Jest rok 1982, do
Libanu wkraczają wojska izraelskie. Rozpoczyna się trwająca trzy lata wojna
libańska. Udało mi się obejrzeć dwa filmy dotyczące tego okresu. Obydwa
polecam, nie tylko miłośnikom kina wojennego.
W Walcu z Baszirem Folmana
bohaterów nawiedzają wspomnienia z okresu wojny. Przyjaciela głównego bohatera męczy
wciąż ten sam sen. Przez miasto biegną czarne psy. Budzą niepokój, przestrach.
Coś symbolizują, coś znaczą. Czyżby były męczącymi, powracającymi cieniami
wojennych wspomnień, które zostały wyparte ze świadomości? Stopniowo z
zakamarków pamięci, przyjaciel wydobywa kolejne sceny walk, okrucieństwa i
śmierci.
Film wydaje się być
swoistą autoterapią. Głównym jego bohaterem jest reżyser i scenarzysta Walca z
Baszirem, Izraelczyk Ari Folman. Zwierzenia jego przyjaciela sprawiają, że sam
wraca pamięcią do wydarzeń, których był uczestnikiem. Szczególnie żywe okazuje
się wspomnienie masakry uchodźców w libańskich obozach dla uchodźców Sabra i
Szatila. Folman był wówczas w oddziale otaczającym obóz.
W wywiadzie
przeprowadzonym dla Polityki, Ari Folman zwierza się dziennikarce z wniosków,
do jakich doszedł po dwudziestu kilku latach.
Przez cały
ten czas żyłem tak, jakby tamtych wydarzeń nigdy nie było. Wyparłem je
z pamięci. Kiedy zacząłem o tym rozmawiać z przyjaciółmi
i znajomymi, okazało się, że prawie wszyscy mają ten sam problem. Dlatego
„Walc z Baszirem” nie jest filmem o masakrze, ale o ludzkiej
pamięci. Najważniejsze dla mnie jest pytanie o to, co dzieje się ze
wspomnieniami, które odsuwamy. Czy istnieją gdzieś głęboko zakopane
w naszej świadomości, czy też za sprawą jakiegoś wydarzenia
niespodziewanie eksplodują?[1]
Walc z Baszirem jest
przedstawiony w ciekawej formie, jako dokumentalny film animowany. Efekt jest
świetny i udowadnia, że animowane obrazy mogą nie tylko bawić, ale także dotyczyć
kwestii poważnych. Na końcu filmu znalazły się sceny fabularyzowane, nakręcone
przez dziennikarzy po masakrze w obozach. Ogrom zniszczeń i cierpienie, jakie
stało się udziałem niewinnych ludzi wstrząsa i zapada w pamięć.
Drugi film dotyczący
tej wojny, to Liban - debiutancki obraz Samuela Maoza, izraelskiego operatora
filmowego. W 2009 roku Liban wygrał festiwal filmowy w Wenecji, pokonując
m.in. takie obrazy jak Samotny mężczyzna Toma Forda, Mr. Nobody Jaco van
Dormaela, Lourdes Jessiki Hausner czy fenomenalną Drogę (reż. John
Hillcoat).
Maoz pokazuje wojnę
libańską widzianą z perspektywy grupy izraelskich żołnierzy poruszających się
czołgiem. Większość wojny oglądamy przez wizjer lufy czołgu, co pozwala odnieść
wrażenie uczestnictwa w obserwowanych wydarzeniach. Podglądając wojnę niejako
od środka, niełatwo pozbyć się wrażenia, że to wszystko naprawdę dzieje się tuż
obok nas. Zamknięci w klaustrofobicznym wnętrzu czołgu, przemierzamy obszary
ogarnięte wojną. Zbliżenia na przerażone dzieci, ludzi przeżywającą śmierć
bliskich, zabitych i rannych żołnierzy czy czających się za murami snajperów
przeciwnych wojsk robią niesamowite wrażenie.
Film Maoza zyskuje na
wiarygodności przez to, że podobnie jak w przypadku reżysera Walca z
Baszirem, twórca „Libanu” brał udział w wojnie libańskiej. Można więc ten
obraz potraktować jako pewnego rodzaju rozliczenie i próbę zmycia winy. Oglądamy
grupę czterech przerażonych izraelskich żołnierzy, zupełnie nie przygotowanych
do zabijania, do uczestniczenia w wojnie z całymi jej konsekwencjami. Jakby
reżyser chciał dać nam do zrozumienia, że nie możemy jednoznacznie oceniać
Izraelczyków, że rzuceni w wir walki żołnierze wykonywali jedynie rozkazy, z którymi
niejednokrotnie nie potrafili się pogodzić.
Liban to film
pozbawiony bohaterów i patosu. Nie jest to także film, który niesie za sobą
jakieś wielkie przesłanie. Największym jego plusem jest sposób realizacji,
który pozwala przeżywać wojnę niemal na równi z bohaterami. I choćby dlatego
warto go zobaczyć.
---
Zwiastun filmu "Walc z Baszirem" (napisy polskie)
Ocena filmu: 8
Ocena filmu: 8
Zwiastun filmu "Liban" (napisy angielskie)
Ocena filmu: 7
Ocena filmu: 7
[1] polityka.pl
oj zupełnie nie moja tematyka, więc filmów raczej bym nie obejrzała
OdpowiedzUsuńszybciej mój mąż ;]
pozdrawiam
A ja akurat bardzo lubię filmy wojenne. Akurat na ten gatunek nie trzeba mnie namawiać. :)
UsuńCiekawy temat!
OdpowiedzUsuńAno ciekawy. Wojna widziana oczami najeźdźców i próba rozliczenia win, a całość w ciekawej formie - mnie to przekonuje.
UsuńOglądałam "Walc z Baszirem" i był to bardzo ciekawy, a przede wszystkim oryginalny film ;)
OdpowiedzUsuńDużo Znaczenie ma na pewno fakt, że to animacja. Ciekawa jestem jaki byłby nasz odbiór filmu, gdyby to był zwykły film fabularny.
Usuń"Walc z Bashirem" był przegenialny! :)
OdpowiedzUsuń