Jeffery Deaver Zegarmistrz Wyd. Prószyński i S-ka 2006 292 strony |
cykl z Lincolnem Rhyme i Amelią Sachs, tom 7
Niezbyt często zdarza mi się czytać poszczególne tomy cykli kryminałów po kolei. Zwykle, z różnych przyczyn, dopadam je "na wyrywki". Do nielicznych wyjątków należy seria Stiega Larssona Millenium oraz cykl autorstwa Camilli Läckberg rozgrywający się we Fjällbace. Całkiem nieźle szło mi też czytanie kolejnych tomów o Lincolnie Rhyme'ie i Amelii Sachs. Jeffery Deaver stworzył naprawdę ciekawe postaci i fabuły sprawiając, że to jego nazwisko znalazło się w czołówce najlepszych literatury kryminalnej. Wciągnęłam się w tę serię przeogromnie. Wyobraźcie sobie więc moje rozżalenie, gdy nagle się okazało, że w zasięgu rąk brakuje mi Zegarmistrza, siódmej części cyklu. Nie miałam tyle cierpliwości, by czekać na zmianę tego stanu, więc połknęłam część ósmą i dziewiątą, by w końcu, po roku a może i dwóch kolejnych latach, zasiąść do lektury brakującego tomu.
Rhyme'a i Sachs polubiłam jeszcze zanim natknęłam się na Deavera. Najpierw natrafiłam na film, z Denzelem Washingtonem, do którego mam słabość i Angeliną Jolie, którą lubię w tych chwilach, w których nie bywa Larą Croft. Kolekcjoner kości był odpowiednio mroczny, bym zainteresowała się twórczością autora, który tę mroczność nakreślił na papierze. Strzał w dziesiątkę. Przeczytałam książkę i jak narkoman na głodzie - chciałam więcej. Za co cenię Deavera, o tym za chwilę. Skupmy się na razie na fabule Zegarmistrza.
W tym celu przenieśmy się z deszczowej Polski do zaśnieżonego Nowego Jorku, miasta celebrytów, biznesmenów i wyrachowanych przestępców. Nowojorska policja ma pełne ręce roboty. Dzieje się dużo, ale nas interesuje przede wszystkim, kto pozbawia życia mieszkańców miasta, starając się przy tym zapewnić im przed śmiercią sporą dawkę bólu.
Ofiara pierwsza. Sprawca zmusił ją, by złapała się pomostu i zawisła nad wodą, podciął jej nadgarstki lub palce i ofiara wpadła do rzeki[1]. Płeć męska. Tożsamość nieznana.
W tym celu przenieśmy się z deszczowej Polski do zaśnieżonego Nowego Jorku, miasta celebrytów, biznesmenów i wyrachowanych przestępców. Nowojorska policja ma pełne ręce roboty. Dzieje się dużo, ale nas interesuje przede wszystkim, kto pozbawia życia mieszkańców miasta, starając się przy tym zapewnić im przed śmiercią sporą dawkę bólu.
Ofiara druga. (...) wywleczona z samochodu na uliczkę, gdzie zawieszono nad nią żelazną sztabę. Sztaba zmiażdżyła jej szyję[2]. Tożsamość ustalona. Theodore Adams, copywriter. Brak informacji o wrogach.
Nie wiadomo co łączy ofiary oprócz faktu, że ich życie zakończyła ta sama osoba. Morderca na miejscu zbrodni zostawia oryginalną wizytówkę. Tykające zegary.
O sprawcy wiadomo tylko tyle, że nie brak mu sprytu. Nie zostawia po sobie żadnych śladów. Znalezienie choćby najmniejszego włókna, najkrótszego włosa czy częściowego odcisku palca, pozostają w sferze marzeń. Zegarmistrz myśli o wszystkim, jest niezwykle ostrożny, choć zdarza mu się popełnić błąd, dzięki czemu kolejna potencjalna ofiara cudem unika śmierci. Nadal jednak nie wiadomo kim jest morderca, według jakiego klucza dobiera ofiary i jak mu przeszkodzić w realizacji planu.
Czytelnik wie nieco więcej niż ekipa śledcza, bo od pierwszych stron śledzi poczynania Zegarmistrza i jego pomocnika. Tak, tak, morderca nie działa sam. Ma swego wiernego druha, który za obietnicę możliwości zgwałcenia kobiecych zwłok, zdolny jest wspierać szefa we wszystkim.
Później okaże się, że i czytelnik guzik wie, bo Deaver jak to Deaver, wszystko wywróci do góry nogami. I to wielokrotnie. W pewnym momencie zaczniesz własną babcię podejrzewać o współudział. Sąsiadkę, sklepikarza z warzywniaka, emeryta z ławki pod blokiem. Masz rację, nie ufaj nikomu.
Denzel Washington i Angelina Jolie w Kolekcjonerze kości (reż. Phillip Noyce) [źródło] |
Śledztwo prowadzi jeden z moich ulubionych duetów. Lincoln Rhyme jest tetraplegikiem. Złamany czwarty krąg szyjny pozbawił go możliwości poruszania się o własnych siłach, a tym samym zakończył jego pracę w policji. Jest niemal zupełnie sparaliżowany od pasa w dół. Rhyme to wielki umysł. Jego rozległa wiedza imponuje, a zdolność kojarzenia faktów wzbudza zazdrość. Podobnie jak wyposażenie biura, w które zamieniło się jego mieszkanie. Są tam wszelkie najnowocześniejsze sprzęty, których nie powstydziłyby się najpoważniejsze laboratoria kryminalistyczne oraz udogodnienia, mające pomóc mu w życiu i pracy. Kiedy Rhyme zaczął prowadzić konsultacje kryminalistyczne w swoim domu, prądożerne urządzenia często powodowały wysadzanie bezpieczników. Rhyme prawdopodobnie zużywał tyle samo energii co reszta budynków w całym kwartale[3]. Amelię Sachs poznał przy okazji sprawy kolekcjonera kości. Młoda, ambitna, niezwykle bystra policjantka, stała się jego oczami i uszami. To ona zajęła się pracą w terenie, dostarczając informacji i dowodów, których przykuty do wózka Lincoln, sam zdobyć niestety nie mógł. Amelia jest twarda, szybka i skuteczna. Świetnie posługuje się bronią. Samochód prowadzi jak szatan. Rhyme i Sachs doskonale się uzupełniają. Razem rozwiązali już wiele spraw i, mam nadzieję, wiele jeszcze rozwiążą. Stworzyli harmonijną całość, zabliźniając nawzajem swoje rany[4].
Póki co nieuchwytny Zegarmistrz spędza im sen z powiek. Jak powstrzymać człowieka, o którym nic nie wiadomo? Śledczy dokładają wszelkich starań, by rozwiązać sprawę, wciąż są jednak o krok za przestępcą. A niekiedy nawet o dwa kroki.
[źródło - fot. 1] [źródło - fot. 2] |
Cykl Deavera trzyma wysoki poziom, jak mało który, choć w pewnym momencie wyraźnie widać, że autor korzysta z podobnego schematu. Dzięki temu chwilami można się domyślić, w którym miejscu morderca podpuszcza policję, albo policja mordercę. Doświadczenie wyniesione z poprzednich lektur książek autora, każe też nieufnie spoglądać na niektóre postaci. U Amerykanina przestępca zawsze jest piekielnie inteligentny, a każde jego działanie stanowi część precyzyjnie opracowanego planu. Cokolwiek powie, cokolwiek zrobi - ma to mocne uzasadnienie i niebagatelne znaczenie. Przypadek nie jest przypadkiem, a to co zdaje się spontaniczne jest starannie wyreżyserowane. Czytelnik śledzi ten teatr z zapartym tchem, nie mając pewności kto okaże się głównym reżyserem ostatniej sceny.
U Deavera fabuła jest precyzyjnie skonstruowana. Autor przemyca nieco ciekawostek z kulisów śledztwa. Po lekturze jakiegokolwiek tomu cyklu, do którego należy Zegarmistrz, każde z was będzie doskonale wiedziało jak poruszać się po miejscu zbrodni (po siatce, pamiętając o zabezpieczeniu tyłów!). Dodatkowo w tym właśnie tomie, pisarz wprowadza nowego bohatera. A właściwie bohaterkę, która sprawdzi się na tyle dobrze, że doczeka się własnego cyklu kryminałów. Mowa tu o Kathryn Dance, specjalistce od analizowania mowy ciała (kinezyki), która stanie przed niełatwym zadaniem przekonania Rhyme'a, że analiza zachowania ludzi i umiejętność ich przesłuchiwania może dać równie dobre efekty, jak badanie dowodów fizycznych. Przyznaję, że w tym tomie, z większą uwagą śledziłam poczynania Dance. Kinezyka okazuje się naprawdę ciekawą dziedziną.
David Byrne Like Human Do, czyli czego słucha Kathryn Dance
Jak zwykle, sposób w jaki Deaver wyprowadza czytelnika w pole jest mistrzowski. Dopracowanej historii trudno nie docenić, motywy mordercy długo pozostają tajemnicą, nie ma tu zbędnych scen, czy postaci. Deaver jak zwykle dobrze przygotował się do tematu. Za tę precyzję ogromnie go cenię. Podobnie jak za nieprzewidywalność, mimo bazowania na podobnym schemacie. Wśród autorów powieści kryminalnych, jest bez wątpienia jednym z najlepszych. Co prawda Zegarmistrz nie porwał mnie tak, jak choćby Kolekcjoner kości czy Puste krzesło, ale absolutnie nie jest to efektem tego, że ten tom jest słabszy od innych. Po prostu akurat ten temat nieco mniej mnie zaciekawił. Autor wynagrodził mi to wprowadzając postać Kathryn Dance i wątek kinezyka kontra kryminalistyka[5]. Efekt? Z czystym sumieniem polecam wam tę książkę.
Kolekcjoner kości - zwiastun
***
Książkę polecamczytelnikom kryminałów i thrillerówmiłośnikom poplątanych intryg i ciekawych zwrotów akcjizainteresowanym kinezyką i jej zastosowaniem w praktyceceniącym pojedynki wielkich umysłów
***
[1] Jeffery Deaver, Zegarmistrz, przeł. Łukasz Praski, Wyd. Prószyński i S-ka, 2006, s. 83.
[2] Tamże, s. 84.
[3] Tamże, s. 15.
[4] Tamże, s. 217.
[5] Tamże, s. 62.
Na koniec mała sugestia: jeśli nie czytaliście Zegarmistrza, nie sięgajcie po Rozbite okno.
Oczywiście musiałbym przeczytać pierwszą część :)
OdpowiedzUsuńTak na marginesie, ta piosenka to jest domyślnie dodawana do Windowsa XP jako próbka muzyczna do Windows Media Player :D
Bardzo dobry plan.
UsuńHmm... To albo Dance ma taki kiepski gust, albo twórcy Windowsa taki dobry. ;)
Lubię Deavera, zwłaszcza serię Lincoln i Rhyme. Nie wszystkie tomy może trzymają poziom, ale to naprawdę solidne thrillery, niekiedy naprawdę robiące wodę z mózgu:-) Prawie nigdy się nie rozczarowałam:-)
OdpowiedzUsuńDla mnie ta seria jest wyjątkowo wyrównana. Patrzyłam na swoje oceny, wszystkie mieszczą się między 4 a 5,5, z czego tylko "Zegarmistrz" ma 4. ;)
UsuńA który Cię rozczarował?
Ty to umiesz zachęcić, uwielbiam kryminały, a tu i pomocnik i te zwroty akcji. Smakowity kąsek się szykuje.
OdpowiedzUsuńOwszem, smakowity. W ogóle cała seria jest dobra.
UsuńJuż mnie tyle osób kusi Deaverem, że szok! :D
OdpowiedzUsuńSzokiem jest to, że jeszcze się nie dałaś skusić. :D
UsuńBoże, toż samemu autorowi źle z oczu patrzy, nie dziwota, że tak doskonale potrafi przedstawić sposób myślenia i działania mordercy! :D
OdpowiedzUsuńAparycja pierwsza klasa. :D
UsuńBrzmi ciekawie, tytuł odnotowany:)
OdpowiedzUsuńZachęcam do sięgnięcia najpierw po pierwszy tom. A film widziałaś?
UsuńDeaver potrafi tak zakręcić fabułą, że można totalnie zgłupieć. :) Pojawienie się Kathryn Dance było niezłym urozmaiceniem, zresztą cykl z tą bohaterką w roli głównej też przypadł mi do gustu.
OdpowiedzUsuńPrzez tą całą Dance, mam ochotę poszukać czegoś na temat mowy ciała. :D
UsuńMam pozytywne wrażenia po lekturze dwóch książek Deavera: "Błękitnej pustki" i "Pustego krzesła". Jego powieści wciągają i trzymają w napięciu. Pewnie sięgnę po inne książki pisarza.
OdpowiedzUsuńKolekcjonera kości widziałam dawno temu, ale pamiętam, że bardzo mi się podobał ten film.
Oj tak, mało kto potrafi utrzymać napięcie przez całą książkę i co rusz zaskakiwać jakimś zwrotem w akcji.
Usuń"Kolekcjonera kości" czytałam lata temu, ale podobał mi się na tyle, że sięgnęłam po inne tytuły z cyklu, tylko za cholerę nie pamiętam które;) "Zegarmistrza" nie kojarzę, więc chyba nie miałam przyjemności;)
OdpowiedzUsuńNo nie wiem, czy kojarzenie Zegarmistrza należy do przyjemności. :P
UsuńOdpuszczę sobie kryminały na jakiś czas :)
OdpowiedzUsuńAleż to idealna lektura na długie, mroczne wieczory. ;)
Usuńja niestety po książki kryminalne sięgam rzadko tak więc raczej się nie skusze :)
OdpowiedzUsuńDla dobrego kryminału warto czasami złamać zasady. ;)
UsuńSłyszałam także od innych , że pisarz jest piekielnie zdolny. Wiem , że w bibliotece mają jego książki. i stąd moje pytanie. Czy czytanie po kolei, w tym przypadku jest konieczne?
OdpowiedzUsuńKoniecznie nie jest, ale wiadomo - jak każdy cykl lepiej czytać po kolei. Główni bohaterowie są Ci sami, w międzyczasie nieco zmienia się ich życie prywatne. Ale u Deavera nie jest tak jak u Lackberg, gdzie w tle dzieje się tyle, że czytanie nie po kolei nie ma najmniejszego sensu. Na wyrywki też można czytać, choć akurat "Zegarmistrza" warto znać zanim się sięgnie po "Rozbite okno".
UsuńDeavera jeszcze nie czytałam, ale zapowiada się ciekawie.
OdpowiedzUsuńJeden z lepszych autorów powieści kryminalnych. :)
UsuńSłyszałam już o tym autorze. Narobiłaś mi smaku, muszę się rozejrzeć za tą książką.
OdpowiedzUsuńNajlepiej za całym cyklem. ;)
UsuńPoszukam w bibliotece, bo już słyszałam tyle dobrego, jednak lubię czytać po kolei, więc poszukam tomu 1 :) A książka w moim guście :)pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńPo kolei zawsze jest najlepiej, ja jednak mało kiedy kupuję tego typu książki, a na polowanie w bibliotece brak mi cierpliwości.
UsuńZacznę od początku serii, ale lubię kryminały, więc się kiedyś skuszę:)
OdpowiedzUsuńKoniecznie. "Kolekcjoner kości" jest świetny. :)
UsuńO cosik zdecydowanie dla mnie!!Uwielbiam tego autora i ostatnio nawet kupiłam "Pokój S...." jak tylko uporam się ze stosem bibliotecznym od razu się za niego biorę! bardzo przypadła mi do gustu twoja recenzja! Poza tym masz rację ten cykl trzyma poziom a gościu u mnie wprowadzać w pole...Ja na razie szaleję za "Tańczącym Trumniarzem" pozdrawiam ciepło
OdpowiedzUsuń"Tańczącego..." też bardzo lubię. Właściwie nie ma takiego tytułu z tego cyklu, który by mnie rozczarował (za to kiepsko mi się czytało "Krwawą rzekę" - nuda). "Pokój straceń" jeszcze przede mną. Chyba poczekam na bibliotekę.
UsuńA ja tak z innej beczki - ciągle nie mogę się przyzwyczaić do tej nowej czcionki u Ciebie!
OdpowiedzUsuńA wiesz, że ja też? Chyba wrócę do poprzedniej, jak tylko sobie przypomnę co to było. :P
UsuńNajlepsza jest uniwersalna Georgia!
UsuńDobra, specjalnie dla Ciebie będzie Georgia. ;)
UsuńLubię styl tego autora - całkiem inteligentny, a zarazem lekki w odbiorze :) Czeka na mnie "Mag" póki co, po kolejne książki pewnie sięgnę po dłuższej przerwie :)
OdpowiedzUsuń"Maga" już słabo pamiętam. Szkoda, że nie można pamiętać wszystkich przeczytanych książek. ;)
UsuńW sklepiku Prószyńskiego jest od jakiegoś czasu 40% promocja na wszystkie powieści Deavera - mocno kusząca, zwłaszcza że ostatnio co rusz trafiam na jakąś pozytywną opinię na temat jego książek. Kryminałów nie mam nigdy dosyć.
OdpowiedzUsuńA kysz, kusicielu! I tak już pękłam i zamówiłam "Morfinę". Żadnych zakupów więcej! Chyba.
UsuńCzytałem - faktycznie bardzo fajna pozycja. Nawet coś tam sobie przypomniałem czytając recenzję, ale nie pamiętam jak zagadka została rozwiązana. Cóż, drugi raz jej raczej nie będę czytał, ale również mogę gorąco polecic - wciąga.
OdpowiedzUsuńA ja wiem, ale Ci nie powiem. :P
UsuńAleż Ty jesteś okropna :D
UsuńZłamałeś mi serce!
UsuńJesteś pierwszą kobietą z którą mi się to udało. Nie mam pojęcia czy mam być bardziej zadowolony, czy zrozpaczony:P
UsuńRzuć monetą. :P
UsuńNie znam autora, ale widzę,ze to z mojej strony okropny błąd! Nie dość,że mnie przekonałaś, to jeszcze wręcz czuję się inna nie mając na swoim koncie choćby jednego kryminału :)
OdpowiedzUsuńNo to goń po "Kolekcjonera kości". A później po kolejne tomy. No i film obejrzyj. :)
UsuńCzytałam ostatnio mnóstwo recenzji książek, ale po Twojej mam ochotę pędzić do biblioteki w poszukiwaniu ,,Zegarmistrza":)
OdpowiedzUsuńCieszę się ogromnie. A jak będziesz miała okazję, to zacznij od "Kolekcjonera kości".
UsuńZapisuję tytuł:) Pozdrawiam.
UsuńKsiążka jakby swtorzona dla mnie. Posiada wszystkie cechy, które cenie sobie u tego gatunku :)
OdpowiedzUsuńSuper! Mam nadzieję, że się nie zawiedziesz. :)
UsuńJa przeczytałam najpierw "Kolekcjonera kości", a potem "Pod napięciem" - to dopiero przeskok ;) Ale teraz chcę po kolei :)
OdpowiedzUsuńO, to jesteś jeszcze lepsza ode mnie. :D
UsuńW czymś się trzeba wyróżniać :P
UsuńAkurat tej książki jeszcze nie znam...ale właśnie czytam "Porzucone ofiary";)
OdpowiedzUsuńCzytałam. Dobre, ale jak na Deavera to mało. ;)
UsuńW takim razie muzę przeczytać ten cykl, ale ile ja książek muszę przeczytać? Nie da się policzyć. :)
OdpowiedzUsuńWiesz ile czasu straciłbyś na liczenie? Zamiast tego lepiej coś poczytać. ;)
Usuńczytałam kiedyś "Kolekcjonera" - zrobił na mnie wrażenie. Muszę rozejrzeć się za kolejnymi częściami cyklu. Widziałam też film "Kolekcjoner" o wiele słabszy niż książka.
OdpowiedzUsuńSłabszy, ale nadal dobry. Zakręconych fabuł Deavera nie da się tak łatwo przenieść na ekran.
UsuńA ja czytałam po kolei:) Ale przygodę również zaczęłam od obejrzenia filmu.
OdpowiedzUsuńJa prawie też! Aż dziwne, bo zwykle mi się to nie udaje. :D
UsuńJa akurat Deavera to na wyrywki czytam, co mi się uda zdobyć, to pochłaniam. Jest geniuszem. Co do "Zegarmistrza" to mam chrapkę, raz - bo czytałam powieść z serii o Dance, dwa - że jest sobie koleś który lubi gwałcić trupy. Nie wiem czemu, ale im więcej makabry i zgrozy, tym dla mnie lepiej. Chyba mam jakiś problem. A sąsiadki mojej podejrzewać o współudział nie będę, bo nie jest zbyt sprytna ;) Buziaczki kochanie.
OdpowiedzUsuńTeż tak zwykle czytam. Tu mi się udało po kolei, bo - o dziwo - Deaver leżał w bibliotece. Ludzie nie wiedzą, co tracą.
UsuńTrochę makabry i grozy by mi się przydało (lojalnie ostrzegam - akurat w "Zegarmistrzu" nie ma jej zbyt wiele). W książce oczywiście.
Może nie doceniasz sąsiadki? Może to część jej planu? :P
Aaaahahha... no tak. Właśnie siedzi na dole i pije kawę. Niby o marcheweczkach rozmawia, niby o przepisach na kluski z serem, niby o szczepieniu psa... a tu patrz! Szpieg!
UsuńMmm... Kulinarny kod! Sprytne!
UsuńCykl o Amelii i Lincolnie bardzo lubi moja mama. Ja znam tylko wersję filmową :)
OdpowiedzUsuńEjże, jak to możliwe, że sama jeszcze nie przeczytałaś?
UsuńLubię, kiedy fabuła i wszystkie elementy są szczegółowo i precyzyjnie dopasowane. A co więcej - uwielbiam motywy zegarów w książkach! Chciałabym przeczytać tę książkę :)
OdpowiedzUsuńMotyw zegara - ciekawe upodobania. ;) Chyba nigdy nie zwracałam uwagi na ten temat. Jedynie w "Chemii łez" rzucił mi się w oczy (ale tu raczej chodziło o mechanizm a nie sam zegar).
UsuńUwielbiam kryminały i czuję się zachęcona do sięgnięcia po te książki :D
OdpowiedzUsuńCieszy mnie to. Deaver jest warto poznania. :)
UsuńChciałam odpowiedzieć ale nie wiem czemu nie mogę;? z poza serii podobał mi się także Dar Języków;)
OdpowiedzUsuńTeż tak czasami mam, nie wiem z czego to wynika. :/
Usuń"Dar języków" jest jedyną książką Daevera, którą oceniłam na 6. ;) Ciekawe, czy teraz spodobałaby mi się równie mocno.