poniedziałek, 26 stycznia 2015

Shakira, Kate i William,
czyli obcojęzyczne czytanki do poduszki
* "¿Español? Sí, gracias" & "English Matters" *



Uffff... Stało się. W końcu wykupiłam sobie internetowy kurs hiszpańskiego z abonamentem na pół roku. Trzymajcie kciuki, żebym nie zmarnowała czasu, kasy i zapału. Marzy mi się czytanie hiszpańskojęzycznych artykułów, bo póki co, nawet lektura ¿Español? Sí, gracias, a zatem magazynu przyjaznemu uczącym się języka, bo wyposażonego w słowniczek trudniejszych słów, idzie mi bardzo wolno. A nawet bardzo, bardzo wolno.




Z ostatniego numeru magazynu spogląda Shakira, którą uwielbiam zarówno w odsłonie romantycznej jak i pełnej latynoskiej energii. O wokalistce, jej karierze, miłościach i muzyce można poczytać w rytm Whenever, Wherever, Loca lub o wiele spokojniejszego Underneath Your Clothes.




Co jeszcze znajdziecie w pierwszym tegorocznym numerze kwartalnika ¿Español? Sí, gracias? Między innymi artykuły dotyczące:

  • czterech propozycji kulturalnych, czyli filmu Pedro Almodóvara Przelotni kochankowie (Los Amantes Pasajeros), którego jakimś cudem jeszcze nie widziałam, serialu Isabel o Izabeli Kastylijskiej, płyty Terral Pablo Alborána i pewnej nieprzetłumaczonej na język polski książki, której autorka - Lucía Etxebarría jest pisarką bardzo znaną w Hiszpanii, zaś polski czytelnik może ja kojarzyć z zaledwie trzech publikacji;



  • Katalonii i jej dążeń do niepodległości;
  • ośmioletniej księżniczki Asturii (małe dziewczynki często marzą o życiu małych księżniczek, ale nie jestem pewna, czy faktycznie chciałyby nimi być);
  • trudnego życia boliwijskich dzieciaków;
  • kulturowego szaleństwa lat 70' i 80' jakie ogarnęło Hiszpanię po wyzwoleniu się spod dyktatury Franco;
  • podróży, czyli najbardziej interesującego mnie tematu, o czym powtarzam Wam do znudzenia. Tym razem odwiedzam dwa miejsca:
    • Numancję - starożytne miasto w północno-wschodniej części Hiszpanii
    • Jaskinię Cudów - ku mojej radości położonej w Andaluzji, ku mojej rozpaczy akurat w tej jej części, której na pewno na razie nie uda mi się zobaczyć; a szkoda, bo ta inspiracja malarzy i poetów na zdjęciach prezentuje się wspaniale! Jak więc musi wyglądać w rzeczywistości? Och!


***



Na zmianę z ¿Español? Sí, gracias? podczytywałam najnowszy numer English Matters. Na okładce książę William z rodziną, w środku spory artykuł na ich temat, czyli coś, co niespecjalnie mnie kręci, bo od czasów śmierci Diany jakoś straciłam zainteresowanie tym, co się w brytyjskiej rodzinie królewskiej dzieje (choć przyznaję, że widziałam film William i Kate - cienizna straszna).



Na szczęście szkolić angielski można także podczas lektury zdecydowanie bardziej interesujących artykułów. Pięćdziesiąty numer  English Matters oferuje takich kilka.

Jeden z nich dotyczy Christiana Greya, o którym głośno jest od dawna, a ostatnio nawet jeszcze głośniej, bo na ekranach kin lada moment pojawi się ekranizacja pierwszego tomu erotycznego cyklu E. L. James - Pięćdziesiąt twarzy Greya. Kolejny, to Making Learning Easier - może niezbyt odkrywczy, ale zawsze warto poczytać o tym jak ułatwić sobie naukę. A nuż znajdziecie tam jakiś wart uwagi pomysł, którego do tej pory nie stosowaliście?



Kolejne teksty pozwolą zwiedzić kilka ciekawych miejsc. Zajrzymy m.in. do Szkocji, Walii i Irlandii, ale nie po to, by oglądać malownicze krajobrazy, a by zwiedzić najstarsze i najbardziej cenione uniwersytety, a także do Amsterdamu, w którym jak się okaże wcale nie można paradować ulicami paląc trawkę, za to koniecznie trzeba spróbować holenderskiego przysmaku - stroopwafli. Wybierzemy się też w góry, gdzie będzie okazja przećwiczyć dialogi związane z organizacji wolnego czasu w tamtejszych kurortach. Do językowych ćwiczeń przyda się także artykuł What's in a Name dotyczący wyrażeń zawierających nazwy własne oraz analiza tekstu piosenki. Tym razem jest to utwór American Pie wykonywany przez Dona McLeana.




To oczywiście nie wszystko, ale o tym przekonajcie się już sami. Jeśli uczycie się angielskiego, to warto sięgnąć po English Matters i połączyć naukę z przyjemnością.

***

egzemplarz recenzencki



20 komentarzy:

  1. O wstydzie wielki! Ja uczyłam się francuskiego od 4 klasy podstawówki, więc powinnam go umieć bardzo dobrze. Kupiłam więc Francouise Matin i... nic nie zrozumiałam! Douczam się więc, kupiłam kurs z dostępem na 3 miesiące.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak się nie używa języka na co dzień, to tak niestety jest. :/

      Usuń
  2. Ja jakiś czas temu wykupiłam sobie kurs Hiszpańskiego na ESKK. Niestety przy nauce języka grunt to systematyczność, a z tym ostatnio u mnie ciężko. Póki co skończyło się na znajomości prostego słownictwa i kilku zwrotów, ale to tak piękny język, że muszę się sprężyć w końcu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Życzę Ci wytrwałości w nauce. Ja jestem dzieckiem PRL-u i tylko trochę rosyjski umiem. Niestety.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja walczę z niemieckim na Multikursie. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Też utknęłam na Espaňol, si gracias... Po Twoim poście na fb zastanawiam się nad Multikursem, ale obawiam się że w moim przypadku będą to pieniądze wyrzucone w błoto.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem Ci tak: nie jest on idealny. Może kiedyś zrobię o tym notkę.

      Usuń
  6. Też utknęłam na Espaňol, si gracias... Po Twoim poście na fb zastanawiam się nad Multikursem, ale obawiam się że w moim przypadku będą to pieniądze wyrzucone w błoto.

    OdpowiedzUsuń
  7. Trzymam za Ciebie kciuki, oby Twój zapał do nauki okazał się trwały i pożyteczny!

    OdpowiedzUsuń
  8. Powodzenia czy raczej powinnam powiedzieć: buena suerte ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. To wydanie English matters bardzo mi się podobała. Jest ciekawsze, niż poprzednie.

    OdpowiedzUsuń
  10. Co do filmu o Williamie i Kate bardzo się zgadzam, szkoda oglądać:) English Matters czytam i lubię, choć nie wszystkie artykuły są ciekawe i często je pomijam. Bardzo chciałabym nauczyć się hiszpańskiego, oj bardzo! Hm, może warto sięgnąc po takie czasopismo. Wiadomo, że większości nie zrozumiem, ale zawsze to jakieś obcowanie z językiem ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To zależy jak dobrze znasz język. Jeśli jesteś początkująca, to przez artykuły będzie ciężko przebrnąć. Ze mną tak jest. Słowniczek mi nie wystarcza. :(

      Usuń
  11. Hmm, czyżby fiszki wydawnictwa Cztery Głowy już Ci się znudziły? :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I tak, i nie. Tzn. z fiszek nadal się uczę, ale żeby przełamać lenistwo, potrzebuję różnych sposobów nauki. Ciężki mi się samej zmobilizować, niestety. Czyli potrzebuję i fiszek, i magazynów, i programów itp. A i tak efekty marne. :P

      Usuń
  12. wstyd się przyznać ale hiszpańskiego nauczyłam się podczas urlopu macierzyńskiego, kiedy siedziałam w domu i z nudów oglądałam te wszystkie telenowele :) polecam też ten sposób :) ale wytrwałości w nauce życzę, bo hiszpański jest piękny i łatwy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tam, każdy sposób jest dobry, o ile skuteczny. :)

      Usuń
  13. Trzymam kciuki za hiszpański :) Ja wyciągnęłam niemiecki, ale na razie topornie mi idzie :D

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do udziału w dyskusji. ;)

Wszelkie obraźliwe komentarze oraz reklamy stron będą usuwane.