Anna i Krzysztof Kobusowie na Targach Książki w Krakowie (rym niezamierzony) |
Pamiętacie moją notkę o Targach w Poznaniu? Jeśli nie, to dla odświeżenia pamięci (lub dla zapoznania się z tamtym wydarzeniem po raz pierwszy) proponuję kliknąć TUTAJ.
Teraz już wiecie, że tamtego dnia nie zdobyłam autografu Martyny Wojciechowskiej, za to napotkałam Reksia, zachwyciłam się makietami kolejek i zwiedziłam kilka ciekawych stoisk. Byłam też na spotkaniu autorskim przesympatycznej pary dziennikarzy-podróżników, Anny i Krzysztofa Kobusów. Wcześniej miałam okazję przeczytać dwie książki małżeństwa. Najpierw zachwyciła mnie Namibia: 9000 km afrykańskiej przygody, następnie kieszonkowy Egipt (recenzja). Na półce, w kolejce czeka Szwecja oraz Turcja.
Anna Kobus |
Czym małżeństwo Kobusów różni się od innych niespokojnych duchów, którym chęć podróżowania co rusz "każe" spakować plecaki i podążać za głosem przygody?
Dziennikarze podróżują z dziećmi. Małymi dziećmi.
Mają kilkuletnich synów, z którymi nie tylko jadą w Beskid Niski czy do warszawskiej Manufaktury Cukierków, ale także wspólnie z pociechami zwiedzają tak odległe kraje jak Kuba czy Indonezja.
Krzysztof Kobus |
Co usłyszeli Kobusowie, gdy podzielili się wiadomością o tym, że będą mieli dziecko? Skończyło się wam podróżowanie! Cóż, nie da się ukryć, że tak właśnie dzieje się w wielu przypadkach. Wyjazdy z niemowlakiem, z raczkującym brzdącem, z parolatkiem, którego ciężko upilnować? Brzmi jak horror, ale niekoniecznie horrorem być musi, o czym można było posłuchać na październikowym spotkaniu Podróżuj z dzieckiem zorganizowanym w Poznaniu w ramach Targów Regionów i Produktów Turystycznych.
Narodziny najpierw jednego, następnie drugiego synka nie nie zatrzymały Kobusów w domowych pieleszach. Dziecko nie jest kotwicą, ale wiatrem w żagle - tłumaczyli, a by dowieść, że nie są to jedynie puste słowa, podzielili się z uczestnikami spotkania wspomnieniami z podróży oraz zdjęciami, na których pierwszy plan należał do Michasia i Stasia.
Pojawienie się na świecie małego człowieka, wywraca uporządkowany świat świeżo upieczonych rodziców. Co zrobić, gdy praca i pasja wymagają częstych wyjazdów? Ktoś musi zaopiekować się dzieckiem. Matka? Ojciec? Podrzucić teściom? Żadne z tych rozwiązań nie jest satysfakcjonujące. Każde wiąże się z tęsknotą. A może by tak zabrać malucha ze sobą? Na przykład czterotygodniowego Michasia do Kalwarii Zebrzydowskiej, gdzie zbiera się materiały do albumu Polska wielu kultur? Albo dwuletniego Stasia i jego o półtora roku starszego braciszka do Namibii? Brzmi jak szaleństwo, prawda? A jednak okazuje się, że podróż z małym dzieckiem wcale nie jest nierealna.
Anna Kobus z zapałem opowiadała o kolejnych przygodach, jej mąż od czasu do czasu wtrącał kilka słów. Choć wypady z dziećmi to temat mi obcy, słuchałam ich z przyjemnością. Podróżnicy opowiadali nie tylko o wyprawach, ale przede wszystkim o tym, czego sami nauczyli się wyjeżdżając na wycieczki z potomkami. O chuście, która okazała się znakomitym środkiem transportu dla małoletniej pociechy, karmieniu piersią w miejscach publicznych, przewijaniu niemowlaka w najmniej spodziewanych momentach, o tym jak zapewnić atrakcje chłopcom, którzy nie widzą niczego ciekawego w podziwianiu nawet najbardziej niesamowitej architektury. O zdrowiu i higienie, o różnicach pomiędzy podróżami z dziećmi od tych w dorosłym towarzystwie.
Oczywiście taka wycieczka to nie idylla, bywają i trudne chwile, ale czy siedząc w domu można uniknąć chorób, sprzeczek czy zmęczenia?
Małe dziecko okazuje się wspaniałym towarzyszem podróży. Zadowolone z obecności rodziców, nie ma wielkich wymagań. Niesamowicie naturalnie przystosowuje się do otaczającej je rzeczywistości. Dopiero kilkulatki tu się nudzą, to ich męczy, a tam to w ogóle nie chcą iść, bo i po co, skoro niczego ciekawego nie widać? Jednak okazuje się, że i dla dzieci w wieku przedszkolnym można znaleźć zajęcie w podróży, ale trzeba umiejętnie wybierać kierunek wyprawy, być dobrze wyposażonym (pieluchy! pluszaki!), przygotowanym na różne ewentualności i tak dobrać atrakcje, by maluchom zapewnić rozrywkę. Podróżując z dzieckiem, zwraca się uwagę na zupełnie inne rzeczy, odkrywa nowe możliwości. Kraków to niekoniecznie Starówka, ale np. Muzeum Farmacji czy Ogród Doświadczeń, w Toruniu możliwość własnoręcznego lepienia pierników czy obejrzenia pomnika Filutka to zdecydowanie większa frajda niż podziwianie architektury miasta.
Dzieci widzą świat inaczej. Dorosły, zachwycony Kubą, ze zdumieniem słyszy od malucha, że Szwecja jest super, bo na Kubie wszystko jest... stare. Podróże po kraju skandynawskim okazały się także wędrówkami literackimi, szlakiem Astrid Lindgren oraz bohaterów powieści Cudowna podróż Selmy Lagerlof.
Wspólne podróże zbliżają. Kiedy dzieci i rodzice mają budować między sobą więź, poznawać się, uczyć się sobie ufać, jak nie właśnie w tych pierwszych latach po pojawieniu się pociech na świecie, kiedy to rodzice są ważniejsi od rówieśników, są autorytetami i wsparciem? Warto podróżować z dziećmi choćby dlatego, że maluchy szybko dojrzewają, wybierają własną drogę. Dobrze jest wykorzystać wspólnie spędzone chwile.
babska dyskusja o kolczykach (ja miałam ręcznie robione sutaszowe, pani Ania ręcznie robione z Tajlandii) Kraków, 2013 |
Spotkanie było świetne i jeśli kiedykolwiek będziecie mieli okazję pojawić się na tego typu wydarzeniu z udziałem małżeństwa Kobusów, gorąco Was do tego zachęcam. To prawdziwi pasjonaci, którzy chcą i potrafią podzielić się swoim doświadczeniem z innymi.
Pokaz był podzielony na kilka części, każdą z nich przedzielała seria zdjęć związanych z danym tematem, dodatkowo uzupełniona podkładem muzycznym. Ogromnie żałuję, że kiepskie oświetlenie nie pozwoliło w pełni przyjrzeć się fotografiom, które podróżnicy wyświetlali na ekranie. Było ich naprawdę mnóstwo. (Przy okazji Anna Kobus udzieliła kilku rad dotyczących fotografowania dzieci). Zdjęcia doskonale ilustrowały to, o czym opowiadali Kobusowie.
Duża dawka humoru, sporo przydatnych informacji, które z pewnością pomogą rodzicom w zorganizowaniu wyjazdu z dziećmi, ciekawe opowieści i piękne zdjęcia - tak można podsumować godzinę spędzoną w towarzystwie Anny i Krzysztofa Kobusów.
Ponieważ nie udało mi się w Poznaniu podejść do podróżników, by zamienić choć kilka słów, "zapolowałam" na nich podczas Targów Książki w Krakowie. Oprócz autografu i pamiątkowego zdjęcia, udało mi się zdobyć cenną dla mnie informację: Kobusowie planują w przyszłym roku kolejne spotkania, tym razem dotyczące nie tyle podróży z dziećmi, ile podróży w ogóle. W Poznaniu też będą - już nie mogę się doczekać.
Warto zajrzeć:
Ale z Was podróżniczki. Widzę, że zawiązujesz nowe przyjaźnie :))).
OdpowiedzUsuńZ nas? Ja to się ledwie dotelepałam do Krakowa i to dlatego, że mnie mąż podrzucił. :D
UsuńA te wojaże barcelońskie to co to to to - ja się pytam?? :P
UsuńRaz się trafiło. :P
UsuńCo tu dużo gadać, zazdroszczę.
OdpowiedzUsuńCo tu dużo gadać, fajnie było. ;)
UsuńSzczerze zazdroszczę
OdpowiedzUsuńPrzesympatyczni ludzie. :)
UsuńNo proszę, jakie Ty ciekawe persony spotykasz. :)
OdpowiedzUsuńNie narzekam. :D
UsuńTeż chciałabym w przyszłości podróżować sobie po świecie, choć do podróżniczki mi daleko. ;)
OdpowiedzUsuńChcieć, to i ja bym chciała, no ale... ;)
UsuńAutorzy wydali mi się bardzo sympatyczni podczas Targów Książki w Krakowie, ale na razie po ich książki nie sięgnę. Nie moje klimaty :P
OdpowiedzUsuńTak wiem, wolisz zwiedzać niż czytać o zwiedzaniu. :D
UsuńAle mnie znasz :P
UsuńNo ba! Trzy razy się w tym roku już widziałyśmy. :P
UsuńPodziwiam tych autorów, że podróżują z dziećmi, bo widok wspinających się rodziców z dziećmi na Kasprowy trochę mnie zdziwił. :) Książek nie czytałem, a spróbować muszę. :)
OdpowiedzUsuńJa też ich podziwiam. Nie wiem, czy miałabym tyle odwagi.
UsuńJa również bałabym się wyjechać z dziećmi w taką podroż, ale może tylko dlatego, że nie przeczytałam jeszcze ani jednej książki autorstwa tej przesympatycznej pary? Tak, czy inaczej wiem, po jakie pozycje sięgnę przy kolejnym zastrzyku gotówki:)
UsuńZajrzyj do nich na stronę, tam jest mnóstwo praktycznych wskazówek. Będziesz gotowa na wszystko. ;)
UsuńNie słyszałam nigdy o państwach Kobusów, ale może dlatego, że nie interesuje się literaturą podróżniczą. Muszę jednak zapytać się siostry, gdyż ona ,,siedzi'' w takich klimatach.
OdpowiedzUsuńJeśli siostra jeszcze nie czytała ich książek, to z czystym sumieniem możesz jej polecić.
UsuńStrasznie, strrrasznie (ale o tym już wiesz) zazdroszczę Tobie spotkania z ludźmi, których uwielbiam!
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci podobnych, wtedy ja będę zazdrościć. :)
UsuńUwielbiam Twoje relacje:)
OdpowiedzUsuńMiło mi. :)
UsuńDobrze, że tacy ludzie chcą się dzielić swoimi doświadczeniami. Mogą przecież zainspirować innych rodziców i dodać im odwagi. Muszę przyznać, że dzieci mobilizują do podróżowania, bo przyjemnie jest im pokazywać świat - nawet w okolicy. A rodzinne wypady zbliżają całą rodzinę :)
OdpowiedzUsuńPo okolicy też jeździłam z rodzicami i trzeba przyznać, że bardzo te wycieczki lubiłam. :)
UsuńAle nie wyobrażam sobie wyprawy z kilkulatkiem gdzieś za granicę, do kompletnie egzotycznych miejsc.
A Kobusowie faktycznie mogą być inspiracją, tym bardziej, że chętnie dzielą się swoim doświadczeniem i sporo się można od nich dowiedzieć.
Uwielbiam podróże, szczególnie te zaplanowane w kilka godzin (lub w ogóle:P), ale czy odważyłabym się z dziećmi? Chyba jeszcze nie czas i pora o tym myśleć:P A z autorami chętnie bym pogawędziła:)
OdpowiedzUsuńNieplanowaną podróż, to ja mogę odbyć najwyżej do marketu na zakupy. A i wtedy, po drodze robię listę. :P
UsuńAutorów nie znam :) Chętnie poznam ich twórczość, bo lubię takie opowieści :)P.s. zazdroszczę, że masz czas na te wszystkie spotkania autorskie- ja jestem niestety najczęściej w pracy jak coś się dzieje :/
OdpowiedzUsuńGorąco polecam. Dobrze się czyta. :)
UsuńSpotkanie w Poznaniu było w sobotę, a na Kraków brałam urlop, więc z tym czasem bywa różnie. ;)
Jeszcze nie znam książek tej bardzo ciekawej pary, więc czas to zmienić. Jednak nie wiem, czy odważyłabym się na podróż z maluchami do Indonezji... Chyba jestem ulepiona z innej gliny, ale państwa Kobusów podziwiam i cieszę się, że godzą pasję z wychowywaniem dzieci.
OdpowiedzUsuńTakiej podróży też sobie nie wyobrażam, ale to może kwestia przygotowania i oswojenia dziecka z podróżami? Nie wiem, ale też ich podziwiam.
UsuńSand Lover. :D WM nazywa coś takiego wydarzeniami poprzedzającymi. W Twoim przypadku - czytasz książkę, potem - spotykasz jej autorów. Moim zdaniem etap trzeci wydarzeń poprzedzających będzie polegał na tym, że wcielisz w życie to, co w tych książkach opisują. :>
OdpowiedzUsuńPojadę z własnymi dziećmi do Namibii? Ty to masz wyobraźnię. :P
UsuńNie mówiłam o konkretnej. :P
UsuńWiesz, już wolę z dziećmi do Namibii niż z jakimś psychopatą do mrocznych amerykańskich miasteczek. ;)
UsuńNo cóż, wiadomo, którą opcję wolę ja. :D
UsuńPrzyślij mi pcoztówkę z tej Namibii. :P
UsuńWłaśnie jestem na etapie czytania ich książki "Smoki i smoczki" :) Szkoda, że przegapiłam ich na targach... :D
OdpowiedzUsuńI co? I jak? Fajna? :)
UsuńBardzo cenię sobie literature podróżniczą, a tu dodatkowo z dziećmi, no cóż chętnie przeczytam, może kiedyś sie przydać :P
OdpowiedzUsuńNo ba! Nigdy nic nie wiadomo. :D
UsuńDla miłośników książek podróżniczych takie spotkanie to z pewnością nie lada przeżycie ;)
OdpowiedzUsuńPotwierdzam. :D
Usuń