Tracy Rees Tajemnice Amy Snow Wyd. Czarna Owca 2016 504 strony |
Nie miała wielkich szans na przeżycie, bo jakie szanse ma nagi noworodek zostawiony na śniegu? A jednak los się do niej uśmiechnął i choć trudno powiedzieć, by wychowała się w kochającym domu, to jednak miała dużo szczęścia. Żyła.
Mieszkająca w południowej Walii Tracy Rees pracowała w wydawnictwie i jako terapeutka. A później napisała książkę. To okazało się strzałem w dziesiątkę i przyniosło jej nagrodę Search for a Bestseller, co jak dowiedziałam się z biogramu autorki, jest nagrodą przyznawaną w konkursie popularnego brytyjskiego klubu książki. W taki sposób wyławiane są pisarskie talenty. Dzięki temu na rynku wydawniczym pojawiły się Tajemnice Amy Snow.
Wiktoriańska Anglia
Tłem zdarzeń jest wiktoriańska Anglia, w wersji wielkomiejskiej, małomiasteczkowej i totalnie sielskiej. W wydaniu sztywnym i hulaszczym, bogatym i nieopływającym w dostatek, radosnym i przygnębiającym, romantycznym i wyrachowanym. To świat powieści Dickensa i pękających od plotek sal balowych. To toczące się ulicami powozy, damy w szeleszczących sukniach i dżentelmeni uderzający w konkury. To aranżowane małżeństwa, tłumione skandale, wyraźny podział na bogatych i biednych, panów i służbę, urodzonych szlachetnie i nisko postawionych. To świat, w którym to, co wypada stawia się ponad podszepty serc, a kobiety winne są posłuszeństwa wobec swych ojców i mężów. To świat, w którym musisz być dobrze urodzonym (lub za takiego uchodzić), by móc się liczyć w społeczeństwie.
Kim jesteś, dziewczynko?
To właśnie tytułowa Amy Snow jest owym wspomnianym na początku noworodkiem. Nie wiadomo skąd pochodzi, czy płynie w niej krew wiejskich chłopów czy arystokracji. Przygarnia ją Aurelia Venneway, sama jeszcze w wieku dziecięcym, za to z uporem godnym przysłowiowego osła. Młoda dziedziczka stawia na swoim, mimo iż ani matka, ani ojciec nie życzą sobie obecności znajdy w swym majątku. Dziewczęta wprawdzie dzieli osiem lat różnicy, ale z czasem zaprzyjaźnią się i zostaną nierozłącznymi towarzyszkami, choć pani Venneway będzie robić co w jej mocy, by Amy trzymać z daleka od swej córki. Na upór Aurelii sposobu jednak nie ma. Snow wychowuje się więc w rezydencji, tolerowana przez służbę, kochana przez swą przyjaciółkę, znienawidzona przez jaśnie państwo. Nie zazna zbyt wiele ciepła i miłości, a pewnego dnia straci i tę namiastkę domu.
Ma siedemnaście lat, gdy Aurelia umiera, a ona zostaje wypędzona z niewielkim bagażem i skromnym zapasem gotówki zapisanej jej w spadku przez przyjaciółkę.
Tajemnice Amy Snow to opowieść o podróży wyznaczanej kolejnymi tajemniczymi listami i powolnym odkrywaniu tajemnic. Ale nie tych tytułowych, a tajemnic Aurelii. Młoda Venenway zostawiła swej przyjaciółce zaszyfrowaną wiadomość, która prowadzi kroki Amy do Londynu. A później dalej.
Podążaj za moimi wskazówkami, proszę Cię. Nie tylko dlatego, że zaprowadzą Cię dalej, niż możesz sobie wyobrazić, ale dlatego, że mam niezałatwione sprawy, które jedynie Ty możesz doprowadzić do końca.*
Dzięki tej podróży, Amy zaczyna naprawdę żyć, choć jeszcze nie do końca własnym życiem. Poznaje różnych ludzi i rozmaite miejsca. Zaczyna rozumieć, co znaczy kochać i być kochaną. Czasami złości się na Aurelię, bo są takie momenty, kiedy nie pragnie jechać dalej, chce zerwać nić łączącą ją z przyjaciółką i zacząć żyć własnym życiem, zamiast realizować zwariowany plan zmarłej.
Dobrze się czyta debiut Tracy Rees, bo i pomysł jest ciekawy, i czasy interesujące, i historia lekka. Co nie znaczy, że jest to książka idealna. Miejscami autorce zabrakło umiejętności budowania aury tajemniczości, która powinna czytelnikowi towarzyszyć od pierwszej do ostatniej strony. W pewnym momencie, fabuła wpada w tony dość mocno romansowe. Dla jednych będzie to gratka, dla innych niekoniecznie. Sama wolałabym jednak więcej tajemnic, tropów, zagadkowych miejsc i bohaterów, choć trzeba przyznać, że i londyńska księgarnia, i mieszczący się w Bath dom z wieżyczkami zamieszkiwany przez panią Riverthorpe, doskonale pasują do klimatu, jaki sobie wymarzyłam sięgając po tę powieść. Nie miałabym jednak nic przeciwko, by takich motywów było więcej i by tło społeczne, zwyczaje panujące w wiktoriańskiej Anglii, były opisane nieco bardziej szczegółowo, jako że są niezmiernie interesujące.
Autorka skupiła się przede wszystkim na przeżyciach Amy - jej zderzeniu z obcą jej do tej pory rzeczywistością. W tych opisach Tracy Rees jest autentyczna. W rozterki panny Snow się wierzy.
Wśród pozostałych postaci na uwagę zasługuje pani Riverthorpe - starsza kobieta, która nie daje się jednoznacznie ocenić, bawi i irytuje zarazem. To ona najmocniej zapada w pamięć. Reszta bohaterów na jej tle wydaje się dość banalna. (A skoro już jesteśmy przy bohaterach, to albo coś przeoczyłam, albo coś jest nie tak z pięcioletnią Louisą w roli druhny).
Choć Tajemnice Amy Snow okazały się lekturą bardzo przyjemną, mam żal do autorki, że pewien trop podsunęła zbyt szybko i zbyt wprost, eliminując zaskoczenie finałem. Można było tego uniknąć i zapewnić czytelnikom efekt "ojej, naprawdę?!", a nie jedynie "yhm". Elementu zaskoczenia więc brak, ale za to otrzymujemy ciepłą opowieść o odkrywaniu świata rozmaitych wartości, o przyjaźni, lojalności, sile uczuć. Poznając tę historię oczami Amy, mamy narzucone pewne ograniczenia i skupiamy się głównie na jej postaci, jej emocjach, jej wspomnieniach. Teraźniejszość przeplata się z przeszłością, dzieciństwo z niepewnymi krokami w dorosłość, lojalność wobec przyjaciółki ściera się z potrzebą stanowienia o własnym losie, ale by Amy Snow zaczęła żyć naprawdę, musi ukończyć swą podróż trasą wyznaczoną jej przez Aurelię.
Podróż w nieznane
Tajemnice Amy Snow to opowieść o podróży wyznaczanej kolejnymi tajemniczymi listami i powolnym odkrywaniu tajemnic. Ale nie tych tytułowych, a tajemnic Aurelii. Młoda Venenway zostawiła swej przyjaciółce zaszyfrowaną wiadomość, która prowadzi kroki Amy do Londynu. A później dalej.
Podążaj za moimi wskazówkami, proszę Cię. Nie tylko dlatego, że zaprowadzą Cię dalej, niż możesz sobie wyobrazić, ale dlatego, że mam niezałatwione sprawy, które jedynie Ty możesz doprowadzić do końca.*
Dzięki tej podróży, Amy zaczyna naprawdę żyć, choć jeszcze nie do końca własnym życiem. Poznaje różnych ludzi i rozmaite miejsca. Zaczyna rozumieć, co znaczy kochać i być kochaną. Czasami złości się na Aurelię, bo są takie momenty, kiedy nie pragnie jechać dalej, chce zerwać nić łączącą ją z przyjaciółką i zacząć żyć własnym życiem, zamiast realizować zwariowany plan zmarłej.
Romansowe nuty
Dobrze się czyta debiut Tracy Rees, bo i pomysł jest ciekawy, i czasy interesujące, i historia lekka. Co nie znaczy, że jest to książka idealna. Miejscami autorce zabrakło umiejętności budowania aury tajemniczości, która powinna czytelnikowi towarzyszyć od pierwszej do ostatniej strony. W pewnym momencie, fabuła wpada w tony dość mocno romansowe. Dla jednych będzie to gratka, dla innych niekoniecznie. Sama wolałabym jednak więcej tajemnic, tropów, zagadkowych miejsc i bohaterów, choć trzeba przyznać, że i londyńska księgarnia, i mieszczący się w Bath dom z wieżyczkami zamieszkiwany przez panią Riverthorpe, doskonale pasują do klimatu, jaki sobie wymarzyłam sięgając po tę powieść. Nie miałabym jednak nic przeciwko, by takich motywów było więcej i by tło społeczne, zwyczaje panujące w wiktoriańskiej Anglii, były opisane nieco bardziej szczegółowo, jako że są niezmiernie interesujące.
Autorka skupiła się przede wszystkim na przeżyciach Amy - jej zderzeniu z obcą jej do tej pory rzeczywistością. W tych opisach Tracy Rees jest autentyczna. W rozterki panny Snow się wierzy.
Wśród pozostałych postaci na uwagę zasługuje pani Riverthorpe - starsza kobieta, która nie daje się jednoznacznie ocenić, bawi i irytuje zarazem. To ona najmocniej zapada w pamięć. Reszta bohaterów na jej tle wydaje się dość banalna. (A skoro już jesteśmy przy bohaterach, to albo coś przeoczyłam, albo coś jest nie tak z pięcioletnią Louisą w roli druhny).
Yhm
Choć Tajemnice Amy Snow okazały się lekturą bardzo przyjemną, mam żal do autorki, że pewien trop podsunęła zbyt szybko i zbyt wprost, eliminując zaskoczenie finałem. Można było tego uniknąć i zapewnić czytelnikom efekt "ojej, naprawdę?!", a nie jedynie "yhm". Elementu zaskoczenia więc brak, ale za to otrzymujemy ciepłą opowieść o odkrywaniu świata rozmaitych wartości, o przyjaźni, lojalności, sile uczuć. Poznając tę historię oczami Amy, mamy narzucone pewne ograniczenia i skupiamy się głównie na jej postaci, jej emocjach, jej wspomnieniach. Teraźniejszość przeplata się z przeszłością, dzieciństwo z niepewnymi krokami w dorosłość, lojalność wobec przyjaciółki ściera się z potrzebą stanowienia o własnym losie, ale by Amy Snow zaczęła żyć naprawdę, musi ukończyć swą podróż trasą wyznaczoną jej przez Aurelię.
Jakie niezałatwione sprawy miała na myśli Aurelia? Kim jest Amy Snow i co czeka ją u kresu podróży?
***
Książkę polecam
miłośnikom wiktoriańskiej Anglii
wielbicielom historii pełnych tajemnic
chcącym wybrać się w podróż po Anglii
ciekawym jaką tajemnicę skrywa Aurelia
***
* Tracy Rees, Tajemnice Amy Snow, przeł. Tomasz Wyżyński, Wyd. Czarna Owca, 2016, s . 34.
***
Co prawda nie jestem miłośniczką wiktoriańskiej Anglii, ale lubię od czasu do czasu przenieść się do odległych... pod pewnymi względami bardzo barwnych czasów. Ostatnio przeglądając swoje recenzje doszłam do wniosku, że chyba nie ma książki idealnej... stosuję system punktowy i większość przeczytanych przeze mnie książek kończy z oceną 9+/10, choć są naprawdę dobre... więc nie będę się zrażała do tej powieści przez tą przewidywalność :)
OdpowiedzUsuńWłaściwie to nie wiem czy kiedykolwiek czytałam taką idealną książkę. Mam niektóre z najwyższą notą, ale czy to ideały? Nie wiem.
UsuńHmmm... na tę książkę mam ochote, od kiedy dotarła do nas do ksiegarni. Ty sprawwiłaś, że jestem jeszcze bardziej zaintrygowana;) Na pewno przeczytam;)
OdpowiedzUsuńUdanej lektury. :)
UsuńTy to potrafisz zaintrygować!
OdpowiedzUsuńCieszę się. :D
UsuńO lubię takie tajemnicze historie. Muszę o niej pamiętać, bo zainteresowałaś mnie bardzo. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńW takim razie, nie zapomnij o tej książce. :)
UsuńMimo wszystko chciałabym przeczytać. W bibliotece jest, więc może uda mi się na nią trafić.
OdpowiedzUsuńJa nie żałuję czasu spędzonego na lekturze, więc może i Ty miło spędzisz przy niej czas. :)
UsuńMimo tych drobnych niedoskonałości, o których wspomniałaś, mam ją na uwadze i bardzo chciałabym przeczytać :)
OdpowiedzUsuńKlimacik wiktoriańskiej Anglii chętnie bym poczuła, ale to "yhm", zamiast "ojej!" mnie troszkę stopuje - dlatego warto czytać recenzje do końca, bo po pierwszych akapitach włączył mi się tryb szperacza po promocjach książkowych. ;)
OdpowiedzUsuńBędę mieć lekturę na uwadze, ale również będę pamiętać, że to debiut i są mankamenty, więc poprzeczki nie wywieszę baaardzo wysoko. :)
Serdecznie pozdrawiam :)
No wiesz, niekoniecznie to, na co ja marudzę, może przeszkadzać Tobie. :)
UsuńPiękna okładka i fabuła też wydaje się być ciekawa, ale chyba jednak ta pozycja nie jest dla mnie.
OdpowiedzUsuńBywa. ;)
UsuńWiktoriańska Anglia i odkrywanie tajemnic- coś dla mnie, koniecznie muszę poznać :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że to będzie udana wyprawa w przeszłość. :)
UsuńUwielbiam historię, a wiktoriańska Anglia to idealne tło. Dosyć często czytam powieści, w których akcja toczy się w tym czasie, lub nawet wcześniej/później. Chętnie przyjrzę się bliżej tej pozycji, bo czuję, że może mi się spodobać! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. ;-)
I mam nadzieję, że tak właśnie będzie. :)
UsuńAh,jakla piękna okładka! I historia zdecydowanie dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńW takim razie, przeczytaj koniecznie. :)
UsuńNo i teraz mam dylemat. Nie ukrywam, że zaciekawiła mnie bohaterka i chętnie dowiem się jak wyglądało zderzenie z nowymi dla niej realiami, chciałabym też poznać tajemnicę jej przyjaciółkę. Ale romansowe nuty i mała tajemniczość odpychają od lektury.
OdpowiedzUsuńMy byśmy w te romantyczne miejsca upchnęły coś mrocznego, jestem pewna. :D
Usuń