Krystyna Kuhn Zimowy morderca Wyd. Dolnośląskie 2013 320 stron |
O tym, że przeszłość nierozerwalnie łączy się z teraźniejszością, a konsekwencje wielu działań odczuwalne są nawet po długim czasie, chyba wspominać nie trzeba. Nie zmienia to faktu, że często podejmujemy decyzje nie licząc się z tym, że nas albo kolejne pokolenia, któregoś dnia może dopaść rykoszetem ich efekt. I ściąć z nóg.
Było rok 2006, styczeń, we Frankfurcie trwała mroźna zima. Henrieta Winkler, nestorka bardzo wpływowego rodu przedsiębiorców, słuchała właśnie opery Wagnera. Drewno w kominku się żarzyło, przez okno, do pokoju zaglądał księżyc w pełni. Termometr wskazywał dwanaście stopni poniżej zera. Coś jednak zakłóciło ten wieczorny spokój. Odgłos kroków na żwirze, czyjaś postać stojąca na tyłach ogrodu. Henrieta w jednej chwili zesztywniała ze strachu. Paznokcie wbiły się w jej zwiotczałą skórę dłoni[1]. Gdy staruszka otwierała drzwi, wiodące na taras, w tle wciąż głośno grała muzyka.
Ciało Winkler znalazła gospodyni, Josefa Hirschbach. Nestorka zamarzła przed domem. Sprawca oblał tę kobietę wodą. To oczywiście doprowadziło do gwałtownego wyziębienia ciała[2]. Wcześniej otrzymała mocny cios w twarz. Gdy upadła, ciągnął ją przez cały salon za stopy aż do drzwi tarasu. Nogi gruchnęły o kamienną posadzkę. Trzask pękających kości. Nieznośny ból. Odsunął drzwi na taras. Znowu złapał ją za nogi. Jednym szarpnięciem przeciągnął przez próg na nocny mróz i znów wypuścił. Ponowny gruchot kości. Odgłos przypominający trzask polan w ogniu[3]. To były ostatnie chwile Henriety, morderca zostawił ją tak, z twarzą przyciśniętą do lodowatych kamieni[4]. W gardle czuła krew, zaschło jej w ustach. Czuła zimno i ból. Tak wyglądały ostatnie minuty życia kobiety, którą dopadła przeszłość.
Dzień później zostaje porwany wnuk Winkler. Frederik nie dotarł do szkoły i ślad po nim zaginął. Morderca nie kontaktuje się z rodziną. Jego łącznikiem staje się dziennikarz, człowiek bez skrupułów, który dla dobrego materiału zdolny jest do niekoniecznie chwalebnych czynów. Nie ma żadnego żądania okupu, tylko jedno zdjęcie, na którym był pradziadek chłopca[5]. Morderca i porywacz, najwyraźniej chce coś przekazać rodzinie. Rozpoczyna grę, której stawką jest wolność, a może i życie Frederika. Czego chce przeciwnik wpływowej, bogatej rodziny, właścicieli olbrzymiej firmy budowlanej, jeśli nie zależy mu na okupie? Śledztwo bierze w swoje ręce prokurator Miriam Singer, nazywana "żelazną damą". Już sam przydomek świadczy o tym, że będzie to godna przeciwniczka przestępcy. Wraz z Henrim Lieblerem, komisarzem policji, próbuje dociec motywów zabójstwa i porwania, jednocześnie odkrywając kolejne tajemnice rodziny.
Zimowy morderca, kryminał Krystyny Kuhn łączy w sobie przeszłość i teraźniejszość. Co jakiś czas wątek współczesny przerywany jest historią Zosi, młodej Polki w 1942 roku wywiezionej do przymusowej pracy w Niemczech. Tam, przez jakiś czas, służyła jako pokojówka. Pojawienie się w powieści wątku Zosi sugeruje, że tragedia frankfurckiej rodziny przedsiębiorców ma związek z okresem wojny. Co jednak łączy te dwie historie?
Dość szybko można odgadnąć kim jest przestępca, ale motyw jego działania długo pozostaje zagadką. Ślady prowadzą do Krakowa i tam na jakiś czas przenosi się akcja. Zimowy morderca to poprawnie napisany kryminał, nawiązujący do wydarzeń okresu drugiej wojny światowej, do roli jaką odegrały w niej nie tyle jednostki militarne, co zwykli ludzie. Często młodsze pokolenia niewiele wiedzą na temat przeszłości rodziny, jej ciemnych spraw. Duma z przynależności do firmy przekazywanej z pokolenia na pokolenie, często wolna jest od balastu win i krzywd, jakie stały się udziałem poprzednich zarządców. Brak znajomości przeszłości nie ciąży, jeśli nie wie się jak wiele ona mieści w sobie nie tylko dobra, ale i zła. Gdy na jaw wychodzą pewne fakty, włos jeży się na głowie na myśl, ile trupów mogą w sobie mieścić eleganckie szafy i zagracone schowki.
Zimowy morderca lepiej sprawdza się jako powieść niż kryminał. Zbyt łatwo odgadujemy, kto jest naszym przeciwnikiem, motyw zemsty jest od razu widoczny, nieznane są jedynie przyczyny tak nagle ujawnionej agresji. Z drugiej strony to właśnie intryga kryminalna zmusza do refleksji na temat roli zwykłych ludzi w czasie wojny, win i krzywd z tamtych czasów oraz braku ich rozliczenia, co przez lata męczy tych, którzy boli brak sprawiedliwości. Można to odnieść nie tylko do czasów wojny, bo problem jest uniwersalny. Bogactwo i wpływy sprawiają, że nie każda wina skończy się karą. Pieniądze i znajomości niejednokrotnie pomogły w zatuszowaniu drobnych przestępstw i wielkich zbrodni.
Książkę czyta się dobrze, nie zachwyca, ale i nie nuży. Trochę irytowały mnie uogólnienia, jakie autorka włożyła w usta krakowskiego pomocnika zrozpaczonej matki porwanego chłopca. My Polacy żyjemy z dnia na dzień. Myślimy najdalej na miesiąc do przodu. Dopóki mamy pieniądze, wydajemy je, bo pojutrze może ich nie być. Jak komuś pomagamy, nie pytamy dlaczego[6]. Nie lubię takich uogólnień. Nawet jeśli jest w tym trochę prawdy, to z pewnością nie jest to prawda odnosząca się do ogółu. A jeśli już chcemy myśleć stereotypowo, to włożenie takiego tekstu w usta krakowianina, trąci oksymoronem.
Trzeba ponieść odpowiedzialność za to, czym się zawiniło[7]. Henrieta Winkler ją poniosła. Jaka jest jej wina?
***
[1] Krystyna Kuhn, Zimowy morderca, przeł. Małgorzata Słabicka, wyd. Dolnośląskie, 2013, s. 10.
[2] Tamże, s. 29.
[3] Tamże, s. 12.
[4] Tamże.
[5] Tamże, s. 68.
[6] Tamże, s. 274.
[7] Tamże, s. 78.
Koniecznie muszę przeczytać, szczególnie ten wątek z przeszłości - brzmi, jak idealnie dla mnie pisany. Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że autorka nie rozwinęła go nieco bardziej, ale i tak cieszę się, że pojawiły się takie retrospekcje. Tez je uwielbiam.
UsuńChciałam kupić, ale teraz chyba poszukam lepszego kryminału.
OdpowiedzUsuńNie zachęcam do zakupu, ale i nie zniechęcam, bo może akurat Tobie bardziej się spodoba?
UsuńMimo tych kliku niedociągnięć i tak mam ochotę przeczytać tę książkę, gdyż jej fabuła wzbudziła we mnie niekłamaną ciekawość.
OdpowiedzUsuńBo jest ciekawa. Lubię tego typu historie. A 4 to przecież wysoka ocena. :)
UsuńI kolejną książkę muszę dopisać do listy. Jak widać Niemcy też potrafią pisać kryminały ;)
OdpowiedzUsuńKrakowiak to taniec :p Moim zdaniem krakowianie nie są skąpi, przynajmniej ja takich nie poznałam. Nie lubię stereotypów. ;)
Dobra, dobra, przyznaj, że chcesz przeczytać ze względu na Kraków. :P
UsuńW sumie, całe życie używałam słowa "krakowiak" zamiennie z "krakowianinem", a dopiero dziś wygooglałam (przez taką jedną czepialską), że tak się określa jedynie osoby mieszkające w okolicach Krakowa. Człowiek się jednak stale uczy. :D
Też nie lubię stereotypów. O poznaniakach mówi się to samo, a wiadomo - ludzie są różni. Ale skoro autorka już tak bardzo chcę uogólniać, to i ja się dałam ponieść. :P
Rozgryzłaś mnie :P
UsuńE tam, od razu czepialską. Przez 3 lat musiałam się nauczyć, że poprawna forma to krakowianie (ewentualnie krakusy, ale to już obraźliwe). I jeszcze to wychodzenie "na pole", którego do tej pory nie mogę pojąć :P
O poznaniakach też słyszałam. "Poznaniak jest Szkotem, wyrzuconym ze Szkocji za skąpstwo". Nie wiem, czy się śmiać czy płakać. Podobnie warszawiacy to cwaniacy. Więc widać nie jestem rodowitą warszawianką, bo nie umiem kombinować :P
Ha! :P
UsuńW Bieszczadach też wychodzimy na pole. W sumie, to nawet nie wiem dokąd wychodzi się w Poznaniu. :P
Mnie to bawi, no, ale z Poznania nie jestem, bliżej mi do zacofanych ludzi z Polski B, cwaniaro jedna. :P
Ale w Bieszczadach bardziej pasuje słowo pole, niż w Krakowie. ;)
UsuńWolę słowo sprytna :P
Czy ja wiem? Więcej tam łąk, lasów, choć miejsce na buraki też się znajdzie. :P
UsuńMy, zacofani, mamy ubogi słownik. :P
A w Krakowie łąk i lasów niewiele. I mają Wawel, czyli jakby nie patrzeć coś królewskiego. W każdym razie my na pole chodzimy po ziemniaki czy buraki ;)
UsuńJacy tam zacofani :P
A my po ziemniaki, buraki, na spacer i pobawić się w berka. :P
UsuńZ Polski B! :P
Pobawić się w berka też można, tylko trzeba uważać, by się nie przewrócić w warzywa :P
UsuńJa to dopiero zacofana jestem, bo nawet nie wiedziałam, że są jakieś podziały na Polskę A i B. Chyba musiałam wtedy spać na geografii :P
Tzw. berek z przeszkodami, czyli ta atrakcyjniejsza odmiana zabawy.
Usuńhttp://soy-como-el-viento.blogspot.com/2013/05/wyprawa-na-prowincje-marcin.html ;)
Nie wiem, czy przeczytam, może kiedyś, jak mi się trafi. Na razie chyba odpuszczam.
OdpowiedzUsuńin-corner-with-book.blogspot.com
Na siłę namawiać nie będę. ;)
UsuńWaham się, ale jak spotkam przypadkiem, to przeczytam:)
OdpowiedzUsuńTym razem nie namawiam zbyt usilnie, choć w sumie historia jest całkiem ciekawa.
UsuńNo dobra, ja się przyznaję - mnie autorka kupiła Krakowem i nawiązaniami do przeszłości :) Szkoda tylko, że wątek kryminalny trochę kuleje, ale chyba jakoś to przeżyję :)
OdpowiedzUsuńGdyby akcja była osadzona w Poznaniu, to nie patrzyłabym na nic, tylko od razu wzięłabym się za lekturę, więc rozumiem. :)
UsuńOj tam, kryminał zawsze dobry!
OdpowiedzUsuńPoza nielicznymi wyjątkami, typu Thompson. ;)
UsuńEeeeee myślałam, że ta książka jest lepsza... troszkę się rozczarowałam.
OdpowiedzUsuńDziękuję pięknie za Żyrafę Tosię z Czytelni. Oczywiście nie mam nic przeciwko, piękne dzięki xx.
Teraz, jak masz niższe oczekiwania, to powinnaś przeczytać. Może dla odmiany dasz się pozytywnie zaskoczyć. :P
UsuńMnie zachęciłaś do "Zimowego mordercy" :) Szkoda, że sprawcę poznajemy tak wcześnie, ale ze względu na retrospekcje chętnie przeczytam.
OdpowiedzUsuńPoznajemy, to za dużo powiedziane, ale dość łatwo się domyślić kto też może stać za tym wszystkim. Niemniej jednak - czyta się nieźle, temat też ciekawy, więc ogólnie mówiąc - mimo mojego marudzenia i tak zachęcam do lektury. ;)
UsuńSzkoda, że nie jest to kryminał, ale i tak chętnie bym sięgnęła po tę książkę:)
OdpowiedzUsuńJest, tylko niekoniecznie intryga kryminalna jest tu najważniejsza.
UsuńKilka lat temu pochłaniałam kryminały Wydawnictwa Dolnośląskiego. Ostatnio nie miała okazji czytać żadnej ich książki, więc w przypływie ochoty na niezobowiązującą lekturę chyba się przekonam do "Zimowego mordercy". :)
OdpowiedzUsuńDobrze się czyta, więc mimo drobnych minusów, warto po niego sięgnąć.
UsuńKupować jej nie będę, ale jak trafię na nią w bibliotece, to w tedy z chęcią ją przeczytam:)
OdpowiedzUsuńI słusznie. :)
UsuńPo twojej recenzji nie chce przeczytać tej książki. Za duzo jak dla mnie wad.
OdpowiedzUsuńA może akurat Tobie nie będą one przeszkadzać? Już nie raz tak było, że to czego ja się czepiam, innym wcale nie przeszkadza. I vice versa.
UsuńPrzeczytam z dwóch powodów:) Kraków i kryminał mimo wszystko, bo wiesz, że lubię ten gatunek wyjątkowo:) Popraw sobie imię autorki w piątym akapicie:)
OdpowiedzUsuńHistoria jest ciekawa, więc mimo mojego marudzenia warto ją przeczytać. No i polskie akcenty są oczywiście zawsze nie do pogardzenia.
UsuńDzięki za uwagę. Nazwisko niezmiennie kojarzy mi się z Chmielewską, stąd ten lapsus. :)
Oho, tajemnicza, nazistowska tajemnica w tle :) Uwielbiam, gdy zabójca dobiera się do nic nie świadomych ofiar, które płacą za swoje grzechy, które wydarzyły się dawno teamu. Wtedy zemsta smakuje najlepiej huehuehuehue.
OdpowiedzUsuńA kiedy będzie "Charlie"? :< Czekam z niecierpliwością na Twoją opinie :P
Cóż za upiorny śmiech. :D
Usuń"Charlie" będzie... Hmmm... Kiedyś tam. Najpierw biblioteczne i recenzenckie. Ale ze względu na niewielką objętość i tak ma większą szansę na awans w kolejce, niż inne moje książki. ;)
Hej :)
OdpowiedzUsuńPodrzucam kolejną recenzję do wyzwania :) Pierwsza opublikowana na nowej stronie ^^
"Gdzie jesteś, Leno?" - Joanna Opiat-Bojarska
http://magicznyswiatksiazki.pl/gdzie-jestes-leno-joanna-opiat-bojarska-recenzja/
pozdrawiam
Miłośniczka Książek
magicznyswiatksiazki.pl
Dopisana. A nowa strona jest świetna!
UsuńPlanuję przeczytać, ale nie nastawiam się na szczególne kryminalne emocje. Nie dziwię się też, że zacytowany uogólnienie Cię zniechęciło, mnie też ten fragment się nie spodobał. Mam nadzieję, że w powieści nie ma podobnych zbyt wiele?
OdpowiedzUsuńZdaje się, że w jeszcze jednym miejscu zazgrzytałam zębami, ale tak poza tym jest w porządku. :)
UsuńOK, to nie będę się zniechęcać, bo przez chwilę się wystraszyłam, że w książce więcej takich wtrętów znajdę.
UsuńNie jest tak źle. Ten tekst z recenzji najbardziej mnie zirytował.
UsuńSporo się ostatnio naczytałem o tej książce. Książka zapowiada się ciekawie.
OdpowiedzUsuńW takim razie czekam na Twoją opinię. ;)
UsuńDroga Ann...Zaintrygowałaś mnie tą książką. :)
OdpowiedzUsuńDroga Ewo... Cieszy mnie to bardzo. ;)
UsuńWątek przeszłości brzmi ciekawie, a to że lubię kryminały jeszcze bardziej mnie zachęca do tej książki :)
OdpowiedzUsuńJak przeczytasz, daj znać, czy Ci się spodobała. :)
UsuńKsiążką już jestem zainteresowana kilka tygodni, więc może w końcu się skuszę;)
OdpowiedzUsuńCzekam na opinię! :)
UsuńTak podejrzewałam, że nie zachwyca. "Poprawnie napisana" to chyba najgorsze, co można napisać o książce... :P
OdpowiedzUsuńOj, nie. Jest kilka innych określeń, które brzmią nieco gorzej. :D
UsuńNie czuję się zachęcony :( Tym razem spasuję. Nie złość się ;)
OdpowiedzUsuńJa? Złościć się? NA CIEBIE??? Nawet bym nie śmiała. :P
UsuńNo, no, nie można nie zazdrościć zabójcy pomysłu na zabicie tej kobiety. :) Z chęcią zapoznam się z tą książką, mimo tych kilku wad, a wątek historyczny jeszcze bardziej mnie zachęca. :)
OdpowiedzUsuńUdane lektury, w takim razie. :)
UsuńEj, ej, ej, ej, ej, ej, ej, ej, ej, ej... coś kojarzę... Paulina chyba to czytała :P.
OdpowiedzUsuńJednak mimo ogromnych chęci muszę odmówić, gdyż z kryminałami na razie dam sobie spokój :D. Coś ostatnio przeskoczyłem na samą fantastykę ;p.
Spokojnej nocy życzę!
Melon
PS: Boziu, jak dawno nie pozdrawiałem Myszy. Powiedz jej ode mnie kici, kici i pocieraj palcami przed jej nosem, że niby coś dla niej masz... nie wiem po co, ale ja zawsze tak robię kotom, a one wąchają mi palce i się dziwią, że nic nie mam w dłoni... głupki :D. Chociaż jakby nie patrzeć nie wiem kto tu jest głupszy, czy ja czy koty ;p.
Czytała i jeszcze pożyczyła takiej jednej. :)
UsuńPozdrowię jak wrócę z pracy. ;)
Chyba wolałabym nie wiedzieć co taki kot może sobie myśleć patrząc na te różne dziwne rzeczy, które czasami wyczyniam bawiąc się z nim. Mam wrażenie, że nie ma mnie wtedy za szczególnie bystrą osobę. :P
No proszę, proszę... a komu :P. Dobra, nie róbmy ze mnie takiego idioty... większego idioty... wiem, że Tobie, odkryłem Amerykę, jeeeeeej :D!
UsuńCzego? Przecież to koty trzymają nad ludźmi władzę i to właśnie one nas wychowują... nie pozwoliłyby, żeby żył na tym świecie jakiś idiota...
Ok, sam nie rozumiem co napisałem wyżej :P. Moja nowa teoria... Był Darwin, jest Melon :D.
Zadam Ci cios w samo serce. Wiesz co? Amerykę odkryto już wcześniej... :P
UsuńA poza tym nie pozbawiaj mnie złudzeń. W moim mieszkaniu ja żądzę. Przynajmniej wtedy, kiedy kot śpi i tego nie widzi. :P
No weź, nie spoileruj mi lekcji historii :P.
UsuńPhi! Też mi spojler, nawet nie powiedziałam kto ją odkrył! Zauważ, że zawiesiłam wypowiedź w strategicznym momencie. Zupełnie jak w "M jak miłość", albo innym "Na Wspólnej". :P
Usuńw sumie tak średnio mnie przekonuje.. Ale nie mówię ,,nie" :))
OdpowiedzUsuńSłusznie. A nuż Ci się spodoba?
Usuń