wtorek, 30 grudnia 2014

Brian Jay Jones "Jim Henson. Tata Muppetów"
Mieprzone Puppety

Brian Jay Jones
Jim Henson. Tata Muppetów
Wyd. Marginesy
2014
528 stron
Początkowo występował jedynie w rolach epizodycznych. Powstał ze starego, filcowego płaszcza. Nie był jeszcze zielony, a mlecznobłękitny. Miał szpiczastą twarz, połówki piłeczki pingpongowej w roli oczu i wypchane, owalne stopy. Dziś znają go mali i duzi jako sympatyczną, gadatliwą żabę, jedną z najbardziej charakterystycznych lalek ze srebrnego ekranu, podziwianą m.in. z The Mupper Show i Ulicy Sezamkowej.

Kermit to zlepek filcu i sznurka, a jest w nim tyle życia[1]. Tym, który w tę lalkę tchnął życie jest Jim Henson, jeden z najbardziej znanych lalkarzy na świecie, twórca m.in. Muppetów i Fraglesów, a także dwóch, wymienionych wcześniej, ogromnie popularnych programów telewizyjnych. Nominowany do Oscara, zdobywca nagrody Emmy, prawdziwy pasjonat. Brian Jay Jones postanowił przyjrzeć się bliżej tej artystycznej duszy, w efekcie czego powstała biografia Jim Henson. Tata Muppetów.


Nie planował kariery lalkarza. Tak jak Marek Niedźwiecki niegdyś zachwycił się radiem i postawił sobie za cel dołączenie do ekipy radiowców, tak małego Jimmy'ego dopadła fascynacja telewizją i to z nią wiązał swą przyszłość.

Nie był pewien, co tak naprawdę miałby tam robić, ale jak na razie Jim chłonął wszystko, co telewizja mu oferowała, w tym konwencje i formuły, które później z miłością parodiował, jak i techniczne sztuczki, opanowane przez niego do perfekcji, a następnie ulepszone. Szczególnie intrygowały go programy rozrywkowe, będące jedną z podstawowych pozycji na początku ery telewizji[2].

Brian Jay Jones
[źródło]

Szansa pojawiła się tak, jak to szanse mają w zwyczaju się pojawiać. Z zaskoczenia. Dopadła Jima w 1954 roku, kiedy to młody mężczyzna kończył szkołę średnią i szykował się do podjęcia studiów na kierunku projektowania dla telewizji i teatru. Do programu tv Junior Morning Show, poszukiwano wówczas młodzieży potrafiącej obsługiwać marionetki. Jim uważał się raczej za artystę i projektanta niż lalkarza. Jeśli jednak lalkarstwo miało zaprowadzić go do telewizji, Jim planował pokazanie się jako idealny kandydat na tę posadę[3].

Prowizorki często okazują się najtrwalsze. Tymczasowe zajęcia - dożywotnie.



Jim Henson. Tata Muppetów to podróż od Junior Morning Show aż do tamtego deszczowego poniedziałku 1990 roku, kiedy to Kermit, animowany przez samego Hansona, na zawsze stracił głos. Jak doszło do tego, że chłopiec o artystycznym zacięciu i rozmarzonym spojrzeniu utkwionym w srebrnym ekranie, stał się jednym z najlepszych lalkarzy na świecie, a stworzone przez niego kukiełki tak mocno wpisały się w popkulturę? Droga Hensona wiodła od krótkich skeczy i kilkuminutowych reklam przez półgodzinne i godzinne programy po pełnometrażowe produkcje kinowe. Po drodze nie brakowało wyzwań, rozczarowań, sukcesów, pomysłów nowatorskich i trafionych, oraz tych, które przyniosły jedynie frustrację. Obserwowanie tego, jak rodziły się kolejne projekty i z jakim entuzjazmem Jim podchodził do każdej nowej inicjatywy sprawia przyjemność z gatunku tych, które towarzyszą poznawaniu ludzi z prawdziwą pasją i ogromnie pozytywną energią.



Opracowanie Jonesa jest bardzo szczegółowe. Dla jednych będzie to atutem, drugich może nieco nużyć. Autor skrupulatnie odnotowuje kolejne programy stanowiące choćby najmniejszą cegiełkę budującą karierę Jima Hensona, rzuca liczne nazwiska i nie umykają mu nawet zmiany w telewizyjnej ramówce. Ci, którzy wolą anegdoty i ciekawostki, będą musieli się uzbroić w cierpliwość. Także i dla nich znajdzie się sporo interesujących treści, ale przede wszystkim radość z lektury czerpać będą miłośnicy bogatej faktografii. 

W trakcie lektury biografii Jim Henson. Tata Muppetów nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że rodzina w życiu jej bohatera ważna była tym bardziej, im bardziej jej obecność w jakiś sposób łączyła się z jego pracą zawodową. Oczywiście istnieje też możliwość, że Brian Jay Jones skupił się głównie na tym, co składało się na budowanie imperium lalkarskiego Hensona, celowo pomijając wątki rodzinne, jeśli tylko nie były one ściśle związane z wiodącym tematem. I tak, żona oraz dzieci, pojawiają się w publikacji jedynie wtedy, gdy ich obecność nie pozostaje bez wpływu na pracę Jima. Czy jest to celowy zabieg, czy też życie twórcy Kermita kręciło się wyłącznie wokół Muppetów i ich pochodnych? Niestety na to pytanie nie znam odpowiedzi.



Biografia Jim Henson. Tata Muppetów zawiera sporo czarno-białych zdjęć, choć kolorowy świat lalek aż prosi się o więcej barw i jeszcze więcej fotografii. Często przerywałam lekturę, żeby w czeluściach Internetu odszukać podobizny wymienianych w tekście Muppetów. W ten sposób odkryłam m.in. duet Thig & Thog. W pewnym momencie po prostu zamarzyła mi się barwna wkładka ze zdjęciami najważniejszych Muppetów stworzonych przez Hensona, z których uśmiechaliby się dobrze znani Wielki Ptak, Ciasteczkowy Potwór, Gonzo, Miś Fazi czy Panna Piggy, ale także nieco już przeze mnie zapomniani: Beaker, Scooter czy zgryźliwi staruszkowie Statler i Waldorf.

Jaki był Jim Henson? Brian Jay Jones kreśli sylwetkę entuzjasty, dla którego realizacja marzeń ważniejsza była od sukcesów kasowych, choć te ostatnie pozwalały na gustowne urządzenie mieszkania czy kupno kolejnej wypasionej bryki. Henson zarażał pasją, zjednywał sobie ludzi, był pracoholikiem i uwielbiał łączyć pracę z zabawą. W lalkarstwie dokonał naprawdę wiele, a przy tym może stanowić przykład człowieka, którego nie zmieniły ani sukcesy, ani porażki. Bez względu na wszystko, zawsze stawiał sobie nowe wyzwania i czerpał radość nie tylko ze spektakularnych zwycięstw, ale i drobnych sukcesów przybliżających do osiągnięcia pożądanego efektu.



Współpracujący z Hensonem Jerry Juhl mówił o nim tak: Jim chciał coś zmienić (...) Wiedział, że programy telewizyjne nie zaprowadzą pokoju na świecie, ale nie okazał się na tyle cyniczny, żeby powiedzieć, że nie możemy o tym myśleć. Zawierał się w tym pewien idealizm, który mógł zdawać się naiwny albo dziecinny, ale nie znaczyło to, że nie mógł się spełnić[4].

Inni wyrażają się na jego temat równie ciepło. Jego życie może służyć za przykład tego, że da się być i pozostać sobą[5] - podsumował lalkarz Jerry Nelson i to właśnie zdanie zdaje się najlepiej podsumowywać także i moje przemyślenia na temat Taty Muppetów.




Bein' Green - posłuchajcie koniecznie! Czyż nie jest urocze?

***

[1] Brian Jay Jones, Jim Henson. Tata Muppetów, przeł. Magdalena Bugajska, Wyd. Marginesy, 2014, s. 184.
[2] Tamże, s. 33.
[3] Tamże, s. 40.
[4] Tamże, s. 390.
[5] Tamże, s. 485.

***

egzemplarz recenzencki

25 komentarzy:

  1. Hmmm przyznam, że nie myślałam, że nawet tak zaciekawi mnie biografia twórcy Muppetów. W sumie mam chęć przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham Muppety:) wychowałam się na nich. Książkę mam i za kilka dni zabieram się za lekturę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajny tytuł:) Muppety uwielbiałam, czekało się wtedy na ten program przez cały tydzień... Szkoda, że książka O "Mieprzonych Puppetach" nie zawiera więcej anegdot. Powinna być lekka, jak programy Hensona...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świetne porównanie - "powinna być lekka jak programy Hensona". Ale mimo tego natłoku informacji, nie mogę powiedzieć, że żałuję lektury. Dowiedziałam się z niej wielu ciekawych rzeczy i nabrałam ochotę na obejrzenie filmów o Muppetach i przypomnienie sobie kilku odcinków Ulicy Sezamkowej.

      Usuń
  4. Muppety swego czasu lubiłem, ale książką nie czuję się zainteresowany.

    OdpowiedzUsuń
  5. Kocham Mupety :). Jeżeli książka Ci się podobała, to również zachęcam do przeczytania "Tove Jansson mam Muminków".
    Drugastronaksiazek.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tę też chętnie bym przeczytała, a póki co - czekam na premierę biografii Lindgren. :)

      Usuń
  6. Ja w ogóle nie mam telewizora, a jak byłam mała to też nie miałam potrzeby oglądać, więc w/w mupety znam ze słyszenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie mam, ale od czego jest Internet. :D

      Usuń
  7. Ciekawe i wyczerpujące opracowanie, ja jednak pozostanę przy samych Muppetach tudzież Fragglesach, do poznania biografii ich twórców jakoś mnie nie ciągnie :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nawet nie wiedziałam, że taka książka powstała, jakoś mnie jednak nie ciekawi.

    OdpowiedzUsuń
  9. Okładka i tytuł przypominały mi "Mamę Muminków", sprawdziłam na końcu wpisu i rzeczywiście - Wyd. Marginesy. Byłoby fajnie, gdyby wydali więcej pozycji biograficznych w tej oprawie (Jim Henson, szczerze mówiąc, niezbyt mnie interesuje, bo kompletnie znam Muppetów). ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niedługo będzie premiera (w lutym) biografii Astrid Lindgren, ale nie wiem czy w tej samej stylistyce.

      Usuń
  10. Ooo, lubiłam Muppety! Z chęcią bym przeczytała :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Jakoś nigdy nie przepadałam za Muppetami ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. jestem ciekawa przeczytalabym:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Tylko mi tytuł (okładka poniekąd też) bardzo przypomina "Mamę Muminków"? Zamierzam kiedyś przeczytać tę biografię.
    www.rozdzial5.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. Czy to znaczy, że to jest tak rzetelne jak bliźniacza "Mama Muminków"? Marginesy trafiają z tymi książkami w mój gust :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety nie czytałam "Mamy Muminków", ale wydaje mi się, że braku rzetelności tej książce nie można zarzucić. Ilość przypisów jest powalająca, jest mnóstwo cytatów i szczegółów, które, wydaje mi się, nie pojawiłyby się, gdyby nie były sprawdzone.

      Usuń
  15. Ja bym na pewno wytknęła zanudzanie drobiazgowymi faktami i brak życia rodzinnego...

    OdpowiedzUsuń
  16. Jakoś nigdy szczególnie nie przepadałam za Muppetami, więc książką nie jestem zainteresowana.
    Korzystając jednak z okazji, chciałabym Ci życzyć udanego Sylwestra i spełnienia marzeń w 2015 roku!

    OdpowiedzUsuń
  17. Ulica Sezamkowa do mnie nigdy nie przemawiała, ale Mupety i Fraglesy były cudowną rozrywką, skierowaną tak dla dzieciaków jak i dorosłych. Obecne programy rozrywkowe nie mogą się równać z tamtymi hitami.

    To smutne, że sympatyczne lalki (również Miś Kolargol i Miś Uszatek) przegrały batalię z masową komputerową animacją i tanimi produkcjami jakie dziś zaśmiecają ramówkę programów telewizyjnych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czas mija, zmieniają się oczekiwania i rzeczywistość. Sama pamiętam ukochane bajki i programy z dzieciństwa, książki, gry - które nie są tak dopracowane wizualnie jak te dzisiejsze (przy okazji nieco nadmiernie bombardujące kolorem i dźwiękiem), ale dla mnie były i są wyjątkowe, choć teraz dzieciaki już na nie nie spojrzą.

      Usuń

Zapraszam do udziału w dyskusji. ;)

Wszelkie obraźliwe komentarze oraz reklamy stron będą usuwane.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...