Maria Wiernikowska Oczy czarne, oczy niebieskie. Z drogi do Santiago de Compostela Wyd. Zwierciadło 2013 256 stron |
O Drodze św. Jakuba (Camino de Santiago) słyszał chyba każdy chrześcijanin. Obok traktów do Rzymu i Jerozolimy, ten jest jednym z najważniejszych szlaków pielgrzymkowych. Na Camino de Santiago składa się wiele dróg, każda jednak prowadzi do katedry w Santiago de Compostela w północno-zachodniej Hiszpanii. Ludzie wędrują setki kilometrów. Jedni się modlą, drudzy szukają przebaczenia lub pomocy, innych do pielgrzymki pcha wdzięczność, ciekawość lub chęć przeżycia przygody. To już nie tylko przeżycie stricte religijne, ale także forma turystyki. Co roku Drogę św. Jakuba przemierza wiele tysięcy pielgrzymów. Pewnego dnia w drogę ruszyła Maria Wiernikowska, dziennikarka, reporterka, korespondentka wojenna, autorka relacji z powodzi tysiąclecia w Polsce, a sprawozdanie z tej podróży znajdziecie w Oczy czarne, oczy niebieskie. Z drogi do Santiago de Compostela.
Idę spełniać cudze pobożne życzenia. Ten abstrakcyjny pomysł ułatwia mi przełknąć gulę: wyrwałam się z Warszawy na dziesięć dni, zostawiając starego psa, niemłodych rodziców, dojrzewającego synka i rozgrzebane sprawy w robocie. Ja, co chodzę do kościoła na śluby i pogrzeby, idę do grobu świętego Jakuba, żeby dziękczynić i prosić[1]. Początkowo pieszo, później zaś na rowerze, Maria Wiernikowska przemierza 764 kilometry. A my razem z nią, przy okazji poznając myśli i poglądy dziennikarki.
Z góry uprzedzam, zawiedzie się ten, kto spodziewa się opisów uroków Galicji, wzdychania nad urodą mijanych kwiatków, drzew czy miasteczek. Co prawda autorka zamieszcza zdjęcia uwieczniające mijane krajobrazy, lecz tematem jej książki nie jest krajoznawcza wędrówka po Hiszpanii. Główną atrakcją dla czytelnika jest możliwość wybrania się w podróż z niezwykłą osobą o mocnych, nierzadko kontrowersyjnych poglądach, nie zaś podziwianie panoram. Mam wrażenie, że dla Marii Wiernikowskiej odbyta podróż stała się okazją do uporządkowania własnych myśli, do przeanalizowania życia, podsumowania minionego. Wędruje sama, a to sprzyja tego typu refleksjom. Tym bardziej, że bagaż Marii to coś więcej niż plecak ze sweterkiem babci Moniki, koszulkami i skarpetkami dziadka Dominika, kosmetyczką pełną plastrów na pęcherze i maści na zakwasy, z szarym mydłem do wszystkiego, pętem suchej kiełbasy i sucharkami[2]. Wiernikowska niesie coś dużo cięższego. Wspomnienia. Wypadku, w którym ciężko ranna została jej przyjaciółka, wojen pełnych bólu i cierpienia, chwil, które nie blakną, choć niekiedy chciałoby się wymazać je z pamięci.
Maria jest silna. Dźwiga ten plecak dzielnie, choć zdarza jej się marudzić. Ciekawy postaciom wiele się jednak wybacza, a Wiernikowska bez wątpienia do takich osób należy. Nie zgodziłby się z tym pewnie Pisarz Światowej Sławy, o którym dziennikarka w kontekście Camino de Santiago wspomina dosyć często. Pewnie wielu dowiedziało się o szlaku, zgłębiając jedną z książek owego pisarza. Nietrudno zauważyć, że Wiernikowska nie ma najlepszego zdania o twórczości PŚS, zwłaszcza, gdy ten sięga po temat tak bliski reporterce - wojnę i pracę korespondentów wojennych. Gdy Pisarz Światowej Sławy w swym uduchowionym stylu próbuje nadać wojnie głębszy sens, widząc na jej tle żołnierzy, którzy nie boją się śmierci, gdyż od strachu silniejsze jest poświęcenie[3], ludzi czujących, że uczestniczą w czymś naprawdę ważnym[4], korespondentka podsumowuje to krótko: pierdolenie, z przeproszeniem[5], po czym dodaje: na wojnie wszyscy czują, że uczestniczą w jakimś koszmarnym paradoksie[6]. I ja jej wierzę. Wystarczy spojrzeć na miejsca, w których przebywała podczas konfliktów zbrojnych, przyjrzeć się, jakie ma doświadczenie, posłuchać, poczytać o tym, co widziała, przeżyła, poznała. Nie dorabia ideologii do tego, co sprowadza się do bezsensownego rozlewu krwi. I wie o czym mówi.
Autorka ma poglądy zdecydowane i kontrowersyjne, a jej Oczy czarne, oczy niebieskie. Z drogi do Santiago de Compostela są kopalnią materiałów do dyskusji. Pisze o relacjach damsko-męskich, zdradzie, komunizmie, fundacjach charytatywnych nazywając je eleganckim żebractwem i wielu innych kwestiach, przede wszystkim zaś o wojnie, o swoim doświadczeniu z pracy w roli korespondentki wojennej. Pisze właściwie o wszystkim, co jej przyjdzie na myśl. Cokolwiek może ją sprowokować do kolejnych wynurzeń. Wiernikowska nie bawi się przy tym w subtelności. Swoimi opiniami rzuca czytelnikowi w twarz. Konsekwentnie i prowokacyjnie. Ostro, bez pardonu.
Oczy czarne, oczy niebieskie. Z drogi do Santiago de Compostela to osobisty, odważny dziennik. Jego autorka jest szczera i nie przebiera w słowach. Pomiędzy wyrzucaniem z siebie poglądów na różne tematy, Wiernikowska snuje swą prywatną opowieść, dzieląc się wspomnieniami, marzeniami, tęsknotami, wątpliwościami, opowiadając o często niełatwej przeszłości, przywołując obraz wojny, sceny, które ją bolą, zawstydzają, smucą. Dziennikarka rusza w podróż bez przekonania. Nie jest religijna, spełnia raczej cudze oczekiwania, niż zaspokaja własne pragnienie. Często mówi się o podróży, której celem nie jest dotarcie do fizycznego celu, a wędrówka wgłąb siebie. Ta wyświechtana kalka jak ulał pasuje do pielgrzymki Marii. Pod koniec określa siebie jako kłębek cudzej rozpaczy[7], zdradza, że chciała się urwać, znaleźć siebie nową. Czy znalazła? A może ta podróż wprawiła w zdumienie ją samą, pozwoliła odkryć coś, czego się nie spodziewała?
Zaskoczyła mnie odwaga autorki, jej chęć obnażenia się przed czytelnikami. Nie idealizuje swego życia, wprost mówi o swoich porażkach, o błędach - tych popełnionych oraz tych, których popełnienia była blisko, a które mogły zmienić tak wiele. Maria Wiernikowska publicznie rozlicza się z przeszłością, opowiada o swoich ambicjach z lat młodzieńczych, o życiu osobistym, relacjach rodzinnych, o poszukiwaniu miejsca, potrzebie pchania się tam, gdzie świst kul rozbija poczucie bezpieczeństwa w drobny mak. Ostry styl wynurzeń Wiernikowskiej kaleczy palce przewracającego kartki czytelnika. Niejeden będzie chciał polemizować, kłócić się, wdać z autorką w dyskusję. To jest siła tej książki - nie pozostawia obojętnym.
Człowiek wolny to nie ten, kto robi co chce, a ten, kto swobodnie poddaje się nurtowi. Drodze[8]. To, co na końcu tej drogi odkryjemy, może zaskoczyć nas bardziej, niż moglibyśmy się spodziewać.
Fabrizio De André La canzone di Marinella
Te same dźwięki, zapachy i kolory...[9],
czyli muzyka, która przywołuje wspomnienia
---
Książkę polecammiłośnikom kontrowersyjnych tematówwybierających się w podróż do Santiago de Compostelaszukających gorących tematów do dyskusjiciekawym jak wygląda praca korespondenta wojennegozainteresowaniem "poznaniem" nietuzinkowej osobowościwielbicielom dzienników, wspomnień itp.
---
[1] Maria Wiernikowska, Oczy czarne, oczy niebieskie. Z drogi do Santiago de Compostela, Wyd. Zwierciadło, 2013, s. 11.
[2] Tamże, s. 13.
[3] Tamże, s. 29.
[4] Tamże.
[5] Tamże.
[6] Tamże.
[7] Tamże, s. 247.
[8] Tamże, s. 79.
[9] Tamże, s. 102.
---
egzemplarz recenzencki |
Chyba jednak zrezygnuję, średnio do mnie przemawia :)
OdpowiedzUsuńNic na siłę. ;)
UsuńBardzo mnie urzekły ilustracje zawarte w tej książek i to one w dużej mierze przekonują mnie do tego, bym zaryzykowała i przeczytała tę książkę.
OdpowiedzUsuńMnie one bardzo ucieszyły, bo choć autorka niewiele pisze o tym co mija, to nadrabia zdjęciami.
UsuńTak się jakoś składa, że wczoraj z znajomymi rozprawialiśmy o takiej podróży... Przed wyjazdem na pewno sięgnę po książkę :)
OdpowiedzUsuńMoja znajoma jest w trakcie takiej podróży. Sama chyba nie miałabym tyle energii. ;)
UsuńJak zwykle jestem pod wrażeniem Twojego stylu:)
OdpowiedzUsuńWyczytałam u Wiki, że obchodzisz dziś rocznicę ślubu. I nic się nie chwalisz;) Wszystkiego najlepszego z tej okazji:D
UsuńDziękuję. Męczyłam tę recenzję ogromnie. Jakoś nie idzie mi pisanie ostatnio. =/
UsuńDziękuję po raz drugi. A chwalić to się będę z okazji złotych godów czy coś w tym rodzaju. :P
Wszystkiego najlepszego - mówię o wczorajszym dniu, a książka.. całkiem ciekawa.
UsuńDziękuję. ;)
UsuńPięknie opisałaś tę książkę, ale ona chyba nie jest dla mnie...Przynajmniej na ten moment. :)
OdpowiedzUsuńDziękuję. :)
UsuńTo taki typ literatury, na który nie zawsze ma się ochotę, ale jakby co, to nie zapomnij o tej książce. :)
Tym razem książka raczej nie dla mnie:)
OdpowiedzUsuńEeee... No jak to? Ty, podróżniczka? Nie wierzę. :)
UsuńNie jestem zwolenniczką kontrowersyjnych poglądów i to mogłoby mi nieco przeszkadzać w lekturze. Z drugiej strony autorka wydaje się być szalenie ciekawą osobą, a to jednak intryguje.
OdpowiedzUsuńTo prawda z rocznicą ślubu? Wszystkiego najlepszego!;)
Ale takie poglądy to świetny temat do dyskusji. :)
UsuńAno prawda. Dziękuję. :D
Mnie jakoś ta pozycja nie zachęca.
OdpowiedzUsuńMoże w następnej recenzji znajdziesz coś ciekawszego. :)
UsuńSwojego czasu ta książka mocno obiła mi się o uszy. Czytałem albo oglądałem coś szerzej jej poświęconego, ale kojarzę wypowiedzi samej autorki właśnie ze względu na jej poglądy. I mimo wszystko jednak chętnie bym przeczytał.
OdpowiedzUsuńMimo wszystko (cokolwiek za tym się dla Ciebie kryje) warto. ;)
UsuńA tyle się kryje, że nie do końca poglądy tej pani podzielam. A "mimo wszystko" całość zapowiada się bardzo ciekawie :)
UsuńTeż bym się z nią pospierała w kilku kwestiach. ;)
UsuńChciałabym zobaczyć te zdjęcia, o których piszesz.
OdpowiedzUsuńJa tam bym wolała zobaczyć to na żywo. ;)
UsuńMimo bardzo różnorodnych opinii innych , to chętnie bym przeczytała :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNie każdemu ta książka się spodoba, to pewne, ale i tak ją polecam, bo Wiernikowska choć może budzić kontrowersje swoimi poglądami, wydaje się bardzo ciekawą postacią.
UsuńJakoś takie bez wyrazu.. Nie czuję się przekonana.
OdpowiedzUsuńCzy ja wiem, autorka na pewno nie jest "bez wyrazu", więc i książka nie będzie. ;)
UsuńNie czuję się na tyle zainteresowany tą pozycją, żeby ją przeczytać, więc spasuję. :)
OdpowiedzUsuńNie to nie. :P
UsuńKsiążka idealna dla mnie :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że się nie zawiedziesz. :)
UsuńDobra książka. Mocna momentami i przez to zaskakująca, że też ktoś ma tyle odwagi, aby pewne rzeczy pwoiedzieć głośno.
OdpowiedzUsuńhttp://ksiazkisaniebezpieczne.blogspot.com/2013/07/rzeczy-wazne-i-wazniejsze.html
Za tę odwagę autorkę podziwiam. Zszokowała mnie np. swoimi wyznaniami o własnej ciąży.
UsuńDzięki za link. Zaraz zajrzę. :)
Chyba jednak wolę troszkę więcej opisów, tak przy okazji ;) A tak na poważnie, to książka należy do kategorii tych, które czytam chętnie. Lubię publicystykę, ciekawa jestem pracy korespondenta. I pod tym względem może to być ciekawy tytuł. Z całą pewnością jest to coś zupełnie innego niż "Camino de la Plata". Bardziej przypomina "Do Santiago" Sokolików. Ale wciąż jest to coś innego.
OdpowiedzUsuńO, znalazłaś recenzję. :D
UsuńCiekawa jestem czy Ci książka przypadnie do gustu. Poglądy autorka ma miejscami naprawdę kontrowersyjne. ;)
Czytałam w liceum Pottera, jestem osobą bardzo tolerancyjną :D
UsuńAle siejesz strachu ;)
O Cejrowskim także mówi się, że bywa mocno kontrowersyjny w swoim poglądach.
To wiele wyjaśnia. :D
UsuńW sumie fakt, tyle, że w książkach podróżniczych Cejrowski raczej swoich poglądów nie przemyca, a Wiernikowska sobie nie żałuje. ;)
Kiedyś przeczytamy, zobaczymy ;) W sumie to mnie tym teraz jeszcze bardziej zaciekawiłaś.
UsuńW swoim czasie byłam zafiksowana na wszystkie programy Cejrowskiego, a że ma cięty język, zamiast się burzyć, to się czasami dobrze uśmiałam. Nie wiem czy kojarzysz taki odcinek jego programu o Buddyzmie. TVP ponoć nie odważyła się go wyemitować, bo był zbyt kontrowersyjny. Jak to ja, musiałam sprawdzić o co biega, w czym problem. Obejrzałam. Ok, ma swoje zdanie, ok. krytykuje. Prawie wszyscy w Polsce zdają sobie sprawę z tych poglądów. Jeżeli komuś to przeszkadza, nie słucha go. Jakbym była wyznawcą tej religii, to bym pewnie się oburzyła. Punkt widzenia, zależy od punktu siedzenia.
Tak myślałam. :D
UsuńCejrowskiego oglądałam przez jakiś czas, a później przestałam. W sumie nie wiem dlaczego. Trochę mi czasu zaczęło brakować (podobnie jak na Wojciechowską), może dlatego. Tego o buddyzmie nie widziałam, jak nie zapomnę to obejrzę. A może nawet zrobię sobie któregoś wieczoru maraton Cejrowskiego
A co do tego typu kontrowersji, to nie do końca je rozumiem. Nie jestem osobą zbyt wierzącą, więc takie rzeczy w ogóle mnie nie ruszają i może przez to pewnych rzeczy nie rozumiem. Natomiast cudze poglądy, o ile polegają na tym, że ktoś oznajmia "nie lubię buddystów", to są tylko cudze poglądy. Każdy ma własne, mniej lub bardziej kontrowersyjne, głośno wypowiadane bądź nie. Gorzej, gdy ktoś oznajmia: "jesteś buddystą, więc jesteś zły", czy też namawia do szkalowania buddystów itp.
Nie lubię obrzucania błotem i podżegania - tu nawet potterowa tolerancja nie pomaga. ;)
Mnie ta książka rozczarowała. Zastanawiałam się co i doszłam do wniosku, że brak Boga w tej całej pielgrzymce.
OdpowiedzUsuńMnie to akurat nie przeszkadzało. Pewnie zależy to od tego kto, w co i jak mocno wierzy.
Usuń