Maciek Roszkowski Pisane słońcem Axis Mundi 2014 192 strony |
Podróżując, żyje się tyle razy, ilu ludzi się spotyka, ile historii się słyszy, ile kultur się poznaje. Setki, może tysiące razy. Eksplozja zmysłów, emocji, myśli i duchowych doświadczeń. Czasem doświadczeń jest tak dużo, że nie potrafię wszystkiego ogarnąć, słońce oświetla mnie swoim blaskiem[1].
Podróżować można na różne sposoby. Klimatyzowanym autokarem, samochodem z paczką znajomych. Można samotnie i w duecie, na zorganizowanym turnusie i na własną rękę. Wybierając udeptane szlaki i szwendając się tam, gdzie nie zaglądają turyści. Uwieczniając świat na tysiącach zdjęć lub gromadząc wspomnienia w wyobraźni. Odhaczając kolejne zabytki, bądź nieśpiesznie chłonąc klimat miejsc. Szukając atrakcji, pięknych widoków, a niekiedy samego siebie.
Maciek Roszkowski należy do tych, którzy chłoną atmosferę miejsc całym sobą. Wędruje po Azji, uciekając od znanych, często opisywanych miejscówek. Nie szuka wygód i kadrów z kolorowych pocztówek. Wybiera boczne ścieżki. Lubi rozmawiać z miejscowymi. Lubi ich słuchać. Obserwować. Poznawać.
Debiutancka książka Pisane słońcem jest niezwykle osobista, pełna refleksji i wynurzeń. Ze wszystkich kadrów Roszkowski wybiera te, które mają dla niego głębsze znaczenie. Owszem, znajdą się tu opisy scenek z życia codziennego, czy ciekawostki, które zaintrygowały go na tyle, by chciał się nimi podzielić z czytelnikami, lecz jego książka to głównie wspomnienia, które nie tylko pomogły odkryć nieznany mu dotąd świat, ale przede wszystkim lepiej poznać siebie, zastanowić się nad własnym życie i kierunkiem w jakim ono zmierza. Jego podróż, choć bez wątpienia bogata w typowo turystyczne odkrycia, wszak przemierza światy obce nam, Europejczykom, jest jednak przede wszystkim podróżą duchową. Ze słońcem za przewodnika, przemieszcza się z miejsca na miejsce, z dala od utartych szlaków.
Miewam czasem takie momenty w życiu, kiedy czuję się tak nieważnym i nieznaczącym istnieniem, że świat wokół pochłania mnie bez reszty. Zatracam siebie w tym, co jest, w tym, co mnie otacza[2].
Podróżować można na różne sposoby. Klimatyzowanym autokarem, samochodem z paczką znajomych. Można samotnie i w duecie, na zorganizowanym turnusie i na własną rękę. Wybierając udeptane szlaki i szwendając się tam, gdzie nie zaglądają turyści. Uwieczniając świat na tysiącach zdjęć lub gromadząc wspomnienia w wyobraźni. Odhaczając kolejne zabytki, bądź nieśpiesznie chłonąc klimat miejsc. Szukając atrakcji, pięknych widoków, a niekiedy samego siebie.
Maciek Roszkowski należy do tych, którzy chłoną atmosferę miejsc całym sobą. Wędruje po Azji, uciekając od znanych, często opisywanych miejscówek. Nie szuka wygód i kadrów z kolorowych pocztówek. Wybiera boczne ścieżki. Lubi rozmawiać z miejscowymi. Lubi ich słuchać. Obserwować. Poznawać.
Debiutancka książka Pisane słońcem jest niezwykle osobista, pełna refleksji i wynurzeń. Ze wszystkich kadrów Roszkowski wybiera te, które mają dla niego głębsze znaczenie. Owszem, znajdą się tu opisy scenek z życia codziennego, czy ciekawostki, które zaintrygowały go na tyle, by chciał się nimi podzielić z czytelnikami, lecz jego książka to głównie wspomnienia, które nie tylko pomogły odkryć nieznany mu dotąd świat, ale przede wszystkim lepiej poznać siebie, zastanowić się nad własnym życie i kierunkiem w jakim ono zmierza. Jego podróż, choć bez wątpienia bogata w typowo turystyczne odkrycia, wszak przemierza światy obce nam, Europejczykom, jest jednak przede wszystkim podróżą duchową. Ze słońcem za przewodnika, przemieszcza się z miejsca na miejsce, z dala od utartych szlaków.
Maciek Roszkowski [źródło] |
Miewam czasem takie momenty w życiu, kiedy czuję się tak nieważnym i nieznaczącym istnieniem, że świat wokół pochłania mnie bez reszty. Zatracam siebie w tym, co jest, w tym, co mnie otacza[2].
Na przeciw ogromu świata, wszechświata, faktycznie jesteśmy niczym mało znaczące dlań drobiny. To, co wokół, wydaje się niezmierzonym (choć uparcie opisywanym liczbowo) ogromem cudów, spektakularnych i mało znaczących. Poznawać tę różnorodność możemy na wiele sposobów. Opierając się na faktach i na emocjach. Rejestrując, katalogując, ujmując statystycznie oraz odczuwając wszystkimi zmysłami, emocjonalnie, sercem. Ta druga droga jest autorowi zdecydowanie bliższa.
Maciek Roszkowski wybrał konkretny wycinek świata i to jego tajemnice postanowił zgłębić. A że jest to przestrzeń ogromna i różnorodna, więc i w jego opowieściach tę różnorodność można dostrzec. Pisane słońcem to rejestr emocji towarzyszący autorowi podczas podróży po Azji, olbrzymim kontynencie, w którym mieszczą się japońskie duchy, deszczowe lasy Malezji i indyjski harmider. Znajdzie się też miejsce na konkurs na najdłużej piejącego koguta, czy intymną atmosferę zwierzeń przy kirgiskim stole.
Krótkie rozdziały pełne są zdjęć dokładnie obrazujących to, co znajduje się w tekście (na tyle precyzyjnie, że wśród nich są także zdjęcia ze szpitalnej sali, gdy autora zmogła choroba, czy też obrzydliwie brudnego chińskiego chodnika, na którym to ląduje co popadnie).
Roszkowski to typ podróżnika niezwykle wrażliwego na otaczający go świat. Jego opowieść jest refleksyjna, poetycka, osobista. Czytając Pisane słońcem poznajemy nie tyle poszczególne kraje Azji, co spoglądamy na nie oczami jej autora. Autor starannie selekcjonuje wrażenia, którymi dzieli się z czytelnikami. Każdy kolejny rozdział jest niespodzianką. O czym będzie? O ludziach? Miejscach? Codzienności? Wierzeniach? Refleksjach podróżnika, którego coś natchnęło do duchowych rozważań? Podoba mi się taka nieszablonowość, uczestniczenie w odkrywaniu świata cudzymi oczami. Być może wnioski, jakie autor wyciąga z podróży, nie są szczególnie odkrywcze, ale tak często o nich zapominamy, tak łatwo gubimy je w natłoku zdarzeń i emocji budujących codzienność, że warto o nich przypominać jak najczęściej. Są jak żółte karteczki Beaty Pawlikowskiej - pełne oczywistości, które na co dzień wcale takie oczywiste nie są.
Zawiedzie się ten, kto w debiucie Maćka Roszkowskiego poszukuje przewodnika po miejscach. Rozczaruje wielbiciel suchych faktów i turystycznych standardów. Pisane słońcem jest raczej osobistym pamiętnikiem, niż relacją z podróży. Podróżnik potwierdza też to, o czym coraz częściej wspominają autorzy podobnych książek. Nie da się poznać kraju z okna klimatyzowanego autokaru i pięciogwiazdkowego hotelu. To, co w danym miejscu jest jego sercem, to nie fotogeniczne zabytki czy kuchnia serwowana w luksusowych restauracjach. To raczej życie "na zapleczu" turystycznego światka, codzienność zwykłych ludzi tocząca się tam, gdzie nie dowiozą was biura podróży.
***
Książkę polecam
miłośnikom literatury podróżniczej
zainteresowanym podróżami po Azji
ciekawym ile mierzy najdłuższy koguci ogon
Książkę polecam
miłośnikom literatury podróżniczej
zainteresowanym podróżami po Azji
ciekawym ile mierzy najdłuższy koguci ogon
***
[1] Maciek Roszkowski, Pisane słońcem, Wyd. Axis Mundi, 2014, s. 59.
[2] Tamże, s. 59.
***
egzemplarz recenzencki dzięki uprzejmości autora
Książki podróżnicze czytam zawsze chętnie, więc na pewno sięgnę po tę lekturę :))
OdpowiedzUsuńKsiążki podróżnicze to raczej nie moja działka, ale ta brzmi zupełnie zachęcająco.
OdpowiedzUsuńAzja to nie jest mój ulubiony region w książkach, ale może kiedyś się skuszę na tę książkę:)
OdpowiedzUsuńDla mnie jest to książka obowiązkowa do przeczytania:)
OdpowiedzUsuńBardzo przyjemnie i interesująco spędziłam czas w jej towarzystwie
OdpowiedzUsuńJak wiesz, to nie moja bajka. A ile liczy najdłuższy koguci ogon możesz mi powiedzieć przy okazji ;)
OdpowiedzUsuńPhi! Żyj w nieświadomości. :D
UsuńNie ukrywam,że chciałabym kiedyś do Azji pojechać, więc książkę na pewno przeczytam. Forma też mi odpowiada, zwłaszcza, że mamy jesień - bardzo refleksyjną porę roku.
OdpowiedzUsuńA dokąd byś chciała się wybrać?
UsuńJak powiem, że wszędzie, będzie okej?
UsuńA tak na serio to na pewno Bali i Tajlandia, a dalej Kambodża. Generalnie bardziej mnie kręcą jednak obie Ameryki i Australia, więc raczej jakbym miała wybierać, to bym tam w pierwszej kolejności jechała :) Właśnie sobie uświadomiłam, że jeszcze nigdy nie byłam na innym kontynencie...
Nie, ale nie zaskoczyłaby mnie taka odpowiedź. :D
UsuńAkurat Bali mnie nie kręci, Ale Tajlandia, Kambodża, Japonia, Tybet... Ale gdybym miała do wyboru, to chyba też nie wybrałabym Azji (chyba, że Murakami miałby w Japonii spotkanie autorskie :P ). Chciałabym zobaczyć Amerykę Południową, taki wyjazd do Argentyny to byłoby coś. :)
Takie relacje, gdzie emocje grają pierwsze skrzypce lubię. Nie potrafię wczuć się w suche fakty i sztywną prezentację danych miejsc. Chociaż po literaturę podróżniczą nie sięgam często, to gdybym miała ochotę na tego typu lekturę myślę, że po "Pisane słońcem" chętnie bym sięgnęła.
OdpowiedzUsuńSuchych faktów też nie lubię. W końcu nie sięgam po taką literaturę, żeby czytać podręcznik.
UsuńPamiętnikowe, prywatne relacje uwielbiam, dlatego to pozycja idealna dla mnie.
OdpowiedzUsuńMnie się ten pamiętnik z podróży podobał :).
OdpowiedzUsuńNie ciągnie mnie tak do Azji, jak do innych miejsc, ale za to lubię debiutantów :)
OdpowiedzUsuńWięc może dasz tej książce szansę?
UsuńZdjęcia z tej książki mnie zainteresowały. :-) C do książki, może być ciekawa. :-)
OdpowiedzUsuńW takim razie zachęcam do lektury. :)
Usuń