Uffff... Stało się. W końcu wykupiłam sobie internetowy kurs hiszpańskiego z abonamentem na pół roku. Trzymajcie kciuki, żebym nie zmarnowała czasu, kasy i zapału. Marzy mi się czytanie hiszpańskojęzycznych artykułów, bo póki co, nawet lektura ¿Español? Sí, gracias, a zatem magazynu przyjaznemu uczącym się języka, bo wyposażonego w słowniczek trudniejszych słów, idzie mi bardzo wolno. A nawet bardzo, bardzo wolno.
Z ostatniego numeru magazynu spogląda Shakira, którą uwielbiam zarówno w odsłonie romantycznej jak i pełnej latynoskiej energii. O wokalistce, jej karierze, miłościach i muzyce można poczytać w rytm Whenever, Wherever, Loca lub o wiele spokojniejszego Underneath Your Clothes.
Co jeszcze znajdziecie w pierwszym tegorocznym numerze kwartalnika ¿Español? Sí, gracias? Między innymi artykuły dotyczące:
- czterech propozycji kulturalnych, czyli filmu Pedro Almodóvara Przelotni kochankowie (Los Amantes Pasajeros), którego jakimś cudem jeszcze nie widziałam, serialu Isabel o Izabeli Kastylijskiej, płyty Terral Pablo Alborána i pewnej nieprzetłumaczonej na język polski książki, której autorka - Lucía Etxebarría jest pisarką bardzo znaną w Hiszpanii, zaś polski czytelnik może ja kojarzyć z zaledwie trzech publikacji;
- Katalonii i jej dążeń do niepodległości;
- ośmioletniej księżniczki Asturii (małe dziewczynki często marzą o życiu małych księżniczek, ale nie jestem pewna, czy faktycznie chciałyby nimi być);
- trudnego życia boliwijskich dzieciaków;
- kulturowego szaleństwa lat 70' i 80' jakie ogarnęło Hiszpanię po wyzwoleniu się spod dyktatury Franco;
- podróży, czyli najbardziej interesującego mnie tematu, o czym powtarzam Wam do znudzenia. Tym razem odwiedzam dwa miejsca:
- Numancję - starożytne miasto w północno-wschodniej części Hiszpanii
- Jaskinię Cudów - ku mojej radości położonej w Andaluzji, ku mojej rozpaczy akurat w tej jej części, której na pewno na razie nie uda mi się zobaczyć; a szkoda, bo ta inspiracja malarzy i poetów na zdjęciach prezentuje się wspaniale! Jak więc musi wyglądać w rzeczywistości? Och!
Na zmianę z ¿Español? Sí, gracias? podczytywałam najnowszy numer English Matters. Na okładce książę William z rodziną, w środku spory artykuł na ich temat, czyli coś, co niespecjalnie mnie kręci, bo od czasów śmierci Diany jakoś straciłam zainteresowanie tym, co się w brytyjskiej rodzinie królewskiej dzieje (choć przyznaję, że widziałam film William i Kate - cienizna straszna).
Na szczęście szkolić angielski można także podczas lektury zdecydowanie bardziej interesujących artykułów. Pięćdziesiąty numer English Matters oferuje takich kilka.
Jeden z nich dotyczy Christiana Greya, o którym głośno jest od dawna, a ostatnio nawet jeszcze głośniej, bo na ekranach kin lada moment pojawi się ekranizacja pierwszego tomu erotycznego cyklu E. L. James - Pięćdziesiąt twarzy Greya. Kolejny, to Making Learning Easier - może niezbyt odkrywczy, ale zawsze warto poczytać o tym jak ułatwić sobie naukę. A nuż znajdziecie tam jakiś wart uwagi pomysł, którego do tej pory nie stosowaliście?
Na szczęście szkolić angielski można także podczas lektury zdecydowanie bardziej interesujących artykułów. Pięćdziesiąty numer English Matters oferuje takich kilka.
Jeden z nich dotyczy Christiana Greya, o którym głośno jest od dawna, a ostatnio nawet jeszcze głośniej, bo na ekranach kin lada moment pojawi się ekranizacja pierwszego tomu erotycznego cyklu E. L. James - Pięćdziesiąt twarzy Greya. Kolejny, to Making Learning Easier - może niezbyt odkrywczy, ale zawsze warto poczytać o tym jak ułatwić sobie naukę. A nuż znajdziecie tam jakiś wart uwagi pomysł, którego do tej pory nie stosowaliście?
Kolejne teksty pozwolą zwiedzić kilka ciekawych miejsc. Zajrzymy m.in. do Szkocji, Walii i Irlandii, ale nie po to, by oglądać malownicze krajobrazy, a by zwiedzić najstarsze i najbardziej cenione uniwersytety, a także do Amsterdamu, w którym jak się okaże wcale nie można paradować ulicami paląc trawkę, za to koniecznie trzeba spróbować holenderskiego przysmaku - stroopwafli. Wybierzemy się też w góry, gdzie będzie okazja przećwiczyć dialogi związane z organizacji wolnego czasu w tamtejszych kurortach. Do językowych ćwiczeń przyda się także artykuł What's in a Name dotyczący wyrażeń zawierających nazwy własne oraz analiza tekstu piosenki. Tym razem jest to utwór American Pie wykonywany przez Dona McLeana.
To oczywiście nie wszystko, ale o tym przekonajcie się już sami. Jeśli uczycie się angielskiego, to warto sięgnąć po English Matters i połączyć naukę z przyjemnością.
***
egzemplarz recenzencki |
O wstydzie wielki! Ja uczyłam się francuskiego od 4 klasy podstawówki, więc powinnam go umieć bardzo dobrze. Kupiłam więc Francouise Matin i... nic nie zrozumiałam! Douczam się więc, kupiłam kurs z dostępem na 3 miesiące.
OdpowiedzUsuńJak się nie używa języka na co dzień, to tak niestety jest. :/
UsuńJa jakiś czas temu wykupiłam sobie kurs Hiszpańskiego na ESKK. Niestety przy nauce języka grunt to systematyczność, a z tym ostatnio u mnie ciężko. Póki co skończyło się na znajomości prostego słownictwa i kilku zwrotów, ale to tak piękny język, że muszę się sprężyć w końcu.
OdpowiedzUsuńMam podobnie. :/
UsuńŻyczę Ci wytrwałości w nauce. Ja jestem dzieckiem PRL-u i tylko trochę rosyjski umiem. Niestety.
OdpowiedzUsuńJa walczę z niemieckim na Multikursie. :)
OdpowiedzUsuńTeż utknęłam na Espaňol, si gracias... Po Twoim poście na fb zastanawiam się nad Multikursem, ale obawiam się że w moim przypadku będą to pieniądze wyrzucone w błoto.
OdpowiedzUsuńPowiem Ci tak: nie jest on idealny. Może kiedyś zrobię o tym notkę.
UsuńTeż utknęłam na Espaňol, si gracias... Po Twoim poście na fb zastanawiam się nad Multikursem, ale obawiam się że w moim przypadku będą to pieniądze wyrzucone w błoto.
OdpowiedzUsuńTrzymam za Ciebie kciuki, oby Twój zapał do nauki okazał się trwały i pożyteczny!
OdpowiedzUsuńPowodzenia czy raczej powinnam powiedzieć: buena suerte ;)
OdpowiedzUsuńTo wydanie English matters bardzo mi się podobała. Jest ciekawsze, niż poprzednie.
OdpowiedzUsuńCo do filmu o Williamie i Kate bardzo się zgadzam, szkoda oglądać:) English Matters czytam i lubię, choć nie wszystkie artykuły są ciekawe i często je pomijam. Bardzo chciałabym nauczyć się hiszpańskiego, oj bardzo! Hm, może warto sięgnąc po takie czasopismo. Wiadomo, że większości nie zrozumiem, ale zawsze to jakieś obcowanie z językiem ;)
OdpowiedzUsuńTo zależy jak dobrze znasz język. Jeśli jesteś początkująca, to przez artykuły będzie ciężko przebrnąć. Ze mną tak jest. Słowniczek mi nie wystarcza. :(
UsuńHmm, czyżby fiszki wydawnictwa Cztery Głowy już Ci się znudziły? :-)
OdpowiedzUsuńI tak, i nie. Tzn. z fiszek nadal się uczę, ale żeby przełamać lenistwo, potrzebuję różnych sposobów nauki. Ciężki mi się samej zmobilizować, niestety. Czyli potrzebuję i fiszek, i magazynów, i programów itp. A i tak efekty marne. :P
Usuńwstyd się przyznać ale hiszpańskiego nauczyłam się podczas urlopu macierzyńskiego, kiedy siedziałam w domu i z nudów oglądałam te wszystkie telenowele :) polecam też ten sposób :) ale wytrwałości w nauce życzę, bo hiszpański jest piękny i łatwy :)
OdpowiedzUsuńOj tam, każdy sposób jest dobry, o ile skuteczny. :)
UsuńPowodzenia Ann :)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za hiszpański :) Ja wyciągnęłam niemiecki, ale na razie topornie mi idzie :D
OdpowiedzUsuń