Katarzyna Majgier Świat według Vanessy Wyd. Akapit Press 2012 264 strony |
Zupełnie inaczej rzecz się ma w przypadku Vanessy, siedemnastoletniej bohaterki książki Katarzyny Majgier. Vanessa od najmłodszych lat, spędza w kiosku bardzo dużo czasu. Wychowałam się między stosami gazet, bo starsza zabierała mnie do tego kiosku, odkąd tylko zaczęła go prowadzić. (...) Oglądałam sobie gazety, a potem nauczyłam się czytać[1]. Swoją wiedzę o świecie Vanessa czerpie z plotkarskich magazynów. To w nich szuka porad, wskazówek. Przeczytane artykuły natychmiast odnosi do własnego życia. Mimo tej czytelniczej fascynacji, nastolatka omija książki szerokim łukiem. Kolorowe magazyny ukazują prawdziwy świat, opowiadają rzeczywiste historie, podpowiadają jak poprawić własne życie, pokazują co jest modne, co warte poznania. Książki są nudne, nieżyciowe, nieciekawe i nie warte uwagi.
Życie dziewczyny wydaje się być zaplanowane. W przyszłości przejmie po mamie kiosk i to on stanie się jej źródłem utrzymania. Będzie spędzać całe dnie czytając o świecie, którego nie pozna, odgarniając kolorowymi tipsami grzywę tlenionych włosów ze spalonej w solarium twarzy. Nie pójdzie na studia. Nie spełni swego największego marzenia. Będzie czytać to, co piszą inni, choć sama chciałaby zostać dziennikarką.
Życie dziewczyny wydaje się być zaplanowane. W przyszłości przejmie po mamie kiosk i to on stanie się jej źródłem utrzymania. Będzie spędzać całe dnie czytając o świecie, którego nie pozna, odgarniając kolorowymi tipsami grzywę tlenionych włosów ze spalonej w solarium twarzy. Nie pójdzie na studia. Nie spełni swego największego marzenia. Będzie czytać to, co piszą inni, choć sama chciałaby zostać dziennikarką.
Przyznaję, że nie polubiłam bohaterki. To nie jest dziewczyna, z którą mogłabym się zaprzyjaźnić, nawet gdybym przymknęła oko na uzależnienie od solarium i brukowców. Vanessa jest pyskata, o swojej mamie mówi "starsza" i jak na siedemnastolatkę jest zbyt dziecinna i naiwna. Nie sądzę, byśmy miały zbyt wiele wspólnych tematów do rozmów. Jednak przedstawienie Vanessy w ten sposób sprawiło, że dokonująca się w niej zmiana, była mocniej uwypuklona.
Świat według Vanessy jest typową książką dla nastolatek. Przyznaję, że trochę się obawiałam tego, jak odbiorę tego typu literaturę. Nastolatką już dawno nie jestem i już zdążyłam zapomnieć, jakim problemem może być nieprzychylnie nastawiony nauczyciel, czy chłopak, który uparcie nie zwraca na mnie uwagi. No i nie trzeba mnie przekonywać, że książki są znacznie ciekawsze od czasopism. To odkryłam podczas trzymiesięcznej pracy w kiosku. A jednak czytało mi się zaskakująco dobrze.
Książka Katarzyny Majgier to lekka, sympatyczna lektura młodzieżowa. Jest pisana prostym językiem, nieprzesadnie stylizowanym na sposób mowy nastolatków. Zabieg ten wypadł dość wiarygodnie, choć tej "starszej" jakoś Vanessie wybaczyć nie mogę. Może dlatego, że sama nigdy nawet nie pomyślałam, by w ten sposób mówić o swojej mamie. Nie jest to głupiutka bajka dla nastolatek. Autorka porusza kwestie, które warto sobie przemyśleć, jak choćby niechęć młodzieży do czytania książek, czy zacieranie się granic pomiędzy światem wirtualnym a rzeczywistym. Optymistycznie wierzę, że pod wpływem lektury Świata według Vanessy, choć kilka osób zamieni magazyn Party na Panią Bovary i może nawet się tą nudną klasyką zainteresuje, może zdziwi, że w grubej książce tak od pierwszej strony coś się zaczęło dziać[2].
Książka Katarzyny Majgier to lekka, sympatyczna lektura młodzieżowa. Jest pisana prostym językiem, nieprzesadnie stylizowanym na sposób mowy nastolatków. Zabieg ten wypadł dość wiarygodnie, choć tej "starszej" jakoś Vanessie wybaczyć nie mogę. Może dlatego, że sama nigdy nawet nie pomyślałam, by w ten sposób mówić o swojej mamie. Nie jest to głupiutka bajka dla nastolatek. Autorka porusza kwestie, które warto sobie przemyśleć, jak choćby niechęć młodzieży do czytania książek, czy zacieranie się granic pomiędzy światem wirtualnym a rzeczywistym. Optymistycznie wierzę, że pod wpływem lektury Świata według Vanessy, choć kilka osób zamieni magazyn Party na Panią Bovary i może nawet się tą nudną klasyką zainteresuje, może zdziwi, że w grubej książce tak od pierwszej strony coś się zaczęło dziać[2].
***
[1] Katarzyna Majgier, Świat według Vanessy, wyd. Akapit Press, 2012, s. 3.
[2] Tamże, s. 166.
***
Również miałabym obawy, że książka będzie nie dla mnie, bo nastolatką od dawna nie jestem :) Ale temat wydaje się ciekawy i przyznam, że chętnie przeczytałabym tę powieść. To może być dobra rozrywka.
OdpowiedzUsuńJa, gdy byłam nastolatką, czytałam świtne gazety w stylu "Bravo" czy "Twist" i tam szukałam porad na tematy damsko-męskie. Wiadomo, Internetu nie było, koleżanki też niedoświadczone, to cóż było robić :P Ach, miałam 11-14 lat, nie więcej, żeby nie było, haha :P
Też je czytałam. I jeszcze "Bravo Girl". Pamiętam, że mama stwierdziła, że jestem za mała na tą gazetę i musiałam ja czytać w ukryciu. :P A mojej koleżance mama cenzurowała każde "Bravo" wyrywając stronę z intymnymi pytaniami czytelniczek. :P
UsuńTo były czasy. Teraz zdobywanie takich informacji nie ma już takiego uroku. Wszystko jest w internecie, ogólnodostępne. :P
Też miałam wtedy 11-14 lat. Później czytałam "Cosmopolitan". :P
A mnie "starsza" jakoś źle się nie kojarzy. Mogło być gorzej. ;) Czasopism raczej nie czytałam. Chyba nawet jako nastolatka. No ale teraz pewnie zacznę się rozglądać za jakimiś fotograficznymi. ;)
OdpowiedzUsuńNie miałabyś o czym porozmawiać? A o tipsach i tlenionych włosach i solarium? :P
"Digital Camera". Tata prenumerował to przez rok. Teraz mam te numery u siebie, ale nie mam czasu poczytać. A szkoda, bo moim zdaniem są świetne.
UsuńA ktoś właśnie o tym wspomniał, pewnie kiedyś tego poszukam. Trzeba było czytać w kiosku. :P
UsuńWtedy jeszcze go nie było, a ja nie miałam Nikusia. =)
UsuńNo to co, przecież to nie "Mirror Camera", tylko "Digital". :P
UsuńTia. Ale to jak czytanie o silniku ferrari, gdy dymi się spod maski seicento.
UsuńO rany, skąd u Ciebie takie porównanie? :D
UsuńSamo przyszło. =)
UsuńPodobnie jak Ty, nastolatką już od dawna nie jestem. Nie oznacza to, że odgradzam się zupełnie od "nastoletnich" książek. Jednak raczej sięgam po te, które kiedyś już czytałam. Co do gazet to i mnie nie ominęło czytanie takich jak wspomniane "Bravo", "Bravo girl" czy "Twist". Była jeszcze "Dziewczyna". :D
OdpowiedzUsuńJa też jak już czytam coś z lektur młodzieżowych, to albo wracam do książek, które czytałam kiedyś, ale już słabo pamiętam albo do tych, które były wtedy popularne, ale jakoś nie wpadły mi w ręce. Prawie cały cykl "Ani z Zielonego Wzgórza", "Jeżycjadę" czy "Pana Samochodzika" przeczytałam całkiem niedawno.
UsuńO, "Dziewczyna" też! I "Filipinka". Trochę tego było. :P
Ja rzadko czytam pozycje dla nastolatków, jak już, to te do których mam sentyment. Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńJa też, ale akurat nadarzyła się okazja, żeby poczytać coś z nowszych książek młodzieżowych i chętnie z tego skorzystałam. :)
UsuńPrzyznam, że średnio mi się podobała, a język stylizowany na młodzieżowy bardzo mnie raził... podobnie do Ciebie - głównie ta "starsza" ^^
OdpowiedzUsuńDla mnie to była całkiem przyjemna lektura, choć myślę, że ileśtam lat temu bardziej by mi się podobała.
UsuńPomysł dość oryginalny i przyznam, że nawet mnie zaciekawił, ale głównej bohaerki pewnie też bym nie polubiła. Dla mnie kolorowe magazyny dobre są na chwilę, nie wyobrażam sobie, żeby książki porzucić na ich rzecz. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJa przez jakiś czas próbowałam kupować czasopisma, ale jak już brałam się za czytanie, to zawsze wygrywała książka, a nieprzeczytane magazyny podrzucałam Mamie.
UsuńGratuluję wygranej. I przyznam, że abstrahując od fabuły, sam pomysł wydaje się być dość ciekawy. Jeśli będę miała okazję to z chęcią przeczytam.
OdpowiedzUsuńDziękuję. :)
UsuńPomysł faktycznie jest niezły. Lubię też gdy książka ma nieco inną formę niż standardowa powieść. Wszelkie eksperymenty są mile widziane. :)