Małgorzata Musierowicz Wnuczka do orzechów Wyd. Akapit Press 2014 270 stron |
Miała być recenzja, ale jej nie będzie.
Miało być o Wnuczce do orzechów Małgorzaty Musierowicz. O opuszczeniu przez Borejków rozkopanego Poznania, łonie natury, fochach Idy, co to lat ma prawie pięćdziesiąt, wygląda podobno na trzydzieści, a zachowuje się jak rozchwiana emocjonalnie młódź z okresu dojrzewania, miłosnych odkryciach Józefa-nie-Józinka i Ignacego-uwaga-pszczoła, o przaśnej dziewoi, kontuzjach kończyn, niebieskich koralikach, ludziach, którzy dzielą się na złych, przydatnych i Borejków oraz Borejkopochodnych.
Miało być o Wnuczce do orzechów Małgorzaty Musierowicz. O opuszczeniu przez Borejków rozkopanego Poznania, łonie natury, fochach Idy, co to lat ma prawie pięćdziesiąt, wygląda podobno na trzydzieści, a zachowuje się jak rozchwiana emocjonalnie młódź z okresu dojrzewania, miłosnych odkryciach Józefa-nie-Józinka i Ignacego-uwaga-pszczoła, o przaśnej dziewoi, kontuzjach kończyn, niebieskich koralikach, ludziach, którzy dzielą się na złych, przydatnych i Borejków oraz Borejkopochodnych.
Co ciekawe, ostatnia recenzja, która miała być (dwa lata temu!), ale jej nie było, dotyczyła... McDusi. Wtedy jednak jakoś optymistyczniej spoglądałam na to, co dzieje się w świecie Borejków, których tak zawsze lubiłam, choć z różnych stron pojawiały się głosy, że to już nie to, co kiedyś, że Jeżycjada straciła swój urok, a bohaterowie i ich perypetie są coraz bardziej drażniące. Chyba zaczynam łapać, w czym rzecz, a ponieważ ktoś już świetnie to opisał, nie czuję potrzeby pisania tego samego raz jeszcze. Przeczytajcie co o Wnuczce do orzechów ma do powiedzenia Kasiek w tekście para poszła w gwizdek?. Mniej więcej to samo znaleźlibyście u mnie, tylko tekst byłby mniej zabawny.
Nie wiem, czy to ja się zmieniłam, czy bohaterowie Musierowicz, ale czuję, że przebywanie w świecie Borejków przestało mnie cieszyć. Zwłaszcza, ze swoją miłością do kryminałów, raczej nie byłabym dla nich odpowiednim towarzystwem. Na filozofii się nie znam, łaciny nie ogarniam, klasyków nie cytuję. Nie lubię też stadnego wtrącania się we wszystko (nawet jeśli jest ono podszyte dobrymi chęciami). I kilku innych zachowań też nie lubię. Z poczuciem wyższości włącznie.
Mam wrażenie, że podział na lepszych i gorszych, staje się coraz wyraźniejszy i wcale mi się to spostrzeżenie nie podoba.
Po lekturze w głowie mi aż huczy. Nie dlatego, że tyle w tej książce było wrażeń, zdarzeń i emocji, ale z powodu wykrzykników stojących obok siebie gęsto, niczym sztachety płotu. Za dużo ich! Za dużo!!! O ile w egzaltowanych mailach przaśnej dziewoi da się to czymś wytłumaczyć, o tyle w reszcie tekstu - niekoniecznie. Aż strach pomyśleć jakimi narzędziami bohaterowie będą wyrażać swój entuzjazm w kolejnych tomach. W ruch pójdzie Caps lock? Emotki?
Z Jeżycjadą jest trochę tak, jak z niektórymi serialami, których kolejne sezony wyrastają jak grzyby po deszczu, a każdy z nich jest coraz słabszy i bardziej nużący, aż w końcu nawet najwytrwalsi widzowie odchodzą rozczarowani od ekranów. A wystarczyło przerwać we właściwym momencie i pozwolić widzom pamiętać tylko te dobre odcinki.
Z Jeżycjadą jest trochę tak, jak z niektórymi serialami, których kolejne sezony wyrastają jak grzyby po deszczu, a każdy z nich jest coraz słabszy i bardziej nużący, aż w końcu nawet najwytrwalsi widzowie odchodzą rozczarowani od ekranów. A wystarczyło przerwać we właściwym momencie i pozwolić widzom pamiętać tylko te dobre odcinki.
Tęsknię za ciepłem Opium w rosole. Po prostu.
***
Trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść. Niepokonanym...
***
Na dobry koniec (i kiepski początek), coś dla kolekcjonerów pierwszych zdań:
Dzięcioł puścił w ruch swój niezłomny dziób, osadzony w jakże niezłomnej czaszce.
***
Dajcie koniecznie znać, jakie macie wrażenia z lektury. Szukam kogoś, kto przekona mnie, że sięgnięcie po Feblik nie pogrzebie mojej miłości do Jeżycjady na amen.
Przyznam, że mi trochę wstyd, ale nie znam jeszcze Jeżycjady...
OdpowiedzUsuńObawiam się, że będzie trudno znaleźć taką osobę, nie widziałam entuzjastycznej recenzji Wnuczki.
OdpowiedzUsuńI nie przejmuj się, studiowałam filozofię, a z Borejkami bym się nie dogadała (bo oni raczej wyznają niż analizują jakąś odmianę stoicyzmu). Zamykanie się na pewne odmiany literatury czy nowe trendy to snobizm i strach, nie elitarność.
Ależ mi się podoba to Twoje ostatnie zdanie!
UsuńPrzykro mi, ale nie dołożę swoich trzech groszy, bo z książkami Musierowicz w ogóle mi nie po drodze.
OdpowiedzUsuńJakoś mnie nie ciągnie do tej serii, więc nie zamierzam na siłę się do niej przekonywać.
OdpowiedzUsuńOd jakiegoś czasu noszę się z zamiarem oświeżenis sobie Jeżycjady... wnuczki nie czytałam, więc się nie wypowiadam.
OdpowiedzUsuńTo ja raczej skompletuję wcześniejsze części, bo jeszcze nie wszystkie poznałam...
OdpowiedzUsuńNie śpiesz się. :P
UsuńJa dopiero przymierzam się do "Sprężyny". Ale jak na razie nie przestałam uwielbiać "Jeżycjady", mam do niej sentyment. "Wnuczkę do orzechów" dopiero muszę kupić. Jestem ciekawa, czy rzeczywiście taka zła ;)
OdpowiedzUsuńDla mnie kiepska. A nawet bardzo. Historia nieciekawa, ród Borejków denerwujący, opisy kiczowate. Kiepsko, no. :/
UsuńPo recenzji Kasi odechciało mi się czytać. A Twój tekst jeszcze mnie w tym utwierdza.
OdpowiedzUsuńJa niestety za Musierowicz nie przepadam. Czytałam tylko "Opium w rosole", ale szału nie było
OdpowiedzUsuńAno widzisz, a mnie się "Opium..." podobało najbardziej ze wszystkich. :)
UsuńMam kilkanaście tomów w domu, a moja ostatnia lektura powieści Musierowicz miała miejsce w zeszłym roku! Zatrzymałam się na "Kalamburce" i nie mogę, a może nie chcę ruszyć dalej. Z najnowszych pozycji czytałam jedynie "Sprężynę", która dostarczyła mi wiele uśmiechu. "Wnuczkę do orzechów", choć mam, jeszcze nie ruszyłam. Kiedy będę po lekturze, dam znać. Miałam wielki plan przeczytać całą serię od początku, ale... zobaczymy co wyjdzie mi z tego postanowienia. W każdym razie, mam wrażenie, że Jeżycjada trochę zmieniła się mimowolnie - z biegiem czasu i przemianą społeczeństwa. Starsze części, a zdecydowanie "Opium w rosole" zachwycają ogromnym ciepłem. Trudno do końca osądzić mi nowsze (czytane na przestrzeni lat), ale mam coś takiego, że lubię wracać do Borejków dla samych ich nietypowych osobowości. Co do "Wnuczki do orzechów" jeszcze się przekonam, jak jest, ale "Sprężyna" wydaje mi się dobrą, aczkolwiek nie najlepszą, ale spójną i przyjemną częścią serii :)
OdpowiedzUsuńCzytałam kilka lat temu wszystkie, jedna po drugiej (nie było jeszcze wtedy "McDusi" i "Wnuczki..."). Im dalej w las, tym mniej ciekawie, choć pewnych rzeczy wtedy nie zauważałam, bo urok Borejków z dawnych lat wciąż na mnie działał.
UsuńPo tragicznej "McDusi" nie miałam większych oczekiwań w stosunku do "Wnuczki..." i dobrze na tym wyszłam, ponieważ przynajmniej się nie rozczarowałam ;) Ta książka właściwie jest o niczym, miałam wrażenie, że Musierowicz napisała ją TYLKO po to, żeby wylać swoje morze żółci... Lektura "Wnuczki..." była bardzo nieprzyjemnym doświadczeniem.
OdpowiedzUsuńSmutne to. Tym bardziej, że może są tacy, którzy sięgną po prostu po te nowe tomy i nigdy nie poznają tych najlepszych.
UsuńJa też tej rodzinki nie znam jeden tomik tylko wpadł mi w ręce ;)
OdpowiedzUsuńCóż, powiem ci, że skoro po "McDusi" sięgnęłaś po "Wnuczkę" to dowód, że nic nie jest w stanie pogrzebac twojej miłości do Jezycjady. Ja uznaję "McDusię" za książkę tak niewyobrazalnie zła, niemal najgorszą, jaka czytałam w zyciu, po niej przysięgłam sobie, że nigdy nie kupię na wlasność żadnego kolejnego tomu Jeżycjady - i nie kupiłam, nawet "Wnuczkę" recenzowałam z egzemplarza kolezanki. Myślalam, ze kupię, jeśli mi się spodoba... ale nie. Nie kupię. Szkoda pieniędzy, tyle jest wartych kupienia książek na świecie!
OdpowiedzUsuńSwojej nie kupiłam. Koszt operacji to znaczek i czas spędzony na poczcie (koperty mam z odzysku :P), bo to książka wędrująca. Nie pamiętam teraz czy czytałam Twoje teksty o Musierowicz. Zaraz poszukam, choć aż się boję co tam znajdę, bo o ile Cię znam... :P
UsuńPamiętam, że jak byłam mała to po prostu uwielbiałam książki Musierowicz. Jakiś czas temu przeczytałam właśnie "Kwiat Kalafiora" i stwierdziłam, że zwyczajnie z nich wyrosłam ;)
OdpowiedzUsuńCzyli jednak z Musierowicz też się wyrasta. ;)
UsuńJakoś nigdy nie ciągnęła mnie do książek Musierowicz.
OdpowiedzUsuńZAPRASZAM NA KONKURS!!!
http://monweg.blog.onet.pl/2015/01/22/robie-konkurs-bo-moge/
http://koszykpelenpomyslow.blogspot.com/2014/12/wnuczka-do-orzechow.html
OdpowiedzUsuńNa razie jestem po pierwszym tomie Jeżycjady, więc niewiele mogę powiedzieć. Trochę czasu zleci zanim się do ,,Wnuczki do orzechów" doturlam, o ile starsze tomy przejdą gładko. Szkoda, że ,,to już nie to"...
OdpowiedzUsuńNie śpiesz się. ;)
UsuńZgadzam się - czasami warto byłoby zatrzymać się w pewnym momencie, kończąc z klasą... Jeżycjadę czytałam dawno temu i to zaledwie kilka tomów - nawet nie pamiętam dokładnie jakie... Chyba czas nadrobić zaległości - szkoda tylko, że im dalej w las, tym gorzej. :(
OdpowiedzUsuńW tym wypadku na pewno, tym bardziej, że Musierowicz ma naprawdę spore grono fanów i wiele osób wyrosło na jej książkach. Szkoda to marnować, bo mimo wszystko to mocne nazwisko literatury młodzieżowej.
UsuńJa to w ogóle nie lubię Musierowicz. Przeczytałam dwie lub trzy pierwsze książki.
OdpowiedzUsuńNigdy nie przeczytałam całej serii. Kilka tomów i to ładnych parę lat temu. Nie mam ochoty zapoznać się z całą serią, bo obawiam się, że przejadłaby mi się ona. A tak mam przyjemne wspomnienie z dzieciństwa, choć może kiedyś odświeżę sobie któryś z tomów.
OdpowiedzUsuńMoże i dobrze, że w pewnym momencie odpuściłaś?
UsuńNiestety ja Cię nie przekonam, bo Jeżycjadę ostatnio czytałam jakoś w gimnazjum i od tamtej pory nie złożyło się, żeby sięgnąć po powieści Musierowicz. Zastanawiam się natomiast jak to się stało, że autorka tak poczytnej i przez wielu uwielbianej serii, zeszła zupełnie z kursu, który obrała na początku i zamiast ciepłych, dających otuchę historii, zaczęła tworzyć jakieś karykaturalne obrazy, w których bohaterowie wywyższają się nad innymi.
OdpowiedzUsuńNie wiem. Może autorka się zmieniła, a co za tym idzie, zmienili się jej bohaterowie?
UsuńWiele osób namawiało mnie na Jeżycjadę, ale ja jakoś nigdy nie dałam się namówić i chyba to już się nie zmieni :P To już chyba nie moja bajka.
OdpowiedzUsuń"Ignacego-uwaga-pszczoła" <3
OdpowiedzUsuńA tak na poważnie: potrzebujesz takiego przekonania? Bo może właśnie miłości do Jeżycjady nie pogrzebie pozostanie przy starszych tomach (dla mnie chyba do "Nutrii i Nerwusa", potem już zaczęło być, powiedzmy, dziwnie), neo zostawiając daleko?
Nie potrzebuję, ale chciałam wiedzieć, co Wy o tym sądzicie. Jeśli będę miała możliwość pożyczenia od kogoś kolejnego tomu, to może to zrobię. Na pewno go nie kupię. Choć może faktycznie lepiej nie psuć sobie resztek dobrych wspomnień koszmarkiem nowych tomów?
UsuńNo właśnie - ale żeby nie było: rozumiem ten problem, chyba z każdym cyklem, do którego się człowiek przywiąże, jest tak samo (obowiązuje też w przypadku seriali). Kiedy rzucić, jeśli się widzi, że poziom spada. I czy rzucić. W przypadku Jeżycjady mam wrażenie od kilku tomów, że autorka pisze już zupełnie inne postaci, więc nie umiem o nich myśleć jako o tych samych bohaterach, co w starej Jeżycjadzie.
UsuńMiałam podobne skojarzenie: właśnie z serialami. Choć przyznaję, że seriale jakoś łatwiej mi przerwać. :/
UsuńDo twórczości Musierowicz nigdy mnie nie ciągnęło. Podchodziłam chyba ze 3 razy, jednak za każdym razem kończyło się fiaskiem, więc i po tę książkę zapewne nie sięgnę;)
OdpowiedzUsuńDorastałam z bohaterami Jeżycjady. Już jako dorosła osoba przeczytałam całą serię raz jeszcze a było to około 15 lat temu. Niedawno wpadła mi w ręce jedna z nowszych książek, ale nie zrobiła na mnie wrażenia. Wolę zostać przy tym co pierwsze i jednak najlepsze. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńI tak chyba jest najlepiej. :)
UsuńJa bym chętnie sięgnęła po Jeżycjadę, ale po te starsze części, dlatego, że coś kiedyś czytałam, ale mocno wybiórczo i nie po kolei. Swoją drogą to przykre gdy seria, która miała dla nas tyle uroku, w pewnym momencie tak mocno rozczarowuje.
OdpowiedzUsuńTeż tak czytałam, a później zaczęłam od początku, jeden po drugim. Niestety, końcówka już nie zachwyca tak mocno jak pierwsze tomy. A tom ostatni wręcz nie zachwyca wcale.
UsuńSzkoda, że tak odczuwasz, to przykre. Kocham Jeżycjadę, wszystkie części, są gorsze i lepsze, ale "Wnuczka do orzechów" podobała mi się bardzo. To co, że jest przewidywalna? Niemal każda książka z tej serii taka jest, ale klimat jest ten sam...
OdpowiedzUsuńPrzybliżony przez ciebie link do opinii o "Wnuczce..." mnie zdziwił. Skąd w tej osobie tyle jadu, tego czepialstwa, chyba negowała każde, każdziuseńkie zdanie z tej książki. Skoro tak nie lubi tych bohaterów, tak okropnie o nich pisze, to po co chce czytać następną część? Niech wróci do starych książek i zatrzyma się w czasie.
UsuńMnie też przykro, bo uwielbiam ten cykl. Dla mnie klimat bardzo się zmienił. Kiedyś było w tych książkach tyle ciepła, pozytywnych emocji. Teraz tego tam nie znajduję.
UsuńDotąd czytałam tylko dwie części i mam zamiar poznać cały cykl. Myślę, że jedną dobrą zmianą dotyczącą "Wnuczki do orzechów" jest to, że okładka jest w końcu ładna! Cała oprawa graficzna Jeżycjady nigdy mi się nie podobała.
OdpowiedzUsuńLata temu czytałam jedną z pierwszych części tej serii i żałowałam, że nie miałam okazji sięgnąć po następne. Teraz nie żałuję.
OdpowiedzUsuńLubię książki Musierowicz. Ta mi się podobała. Natomiast ,,Frywolitki" mi się nie podobały. Szczególnie ostatnia chyba. Miałam wrażenie, że za dużo wymądrzania i wgl. Ale może to tylko takie wrażenie :D
OdpowiedzUsuńZ tego co kojarzę, czytała jeden tom "Frywolitek", ale już nawet nie pamiętam, czy mi się podobały. :D
UsuńFeblik już w przedsprzedaży !! :):):)
OdpowiedzUsuńPremiera 6.11.2015. Książka jest już dostępna w przedsprzedaży na stronie wydawnictwa Akapit Press http://www.akapit-press.com.pl/sklep/dla-mlodziezy/feblik---przedsprzedaz-536-30
25 zł to całkiem przystępna cena, a taką kolekcje jak Jeżycjada zawsze warto wzbogacić o kolejny świeżutki, pachnący tomy.
Nie mogę się doczekać, a Wy?
Jestem właśnie w trakcie czytania ''Wnuczki,, ale c opinie na jej temat, trochę się zniechęciłam. To prawda, że ta część jest inna niż poprzednie, ale też ma swój urok.
OdpowiedzUsuńMnie rozczarowała, niestety. Wolę klimat poprzednich tomów.
UsuńPrzeczytałam Feblika.
OdpowiedzUsuńZaskoczyły mnie krytyczne opinie. Nie zgadzam się z nimi.
Akurat "Feblika" jeszcze nie czytałam, więc się nie wypowiem. :)
UsuńCzytałem w zeszłym roku. Kupiłem, choć zarzekałem się, że nie kupię bo "Sprężyna" i "McDusia" bardzo mnie rozczarowały. Czort nie podkusił. Szczerze? Żałuję, ponieważ uważam, że jest to bardzo słaba książka. Panią Musierowicz stać na wiele więcej, a tutaj napisała kolejną część mocno już wyeksploatowanej sagi. Zabrakło mi tu konkretnej bohaterki i konkretnej narracji. Zabrakło mi też świeżości, nowości, humoru i atmosfery. Zaczęła się dość obiecująco: letni klimat, przyroda, cisza...ale po paru zaledwie stronach już poczułem, że coś jest nie tak. Już po pierwszych opisach przyrody, rozwlekłych jak w "Panu Tadeuszu" odczułem irytację i chęć odłożenia książki. Wybaczcie, ale jak czytam o przejrzystej kupule nieba, przykrywającej bujną roślinność to mam ochotę po prostu puścić pawia. Bo to naprawdę jest tak złe, że aż żal czytać. Dawniej pani Musierowicz pisała lekko, z naturalnym niewymuszonym wdziękiem. Był humor, ironia, którą tak ceniłem. Było sporo mądrości i pozytywnych przesłań. Gdzie się to wszystko podziało? Teraz mamy pseudo dydaktyczno moralizatorskie smęty polane sentymentalnym sosem. Autorka posługuje się jakimś dziwnym i wydumanym językiem, stylizowanym na poezję. Ja osobiście mam wrażenie, że ona naśladuje naszego wieszcza w tym wszystkim. Rozwlekłe, długie zdania, za dużo sformułowań i słów trudnych do przyswojenia. No, ale ja w końcu nie jestem Borejko, a w dodatku w domu posiadam telewizor...za wysokie progi na moje nogi. Boli mnie to, że pani Musierowicz coraz bardziej przesadza. Świat w jej książkach jest coraz bardziej dziwny, groteskowy, a to co wyrabia z postaciami to jest po prostu karygodne. Kiedyś kochałem Idę, Gabrysię i rodziców Borejko...dziś ich wprost nie trawię. Oni wszyscy stali się zbyt mądrzy, za bardzo gdaczą, pouczają. To już nie jest ta sama "Jeżycjada". Szczerze, według mnie "Córka Robrojka" była ostatnią dobrą książką w tym cyklu. Od czasów "Imienin" seria straciła fason, "Kalamburka" to była porażka, choć "Język Trolli", "Żaba", czy " Czarna polewka" napawały mnie nadzieją. Czy sięgnę po "Feblika"? Nie sądzę. Chociaż, kto wie. Jednakże na pewno jeszcze nie teraz. Nie chciałbym ostatecznie znienawidzić tej serii. Bo to kiedyś były naprawdę dobre książki. BYŁY.
OdpowiedzUsuńRozumiem Cię doskonale (choć nie posiadam telewizora ;). To po prostu cholernie niefajne, gdy lubiana seria, która przywołuje mnóstwo pozytywnych skojarzeń, z tomu na tom jest coraz słabsza. A co do języka, to momentami nie mogłam uwierzyć, że tę książkę pisała autorka "Opium w rosole".
UsuńA ja myślę...że autorka przechodzi już zmęczenie materiału. Przecież "Jeżycjadę" pisze od 1975 roku, więc dziwię się, że jeszcze ma ochotę kontynuować serię. Ostatecznie - ileż można pisać w kółko o piciu herbatki i pieczeniu placka drożdżowego? Ja sądzę, że p. Musierowicz pisze, przepraszam za określenie "na odp*rdol", pod presją stałych czytelniczek, które ją bombardują listami i domagają się kontynuowania serii. A także pod presją wydawnictwa, które jak sądzę, również naciska. Pomysły się wyczerpały, więc autorka usiłuje coś na siłę sklecić, od biedy dodając nowe wątki. Co mnie razi to brak jakichkolwiek realiów, odniesień do współczesności. Niby rok 2013, a tu tytułowa "Wnuczka" żyje jak w minionej epoce. Czy to normalne, żeby 17-letnia dziewczyna zasuwała na gospodarce i biegała w jednej za małej sukience i jednej parze drewniaków? Generalnie nic mi się nie podobało w tej książce. Absolutnie nic. W paru scenach nawet się roześmiałem, ale to był śmiech raczej szyderczy. Co do "Feblika"...naprawdę wolę nie ryzykować wydanych kolejnych pieniędzy na książkę i odłożenia jej na półkę z poczuciem niesmaku. Dawniejsze egzemplarze "Jeżycjady" czytałem wiele razy. Od czasów "Imienin" nigdy więcej się to nie powtórzyło. A szkoda.
UsuńTrudno powiedzieć. Sama nie odnoszę wrażenia, że pisze pod przymusem, ale mogę tylko teoretyzować, bo jak jest naprawdę - nie wiem. Moim zdaniem, autorka nie idzie z duchem czasu, nie dopasowuje swoich historii do obecnych realiów. Borejkowie są jak wyjęci ze skansenu i to jestem w stanie zrozumieć, ale kolejne pokolenia także zdają się nie pasować do rzeczywistości, w której żyją. I nie wygląda to na "hipsterstwo", ale brak wyczucia realiów.
UsuńMnie zdumiewa język, w wielu momentach zwyczajnie grafomański. Naprawdę trudno uwierzyć, że pierwsze i ostatnie tomy napisała ta sama ręka. Szkoda, że autorka nie potrafi zakończyć cyklu w takim momencie, by w pamięci została ciepła, zabawna seria.