środa, 20 czerwca 2012

Walc wojenny, walc libański


Jest rok 1982, do Libanu wkraczają wojska izraelskie. Rozpoczyna się trwająca trzy lata wojna libańska. Udało mi się obejrzeć dwa filmy dotyczące tego okresu. Obydwa polecam, nie tylko miłośnikom kina wojennego.

W Walcu z Baszirem Folmana bohaterów nawiedzają wspomnienia z okresu wojny. Przyjaciela głównego bohatera męczy wciąż ten sam sen. Przez miasto biegną czarne psy. Budzą niepokój, przestrach. Coś symbolizują, coś znaczą. Czyżby były męczącymi, powracającymi cieniami wojennych wspomnień, które zostały wyparte ze świadomości? Stopniowo z zakamarków pamięci, przyjaciel wydobywa kolejne sceny walk, okrucieństwa i śmierci. 

Film wydaje się być swoistą autoterapią. Głównym jego bohaterem jest reżyser i scenarzysta Walca z Baszirem, Izraelczyk Ari Folman. Zwierzenia jego przyjaciela sprawiają, że sam wraca pamięcią do wydarzeń, których był uczestnikiem. Szczególnie żywe okazuje się wspomnienie masakry uchodźców w libańskich obozach dla uchodźców Sabra i Szatila. Folman był wówczas w oddziale otaczającym obóz.

W wywiadzie przeprowadzonym dla Polityki, Ari Folman zwierza się dziennikarce z wniosków, do jakich doszedł po dwudziestu kilku latach. 
Przez cały ten czas żyłem tak, jakby tamtych wydarzeń nigdy nie było. Wyparłem je z pamięci. Kiedy zacząłem o tym rozmawiać z przyjaciółmi i znajomymi, okazało się, że prawie wszyscy mają ten sam problem. Dlatego „Walc z Baszirem” nie jest filmem o masakrze, ale o ludzkiej pamięci. Najważniejsze dla mnie jest pytanie o to, co dzieje się ze wspomnieniami, które odsuwamy. Czy istnieją gdzieś głęboko zakopane w naszej świadomości, czy też za sprawą jakiegoś wydarzenia niespodziewanie eksplodują?[1]

Walc z Baszirem jest przedstawiony w ciekawej formie, jako dokumentalny film animowany. Efekt jest świetny i udowadnia, że animowane obrazy mogą nie tylko bawić, ale także dotyczyć kwestii poważnych. Na końcu filmu znalazły się sceny fabularyzowane, nakręcone przez dziennikarzy po masakrze w obozach. Ogrom zniszczeń i cierpienie, jakie stało się udziałem niewinnych ludzi wstrząsa i zapada w pamięć.

Drugi film dotyczący tej wojny, to Liban - debiutancki obraz Samuela Maoza, izraelskiego operatora filmowego. W 2009 roku Liban wygrał festiwal filmowy w Wenecji, pokonując m.in. takie obrazy jak Samotny mężczyzna Toma Forda, Mr. Nobody Jaco van Dormaela, Lourdes Jessiki Hausner czy fenomenalną Drogę (reż. John Hillcoat).

Maoz pokazuje wojnę libańską widzianą z perspektywy grupy izraelskich żołnierzy poruszających się czołgiem. Większość wojny oglądamy przez wizjer lufy czołgu, co pozwala odnieść wrażenie uczestnictwa w obserwowanych wydarzeniach. Podglądając wojnę niejako od środka, niełatwo pozbyć się wrażenia, że to wszystko naprawdę dzieje się tuż obok nas. Zamknięci w klaustrofobicznym wnętrzu czołgu, przemierzamy obszary ogarnięte wojną. Zbliżenia na przerażone dzieci, ludzi przeżywającą śmierć bliskich, zabitych i rannych żołnierzy czy czających się za murami snajperów przeciwnych wojsk robią niesamowite wrażenie. 

Film Maoza zyskuje na wiarygodności przez to, że podobnie jak w przypadku reżysera Walca z Baszirem, twórca „Libanu” brał udział w wojnie libańskiej. Można więc ten obraz potraktować jako pewnego rodzaju rozliczenie i próbę zmycia winy. Oglądamy grupę czterech przerażonych izraelskich żołnierzy, zupełnie nie przygotowanych do zabijania, do uczestniczenia w wojnie z całymi jej konsekwencjami. Jakby reżyser chciał dać nam do zrozumienia, że nie możemy jednoznacznie oceniać Izraelczyków, że rzuceni w wir walki żołnierze wykonywali jedynie rozkazy, z którymi niejednokrotnie nie potrafili się pogodzić.

Liban to film pozbawiony bohaterów i patosu. Nie jest to także film, który niesie za sobą jakieś wielkie przesłanie. Największym jego plusem jest sposób realizacji, który pozwala przeżywać wojnę niemal na równi z bohaterami. I choćby dlatego warto go zobaczyć.

---

 Zwiastun filmu "Walc z Baszirem" (napisy polskie)
Ocena filmu: 8

Zwiastun filmu "Liban" (napisy angielskie)
Ocena filmu: 7

[1] polityka.pl

7 komentarzy:

  1. oj zupełnie nie moja tematyka, więc filmów raczej bym nie obejrzała
    szybciej mój mąż ;]
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja akurat bardzo lubię filmy wojenne. Akurat na ten gatunek nie trzeba mnie namawiać. :)

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Ano ciekawy. Wojna widziana oczami najeźdźców i próba rozliczenia win, a całość w ciekawej formie - mnie to przekonuje.

      Usuń
  3. Oglądałam "Walc z Baszirem" i był to bardzo ciekawy, a przede wszystkim oryginalny film ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dużo Znaczenie ma na pewno fakt, że to animacja. Ciekawa jestem jaki byłby nasz odbiór filmu, gdyby to był zwykły film fabularny.

      Usuń
  4. "Walc z Bashirem" był przegenialny! :)

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do udziału w dyskusji. ;)

Wszelkie obraźliwe komentarze oraz reklamy stron będą usuwane.