedzUsuńMocnych wrażeń!
UsuńZamówiłam już książkę - jestem jej bardzo, ale to bardzo ciekawa ;)
OdpowiedzUsuńŻyczę mocnych wrażeń!
UsuńPrzyznam, że Twoja recenzja jest bardziej krytyczne niż te, które do tej pory czytałam. Cieszy mnie ten fakt, gdyż nadal chcę ją przeczytać, a jednak pewien zachwyt samym tytułem i szumem wkoło niego zdążył już wyparować.
OdpowiedzUsuńW takim razie, jestem ciekawa, jak odbierzesz tę książkę. :)
UsuńOoo. Przyznam, że zaciekawiłaś mnie książką Mroza. Jak tylko będę miała okazję to przeczytam tę pozycję choć nie przepadam za książkami paranormalnymi. Póki co jestem w trakcie czytania serii z Chyłką i Zordonem :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
I jak Ci się podoba Chyłka? ;)
UsuńNie nadążam za jego książkami :) Raczej nie przeczytam, czytałam powieść dziejącą się w przeszłości (nie pamiętam tytułu) i nie zachwyciła mnie. Przyznam, że ta mnie zaintrygowała, bo tematyka jest fascynująca, choć do religii mi daleko. Kto wie, może sięgnę, bo religijny kryminał to może być coś nowego. Może, lecz nie musi.
OdpowiedzUsuńChyba nie ma takiego, co by nadążał. :P
UsuńW przeszłości? Może "W cieniu prawa?"
A ta książka to nie tyle kryminał co połączenie horroru religijnego, dramatu paranormalnego, kryminału i powieści katastroficznej.
Chyba nie doczekam momentu, kiedy o Mrozie zrobi się cicho i na spokojnie będę mogła zabrać się za poznawanie jego książek. Nie ukrywam, że ta książka mnie kusi, w końcu horror uwielbiam i nie straszny mi również ten religijny. Nie sądzę, żebym czuła się zbulwersowana, ale przekonam się jak przeczytam :)
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem jak odebrałabyś te książkę jako czytelniczka nieźle zorientowana w tematyce horrorów. :)
UsuńTa pozycja jest na mojej liście must read soon, więc niebawem się z nią zapoznam :)
OdpowiedzUsuńMocnych wrażeń!
UsuńSama fabuła brzmi bardzo kusząco, ale... w sumie nie jesteś pierwszą osobą, którą ta książka nie rzuciła na kolana. Miałam plan by wreszcie zacząć Mroza od tej książki, ale chyba jednak zostanę, by to jednak Forst dostał pierwseństwo :D Chyba że polecasz jeszcze inny cykl na początek :D
OdpowiedzUsuńHmm... Forst jest dość ryzykowny, bo wiele osób narzeka na to, że fabuła jest mega nieprawdopodobna (i faktycznie tak jest). Pytanie brzmi, czy Tobie by to przeszkadzało.
UsuńDla mnie najfajniejsza na początek jest Chyłka, czyli "Kasacja". :)
Sama nie wiem. Mam mieszane uczucia :(
OdpowiedzUsuńJak nie przeczytasz, to się nie przekonasz. ;)
UsuńRzadko lubię książki z wątkiem religijnym, horrorów unikam, więc mimo, że książka mnie intryguje, chyba sobie ją odpuszczę
OdpowiedzUsuńChyba faktycznie nie dla Ciebie.
UsuńNie jestem miłośniczką horrorów, ale skoro napisał to sam Mróz, to chyba się skuszę :D Właśnie kończę "Prokuratora" Pauliny Świst i jestem bardzo pozytywnie zaskoczona, świetnie się czyta - polecam :)
OdpowiedzUsuńTej książki nie czytałam, ale może za jakiś czas się na nią skuszę. Wiele osób ją poleca, więc pewnie warto.
UsuńI niby coś mnie ciągnie, ale horror do mnie nie przemawia nie moja bajka ;)
OdpowiedzUsuńMoja też nie do końca (wolę thrillery), ale od czasu do czasu... ;)
UsuńJa tam pod koniec bałam się wyjść z sypialni i iść do łazienki;)
OdpowiedzUsuńOoo... No proszę. :D
Usuń