Podsumowanie
czytelnicze czerwca:
1. Daria
Doncowa „Słodki padalec” (4/6)
Z Doncową mam mały problem. To druga książka tej
autorki, którą przeczytałam. Pierwszą było „Kłamstwo na kłamstwie”,
jedna z części cyklu, którego główną bohaterką jest samozwańcza pani detektyw,
Dasza Wasiliewa. Druga, czyli „Słodki padalec”, to z kolei jedna z części
cyklu, którego główną bohaterką jest samozwańcza pani detektyw, Eulampia
Romanowa. Brzmi podobnie? Obie panie są bardzo przebojowe, mają tupet, mnóstwo
energii, ogromne poczucie humoru i zdolność przyciągania niezwykłych zdarzeń.
„Kłamstwo na kłamstwie” bawiło mnie ogromnie.
Historia była kompletnie zakręcona i nieprawdopodobna, czytało się ją z
przyjemnością i nie raz parsknęłam głośnym śmiechem.
„Słodki padalec” wydał mi się już dużo mniej
barwny i zaskakujący, intryga przewidywalna a Eulampia od Daszy różniła się
chyba tylko zasobnością portfela. To nadal przyjemna lektura, ale jakby
słabsza. Pytanie brzmi, czy moje odczucia byłyby takie same, gdybym przeczytała
te książki w odwrotnej kolejności?
2. Helen
Oyeyemi „Mała Ikar” (4,5/6)
Jest recenzja --> KLIK
3. Richard Yates „Miasteczko Cold
Spring Harbour” (4,5/6)
Trzecia przeczytana przeze mnie książka autora
(po bardzo dobrej „Drodze do szczęścia” i jeszcze lepszej „Wielkanocnej
paradzie”). Uwielbiam dobre obyczajówki i dostałam coś, co moje oczekiwania
spełniło. Yates jest świetnym obserwatorem i psychologiem, doskonale ukazuje
ludzkie emocje. Książka o błędach młodości, kruchości marzeń, konsekwencji
wyborów i trudach życia, które często tak ciężko udźwignąć. Nie polecam osobom
w dołku psychicznym, ta książka na pewno humoru nie poprawi.
4. Rupert Holmes „Gdzie leży prawda” (3,5/6)
W tej książce jest wszystko – wścibski świat
mediów reprezentowany przez dziennikarkę, która nie cofnie się przed niczym,
dwóch komików, których kiedyś łączyła przyjaźń, wspólna kariera i związane z
nią ekscesy, ale z niejasnych przyczyn zerwali ze sobą wszelkie kontakty,
nierozwiązane morderstwo z przeszłości, namiętność i seks, duże pieniądze,
piękne kobiety, alkohol i narkotyki, ludzie którzy coś ukrywają i tacy, którzy
wiedzą zbyt wiele, zdrady, kłamstwa, szantaże, luksusowe hotele i limuzyny oraz
tajemnice, tajemnice i jeszcze raz tajemnice. Całość napisana dowcipnie,
aczkolwiek nie każdemu taki niekiedy dosadny i wulgarny humor może odpowiadać.
Nie jest to zła książka. Ot, taki odmóżdżacz na
lato. Styl pisania autora mnie nie zniechęcił. Czytało się szybko. Dla mnie
jednak w tej historii było wszystkiego za dużo, główna bohaterka była
równie pomysłowa co irytująca, a zagadkę rozwiązałam zdecydowanie zbyt szybko.
5. Joanna
Chmielewska „Boczne drogi” (4/6)
Zabawna historia o zwariowanej rodzince,
przypadkiem wplątanej w „aferę” kryminalną. Jest lekko i zabawnie, nie jest to
jednak moja ulubiona książka Chmielewskiej. Przyjemne czytadło, niewielkie
objętościowo, więc można zabrać ze sobą pod namiot na wypadek deszczowego
popołudnia.
Twórczość Chmielewskiej znam dosyć słabo. Za sobą
mam siedem jej książek, z których najbardziej podobały mi się: "Wszystko
czerwone", "Całe zdanie nieboszczyka" i "Wszyscy
jesteśmy podejrzani". Czytałam jeszcze całkiem niezły "Nawiedzony
dom" (pierwsza część młodzieżowego cyklu o przygodach Janeczki i
Pawełka) oraz "Klin". Natomiast "Lesio: Powieść, nie
da się ukryć, humorystyczna" absolutnie nie trafia w moje poczucie
humoru i wywołuje jedynie zgrzyt zębów i wywrót gałek ocznych w stronę nieba
(to takie nieme błaganie o litość).
6. Mika Waltari "Tak mówią gwiazdy, panie
komisarzu" (3/6)
Mika Waltari do tej pory kojarzył mi się jedynie
z powieściami historycznymi. Czytałam jego "Egipcjanina Sinuhe".
Właściwie nie tyle czytałam, co połknęłam, bo tę powieść przeczytałam niemal na
jednym wdechu. To była wspaniała, pełna przygód podróż po starożytnym Egipcie i
jedna z tych książek, po których ukończeniu wzdycha się z żalem, bo chciałoby
się jeszcze choć przez chwilę zostać w tym magicznym, choć niebezpiecznym
świecie.
Jak się okazuje fiński pisarz stworzył też
trylogię kryminalną, cykl przygód komisarza Palmu. Przeczytana przeze mnie
książka jest ostatnią częścią tego cyklu. Moje zarzuty? Czysto subiektywne:
mnie nie wciągnęło, mnie nie zaintrygowało, ja się nudziłam jak przysłowiowy
mops. Ironiczny Palmu jest najciekawszym punktem tej książki. Niestety na
pierwszy plan pcha się nieustannie jego szef, który chce grać pierwsze skrzypce
w śledztwie i samej książce, choć niekoniecznie się do tego nadaje. Sama
intryga mało ciekawa, rozwiązanie przewidywalne. Nuda.
7. José Saramago "Wszystkie imiona"
(5/6)
Jest recenzja --> KLIK
8. Michał Kruszona "Uganda: Jak się masz,
muzungu?" (3/5)
Jest recenzja --> KLIK
9. Melanie Benjamin "Alicja w krainie
rzeczywistości" (5/6)
Jest recenzja --> KLIK
10. Richard Yates "Zakłócony spokój" (4/6)
Z przeczytanych książek autora, ta najmniej mi się podobała, choć to wciąż kawał dobrej literatury. Bohaterem jest trzydziestokilkuletni John Wilder. Ma kochającą żonę i syna, w pracy odnosi sukcesy, posiada mieszkanie w dzielnicy Manhattan, domek na wsi, pieniądze, przyjaciół i bogate życie towarzyskie. To jednak go nie cieszy i właściwie od pierwszych kart książki obserwujemy upadek bohatera. John odwraca się od rodziny, coraz więcej pije, a po tym jak nocą groził żonie przez telefon śmiercią, przyjaciel umieszcza go w szpitalu psychiatrycznym. Po wyjściu ze szpitala nie jest lepiej. Alkohol i romanse to dla niego codzienność. W końcu poznaje Pamelę, a tym samym dostaję motywację do zmian. Czy uda mu się pozbierać i zacząć od nowa? Czy życie oszczędzi mu rozczarowań?
To nadal kawał naprawdę dobrej prozy o zacięciu psychologicznym. Mnie jednak ta książka nie porwała tak, jak poprzednie. Może tym razem świat w niej przedstawiony jest mi zbyt odległy, bym mogła wczuć się w sytuację bohatera i wraz z nim przeżywać jego rozterki. Obiektywnie: świetnie napisana, subiektywnie: trochę jednak nie dla mnie.
11. Tana French "Zdążyć przed zmrokiem" (4,5/6)
Jest recenzja --> KLIK
Książka stworzona z notatek szwajcarskiego autora, już po jego śmierci. Tworzy ją zbiór przemyśleń, anegdot, spostrzeżeń. Nie jest to zwarty tekst, swoją forma przypomina mi "Lapidaria" Kapuścińskiego. Bouvier jest uważnym obserwatorem. Nie tylko opisuje rzeczywistość, ale także dzieli się własnymi przemyśleniami, snując niejednokrotnie bardzo filozoficzne rozważania o japońskiej mentalności i stylu życia. Zapiski dotyczą różnych aspektów życia mieszkańców Kraju Kwitnącej Wiśni, życia codziennego, problemów społecznych, kultury, polityki, gospodarki. Dużo miejsca poświęca na rozważania o stosunku Japończyków do cudzoziemców.
Nie jest to lekka lektura, którą połyka się w jeden wieczór. Warto poświęcić na nią nieco więcej czasu, by w pełni docenić kunszt literacki autora.
13. Michel Faber "Szkarłatny płatek i biały" (5/6)
Kilka słów na temat książki ---> KLIK
Nie jest to lekka lektura, którą połyka się w jeden wieczór. Warto poświęcić na nią nieco więcej czasu, by w pełni docenić kunszt literacki autora.
13. Michel Faber "Szkarłatny płatek i biały" (5/6)
Kilka słów na temat książki ---> KLIK
gratuluję wyników :)
OdpowiedzUsuń13 książek ^^ oby nowy miesiąc był równie owocny, jeśli nie lepszy!
pozdrawiam
To akurat najsłabszy wynik w tym roku. ;)
UsuńPrzeczytanie ostatniej książki zajęło mi prawie tydzień.
Dużo książek ;) Brawo! No i powodzenia w następnym miesiącu ;)
OdpowiedzUsuńNiedużo. Ale za to całkiem niezłe. :)
UsuńNie wiem jak treść, ale tytuł "padalec" jest uroczy. :P Ale to chyba niewystarczająca zachęta do przeczytania. :P Już chyba bardziej to, co nie poprawi humoru. Hm. :P
OdpowiedzUsuńJak lubisz Chmielewską, to Doncowa powinna Ci się spodobać. Mam na stosie jeszcze dwie książki Doncowej, więc się okaże, czy wszystkie książki są do siebie podobne. Polecam "Kłamstwo na kłamstwie" choć nie zawiera słodkich padalców. ;)
UsuńOj tam, nie czyta się dramatów na poprawę humoru. A wczorajsze doświadczenie filmowe mówi mi, że nie ogląda się komedii na poprawę humoru. Czas się przejść na Filmweb i wystawić odpowiednią ocenę pewnemu komediowemu arcydziełu.
Kiedyś lubiłam, teraz mi tam kompletnie nie po drodze. ;)
UsuńKtóry to był na poprawę? ;) Przecudny "Łowca Androidów"? ;) A w ogóle - książkę czytałaś? :)
No, to Doncowa jest lepsza. W każdym razie bardziej trafia w moje poczucie humoru. =)
Usuń"Łowcę androidów" wypożyczył wiadomo kto. O dziwo, film mi się podobał (pomijając wężową scenę, której nie widziałam). Książki nie czytałam. To nie moje klimaty czytelnicze.
Na poprawę humoru miał być "Boski chillout". Nie wyszło.
Haha, właśnie rzuciłam okiem, co Cię tak zachwyciło. :P Mnie już pierwsza linijka recenzji odrzuciła. :P
UsuńA w "Łowcy" muzyka była cuuudna. (Oczywiście do obejrzenia zmusił mnie WM)
Nie czytałam recenzji przed seansem. W ogóle nie mam pojęcia skąd miałam ten film.
Usuń"Łowca..." w ogóle miał kapitalny klimat, od muzyki, przez zdjęcia, po wspaniałą kreację Rutgera Hauera. Mamy dowód na to, że czasem warto ulec cudzym gustom. :P
No pewnie, myślisz, że z własnej woli sięgnęłabym po fantastykę/westerny itp.? :P Ale... książka też jest świetna. :P
UsuńWesterny akurat lubię, choć jakoś rzadko mam okazję oglądać.
UsuńA że książka fajna, to wierzę na słowo. Wierzę na tyle mocno, że sama nie sprawdzę. :P
O rany, to jest świetny argument, wybacz, że go odgapię, ale naprawdę jest cudny! :P
UsuńAle pamiętaj, że to ma efekty uboczne!
Usuń