Należę do tych naiwnych, którzy wierzą w to iż dobro popłaca, a wyrządzane zło w końcu odbija się rykoszetem i trafia w jego sprawcę. Coś jak w Powracającej fali Prusa, o ile mnie moja zawodna pamięć nie myli.
Wierna temu przekonaniu, zasiadłam jakiś czas temu przed ekranem, by obejrzeć House of Cards, serial polityczny rozgrywający się w USA, czyli coś co teoretycznie leży poza sferą moich zainteresowań. Fala zachwytów zrobiła jednak swoje. Ten i ów twierdził, że warto tę produkcję obejrzeć, a jako że w główną rolę - wyrachowanego polityka Francisa Underwooda - wcielił się Kevin Spacey, którego umiejętnościom aktorskim nie można nic zarzucić, postanowiłam sama sprawdzić skąd te zachwyty, nominacje i nagrody.
Polityka mnie nie interesuję. Kropka. Tematu tego nie rozwinę, bo to nie czas i miejsce. Wspominam o tym tylko dlatego, że ku memu ogromnemu zaskoczeniu, House of Cards wciągnął mnie od pierwszego odcinka. Nie to, żebym nagle zainteresowała się ustawodawstwem, kampaniami wyborczymi czy rozkładem sił w Białym Domu. Co to, to nie. W serialu znalazłam coś zupełnie innego: ludzi tak złych i wyrachowanych, że aż zęby bolą.
Dwa sezony czekałam na to, aż Underwoodowi i jego żonie (Robin Wright) powiną się nogi (co nie przeszkadza mi uwielbiać ich oboje). To oczekiwanie było drogą przez mękę.
Kate Mara w roli Zoe Barnes (mojej ulubionej bohaterki) [źródło] |
Underwood to szuja jakich mało (jego imię - Frank - pachnie ironią na kilometr), a może to ja żyję po prostu w szklanej, różowej bańce i mam przyjemność na tego typu kreatury się nie natykać. Pozbawiony szansy na stołek Sekretarza Stanu staje się jednym, wielkim, kipiącym pragnieniem zemsty. Snując kolejne intrygi, manipulując ludźmi, wdraża swój plan odegrania się na prezydencie. Gdy inni tracą, on zyskuje. Gdy pojawi się przeszkoda, znika jak złoty sen. (Przeszkoda, nie Frank). Gdy poślizgnie mu się noga i już, już, wydaje się, że w końcu poniesie klęskę, po chwili ekran wypełnia jego tryumfująca mina. Znów się wywinął.
Irytujące.
Francis Underwood śmieje się z mojej teorii na temat dobra i zła. Pokazuje środkowy palec i szyderczo się uśmiecha.
W tym wypadku będę jednak cierpliwa, choć to zdecydowanie nie moja cecha. Rykoszet dopadnie i ciebie, Frank.
[źródło] |
Pierwszy odcinek trzeciego sezonu startuje w USA 27 lutego.
Jeff Beal I've Known Everything
Świetny serial, ale zatrzymałam się na 7 odcinku pierwszego sezonu (chroniczny brak czasu). Może uda mi się nadgonić przed premierą 3 sezonu :)
OdpowiedzUsuńA ja jeszcze cały czas przed seansem - choć chętnie obejrzałabym ten serial. Właśnie ze względu na tematykę, choć nie jestem jakimś wielkim znawcą polityki. I tym bardziej, że w trzecim sezonie kilka odcinków wyreżyserowała Agnieszka Holland...
OdpowiedzUsuńZe mnie też żaden znawca. Gdy miałam głupią minę to mąż mi objaśniał co i jak. :D
UsuńZaintrygowałaś mnie tym serialem i postaram się obejrzeć kilka pierwszych odcinków, może mi się tak spodoba, że obejrzę cały sezon ? Oby tak było :)
OdpowiedzUsuńHa! Miałam podobne odczucia - tzn. z tym, że polityka mnie kompletnie nie interesuje, ale serial mnie również wciągnął i czekam na kolejny sezon. :)
OdpowiedzUsuńPolecam jeszcze "Utopię"! Rewelacja. :-)
Uprzejmie prosi się o nie polecanie seriali, bo w moim tempie, z moją listą, mam co oglądać do 2156 roku.
UsuńZainteresowałaś mnie bardzo. W ogóle nie znam tego serialu, ale muszę obejrzeć chociaż 1 odcinek.
OdpowiedzUsuńObserwuję i będę wpadać.
Dobrze, że wierzysz w dobro. Ja osobiście wyznaję zasadę "dobro powraca" :)
OdpowiedzUsuńa na seriale nie mam czasu :/
Też w to wierzę. Tzn. w powracające dobro i powracające zło. Czymś trzeba się pocieszać. ;)
UsuńJeden z lepszych seriali. które miałam ostatnio okazję oglądać, ale sama utknęłam jak na razie na 9 odcinku I sezonu.
OdpowiedzUsuńPolityka również mnie nie interesuje i przyznam, że z tego powodu w ogóle nie brałam pod uwagę oglądania tego serialu. Ale teraz mój opór zaczyna topnieć :P Zwłaszcza, że zachwycam się Boardwalk Empire, w którym również roi się od polityki. Zastanawiam się natomiast czy tylko ja sympatyzuje z czarnymi charakterami :P
OdpowiedzUsuńNie tylko Ty. ;)
UsuńAle naprawdę, choć podziwiam Franka za umiejętności manipulowania wszystkimi wokół (jakkolwiek to brzmi :P), to już w tej chwili życzę mu choćby drobnego upadku. ;)
Chwilowo na seriale nie mam czasu, cudem teraz w przerwę świąteczną dokończyłam jeden, który zaczęłam w wakacje..
OdpowiedzUsuńJaki?
UsuńA ja uważam, że to nie jest do końca dobre podejście; czekać na upadek głównego bohatera. Też tak miałam, oglądając Dextera, do czasu, gdy w którymś momencie do mnie dotarło, że nie chodzi o to, by ta noga wreszcie się powinęła, tylko żeby wciąż na nowo pokazywać, jak mu się udaje wywyjać. Jeśli się taki stan rzeczy przyjmie do wiadomości, wtedy ogląda się zupełnie inaczej, bo faktycznie, czekanie aż coś się stanie jest drogą przez mękę.
OdpowiedzUsuńObecnie mnożą się seriale i filmy o czarnych charakterach i nie polega to już na tym, żeby ich w końcu ukarać, choć kiedyś tak było.
A ja "Dextera" przestałam oglądać przy drugim sezonie, bo taki jakiś mało morderczy się zrobił, ciapowaty niemal. :P
UsuńA co do "House of Cards" to nie tyle zależy mi na ukaraniu tego konkretnego bohatera (którego zresztą na swój sposób lubię i cenię), co na zdobyciu dowodu, że na intrygach nie można zbudować wiecznego sukcesu. Chcę wierzyć w to, że ludzie źli, podli, bezwzględni, prędzej czy później kończą źle.
Mam dwa sezony i nie zawaham się ich obejrzeć. W najbliższym czasie, bom ciekawa bardzo tego serialu, choć i mnie z polityką nie po drodze.
OdpowiedzUsuńJeszcze nie widziałam, ale to się już wkrótce zmieni ;-)
OdpowiedzUsuńChciałabym go kiedyś obejrzeć, ale jeszcze nie pora.
OdpowiedzUsuńTeż by mnie roznosiło, bo już w serialu Zemsta jest motyw rodziny, której ciągle wszystko uchodzi na sucho. Wytrwałam 3 sezony i oni dalej górą, a tyle im intryg wymyśla bohaterka, która się mści. Polecam! Nie polityczny!
Nieładnie z Twoje strony, że mi taki serial polecasz, oj, nieładnie. ale odhaczyłam na Filmwebie jako "do obejrzenia".
UsuńJednak nie czuję się przekonana, zresztą po co mam się irytować ciągle przy serialu i czekać aż komuś powinie się noga, nie jestem cierpliwa...
OdpowiedzUsuńCierpliwość nie jest też moją mocną stroną.
UsuńNo dobra, to powiadasz, że powinnam się w końcu za ten serial zabrać? ;) Wiem, wiem, w kolejce stoi już od wieków, a ja ciągle odkładam, bo doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że jak zacznę, to prędko nie skończę i będę uziemiona.
OdpowiedzUsuńOglądaj, oglądaj. Zobacz mistrza manipulacji w akcji. Ja już nie mogę się doczekać kolejnego sezonu. :)
UsuńJuż jakiś czas temu wpadł mi w oko i właściwie jestem niemal pewna, że by mnie wciągnął. I pewnie dlatego odkładam w czasie jego oglądanie :) Tak miałam z Hannibalem - zaczęłam oglądać i nagle okazało się, że przepadłam totalnie (chociaż drugi sezon wciągnął mnie odrobinę mniej).
OdpowiedzUsuńMnie drugi wciągnął bardziej. :D
UsuńZaczęłam oglądać House of Cards - na razie się pilnuję i nie obejrzałam całego sezonu na raz (ewentualnie na dwa) :-) Ale jest wciągający!
UsuńHa! Cieszę się bardzo, a sama czekam na trzeci sezon i "House of Cards" i "Hannibala" (widziałaś zwiastun???).
Usuń"Należę do tych naiwnych, którzy wierzą w to iż dobro popłaca, a wyrządzane zło w końcu odbija się rykoszetem i trafia w jego sprawcę" - ja też w to wierzę i to się sprawdza, o czym się niedawno przekonałam ;)
OdpowiedzUsuńNo i super! :)
Usuń