Anna Gavalda Po prostu razem Wyd. Świat Książki 2005 464 strony |
Camille, Philibert, Franck i Paulette mają trudne życie i takie same charaktery. Ciężkie doświadczenia sprawiły, że nasi bohaterowie zamykają się w sobie, z uporem broniąc swojej prywatności. Nie są jedna głusi na potrzeby innych i to właśnie sprawiło, że ich losy się ze sobą splątały. Camille, Philibert i Franck to młodzi, doświadczeni przez los ludzie. Każde z nich ma swoje marzenia i pasje, ale jednocześnie pełni są strachu, który nie pozwala im rzucić wyzwania światu i żyć tak, jak naprawdę by chcieli. Zadowalają się swą niezbyt ambitną teraźniejszością.
Krucha Camille pracuje nocami jako sprzątaczka, choć jej pasją jest sztuka, choć wspaniale rysuje i poświęca na swojemu hobby każdą wolną chwilę. Philibert ma arystokratyczne korzenie i ogromną historyczną wiedzę. Jako osiedlowy dziwak, często staje się obiektem kpin. Zamiast robić oszałamiającą karierę, sprzedaje pocztówki. Franck ciężko pracuje w restauracyjnej kuchni. Pomiatany przez innych, nie ma w sobie dość siły, by spróbować sięgnąć po coś więcej niż kariera utalentowanego popychadła szefa kuchni. Przed światem broni się, przywdziewając maskę prostaka i złośliwca. Jest jeszcze Paulette, babcia Francka, którą chłopak stara się opiekować tak, jak najlepiej potrafi. Przy jego trybie życia, nie jest to łatwe. Na szczęście ma u boku przyjaciół, a ci, jak wiadomo, nie potrafią cudzych problemów, skwitować wzruszeniem ramion. Po co komu emocje, jak nie można się nimi podzielić?[1] - pyta Camille. Tak właśnie jest, że wspólnie przeżywana radość cieszy dużo bardziej, wspólnie dzielone smutki bolą jakby mniej.
- Lubię, kiedy ludzie się otwierają...
- Dlaczego?
- Nie wiem. To jest jak autoportret, czyż nie? Autoportret ze słów...[2]
Anna Gavalda nakreśliła cztery świetne portrety. Każdy z nich jest wyjątkowy, każdy ma swoje charakterystyczne cechy. Różnią się od siebie tak bardzo, ale wydaje się, że tylko razem mogą tworzyć spójną całość. Bohaterowie francuskiej pisarki, nie są stworzeni do życia w samotności. Człowiek to zwierze stadne, choćby twierdził, że jest inaczej, nie zmieni swej natury. Potrzebujemy siebie nawzajem.
Po prostu razem wzrusza, bawi, skłania do refleksji. Pokazuje jaką siłę ma przyjaźń i jak wiele może dać człowiekowi zwykła rozmowa. Anna Gavalda porusza wiele czułych strun. Robi to z wyczuciem, delikatnością. Nie brak w tej refleksyjnej powieści odrobiny humoru i ironii, intelektualnych pogawędek i ciepła. Mnie ta opowieść chwyciła za serce, choć mogłabym odrobinę pomarudzić, że na jej końcu zrobiło się jednak nieco zbyt tkliwie. Wiem jednak, że nie będzie to moje ostatnie spotkanie z Gavaldą i mam nadzieję, że te kolejne będą równie udane.
---
[1] Anna Gavalda, Po prostu razem, przeł. Hanna Zbonikowska, wyd. Świat Książki, 2005, s. 173.
[2] Tamże, s. 330.
--
Na podstawie książki Anny Gavaldy powstał film pod tym samym tytułem w reżyserii Claude Berri. W rolach głównych wystąpili: Audrey Tautou (Camille), Guillaume Canet (Franck), Laurent Stocker (Philibert), Françoise Bertin (Paulette).
Filmu jeszcze nie widziałam, ale mam w planach, choć podejrzewam, że nie będzie nawet w połowie tak dobry jak książka.
Mam jakiś nieuzasadniony wstręt do Audrey. :P
OdpowiedzUsuńA ostatnio zauważyłam,że nie tylko słowami można namalować autoportret. Robione zdjęcia też bardzo dużo mówią o człowieku... :)
Sztuka ma moc. Ta tworzona ze słów, kolorów, światła...
UsuńA Audrey... Akurat do niej nic nie mam. W "Amelii" ją bardzo lubię, w "Kocha... nie kocha" też była fajna.
Światła, zdecydowanie światła! :) U kolegi na podstawie zdjęć zdiagnozowano narcyzm. :P
UsuńO, to, to! Za "Amelię" jej nie lubię. :P
Robił sobie sweet focie z lustrem? :P
UsuńNie znasz się!
Tfu, egocentryzm, nie narcyzm. :P
UsuńRobi sobie sweet focie w otoczeniu luster? :P
UsuńW lustrach mieszkają wróżki chrzestne. :P Tako rzecze Pratchett. ;)
UsuńW lustrze mieszka Candyman. Tako rzecze Bernard Rose.
UsuńA po drugiej stronie - Alicja. :)
UsuńPrzypomniały mi się "Lustra" Saramonowicz, w których całą historię opowiadają właśnie lustra, jako świadkowie zdarzeń. ;)
UsuńBrzmi ciepło i przyjemnie, ale jak powyżej, coś mnie odstrasza od Audrey... Może kiedyś przeczytam, jak nie obejrzę... Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNo to nie oglądaj filmu. Okładkę książki obłóż szarym papierem i przeczytaj. ;)
UsuńPo Twojej recenzji już zapałałam sympatią do Philiberta. ;) Chętnie przeczytam tę książkę, a potem oczywiście obejrzę film. ;)
OdpowiedzUsuńTo jest też moja ulubiona postać. W życiu też ciągnie mnie do ludzi, którzy kryją swoje prawdziwe wnętrze pod najeżonym kolcami pancerzem. Zwykle środek skrywa fantastyczną, choć zranioną osobowość.
UsuńCzytałam! I to jakiś czas temu i pod recenzją mogę się podpisać. Filmu chyba nie oglądałam, chociaż z koleżanką miałyśmy takie plany...
OdpowiedzUsuńSuper! To daje nadzieję, że się nie mylę w swojej ocenie. :)
UsuńKsiążka jest naprawdę warta polecenia. Miłość i przyjaźń to takie ładne tematy, jeśli umieć o nich dobrze opowiedzieć (bez tej romansowej cukierkowości). A Gavalda potrafi.
Książka zdaje się idealnie wpasowywać w mój gust. Mam czasem ochotę na tego typu historie i z tą bardzo chętnie się zapoznam :)
OdpowiedzUsuńCo dziwne, nie słyszałam nigdy o autorce, ani o ekranizacji jej powieści. Chyba pora nadrobić braki :)
Polecam. Też lubię czasami książki tego typu, a ta jest dodatkowo dobrze napisana.
UsuńNie wiem czy film jest warty polecenia, ale książka na pewno. :)
i mi mogłaby się spodobać :)
OdpowiedzUsuńdo aktorki nic nie mam, tak jak osoby wypowiadające się powyżej ;]
pozdrawiam!
No to przeczytaj koniecznie! Jak tylko zmniejszy Ci się bieżący stosik. ;)
UsuńKsiążkę muszę przeczytać, a potem obejrzeć film. Koniecznie :)
OdpowiedzUsuńMnie jakoś zwiastun nie przekonuje, więc nie będę poszukiwała filmu zbyt intensywnie.
Usuń