Jonathan Safran Foer Wszystko jest iluminacją Wyd. W.A.B. 2003 440 strony |
Najpierw trafiłam na film w reżyserii Schreibera (znanego raczej z aktorstwa, niż reżyserii; Liev Schreiber wcielał się m.in. w rolę Victora Creeda w cyklu X-Men czy w postać Cottona Weary znanego z serii horrorów Krzyk Wesa Cravena). Ten specyficzny obraz bardzo przypadł mi do gustu. Podobało mi się w nim wszystko - od samego scenariusza, poprzez muzykę, zdjęcia, klimat aż po aktorstwo, choć wcielający się w głównego bohatera Elijah Wood do moich ulubionych aktorów zdecydowanie nie należy. Podczas seansu okazało się, że film opiera się na powieści, a tę udało mi się przeczytać dopiero teraz, czyli jakieś dwa lata po obejrzeniu wizji Schreibera.
Okazało się, że moje obawy szybko zostały rozwiane. Foer stworzył powieść, która sama w sobie jest dziełem, któremu żadna ekranizacja nie jest w stanie zagrozić. Wszystko jest iluminacją to opowieść o Jonathanie, młodym Amerykaninie, który wyruszył na Ukrainę w poszukiwaniu kobiety, która w czasie wojny ukrywała jego dziadka. W ręce ma starą fotografię, w głowie strzępki informacji, w sercu chęć poznania całej historii. Przewodnikiem młodego mężczyzny a zarazem jego tłumaczem jest Aleksandr Perczow, ukraiński młodzieniec ze znajomością angielskiego pozostawiającą wiele do życzenia. Aleks razem z charyzmatycznym dziadkiem, prześladowanym przez wojenne wspomnienia oraz szaloną suką o imieniu Sammy Davis, Junior, Junior tworzy barwne trio, w towarzystwie którego nie można się nudzić.
Powieść Foera jest ciekawie skonstruowana. Na całą historię składają się trzy rodzaje narracji. Pierwszą z nich jest relacja Aleksa z wyprawy całej czwórki po Ukrainie. Na drugą składają się listy Aleksa do Jonathana, pisane po powrocie tego drugiego do Ameryki. Trzecią stanowi powieść pisana przez Amerykanina, dotyczącą wydarzeń z przeszłości jego rodziny.
Dla mnie prawdziwą perełką jest styl, w jakim napisane są fragmenty w relacji Aleksa. Początkowo miałam niewielkie trudności ze przyswojeniem treści, szybko się jednak wciągnęłam w tekst i przyzwyczaiłam do wyjątkowych zdolności językowych Ukraińca. O początkach wyprawy rozklekotanym samochodem Aleks opowiada tak: Wielu aut nas rozmijało, więc czułem się drugorzędniczy, zwłaszcza jak te auta były ciężkie od rodzin albo jak one były rowery. Dziadek i ja nie wymawialiśmy słów obnośnie jazdy, co zresztą nie jest wcale anormalne, bo my w ogóle nigdy nie wymawiamy mnówstwo za bardzo. Siliłem, żeby go aby nie przyprawić migreną, ale tak i siak przyprawiłem. Na ów przykład zapomniałem wystudiować mapę, więc przegapiliśmy wjazd na superstradę. 'Proszę nie podaruj mi fangę - powiedziałem - ale spełniłem z mapą miniaturowy błąd'. Dziadek wierzgnął pedał stop, a moja twarz powitała się z frontową szybą.[1] Dzięki takiej narracji, ciężkość i refleksyjność niektórych tematów została zrównoważona lekkim, humorystycznym stylem wypowiedzi Aleksa. Wielkie brawa należą się tłumaczowi. Michał Kłobukowski odwalił kawał dobrej roboty. Językowo powieść Wszystko jest iluminacją kojarzy mi się z Mechaniczną pomarańczą Anthony'ego Burgessa. Choć do niesamowitej ekwilibrystyki językowej znanej z powieści szkockiego pisarza Foerowi jeszcze daleko, to jednak porównanie z Burgessem wydaje mi się trafione.
Foer w swej powieści poruszył wiele ważnych tematów. Rozgrzebywanie przeszłości służy rozważaniom o wierze w Boga, antysemityzmie, wojnie, miłości, rodzinie, poszukiwaniu tożsamości, samotności. "Wszystko jest iluminacją" mieści w sobie sporo wątków. Kłębi się w niej mnóstwo emocji. Zmusza do myślenia, wywołuje śmiech, ale i smutek. Bywa zabawna, ale i refleksyjna. Czasami boli, niekiedy wzrusza. Z pewnością jest jedną z najciekawiej opowiedzianych historii, jakie zdarzyło mi się czytać.
A tak przy okazji. Wiecie na czym polega pocałunek?
Polega na tym, że usta składa się w ciup i do czegoś przyciska, czasem do drugich ust, czasem do policzka, czasem jeszcze gdzie indziej. To zależy...[2] - tako rzecze Jankiel D., zhańbiony lichwiarz, bohater książki w książce Foera. :)
Poniżej zwiastun filmu, który gorąco polecam. Scena z wegetarianizmem jest jedną z moich ulubionych (w książce zresztą też). ;)
Ponieważ film różni się od książki, nic nie stoi na przeszkodzie, by go obejrzeć jeszcze przed lekturą powieści.
Dla mnie prawdziwą perełką jest styl, w jakim napisane są fragmenty w relacji Aleksa. Początkowo miałam niewielkie trudności ze przyswojeniem treści, szybko się jednak wciągnęłam w tekst i przyzwyczaiłam do wyjątkowych zdolności językowych Ukraińca. O początkach wyprawy rozklekotanym samochodem Aleks opowiada tak: Wielu aut nas rozmijało, więc czułem się drugorzędniczy, zwłaszcza jak te auta były ciężkie od rodzin albo jak one były rowery. Dziadek i ja nie wymawialiśmy słów obnośnie jazdy, co zresztą nie jest wcale anormalne, bo my w ogóle nigdy nie wymawiamy mnówstwo za bardzo. Siliłem, żeby go aby nie przyprawić migreną, ale tak i siak przyprawiłem. Na ów przykład zapomniałem wystudiować mapę, więc przegapiliśmy wjazd na superstradę. 'Proszę nie podaruj mi fangę - powiedziałem - ale spełniłem z mapą miniaturowy błąd'. Dziadek wierzgnął pedał stop, a moja twarz powitała się z frontową szybą.[1] Dzięki takiej narracji, ciężkość i refleksyjność niektórych tematów została zrównoważona lekkim, humorystycznym stylem wypowiedzi Aleksa. Wielkie brawa należą się tłumaczowi. Michał Kłobukowski odwalił kawał dobrej roboty. Językowo powieść Wszystko jest iluminacją kojarzy mi się z Mechaniczną pomarańczą Anthony'ego Burgessa. Choć do niesamowitej ekwilibrystyki językowej znanej z powieści szkockiego pisarza Foerowi jeszcze daleko, to jednak porównanie z Burgessem wydaje mi się trafione.
Foer w swej powieści poruszył wiele ważnych tematów. Rozgrzebywanie przeszłości służy rozważaniom o wierze w Boga, antysemityzmie, wojnie, miłości, rodzinie, poszukiwaniu tożsamości, samotności. "Wszystko jest iluminacją" mieści w sobie sporo wątków. Kłębi się w niej mnóstwo emocji. Zmusza do myślenia, wywołuje śmiech, ale i smutek. Bywa zabawna, ale i refleksyjna. Czasami boli, niekiedy wzrusza. Z pewnością jest jedną z najciekawiej opowiedzianych historii, jakie zdarzyło mi się czytać.
---
A tak przy okazji. Wiecie na czym polega pocałunek?
Polega na tym, że usta składa się w ciup i do czegoś przyciska, czasem do drugich ust, czasem do policzka, czasem jeszcze gdzie indziej. To zależy...[2] - tako rzecze Jankiel D., zhańbiony lichwiarz, bohater książki w książce Foera. :)
***
[1] Jonatkan Safran Foer, Wszystko jest iluminacją, przeł. Michał Kłobukowski, wyd. W.A.B., 2003, s. 52
[2] Tamże, s. 72.
***
Poniżej zwiastun filmu, który gorąco polecam. Scena z wegetarianizmem jest jedną z moich ulubionych (w książce zresztą też). ;)
Ponieważ film różni się od książki, nic nie stoi na przeszkodzie, by go obejrzeć jeszcze przed lekturą powieści.
Ale zbieg okoliczności! Własnie wczoraj oglądałam film "Wszystko jest iluminacją" i niedługo pojawi się u mnie jego recenzja :) Dobrze, że książka jest zupełnie inna, bo mam ochotę ją przeczytać.
OdpowiedzUsuńPrawda, że ten film jest cudowny? Nie wiem, czy to nie najlepsza rola Wooda. Muzyka rewelacyjna. Właśnie słucham soundtracku:)
No proszę, w takim razie niecierpliwie czekam na recenzję. :)
UsuńFilm jest cudowny, potwierdzam. Wooda nie lubię, ale w tym filmie zagrał naprawdę świetnie. Zresztą cały film jest rewelacyjny. Wszystko ze sobą współgra. Wspaniałe, kompletne dzieło.
Zaintrygowałaś mnie!
OdpowiedzUsuńCieszę się ogromnie. :)
UsuńKsiążka ma bardzo ciekawa fabułę, ale nie wiem czy pokonałabym ten styl, zacytowany przez Ciebie fragment czyta się koszmarnie, może i daje on ciekawy efekt z humorystycznym akcentem, ale obawiam się, że przyzwyczajenie się do takiej gramatyki wymagałoby sporo czasu.
OdpowiedzUsuńFilm bardzo chętnie obejrzę, a później zobaczymy co z tego wyniknie :)
Ja na początku książki męczyłam się okrutnie. w końcu ją odłożyłam i poszłam spać. A następnego dnia byłam nią oczarowana i szybko przyzwyczaiłam się do języka. :)
UsuńNa początku przytoczonej wypowiedzi mocno się zjeżyłam, ale rzeczywiście wygląda to ciekawie. :) Ciekawe też jest to, czy uda mi się upolować tę książkę w bibliotece... :)
OdpowiedzUsuńJeśli Cię to pocieszy, to w mojej bibliotece nie ma innej książki tego autora, na którą się napaliłam jak goopia. =/
UsuńSkąd ten jeż? He? ;)
Film oglądałam już dosyć dawno temu. Pamiętam, że podobała mi się jego "dziwność", a do dziś słucham świetnego soundtracku. Zdawałam sobie sprawę z tego, że film oparty jest na powieści, ale jakoś nie pomyślałam dotąd, aby po nią sięgnąć. Teraz już wiem, że na pewno to zrobię. Zachęcająca recenzja i jeszcze to porównanie, że językowo przypomina "Mechaniczną pomarańczę", na temat której pisałam pracę magisterską - dopełniłaś wszelkich starań, żebym nie mogła się oprzeć :)
OdpowiedzUsuńAleż ja mam moc! :P
UsuńTylko w razie rozczarowania, proszę we mnie niczym nie rzucać. =)
Zawsze się obawiam, że coś co bardzo polecam, innych rozczaruje.
Brzmi ciekawie, jak spotkam chętnie przeczytam. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńOwocnego spotkania życzę. ;)
UsuńNie wiem jak to możliwe, ale nie słyszałam ani o filmie, ani o książce. Zapowiada się intrygująco, więc jak spotkam gdzieś książkę to pewnie nie przejdę obok niej obojętnie. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńPrzy takiej ilości książek i filmów, nietrudno coś przeoczyć. Ja nawet nie pamiętam w jaki sposób trafiłam na film. A o książce przypomniałam sobie, gdy okazało się, że nominowane do Oscara "Strasznie głośno, niesamowicie blisko" jest oparte na innej powieści Foera.
UsuńBrzmi ciekawie zarówno książka jak i ekranizacja... Gdybym tylko miała czas... Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńZ tym czasem to jest wieczny problem. Irytujące. =/
UsuńOpis fabuły bardzo mi się spodobał, trochę mam obawy czy podołam stylowi, ale mam nadzieję, że się wciągnę i nie będzie mi przeszkadzał ;)
OdpowiedzUsuńCytat o pocałunku- świetny!
Co do zasady "najpierw książka, potem film" też się staram do niej stosować, bo potem... Potem wiele wyobraźnia traci i mnie to irytuje bo zazwyczaj wiem mniej więcej co się dalej stanie. Agrr! ;)
Mnie bardziej irytuje to, że czytając książkę po obejrzeniu filmu, mam przed oczami twarze aktorów. =/
UsuńWolę jednak najpierw dopaść książkę, a później film. Zapisuję sobie tytuł bo to chyba coś dla mnie :)
OdpowiedzUsuńI słusznie. Ale na szczęście fabuły różnią się od siebie na tyle, że i w odwrotnej kolejności nie będzie źle.
UsuńAleż narobiłaś mi smaka na tę książkę. Ogromnie spodobały mi się cytaty, a fabuła wydaje się być taka, jak lubię. Pozdrowienia :))
OdpowiedzUsuńNo to konsumuj! :P
Usuń