Rupert Smith Antrakt Wyd. Muza 2016 416 stron |
Tajemnice rodzinne to jeden z tych tematów, po który pisarze sięgają bardzo chętnie. W końcu każdy z nas ma jakieś sekrety, a odkrycie, że mają je także bliscy nam ludzie, jest równie zaskakujące w życiu, co atrakcyjne w literaturze. Tym bardziej, że niejednokrotnie dotarcie do pieczołowicie skrywanego sekretu, zmienia zupełnie nasze spojrzenie na ukrywające go osoby.
Czasem lepiej powściągnąć ciekawość
Nagle okazuje się, jak niewiele wiemy o rodzicach, dziadkach, rodzeństwie, małżonkach, dzieciach czy przyjaciołach. Bywa i tak, że wiedzeni ciekawością, zaczynamy zadawać wiele pytań, przebijać się przez mur milczenia, dogrzebywać do kolejnych sekretów. Często robimy to wbrew innym. Tym, którzy stoją na straży tajemnic, które miały zostać pogrzebane na zawsze. Gdy nasz upór zwycięża, a przeszłość krystalizuje się przed nami obnażona, zaczynamy żałować tego, że nie wycofaliśmy się w porę.
Myślę, że Helen, bohaterka powieści Antrakt Ruperta Smitha, doskonale wie, co mam na myśli. W przeciwnym razie nie przypałętałaby się do niej taka myśl:
Gdybym tylko mogła cofnąć czas, zapomnieć o Edwardzie Bartonie, zapomnieć o Harrym Rossie, znów stać się zwyczajną panią domu. Oddać swoje dziedzictwo - finansowe, literackie, genetyczne, wszystko - i być jedynie żoną i matką[1].
No cóż, droga Helen. Mleko się wylało. Musisz wziąć na barki ciężar odpowiedzi na dręczące cię pytania. Wiem, nie jest ci łatwo. Mnie też by nie było. Nikomu z nas. Czasami niewiedza jest prawdziwym błogosławieństwem...
Sekretne życie Edwarda Bartona
Helen ma dziadka, a raczej miała, ale nie uprzedzajmy faktów. W chwili, w której postanawia wcielić swój pomysł w życie, staruszek mieszka w wielkim domu, za towarzystwo mając jedynie służącego, i choć trudno napisać, że cieszy się zdrowiem, to jak na swoje lata trzyma się naprawdę nieźle. Edward Barton, bo to o nim mowa, cieszył się niegdyś pisarską sławą. Dziś jest twórcą zapomnianym, o którym nie chcą rozmawiać nawet jego własne dzieci.
Pora coś zmienić. Dzieci w szkole, mąż poza domem, trzeba korzystać z okazji, a czyż może być większe wyzwanie niż zgłębienie wielkiej tajemnicy ciążącej nad moją rodziną - ujawnienie prawdy, przywrócenie dziadkowi sławy, a niejako mimochodem zapewnienie finansowej przyszłości moim dzieciom i wnukom. Nagle wydało mi się to pilne. Wyłączyłam telewizor i popędziłam na górę. Wysoko na jednej z półek stał stary egzemplarz Antraktu w miękkiej oprawie, podpisany i podarowany mi przez dziadka, kiedy byłam zdecydowanie zbyt mała, żeby go czytać, nieotwierany przez dziesięciolecia.
To właśnie tam, w tych rzadko odkurzanych półkach rozpoczął się mój projekt[2].
Szokujące odkrycie
Sekret, który mocno ciąży rodzinie Helen, jest naprawdę sporego kalibru. Do pewnego momentu myślałam, że wiąże się on jedynie z kontrowersyjnością związków zawieranych przez jej członków. Bardzo się jednak myliłam. Relacje między bohaterami, często trudne, niekiedy skandaliczne, wywołują coś więcej niż szok czy niedowierzanie. Podobnie jak Helen, nie spodziewałam się tak dramatycznego odkrycia.
Historię rodziny głównej bohaterki poznajemy dzięki relacji Helen (narracja pierwszoosobowa), lektury fragmentów powieści Antrakt (nie tej Smitha, ale tej Burtona, która została także zekranizowana), pamiętnikom dziadka oraz tekstowi, który do tej pory ukryty był przed światem. Lawirujemy więc pomiędzy domysłami głównej bohaterki, fikcją literacką, która być może ma wiele wspólnego z rzeczywistością, ale nie wiadomo co i w jakim zakresie, oraz relacją z pierwszej ręki, czyli samego Burtona. Stopniowo docierać będziemy do prawdy, przedzierając się przez gąszcz zależności i odzierając przeszłość z kłamstw, niedomówień i milczenia. Grzebiąc w historii rodziny, Helen będzie jednocześnie psuła dwie rzeczy: pewność co do własnej tożsamości i swoje małżeństwo. Romans, który wypełnia jej wolny czas nie będzie przecież wiecznie uchodził jej płazem.
Kontrowersje, motywy i równoległe śledztwa
Antrakt nie należy do powieści dynamicznych, ale czyta się go bez znudzenia. Duża w tym zasługa ciekawie oddanych relacji między bohaterami. W tej powieści ludzie kochają mocno, ale kontrowersyjnie. Równie silnie się ranią, a wewnętrzne walki które toczą, sprawiają, że czytelnik coraz mocniej im kibicuje, gdy pojawia się szansa, by wyjść na prostą. Uczucia, o których pisze Rupert Smith są z gatunku tych niełatwych, nie tylko dlatego, że gdy między dwiema osobami iskrzy, obydwie mogą się sparzyć, ale i dlatego, że rykoszetem mogą dostać ludzie wokół. W tym wypadku, także i kolejne pokolenia.
Choć temat jest kontrowersyjny, autor nie nastawia się na szokowanie czytelników, lecz opowiada im dramatyczną historię pewnej rodziny, którą owa rodzina chciała ukryć przed kolejnymi, niczego nieświadomymi pokoleniami, ale przegrała z uporem i ciekawością przedstawicielki jednego z nich. W tej powieści rządzą emocje i namiętności. O konsekwencjach mało kto myśli.
W czasie lektury Antraktu, na myśl przychodziły mi skojarzenia z ulubionymi motywami Johna Irvinga. Odległe, bo to jednak nieco inna proza, ale jednak... Wzbudziły je opisywane przez Ruperta Smitha seksualne relacje, motyw amatorskiego teatru (ogromnie kojarzący się z tak lubianym przez Irvinga cyrkiem), bohaterowie (wśród nich pisarz) dość nietuzinkowi, mocno zarysowani, wzbudzający kontrowersyjne uczucia. John Irving zrobiłby z tej fabuły historię bardziej abstrakcyjną, Rupert Smith trzymał się zdecydowanie bliżej realizmu, dzięki czemu czytelnicy otrzymali szokujący i niejednoznaczny dramat rodzinny, zaskakujący, ale nie nierealny.
Dobrym pomysłem okazało się połączenie różnych sposobów opowiadania historii Edwarda Bartona i jego wnuczki. Nasze śledztwo prowadzimy równolegle ze śledztwem Helen i razem z nią składamy poszczególne elementy w całość. Za sprawą pamiętników pisarza, poznajemy nie tylko świat jego uczuć i seksualnych relacji, teatralne wspomnienia - opowieści zza kulis i desek scen, ale także Londyn wojenny, choć sam Barton w wojnie udziału brać nie mógł.
Dobrym pomysłem okazało się połączenie różnych sposobów opowiadania historii Edwarda Bartona i jego wnuczki. Nasze śledztwo prowadzimy równolegle ze śledztwem Helen i razem z nią składamy poszczególne elementy w całość. Za sprawą pamiętników pisarza, poznajemy nie tylko świat jego uczuć i seksualnych relacji, teatralne wspomnienia - opowieści zza kulis i desek scen, ale także Londyn wojenny, choć sam Barton w wojnie udziału brać nie mógł.
Antrakt Ruperta Smitha to całkiem niezły dramat, w którym miłość ma wiele do zaoferowania, ale potrafi też wiele zniszczyć.
Myśleliście, że wiecie już wszystko o starym stetryczałym Edwardzie Bartonie, z jego tweedowymi marynarkami, fajkami i konserwatywnymi poglądami, śmiejecie się z filmu i lekceważycie jego książkę, ale poczekajcie tylko, aż poznacie całą prawdę[3].
***
Książkę polecam
miłośnikom tajemnic rodzinnych
wielbicielom dramatycznych historii
szukającym powieści o poplątanych relacjach międzyludzkich
miłośnikom książek o trudnej miłości
***
Książkę polecam
miłośnikom tajemnic rodzinnych
wielbicielom dramatycznych historii
szukającym powieści o poplątanych relacjach międzyludzkich
miłośnikom książek o trudnej miłości
***
[1] Rupert Smith, Antrakt, przeł. Katarzyna Bieńkowska, Wyd. Muza, 2016, s. 388.
[2] Tamże, s. 15.
[3] Tamże, s. 321.
Lubię tajemnice rodzinne i dynamizm w akcji. Ale skoro twierdzisz, ze czyta się bez znudzenia, to wierzę Ci na słowo.
OdpowiedzUsuńHistoria jest na tyle ciekawa, że nie nudzi, mimo dość wolnego tempa.
UsuńPrzyznaję się, oceniłam tę książkę po okładce. Nie zainteresowała mnie na tyle, by choćby przeczytać opis. A po Twojej recenzji widzę, że może jednak warto dać jej szansę:)
OdpowiedzUsuńA ja na okładkę nawet nie spojrzałam, za to opis mnie zaciekawił.
UsuńJestem pozytywnie nastawiona do tej powieści i ciekawa czy jest w niej coś poza niespodziewanym dla bohaterki odkryciem związku homoseksualnego? Bo niestety taki spoiler złapałam, ale mam nadzieję, że to nie jest ta szokująca rzecz, o której wspominasz? :)
OdpowiedzUsuńNie, zdecydowanie nie. ;)
UsuńTo może być ciekawe. Jeśli będę miała kiedyś okazję, to przeczytam :)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńWydaje się, że będzie to ciekawa historia. Jeśli uda mi się ją zdobyć to przeczytam :)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńPrzeczytam, gdyż samo zdanie "grałeś na mnie jak na skrzypcach" zwaliło mnie z nóg. Muszę wiedzieć o co chodzi!
OdpowiedzUsuńMnie też się spodobało. Dlatego wylądowało w tytule. :)
UsuńNa pewno nie mówię tej książce "nie" :)
OdpowiedzUsuńNie oprę się poznawaniu tajemnic rodzinnych, książka idealnie w moich gustach- poszukam :)
OdpowiedzUsuńZe względu na ciekawą historię, chętnie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńW takim razie, życzę emocjonującej lektury.
Usuń