Alina Białowąs "Galeria uczuć" Wyd. Replika 2012 272 strony |
Gdy młoda para staje przed ołtarzem, zwykle ani ona, ani on nie biorą pod uwagę tego, że przyszłość, w którą wspólnie wkraczają, może okazać się zupełnie inna od wyobrażeń. Nie twierdzę, że nie mają wątpliwości, że pozbawieni są obaw. Jednak tymczasem biała suknia szeleści, organista gra "Ave Maria", a w oczach odbijają się nie tylko kościelne świece, ale także zwyczajna radość. I szczęście.
Po jakimś czasie coś się zaczyna psuć. Praca absorbuje za bardzo, obowiązki przytłaczają, gro czasu zajmuje opieka nad dziećmi. Gdzieś w tym wszystkim brakuje miejsca na rozmowy, spacery, pasje, niespiesznie celebrowane obiady. Na miłość. Psychiczną i fizyczną. Kończy się życie razem. Zaczyna życie obok. Zmiany przebiegają z dużą siłą lub dyskretnie. Nie każdy je dostrzega. Aż któregoś dnia zdumieni odkrywamy, jak wiele przeoczyliśmy i jak wiele przez to możemy stracić.
Miałam na nosie okulary z różowymi szkłami. Inny kolor naszej przyszłości nie wchodził w grę.[1]
Ola ma trzydzieści lat. Jest żoną Pawła i matką dwóch chłopców, dziesięcioletniego Michała i o pięć lat młodszego Tomka. Tych trzech mężczyzn stanowi cały świat Oli. Najchętniej oddałaby się całkowicie prowadzeniu domu, zostając idealną gospodynią domową, "kurą salonową", jak to określał jej mąż. Póki co, pracuje jednak w galerii, znosząc cierpliwie narzekania swej pracodawczyni. Powinnam otworzyć sklep z garmażerką mięsną. Galeria to marny biznes[2] - zwykła powtarzać pani Fredzia, nie mogąc sprzedać kolejnych szklanych zajączków i aniołków, tandetnych kubków i świeczników. Szumnie nazywany galerią sklepik, niczym nie przypominał oazy sztuki, w której lokalni artyści i rzemieślnicy mogliby wystawiać na sprzedaż swoje wyroby. Mimo niezbyt satysfakcjonującej pracy, Ola jest ze swojego życia zadowolona. Ma wspaniałego męża, kochane dzieci i przyjaciółkę, na którą zawsze może liczyć. Przeoczyła jednak jeden "drobiazg". Paweł chciałby czegoś innego, czegoś więcej.
To nie była wielka kłótnia. W środku nocy, przez jej nie mogę zasnąć[3] i od miesiąca tylko mnie cmokasz[4] oraz jego wywołującego lawinę podejrzeń wszystkie jesteście takie same[5], doszło najpierw do przeniesienia się Pawła na kanapę w sąsiednim pokoju, a w końcu do jego przeprowadzki. Puste mieszkanie teściowej, która na jakiś czas wyjechała do Stanów, Paweł postanowił wykorzystać na swoją samotnię.
Muszę przemyśleć moje dotychczasowe życie[6] - oświadcza, a Ola ze zdumieniem słucha o tym jak nieszczęśliwy jest jej mąż porzucając wymarzoną, choć mało płatną pracę dla "magistra od fikołków" na rzecz niesatysfakcjonującego zajęcia w hurtowni materiałów budowlanych, jak boli go brak własnego samochodu (jeździ służbowym) i mieszkania oraz świadomość tego, że mimo ponad trzydziestu lat, nie udało mu się niczego dokonać.
Alina Białowąs źr. profil autorki na Facebooku |
Ona oczami wyobraźni widzi jego u boku innej kobiety, on zaprzecza, w niej szaleją emocje, on spokojnie oświadcza, że na razie do domu nie wróci. Ola reaguje gwałtownie, miota się, szaleje, posuwa do niekiedy wręcz irracjonalnych reakcji. Nawet jedyną przyjaciółkę podejrzewa o romans z Pawłem. Tworzy kolejne scenariusze, wietrzy rozmaite intrygi, bawi się w detektywa i kompletnie nie potrafi odnaleźć się w nowej sytuacji. Oboje zachowują się jak tytułowi bohaterowie bajki Jana Brzechwy "Żuraw i czapla". Gdy jedno wyciąga rękę, drugie ją odtrąca. Gdy drugie chce rozmawiać, pierwsze ani myśli słuchać. Tak już chodzą lata długie, jedno chce to nie chce drugie.[7] I o ile u Brzechwy było śmiesznie, w życiu już tak zabawnie nie jest, zwłaszcza gdy człowiek sobie uświadomi, jak często duma i upór zabijają resztkę tlącego się uczucia, miłości, którą można by jeszcze uratować.
Historia, opowiadana przez Alinę Białowąs w debiutanckiej powieści "Galeria uczuć", nie jest niczym nowym i paradoksalnie to właśnie sprawia, że nieźle się ją czyta. W irracjonalnych zachowaniach bohaterów można odnaleźć echo własnych reakcji. W sercach i duszach postaci dzieje się wiele, od euforii po załamanie. Trochę mi zabrakło wśród bohaterów takich, którzy stanowiliby przeciwwagę dla emocjonalnie rozchwianej reszty. Może jedynie emanująca spokojem i dobrocią teściowa Oli, potrafi na moment zaprowadzić względny spokój, może przeuroczy Tomek swym dziecięcym spojrzeniem na świat, ostudzić nieco gwałtowność uczuć.
Powieść Aliny Białowąs dotyka przede wszystkim dwóch tematów. Pierwszym z nich jest rozkład małżeństwa, w którym brak szczerych rozmów, umiejętności słuchania i krótkowzroczność, stają się przyczyną oddalenia niegdyś bliskich sobie osób.
Drugi temat pojawia się w momencie, gdy marząca o roli kury domowej Ola, nagle znajduje się w kompletnie nieznanym jej położeniu, odkrywając przy okazji, że życie nie powinno opierać się jedynie na zaspokajaniu potrzeb innych. Samorealizacje jest równie ważna. Warto mieć swoją pasję, swój cel, robić coś dla siebie. Ola skupiała się na swojej rodzinie, tego samego wymagając od męża. On pierwszy zrozumiał, że utrzymywanie rodziny to nie wszystko, że nie można tworzyć szczęśliwej rodziny, gdy samemu jest się dalekim od spełnienia. Cudze szczęście nie może mieć u podstaw nieszczęścia tych, którzy na nie pracowali. Prędzej czy później budowla o tak niepewnych fundamentach runie.
"Galeria uczuć" jest napisana lekkim, niekiedy humorystycznym językiem, z nutką ironicznego spojrzenia na całą sytuację. Nieznaczne przerysowanie sytuacji, postaci i uczuć nie przeszkadza, z większą mocą podkreśla emocje towarzyszące bohaterom w nowych dla nich sytuacjach. To literatura przede wszystkim o kobietach i dla kobiet. Ma podnosić na duchu, dodawać skrzydeł, pomóc w nabraniu wiary w siebie i swoje możliwości, udowodnić, że nawet samotna kobieta może przenosić góry i odnaleźć się w nowej rzeczywistości.
Jako miłośniczka ciekawych zakończeń, czuję się usatysfakcjonowana jedynie połowicznie. Wątek Oli i "obrazów Aleksa" wydał mi się nieprawdopodobny, choć samo życie nie takie scenariusze pisze, więc niech i tak będzie. Przecież nie będę innym odmawiać szczęścia, tylko dlatego, że wydaje mi się zbyt bajkowe.
Choć niezbyt często sięgam po literaturę kobiecą (kilka kiepskich powieści skutecznie ostudziło mój zapał), "Galerię uczuć" przeczytałam z przyjemnością. Duża w tym zasługa humorystycznego stylu autorki, dzięki któremu wariactwa Oli raczej bawiły niż irytowały, a historia nabrała rumieńców. Całość z jednej strony bawi, z drugiej podsuwa temat do rozmyślań. Bardzo zgrabne połączenie.
---
[1]Alina Białowąs, "Galeria uczuć", Wyd. Replika, 2012, s. 141.
[2]Tamże, s. 82.
[3][4][5] Tamże, s. 5.
[6] Tamże, s. 17.
[7] Jan Brzechwa "Żuraw i czapla"
---
Recenzja bierze udział w wyzwaniach "Z literą w tle" i "Polacy nie gęsi".
---
Za możliwość przeczytania książki dziękuję jej autorce.
To kolejna pozytywna recenzja tej książki, która zaostrzyła mój apetyt na nią:) Ja akurat jestem zwolenniczką literatury kobiecej, do tego polskiej, więc ta wydaje się w sam raz dla mnie. Poza tym czytałam gdzieś o ciekawej scenie, w której teściowa tłumaczy, jak się ubija schaby i bardzo jestem nią zaintrygowana, bo i bez wyjaśnień robię to inaczej, niż moja teściowa:P
OdpowiedzUsuńA pamiętasz o tym, żeby owinąć mięso folią i nie uderzać zbyt mocno? :P
UsuńA no widzisz, folia to jeszcze, ale ja akurat na schabach się wyżywam:P
UsuńBłąd! To absolutnie niedozwolone!
UsuńOooo, to ja już trzy lata tak sobie pozwalam:P
UsuńWstydź się! :P
UsuńBardzo ciekawie zapowiada się ta książka. Przeczytam ją przy najbliższej okazji :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że miło spędzisz czas. :)
UsuńKibicuję polskim autorom, więc cieszę się, gdy pojawia się "coś dobrego":) Wysoko oceniłaś, więc z chęcią sięgnę, żeby się przekonać:)
OdpowiedzUsuńDobrze trafiłam, po "zmęczeniu" Pilchem i Leszczyńskim ten tytuł był jak znalazł. Lekki, zabawnie napisany, a przy tym niegłupi. Tylko ten wątek z obrazami mnie nie przekonał.
UsuńKsiążka już za mną i bardzo pozytywnie ją wspominam. W sumie podpisuje się pod twoją recenzją w 100%.
OdpowiedzUsuńCieszę się. :)
UsuńBardzo sympatyczna pozycja.
Zachęcasz, wszystko zdaje się być na miejscu, tylko mojego zainteresowania brakuje :P na razie nie mam ochoty na książkę w tym stylu ;)
OdpowiedzUsuńNiezbyt często sięgam po książki tego typu, więc doskonale Cię rozumiem. :)
UsuńObawiam się, że niejedną taką książkę czytałam i szczerze przyznam, że nie tęsknię za nimi. A właściwie co to za zawód "magister od fikołków"? ;-)
OdpowiedzUsuńTo jak magister geograf, zawód sam w sobie, zwłaszcza dla bliskich. :P
UsuńOto i kolejna bardzo pozytywna i zachęcająca recenzja tej książki. Kiedyś nawet brałam udział w dwóch konkursach w ktróych można ją było wygrać, ale niestety nie udało mi się i od tej pory jej nie szukałam. Może zacznę na nowo :)
OdpowiedzUsuńZacznij, może za trzecim się uda. Albo dopisz się do obiegu zamkniętego i przeczytaj egzemplarz wędrujący. :)
UsuńPrzyznam, że zabrzmiało całkiem interesująco - i tak niebridgetjonesowo, co mnie z zasady z miejsca odrzuca ;) Szczególnie drugi temat sprawia, że aż mam ochotę sama sprawdzić tę książkę.
OdpowiedzUsuńPS Zmieniłaś szablon? Czy może zbyt długo mnie nie było i teraz mam wrażenie, że widzę trochę nowości?
A tymczasem ma się pojawić trzecia część przygód oryginalnej Bridget... ;)
UsuńWow. Masz dobrą pamięć. Faktycznie, trochę zmieniłam. :)
Oj nie, nie czuję się przyciągnięty ani zafascynowany tą pozycją ;P. Chyba nie muszę tłumaczyć dlaczego :D.
OdpowiedzUsuńŻyczę przyjemnego wieczoru :)!
Melon
PS: Dzisiaj święto, daj Myszy jakiegoś whiskasa, czy cuś :D.
Czekałam na jakieś ciekawe wyjaśnienia, a tu lipa. :P
UsuńTo stworzenie obżera się Whiskasem na co dzień, więc może nie docenić Twojego gestu. :P
Czułam, że ma szansę przypaść Ci do gustu. Mi się bardzo podobała, a irracjonalne zachowania, choć były niemożliwe, nie przeszkadzały mi. Nie spodziewałam się ambitnej powieści, za to dostałam naprawdę dobrą powieść z humorem. I takie zaskoczenia lubię! :)
OdpowiedzUsuńCzasem dobrze jest oderwać się od cięższych tematów i poczytać coś lekkiego, z humorem a przy tym niegłupiego. :)
UsuńMi równiez książka przypadła do gustu;) Choć Ola nie raz nadwyrężała moją cierpliwość podczas czytania;)
OdpowiedzUsuńWariatka, ale sympatyczna. Polubiłam ją. :P
UsuńCholercia, ta książka to mój mały wyrzut sumienia, bo otrzymałam ją od autorki dość dawno temu, ale ciągle nie przeczytałam :( Niestety ostatnio nie mogę się wyrobić z czytaniem :(
OdpowiedzUsuńJa będziesz potrzebowała odprężającej lektury, to spokojnie możesz po nią sięgnąć. Na letni wieczór i poprawę humoru jak znalazł. :)
UsuńJestem w trakcie czytania tej książki i bardzo mi się podoba ta lektura.
OdpowiedzUsuńCieszę się. :)
UsuńPrzyjemnie się czyta.
Zgadzam się z Tobą, że to właśnie dowcip i ironia nadają smaczku całej historii opisanej przez autorkę.
OdpowiedzUsuńBrakuje mi takich humorystycznych powieści.
UsuńZapowiada się nieźle, chętnie ją przeczytam:))
OdpowiedzUsuńDobrej zabawy. :)
UsuńO książce czytałam już tak wiele, że pozostaje mi ją tylko przeczytać:)
OdpowiedzUsuńI słusznie. ;)
Usuń
OdpowiedzUsuńLubię od czasu do czasu przeczytać tego typu książkę. Mimo iż fabuła nie jest nowatorska, to i tak z chęcią po nią sięgnę:)
Mało kiedy sięgam po takie książki, ale czasami dobrze się oderwać od ciężkiej tematyki i poczytać z jednej strony lekką i zabawną powieść, z drugiej historię niegłupią i nieźle napisaną.
UsuńJuż byłam zaciekawiona po recenzji Antysi, a że tobie także przypadło do gustu, to bardzo dobry znak.
OdpowiedzUsuńMam ochotę na coś lekkiego, co mnie swoją głupotą nie przytłoczy, jak co po niektóre powieści "kobiece" :)
To może dopisz się do "Obiegu zamkniętego". Będziesz miała okazję przeczytać.
UsuńJa tymczasem czytam kolejną książkę, która dotarła do mnie właśnie z "Obiegu..." i szczękę mam na ziemi. Rewelacyjna książka!
Zastanawiam się nad tym, ale i tak mam za dużo książek, a poza tym... Cóż jestem tak spłukana, że nie stać mnie na koperte, o znaczkach nie wspominając xD"
UsuńA jaka?
Hmm... To już jest pewna przeszkoda. ;)
Usuń"Przewrotność dobra" Jolanty Kwiatkowskiej.
Inspiruje i z humorem, oj lubię czytać miedzy wierszami :)))
OdpowiedzUsuńTo, co między wierszami, jest zwykle dużo ciekawsze. ;)
Usuń