Czas na filmowe podsumowanie lipca. :)
1. "Selekcja" reż. Danis Tanović (2009); 8/10
(Belgia, Francja, Hiszpania, Irlandia; dramat)
Jest recenzja --> KLIK
2. "Bad Boys" reż. Michael Bay (1995); 6/10
(USA; sensacyjny)
Jestem wierną fanką "Zabójczej broni" i każdy policyjny duet porównuję do tego, stworzonego przez Mela Gibsona i Danny'ego Glovera. Panowie z filmu Richarda Donnera są na razie nie do prześcignięcia. Owszem - było całkiem zabawnie, więc jako lekkie kino rozrywkowe "Bad Boys" się sprawdza. Mnie jednak na kolana nie rzucił.
Willa Smitha zaczęłam lubić, od kiedy moja postępująca skleroza wymazała z mej pamięci "Facetów w czerni". Jeśli chodzi o jego rolę w tym filmie, to jestem na tak.
3. "Ostatni król Szkocji" reż. Kevin Macdonald (2006); 8/10
(Wielka Brytania; dramat)
Historia lekarza, który podczas misji w Ugandzie, zostaje osobistym medykiem oraz doradcą okrutnego dyktatora i samozwańczego prezydenta Ugandy, Idi Amina. Nietrudno się domyślić, że nie jest to powieść z gatunku tych lekkich i przyjemnych. Z każdym kolejnym kadrem atmosfera się zagęszcza. Nasz doktor wpakuje się w niezłe kłopoty i długo nie było wiadomo, czy uda mu się wyjść z nich w jednym kawałku. Świetne kino dla widzów o mocnych nerwach.
Forest Whitaker w roli ugandyjskiego dyktatora był po prostu fantastyczny! Za tę rolę został zresztą nagrodzony Oscarem, Złotym Globem oraz całą masą innych nagród. I słusznie.
4. "Mała Matura 1947" reż. Janusz Majewski (2010); 7/10
(Polska; dramat historyczny)
Reżyser "C. K. Dezerterów" stworzył tym razem film opowiadający historię grupki młodzieży, dorastającej w powojennym Krakowie. Głównym bohaterem jest Ludwik, który wraz z rodziną został repatriowany ze Lwowa. Chłopak zaczyna naukę w dobrej szkole, poznaje miasto, zaprzyjaźnia się z kilkoma chłopakami z klasy. W tle dokonują się przemiany historyczne, które nie pozostaną bez wpływu na naszego bohatera.
Całkiem niezły film, z pięknymi zdjęciami i bardzo dobrą grą aktorską. Wiktor Zborowski w roli matematyka o pseudonimie "Syfon" był genialny!
5. "Ja w środku tańczę" reż. Damien O'Donnell (2004); 8/10
(Francja, Irlandia, Wielka Brytania; dramat)
Wspaniały i mocno poruszający film. Opowiada o młodym chłopaku, który cierpi na dystrofię mięśni. Rory trafia do zakładu opiekuńczego. Nie potrafi się jednak pogodzić z życiem w ośrodku. Chce żyć samodzielnie, walczy o swoją wolność. W zakładzie poznaje chorego na dziecięce porażenie mózgowe Michaela. Chłopcy zaprzyjaźniają się, a Rory wywraca dotychczasowe życie Michaela do góry nogami, pokazując mu, że nie trzeba być w pełni sprawnym, by korzystać z możliwości, jakie oferuje świat.
Ciepły, wzruszający film ze wspaniałą grą aktorską. Po seansie sprawdzałam czy Steven Robertson grający Michaela jest osobą niepełnosprawną. Nie jest. On naprawdę TAK zagrał. Moim zdaniem jego rola jest porównywalna z kreacją stworzoną przez Leonardo DiCaprio w "Co gryzie Gilberta Grape'a".
6. "Czerwony baron" reż. Nikolai Müllerschön (2008); 5/10
(Niemcy, Wielka Brytania; przygodowy, wojenny)
1. "Selekcja" reż. Danis Tanović (2009); 8/10
(Belgia, Francja, Hiszpania, Irlandia; dramat)
Jest recenzja --> KLIK
2. "Bad Boys" reż. Michael Bay (1995); 6/10
(USA; sensacyjny)
Jestem wierną fanką "Zabójczej broni" i każdy policyjny duet porównuję do tego, stworzonego przez Mela Gibsona i Danny'ego Glovera. Panowie z filmu Richarda Donnera są na razie nie do prześcignięcia. Owszem - było całkiem zabawnie, więc jako lekkie kino rozrywkowe "Bad Boys" się sprawdza. Mnie jednak na kolana nie rzucił.
Willa Smitha zaczęłam lubić, od kiedy moja postępująca skleroza wymazała z mej pamięci "Facetów w czerni". Jeśli chodzi o jego rolę w tym filmie, to jestem na tak.
3. "Ostatni król Szkocji" reż. Kevin Macdonald (2006); 8/10
(Wielka Brytania; dramat)
Historia lekarza, który podczas misji w Ugandzie, zostaje osobistym medykiem oraz doradcą okrutnego dyktatora i samozwańczego prezydenta Ugandy, Idi Amina. Nietrudno się domyślić, że nie jest to powieść z gatunku tych lekkich i przyjemnych. Z każdym kolejnym kadrem atmosfera się zagęszcza. Nasz doktor wpakuje się w niezłe kłopoty i długo nie było wiadomo, czy uda mu się wyjść z nich w jednym kawałku. Świetne kino dla widzów o mocnych nerwach.
Forest Whitaker w roli ugandyjskiego dyktatora był po prostu fantastyczny! Za tę rolę został zresztą nagrodzony Oscarem, Złotym Globem oraz całą masą innych nagród. I słusznie.
4. "Mała Matura 1947" reż. Janusz Majewski (2010); 7/10
(Polska; dramat historyczny)
Reżyser "C. K. Dezerterów" stworzył tym razem film opowiadający historię grupki młodzieży, dorastającej w powojennym Krakowie. Głównym bohaterem jest Ludwik, który wraz z rodziną został repatriowany ze Lwowa. Chłopak zaczyna naukę w dobrej szkole, poznaje miasto, zaprzyjaźnia się z kilkoma chłopakami z klasy. W tle dokonują się przemiany historyczne, które nie pozostaną bez wpływu na naszego bohatera.
Całkiem niezły film, z pięknymi zdjęciami i bardzo dobrą grą aktorską. Wiktor Zborowski w roli matematyka o pseudonimie "Syfon" był genialny!
5. "Ja w środku tańczę" reż. Damien O'Donnell (2004); 8/10
(Francja, Irlandia, Wielka Brytania; dramat)
Wspaniały i mocno poruszający film. Opowiada o młodym chłopaku, który cierpi na dystrofię mięśni. Rory trafia do zakładu opiekuńczego. Nie potrafi się jednak pogodzić z życiem w ośrodku. Chce żyć samodzielnie, walczy o swoją wolność. W zakładzie poznaje chorego na dziecięce porażenie mózgowe Michaela. Chłopcy zaprzyjaźniają się, a Rory wywraca dotychczasowe życie Michaela do góry nogami, pokazując mu, że nie trzeba być w pełni sprawnym, by korzystać z możliwości, jakie oferuje świat.
Ciepły, wzruszający film ze wspaniałą grą aktorską. Po seansie sprawdzałam czy Steven Robertson grający Michaela jest osobą niepełnosprawną. Nie jest. On naprawdę TAK zagrał. Moim zdaniem jego rola jest porównywalna z kreacją stworzoną przez Leonardo DiCaprio w "Co gryzie Gilberta Grape'a".
6. "Czerwony baron" reż. Nikolai Müllerschön (2008); 5/10
(Niemcy, Wielka Brytania; przygodowy, wojenny)
Oglądanie filmów ma ten plus, że często zdarza mi się trafiać na produkcje, które dotyczą obcych mi kwestii. Ot, choćby historia Manfreda von Richthofena, znanego jako Czerwony baron, najlepszego niemieckiego pilota z czasów I Wojny Światowej. Charakterystyczny samolot kojarzę, ksywkę też, ale przed seansem na tym kończyła się moja znajomość tematu.
Sam film średni - wydaje mi się, że o takiej postaci można zrobić ciekawszy materiał. Podobały mi się sceny walk z powietrzu. Za to kompletnie nie rozumiem, dlaczego Niemcy przez cały film rozmawiają ze sobą po angielsku.
7. "Kochanice króla" reż. Justin Chadwick (2008); 6/10
(USA, Wielka Brytania; dramat historyczny)
Króla Henryka VIII coraz bardziej irytuje fakt, że jego żona, Katarzyna Aragońska, nie potrafi zapewnić mu męskiego potomka. Męscy przedstawiciele rodu Boleyn szybko knują niezwykle chytry plan. Wokół króla ma się zakręcić Anna Boleyn, dając Henrykowi dziedzica i zapewniając swej rodzinie awans i przychylność króla. Sprawa się jednak komplikuje, monarsze wpada w oko siostra Anny, Maria. To rozpoczyna lawinę intryg, a siostrzaną miłość wystawia na próbę.
Lubię Eryka Banę (Henryk VIII), Scarlett Johansson (Maria) i Natalie Portman (Anna) więc i film oglądałam z przyjemnością. Lekka historia dworskich romansów i intryg zapewniła mi miły wieczór.
8. "Piękna i szalona" reż. John Stockwell (2001); 6/10
(USA; dramat, romans, obyczajowy)
Ona: rozpieszczona Amerykanka, bogata, szalona, niepokorna, zbuntowana, chętnie łamie zasady, lubi szokować i dobrze się bawić. On: Latynos z biednej rodziny, grzeczny, ułożony, poważnie myślący o przyszłości, dobry uczeń, dla którego dobre oceny są przepustką do lepszego życia. Oczywiście miłość tych różnic nie widzi i postanawia ich połączyć.
Czy taki związek ma szansę? Czy tak różne światy mogą razem funkcjonować w zgodzie, nie niszcząc się nawzajem?
Fajne kino młodzieżowe.
9. "1920 Bitwa Warszawska" reż. Jerzy Hoffman (2011); 2/10
(Polska; dramat, wojenny)
Sam film średni - wydaje mi się, że o takiej postaci można zrobić ciekawszy materiał. Podobały mi się sceny walk z powietrzu. Za to kompletnie nie rozumiem, dlaczego Niemcy przez cały film rozmawiają ze sobą po angielsku.
7. "Kochanice króla" reż. Justin Chadwick (2008); 6/10
(USA, Wielka Brytania; dramat historyczny)
Króla Henryka VIII coraz bardziej irytuje fakt, że jego żona, Katarzyna Aragońska, nie potrafi zapewnić mu męskiego potomka. Męscy przedstawiciele rodu Boleyn szybko knują niezwykle chytry plan. Wokół króla ma się zakręcić Anna Boleyn, dając Henrykowi dziedzica i zapewniając swej rodzinie awans i przychylność króla. Sprawa się jednak komplikuje, monarsze wpada w oko siostra Anny, Maria. To rozpoczyna lawinę intryg, a siostrzaną miłość wystawia na próbę.
Lubię Eryka Banę (Henryk VIII), Scarlett Johansson (Maria) i Natalie Portman (Anna) więc i film oglądałam z przyjemnością. Lekka historia dworskich romansów i intryg zapewniła mi miły wieczór.
8. "Piękna i szalona" reż. John Stockwell (2001); 6/10
(USA; dramat, romans, obyczajowy)
Ona: rozpieszczona Amerykanka, bogata, szalona, niepokorna, zbuntowana, chętnie łamie zasady, lubi szokować i dobrze się bawić. On: Latynos z biednej rodziny, grzeczny, ułożony, poważnie myślący o przyszłości, dobry uczeń, dla którego dobre oceny są przepustką do lepszego życia. Oczywiście miłość tych różnic nie widzi i postanawia ich połączyć.
Czy taki związek ma szansę? Czy tak różne światy mogą razem funkcjonować w zgodzie, nie niszcząc się nawzajem?
Fajne kino młodzieżowe.
9. "1920 Bitwa Warszawska" reż. Jerzy Hoffman (2011); 2/10
(Polska; dramat, wojenny)
Zacznę od rzeczy dobrych. Bardzo podobała mi się gra Adama Ferencego, Grażyny Szapołowskiej, Krzysztofa Globisza i Jarosława Boberka. Problem w tym, że ich role były albo drugoplanowe, albo epizodyczne, nie dane mi więc było się nimi nacieszyć. Podobały mi się też zdjęcia (podobno efekt 3D jest niezły) i część scen batalistycznych. I to by było na tyle. Jeżeli chodzi o całą resztę, jestem na nie. Natasza Urbańska zagrała koszmarnie. Nie było ani jednej sceny, w której wyszła naturalnie i wiarygodnie. Natasza jest śliczną kobietą, nieźle śpiewa, ale aktorka z niej żadna. Borys Szyc też mnie na kolana nie rzucił. Wypadł średnio. Denerwowały mnie drgania kamery podczas walk (wiem, wiem - miałam poczuć się tak, jakbym na tym polu bitwy była, ale czułam się raczej jak na dyskotece po spożyciu wysokoprocentowych napojów). Irytowała mnie kompletnie nie dopasowana do całości muzyka. Całość wyglądała sztucznie, tandetnie i cukierkowo. Akcja nie wciągała, losy bohaterów były mi totalnie obojętne. Przesłodzony scenariusz wywoływał mdłości.
W filmie jest sporo "dziwnych" scen, jak choćby gwałt na dojarce dokonany przez bandę Sowietów, po którym kobieta stoi w koszuli przed sprawcami i martwi się jak ona teraz wyjdzie za mąż, skoro tamci tak ją zhańbili.
Nie, nie i jeszcze raz nie. Po prostu porażka, panie Hoffman.
---
Kolejna część podsumowania niebawem. :)
Nie, nie i jeszcze raz nie. Po prostu porażka, panie Hoffman.
---
Kolejna część podsumowania niebawem. :)
Piękną i szaloną oglądałam chyba ze 4 razy. Świetna rola Kirsten. Kochanice króla też fajne, ale jak dla mnie na jeden raz.
OdpowiedzUsuńJa w trakcie "Pięknej i szalonej" zorientowałam się, że już to kiedyś widziałam. ;)
UsuńDla mnie większość filmów jest na jeden raz. Wolę poznawać nowe, niż po raz kolejny przeżywać stare.
Muszę obejrzeć Małą maturę. natomiast Bitwa warszawska była dość kiepska. Dla mnie dobra gra ewentualnie wszystkich z Pana Tadeusza (bo tam ich sporo się zgromadziło) plus Łukasza Garlickiego. Reszta kiepska. Przerysowane i przerost formy nad treścią. Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńGarlicki dostał ciekawą rolę do zagrania. Akurat motyw księdza Skorupki był jednym z tych bardziej udanych.
Usuńbardzo lubię "Bad Boys" i zawsze, jeśli jest ku temu okazja, to oglądam :)
OdpowiedzUsuńMam podobnie, ale z "Zabójczą bronią". :)
UsuńOglądałam "Kochanice króla" - rewelacja! Oglądałam także "Bitwę warszawską", ale nie do końca mi się podobała. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńW "Kochanicach króla" ogromnie mi się podobała Natalie Portman. W ogóle z każdym kolejnym filmem, coraz bardziej lubię tę aktorkę.
UsuńLubisz "Zabójczą broń"? O kurczę, faktycznie. :) A mnie WM namawiał na obejrzenie tego chyba kilka miesięcy... :P A "Ostatniego króla" sobie dopiszę. :)
OdpowiedzUsuńLubisz, lubisz. Bawi mnie za każdym razem. :)
UsuńPowinnaś częściej słuchać WM. Ma chłop dobry gust.
A ile tych razów było? ;)
UsuńA czwórkę widziałaś? Ja już jej w sumie nie pamiętam, ale oglądałam. :P
A nie wiem. Oglądałam co jakiś czas jak leciało w tv. Ale to daaaawnooo było.
UsuńNie widziałam czwórki. Trójkę też słabo pamiętam. Nawet nie oceniłam na filmwebie.
Żadnego z tych filmów nie widziałam, ale od pewnego czasu planuję obejrzeć "Inside I'm Dancing". Widzę, że warto :)
OdpowiedzUsuńWarto! Zdecydowanie warto. Ciepły, melancholijny, zabawny. :)
UsuńByłam w kinie na "Bitwie warszawskiej" razem z klasą, ale wychowawczyni tak załatwiła nam bilety, że siedzieliśmy w pierwszym i drugim rzędzie -,- Porażka na wstępie. Cały film też nie zachwyca, ale było parę dość ciekawych momentów, i gdybym miała ocenić, to pewnie na 5/10 ;)
OdpowiedzUsuńMoże i nie zachwyca, ale słaby tez nie jest. Moje oczekiwania przerósł, bo spodziewałam się czegoś dużo słabszego. A to całkiem niezły obraz z kilkoma bardzo ciekawymi kreacjami.
UsuńJedyny filma, jaki oglądałem z tej listy to "Mała matura 1947", ale głowy nie dam sobie uciąć. :)
OdpowiedzUsuńAch, ta skleroza. :)
UsuńA chciałam obejrzeć "Bitwę warszawską"... Ale po tak niskiej ocenie chyba spasuję. Widzę, że klapa na całej linii. Co do aktorskich popisów Urbańskiej, to też jestem zdania, że powinna dać sobie spokój i skupić się na tym, co jej jako tako wychodzi, czyli śpiewaniu, a nie pchać się do filmu... Pozdrawiam. :)
OdpowiedzUsuńOj tam, obejrzyj - aż taki długi nie jest. A nuż Ci się spodoba? ;)
UsuńMi przede wszystkim film zepsuła Urbańska. Po prostu nie była w stanie jej oglądać. Za to sytuację ratowały niektóre postaci drugoplanowe i epizodyczne.
Z obejrzanych przez Ciebie filmów widziałam tylko "Kochanice króla", które niesamowicie mi się podobały (uwielbiam tego typu klimaty) oraz "Bitwę warszawską", jednak w tym wypadku film nie zrobił na mnie większego wrażenia.
OdpowiedzUsuńJa w ogóle bardzo lubię filmy kostiumowe. Chyba nie chciałabym żyć w innych czasach niż nasze, ale na czas seansu chętnie się przenoszę w przeszłość. :)
Usuń