czwartek, 12 września 2013

Maria Wiernikowska "Oczy czarne, oczy niebieskie"
"Kłębek cudzej rozpaczy"

Maria Wiernikowska
Oczy czarne, oczy niebieskie.
Z drogi do
Santiago de Compostela

Wyd. Zwierciadło
2013
256 stron
O Drodze św. Jakuba (Camino de Santiago) słyszał chyba każdy chrześcijanin. Obok traktów do Rzymu i Jerozolimy, ten jest jednym z najważniejszych szlaków pielgrzymkowych. Na Camino de Santiago składa się wiele dróg, każda jednak prowadzi do katedry w Santiago de Compostela w północno-zachodniej Hiszpanii. Ludzie wędrują setki kilometrów. Jedni się modlą, drudzy szukają przebaczenia lub pomocy, innych do pielgrzymki pcha wdzięczność, ciekawość lub chęć przeżycia przygody. To już nie tylko przeżycie stricte religijne, ale także forma turystyki. Co roku Drogę św. Jakuba przemierza wiele tysięcy pielgrzymów. Pewnego dnia w drogę ruszyła Maria Wiernikowska, dziennikarka, reporterka, korespondentka wojenna, autorka relacji z powodzi tysiąclecia w Polsce, a sprawozdanie z tej podróży znajdziecie w Oczy czarne, oczy niebieskie. Z drogi do Santiago de Compostela.


Idę spełniać cudze pobożne życzenia. Ten abstrakcyjny pomysł ułatwia mi przełknąć gulę: wyrwałam się z Warszawy na dziesięć dni, zostawiając starego psa, niemłodych rodziców, dojrzewającego synka i rozgrzebane sprawy w robocie. Ja, co chodzę do kościoła na śluby i pogrzeby, idę do grobu świętego Jakuba, żeby dziękczynić i prosić[1]. Początkowo pieszo, później zaś na rowerze, Maria Wiernikowska przemierza 764 kilometry. A my razem z nią, przy okazji poznając myśli i poglądy dziennikarki.

Z góry uprzedzam, zawiedzie się ten, kto spodziewa się opisów uroków Galicji, wzdychania nad urodą mijanych kwiatków, drzew czy miasteczek. Co prawda autorka zamieszcza zdjęcia uwieczniające mijane krajobrazy, lecz tematem jej książki nie jest krajoznawcza wędrówka po Hiszpanii. Główną atrakcją dla czytelnika jest możliwość wybrania się w podróż z niezwykłą osobą o mocnych, nierzadko kontrowersyjnych poglądach, nie zaś podziwianie panoram. Mam wrażenie, że dla Marii Wiernikowskiej odbyta podróż stała się okazją do uporządkowania własnych myśli, do przeanalizowania życia, podsumowania minionego. Wędruje sama, a to sprzyja tego typu refleksjom. Tym bardziej, że bagaż Marii to coś więcej niż plecak ze sweterkiem babci Moniki, koszulkami i skarpetkami dziadka Dominika, kosmetyczką pełną plastrów na pęcherze i maści na zakwasy, z szarym mydłem do wszystkiego, pętem suchej kiełbasy i sucharkami[2]. Wiernikowska niesie coś dużo cięższego. Wspomnienia. Wypadku, w którym ciężko ranna została jej przyjaciółka, wojen pełnych bólu i cierpienia, chwil, które nie blakną, choć niekiedy chciałoby się wymazać je z pamięci.




Maria jest silna. Dźwiga ten plecak dzielnie, choć zdarza jej się marudzić. Ciekawy postaciom wiele się jednak wybacza, a Wiernikowska bez wątpienia do takich osób należy. Nie zgodziłby się z tym pewnie Pisarz Światowej Sławy, o którym dziennikarka w kontekście Camino de Santiago wspomina dosyć często. Pewnie wielu dowiedziało się o szlaku, zgłębiając jedną z książek owego pisarza. Nietrudno zauważyć, że Wiernikowska nie ma najlepszego zdania o twórczości PŚS, zwłaszcza, gdy ten sięga po temat tak bliski reporterce - wojnę i pracę korespondentów wojennych. Gdy Pisarz Światowej Sławy w swym uduchowionym stylu próbuje nadać wojnie głębszy sens, widząc na jej tle żołnierzy, którzy nie boją się śmierci, gdyż od strachu silniejsze jest poświęcenie[3], ludzi czujących, że uczestniczą w czymś naprawdę ważnym[4], korespondentka podsumowuje to krótko: pierdolenie, z przeproszeniem[5], po czym dodaje: na wojnie wszyscy czują, że uczestniczą w jakimś koszmarnym paradoksie[6]. I ja jej wierzę. Wystarczy spojrzeć na miejsca, w których przebywała podczas konfliktów zbrojnych, przyjrzeć się, jakie ma doświadczenie, posłuchać, poczytać o tym, co widziała, przeżyła, poznała. Nie dorabia ideologii do tego, co sprowadza się do bezsensownego rozlewu krwi. I wie o czym mówi.



Autorka ma poglądy zdecydowane i kontrowersyjne, a jej Oczy czarne, oczy niebieskie. Z drogi do Santiago de Compostela są kopalnią materiałów do dyskusji. Pisze o relacjach damsko-męskich, zdradzie, komunizmie, fundacjach charytatywnych nazywając je eleganckim żebractwem i wielu innych kwestiach, przede wszystkim zaś o wojnie, o swoim doświadczeniu z pracy w roli korespondentki wojennej. Pisze właściwie o wszystkim, co jej przyjdzie na myśl. Cokolwiek może ją sprowokować do kolejnych wynurzeń. Wiernikowska nie bawi się przy tym w subtelności. Swoimi opiniami rzuca czytelnikowi w twarz. Konsekwentnie i prowokacyjnie. Ostro, bez pardonu. 




Oczy czarne, oczy niebieskie. Z drogi do Santiago de Compostela to osobisty, odważny dziennik. Jego autorka jest szczera i nie przebiera w słowach. Pomiędzy wyrzucaniem z siebie poglądów na różne tematy, Wiernikowska snuje swą prywatną opowieść, dzieląc się wspomnieniami, marzeniami, tęsknotami, wątpliwościami, opowiadając o często niełatwej przeszłości, przywołując obraz wojny, sceny, które ją bolą, zawstydzają, smucą. Dziennikarka rusza w podróż bez przekonania. Nie jest religijna, spełnia raczej cudze oczekiwania, niż zaspokaja własne pragnienie. Często mówi się o podróży, której celem nie jest dotarcie do fizycznego celu, a wędrówka wgłąb siebie. Ta wyświechtana kalka jak ulał pasuje do pielgrzymki Marii. Pod koniec określa siebie jako kłębek cudzej rozpaczy[7], zdradza, że chciała się urwać, znaleźć siebie nową. Czy znalazła? A może ta podróż wprawiła w zdumienie ją samą, pozwoliła odkryć coś, czego się nie spodziewała?




Zaskoczyła mnie odwaga autorki, jej chęć obnażenia się przed czytelnikami. Nie idealizuje swego życia, wprost mówi o swoich porażkach, o błędach - tych popełnionych oraz tych, których popełnienia była blisko, a które mogły zmienić tak wiele. Maria Wiernikowska publicznie rozlicza się z przeszłością, opowiada o swoich ambicjach z lat młodzieńczych, o życiu osobistym, relacjach rodzinnych, o poszukiwaniu miejsca, potrzebie pchania się tam, gdzie świst kul rozbija poczucie bezpieczeństwa w drobny mak. Ostry styl wynurzeń Wiernikowskiej kaleczy palce przewracającego kartki czytelnika. Niejeden będzie chciał polemizować, kłócić się, wdać z autorką w dyskusję. To jest siła tej książki - nie pozostawia obojętnym.

Człowiek wolny to nie ten, kto robi co chce, a ten, kto swobodnie poddaje się nurtowi. Drodze[8]. To, co na końcu tej drogi odkryjemy, może zaskoczyć nas bardziej, niż moglibyśmy się spodziewać.

Fabrizio De André La canzone di Marinella

Te same dźwięki, zapachy i kolory...[9],
czyli muzyka, która przywołuje wspomnienia

---

Książkę polecam
miłośnikom kontrowersyjnych tematów
wybierających się w podróż do Santiago de Compostela
szukających gorących tematów do dyskusji
ciekawym jak wygląda praca korespondenta wojennego
zainteresowaniem "poznaniem" nietuzinkowej osobowości
wielbicielom dzienników, wspomnień itp.

---

[1] Maria Wiernikowska, Oczy czarne, oczy niebieskie. Z drogi do Santiago de Compostela, Wyd. Zwierciadło, 2013, s. 11.
[2] Tamże, s. 13.
[3] Tamże, s. 29.
[4] Tamże.
[5] Tamże. 
[6] Tamże.
[7] Tamże, s. 247.
[8] Tamże, s. 79.
[9] Tamże, s. 102.

---

egzemplarz recenzencki

43 komentarze:

  1. Chyba jednak zrezygnuję, średnio do mnie przemawia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo mnie urzekły ilustracje zawarte w tej książek i to one w dużej mierze przekonują mnie do tego, bym zaryzykowała i przeczytała tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie one bardzo ucieszyły, bo choć autorka niewiele pisze o tym co mija, to nadrabia zdjęciami.

      Usuń
  3. Tak się jakoś składa, że wczoraj z znajomymi rozprawialiśmy o takiej podróży... Przed wyjazdem na pewno sięgnę po książkę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja znajoma jest w trakcie takiej podróży. Sama chyba nie miałabym tyle energii. ;)

      Usuń
  4. Jak zwykle jestem pod wrażeniem Twojego stylu:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyczytałam u Wiki, że obchodzisz dziś rocznicę ślubu. I nic się nie chwalisz;) Wszystkiego najlepszego z tej okazji:D

      Usuń
    2. Dziękuję. Męczyłam tę recenzję ogromnie. Jakoś nie idzie mi pisanie ostatnio. =/

      Dziękuję po raz drugi. A chwalić to się będę z okazji złotych godów czy coś w tym rodzaju. :P

      Usuń
    3. Wszystkiego najlepszego - mówię o wczorajszym dniu, a książka.. całkiem ciekawa.

      Usuń
  5. Pięknie opisałaś tę książkę, ale ona chyba nie jest dla mnie...Przynajmniej na ten moment. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. :)
      To taki typ literatury, na który nie zawsze ma się ochotę, ale jakby co, to nie zapomnij o tej książce. :)

      Usuń
  6. Tym razem książka raczej nie dla mnie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eeee... No jak to? Ty, podróżniczka? Nie wierzę. :)

      Usuń
  7. Nie jestem zwolenniczką kontrowersyjnych poglądów i to mogłoby mi nieco przeszkadzać w lekturze. Z drugiej strony autorka wydaje się być szalenie ciekawą osobą, a to jednak intryguje.
    To prawda z rocznicą ślubu? Wszystkiego najlepszego!;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale takie poglądy to świetny temat do dyskusji. :)

      Ano prawda. Dziękuję. :D

      Usuń
  8. Mnie jakoś ta pozycja nie zachęca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może w następnej recenzji znajdziesz coś ciekawszego. :)

      Usuń
  9. Swojego czasu ta książka mocno obiła mi się o uszy. Czytałem albo oglądałem coś szerzej jej poświęconego, ale kojarzę wypowiedzi samej autorki właśnie ze względu na jej poglądy. I mimo wszystko jednak chętnie bym przeczytał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mimo wszystko (cokolwiek za tym się dla Ciebie kryje) warto. ;)

      Usuń
    2. A tyle się kryje, że nie do końca poglądy tej pani podzielam. A "mimo wszystko" całość zapowiada się bardzo ciekawie :)

      Usuń
    3. Też bym się z nią pospierała w kilku kwestiach. ;)

      Usuń
  10. Chciałabym zobaczyć te zdjęcia, o których piszesz.

    OdpowiedzUsuń
  11. Mimo bardzo różnorodnych opinii innych , to chętnie bym przeczytała :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie każdemu ta książka się spodoba, to pewne, ale i tak ją polecam, bo Wiernikowska choć może budzić kontrowersje swoimi poglądami, wydaje się bardzo ciekawą postacią.

      Usuń
  12. Jakoś takie bez wyrazu.. Nie czuję się przekonana.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy ja wiem, autorka na pewno nie jest "bez wyrazu", więc i książka nie będzie. ;)

      Usuń
  13. Nie czuję się na tyle zainteresowany tą pozycją, żeby ją przeczytać, więc spasuję. :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Dobra książka. Mocna momentami i przez to zaskakująca, że też ktoś ma tyle odwagi, aby pewne rzeczy pwoiedzieć głośno.

    http://ksiazkisaniebezpieczne.blogspot.com/2013/07/rzeczy-wazne-i-wazniejsze.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za tę odwagę autorkę podziwiam. Zszokowała mnie np. swoimi wyznaniami o własnej ciąży.

      Dzięki za link. Zaraz zajrzę. :)

      Usuń
  15. Chyba jednak wolę troszkę więcej opisów, tak przy okazji ;) A tak na poważnie, to książka należy do kategorii tych, które czytam chętnie. Lubię publicystykę, ciekawa jestem pracy korespondenta. I pod tym względem może to być ciekawy tytuł. Z całą pewnością jest to coś zupełnie innego niż "Camino de la Plata". Bardziej przypomina "Do Santiago" Sokolików. Ale wciąż jest to coś innego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, znalazłaś recenzję. :D

      Ciekawa jestem czy Ci książka przypadnie do gustu. Poglądy autorka ma miejscami naprawdę kontrowersyjne. ;)

      Usuń
    2. Czytałam w liceum Pottera, jestem osobą bardzo tolerancyjną :D
      Ale siejesz strachu ;)
      O Cejrowskim także mówi się, że bywa mocno kontrowersyjny w swoim poglądach.

      Usuń
    3. To wiele wyjaśnia. :D

      W sumie fakt, tyle, że w książkach podróżniczych Cejrowski raczej swoich poglądów nie przemyca, a Wiernikowska sobie nie żałuje. ;)

      Usuń
    4. Kiedyś przeczytamy, zobaczymy ;) W sumie to mnie tym teraz jeszcze bardziej zaciekawiłaś.
      W swoim czasie byłam zafiksowana na wszystkie programy Cejrowskiego, a że ma cięty język, zamiast się burzyć, to się czasami dobrze uśmiałam. Nie wiem czy kojarzysz taki odcinek jego programu o Buddyzmie. TVP ponoć nie odważyła się go wyemitować, bo był zbyt kontrowersyjny. Jak to ja, musiałam sprawdzić o co biega, w czym problem. Obejrzałam. Ok, ma swoje zdanie, ok. krytykuje. Prawie wszyscy w Polsce zdają sobie sprawę z tych poglądów. Jeżeli komuś to przeszkadza, nie słucha go. Jakbym była wyznawcą tej religii, to bym pewnie się oburzyła. Punkt widzenia, zależy od punktu siedzenia.

      Usuń
    5. Tak myślałam. :D

      Cejrowskiego oglądałam przez jakiś czas, a później przestałam. W sumie nie wiem dlaczego. Trochę mi czasu zaczęło brakować (podobnie jak na Wojciechowską), może dlatego. Tego o buddyzmie nie widziałam, jak nie zapomnę to obejrzę. A może nawet zrobię sobie któregoś wieczoru maraton Cejrowskiego
      A co do tego typu kontrowersji, to nie do końca je rozumiem. Nie jestem osobą zbyt wierzącą, więc takie rzeczy w ogóle mnie nie ruszają i może przez to pewnych rzeczy nie rozumiem. Natomiast cudze poglądy, o ile polegają na tym, że ktoś oznajmia "nie lubię buddystów", to są tylko cudze poglądy. Każdy ma własne, mniej lub bardziej kontrowersyjne, głośno wypowiadane bądź nie. Gorzej, gdy ktoś oznajmia: "jesteś buddystą, więc jesteś zły", czy też namawia do szkalowania buddystów itp.
      Nie lubię obrzucania błotem i podżegania - tu nawet potterowa tolerancja nie pomaga. ;)

      Usuń
  16. Mnie ta książka rozczarowała. Zastanawiałam się co i doszłam do wniosku, że brak Boga w tej całej pielgrzymce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie to akurat nie przeszkadzało. Pewnie zależy to od tego kto, w co i jak mocno wierzy.

      Usuń

Zapraszam do udziału w dyskusji. ;)

Wszelkie obraźliwe komentarze oraz reklamy stron będą usuwane.