Tak, tak, dobrze się domyślacie. Post dotyczy tego, jaką jestem czytelniczką.
Zabawa, która obiegła już blogi wzdłuż i wszerz nie mogła ominąć mojego bloga. Zwłaszcza, gdy potrzebuję chwili oddechu przed napisaniem kolejnej recenzji (uwierzycie, że polskiego kryminału?).
Uporządkujmy fakty. Jaką czytelniczką jestem?
1. Zachłanną. Wiecznie mi mało. Stosy się piętrzą, a czasu nie przybywa. Mimo to, gdy widzę interesującą pozycję czy to w księgarni, bibliotece czy ofercie do zrecenzowania, ciężko mi się powstrzymać przed jej przygarnięciem.
2. Sklerotyczną. Czytam szybko i równie szybko zapominam co przeczytałam. Ten blog nieco to zmienił, bo zapisując pewne myśli od razu je sobie utrwalam, ale fakt pozostaje faktem - o przeczytanych lekturach przed laty, a nawet przed kilkoma miesiącami, raczej ze mną nie porozmawiacie. Po takim czasie pamiętam jedynie ogólne odczucia i sceny, które w jakiś sposób mnie poruszyły.
3. Nałogową. Czytam wszędzie, gdzie tylko mogę. W domu, w podróży, w kolejkach, poczekalniach, na przystankach. Gdy robi się zbyt głośno, zakładam słuchawki na uszy. Gdy pada deszcz, rozkładam parasolkę. Potrafię czytać nawet wtedy, gdy znajomy, z którym poszłam na piwo, musi wyjść na chwilę do toalety.
4. Otwartą. Choć są gatunki, po które niezbyt chętnie sięgam, to odpowiednie argumenty są w stanie mnie do nich przekonać. Dzięki temu zakochałam się w utworach Stachury czy Wojaczka, choć za poezją nie przepadam. W ten sposób przeczytałam interesujący Wehikuł czasu, porywające Igrzyska śmierci i fińską fantastykę o przyjaźni człowieka z trollem (Nie przed zachodem słońca).
5. Wierzącą w polskich autorów. Bo są naprawdę świetni. Do szału doprowadzają mnie opinie w stylu: "nie czytam polskiej literatury, bo kiedyś przeczytałem/am jakąś książkę i była słaba". Tia. Gdybym za każdym razem, gdy trafię na niezbyt smacznego pomidora/kotleta/jakiegokolwiek-innego-cosia, rezygnowała z jedzenia tego typu produktów na stałe, to zdechłabym z głodu zanim dopełzłabym do zerówki.
6. Zorientowana na pewne gatunki. Choć lubię przeczytać czasami coś z nie swojej bajki, to mam swoje ukochane gatunki i tematy, czyli słabość do kryminałów (ostatnio polskich), literatury podróżniczej, sag rodzinnych, powieści poruszających tematykę wojenną, rasizmu, historii łączących przeszłość z teraźniejszością, opowiadających o tajemnicach rodzinnych, przybliżających inne kultury. Lubię realizm magiczny, dzieci w roli narratorów, zabawę językiem, nawiązania do kultury i sztuki, analogie do innych dzieł, książki o książkach, felietony.
7. Niezadowoloną z wyników. Czytelniczych, oczywiście. Zawsze wydaje mi się, że przeczytałam mniej niż mogłam. Fakt, czytam mniej niż kiedyś, bo i rozkład dnia mi się zmienił, i blog kradnie mi te chwile, które kiedyś mogłam spokojnie poświęcić lekturze.
8. Wplątaną w zakupoholizm. Niestety kupuję więcej niż jestem w stanie przeczytać. Tu okazja, tam promocja, to znów długo wyczekiwana powieść ukochanego autora, a czasami spontaniczny zakup. Staram się jak mogę ograniczać przynoszenie nowych lektur do domu, ale okazuje się, że to nie takie proste. Ot, choćby ostatnio... Idę na zakupy. W planie: nabyć coś z biżuterii. Efekt: trzy książki przytargane z księgarni. Błyskotek zero. Bo przecież ile można mieć kolczyków?
Książki przynoszę z Biedronki, Lidla, wyprzedaży bibliotecznych, Media Markt, Auchan, Real, Tesco...
Książki przynoszę z Biedronki, Lidla, wyprzedaży bibliotecznych, Media Markt, Auchan, Real, Tesco...
9. Chorującą na "muszę to mieć natychmiast!". A później książka leży latami i się kurzy. Przykład? Ależ proszę, co prawda nie wieloletni, ale doskonale obrazujący problem. Lalki w ogniu Pauliny Wilk. Jak zobaczyłam edycję ilustrowaną, to po prostu zwariowałam na jej punkcie. Musiałam ją mieć po prostu JUŻ. Bo przecież jutro może jej nie być (nieśmiało dodam, że ponad rok po premierze, nadal jest dostępna). Nic to, że nie jest to najtańsza książka, a akurat wtedy nagromadziło się sporo innych wydatków. Cóż... Książkę oczywiście mam, oczywiście jej nie przeczytałam i nawet nie pamiętam, kiedy ostatni raz ścierałam z niej kurz.
10. Obojętną na e-booki. Na pewno kupię czytnik, bo już zdążyłam zrozumieć, że to przydatna bestia, ale cóż... Co książka papierowa, to papierowa.
11. Niechętna audiobookom. Może nie tyle ja, ile mój mózg, który potrafi doskonale się przełączać podczas słuchania. Odpływam myślami gdzieś indziej, a audiobook po prostu przestaję do mnie docierać. Nijak nie mogę się skupić na głosie lektora. Cóż, czasy, kiedy słuchałam Kubusia Puchatka z winylowej płyty, minęły bezpowrotnie.
12. Kolekcjonerką. Lubię ładnie wydane książki (wersje pocket nie cieszą się moim uznaniem, choć bywa, że i takie kupuję), dobry papier, twardą oprawę, wydania ze zdjęciami. Nie cierpię obwolut i filmowych okładek (choć zdarzają się wyjątki - Pieśń lodu i ognia prezentuje się całkiem nieźle). Lubię, gdy seria wygląda jak seria i mam nadzieję, że nikt nigdy nie wpadnie na pomysł: "hej, zmieńmy szatę graficzną Murakamiemu!" Znajdę, dopadnę, uduszę, odratuję i uduszę jeszcze raz.
13. Masochistką. Zwykle czytam do końca, nawet jeśli książka jest do bani. Naprawdę niewiele jest takich tytułów, które zdecydowałam się odłożyć nie dobrnąwszy do ostatniej strony.
14. Doceniającą trud pisarza. Wiem, że pisanie wcale nie jest łatwą sprawą. Być może oceniam książki zbyt łagodnie, ale w niemal każdej udaje mi się znaleźć plusy (i wcale nie polega to na tym, że staję na uszach, by w totalnym gniocie znaleźć interesujący dialog, który mogę pochwalić). Inna sprawa, że mało kiedy trafiam na słabe książki, bo jestem czytelniczką...
15. Potrafiącą wyczuć dobrą lekturę. Możecie się śmiać, ale naprawdę - mylę się bardzo rzadko. Przy wyborze kieruję się różnymi wskazówkami. Czasem jest to recenzja, nazwisko autora, wydawnictwo, któremu ufam, często tytuł, okładka, temat lub po prostu przeczucie. To ostatnie nakierowało mnie na wiele dobrych książek, w tym powieści Javiera Yanesa, autora, o którym nigdy wcześniej nie słyszałam. Nie czytam za to opisów z okładek. Na szczęście potrafię rzucić okiem na tekst i nie czytając całości, wyłowić kilka haseł dających mi ogólne pojęcie o treści. książki.
16. Zakochaną w zakładkach. Do pewnego momentu, za zakładkę służyło mi to, co miałam pod ręką: bilet, wyrwana z notesu kartka, pilnik, wsuwka do włosów, cokolwiek. Moja kolekcja zakładek stopniowo się powiększa i nie wyobrażam sobie, by w czytanej przeze mnie książce stronę zaznaczało byle co.
17. Zaprogramowaną na codzienne czytanie. Nie ma dnia, bez choćby kilku stron lektury. No, może poza naprawdę odjazdowymi wakacjami, kiedy to dzień jest wypełniony po brzegi i nawet ja padam w chwili, kiedy tylko doczołgam się do łóżka.
18. Monogamistką. W jednym czasie czytam tylko jedną książkę, choć... zdarza mi się mały skok w bok, gdy np. ciężki reportaż przeplatam lekką bzdurką lub wielka objętościowo książka nie mieści mi się w torebce, więc biorę w podróż jakieś wydanie kieszonkowe (inna rzecz, że skoro potrafiłam jeździć do pracy z Wyznaję Cabré, to chyba tylko wielotomowa encyklopedia mogłaby mnie zniechęcić do upychania jej w torbie).
19. Uwielbiającą polować na autografy. Książka z podpisem autora, to dla mnie egzemplarz wyjątkowy, którego na pewno nikomu nie oddam. Dzień, w którym Haruki Murakami złoży swój podpis na kilkunastu posiadanych przeze mnie książkach, będzie dniem AnnRK Pijanej Z Radości.
20. Egoistką. Nie cierpię pożyczać książek! Zdarza mi się to naprawdę rzadko.
21. Lubiącą nieznane. Mało kiedy wracam do raz przeczytanej książki. Skoro już byłam w tamtej bajce, chcę poznać inną.
22. Zawsze z ołówkiem pod ręką. Podkreślam (spokojnie, tylko w egzemplarzach swoich i bibliotecznych, te drugie przed oddaniem doprowadzam do stanu pierwotnego), dopisuję, maluję buźki, strzałki, znaki zapytania. Czasami zaznaczam cytaty, przepisywane następnie do specjalnego zeszytu.
wrocławski antykwariat Szarlatan |
23. Poszukującą klimatycznych miejsc dla mola książkowego. Bibliotek, księgarń, knajp. Uwielbiam miejsca, które są stworzone do tego, by w nich przebywać z książką pod pachą (albo wychodzić z nich z książką pod pachą).
24. Miłośniczką antykwariatów. Choć z racji braku czasu, bywam w nich dość rzadko. Bardzo lubię buszować w takich miejscach i łowić za grosze perełki (jak np. TA).
25. Bałaganiarą. Kiedyś miałam wszystkie książki ładnie posegregowane gatunkami i autorami, teraz mam ogólny porządek pozorny w tym, co stoi na regałach oraz ogólny chaos niekontrolowany w postaci piętrzących się stosów, które zawierają hmm... na pewno książki, ale jakie?
Bogusław Mec - Jej portret
***
Pewnie za moment przypomnę sobie jeszcze coś, ale póki co - 25 punktów wystarczy. A wy, jakimi czytelnikami jesteście? Jeśli stworzyliście podobne notki, koniecznie podzielcie się linkami.
Zapraszam
Wspaniały wpis! Ja również się podpisuję pod kilkoma opiniami! Też np. wierze w polskich autorów <3
OdpowiedzUsuńWidzę, że jesteśmy bardzo podobne :D Mam to samo z audiobookami i pożyczaniem! A najbardziej nienawidzę tych chwil, gdy już ośmielę się komuś coś dać, a on mi to zniszczy...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Będę pamiętać, żeby nie pożyczać od Ciebie. :D
UsuńPunktem piątym rozłożyłaś mnie na łopatki, ale całkowicie się z Tobą zgadzam:)
OdpowiedzUsuńSiebie odnalazłam też w punktach 6, 9, 10, 11 i 17:)
To bardzo ważny punkt. ;)
UsuńWiele z Twoich punktów mogłabym przypisać sobie :) Świetny tekst :)
OdpowiedzUsuńDzięki. :)
UsuńTeż nie lubię audiobooków, bo nie za bardzo mogę skupić się na treści. Również kupuję książki na zapas, te z autografami są dla mnie szczególnie cenne.
OdpowiedzUsuńTakiej z autografem nikomu bym nie oddała. :)
UsuńMój mózg tez odpływa w inne rejony przy słuchaniu audiobooków :)
OdpowiedzUsuńMiło wiedzieć, że nie tylko ja nie potrafię się na nich skupić. :)
UsuńPod wieloma punktami mogę się podpisać - nałogowa, zachłanna, zakupoholiczka, bałaganiara, chorująca na ,,muszę mieć to natychmiast" :)
OdpowiedzUsuńPrzy większości punktów chciałam krzyczeć: Tak to właśnie ja! :) niesamowite jak jesteśmy podobne w pewnych kwestiach. My mole chyba tak mamy ;)
OdpowiedzUsuńNa to wygląda. :)
UsuńZ przyjemnością czytałam to, co chciałaś nam o sobie zdradzić :) Też jestem niezadowolona z wyników, często miewam sklerozę (tak jak u Ciebie pozostają mi zwykle wrażenia, a nie imiona bohaterów czy szczegóły fabuły), na zakupoholizm na szczęście nie choruję (aż sama się sobię dziwię), audiobooki to nie moja bajka (w sumie ebooki też nie), masochistką też jestem, a w każdej książce staram się znaleźć coś dobrego (działa to też w drugą stronę to znaczy mało kiedy nie dostrzegam żadnych wad), a monogamia nie jest mi obca (nie potrafię czytać dwóch książek jednocześnie). Mamy więc trochę wspólnego :)
OdpowiedzUsuńJakaś recepta na zakupoholizm? ;)
UsuńOmijać księgarnie szeeeerokim łukiem, zablokować allegro i inne strony gdzie można kupić książki i często patrzeć na te pozycje, które czekają jeszcze na półce na przeczytanie :D
UsuńA poważnie to i tak pewnie nic nie da :P sama wczoraj wbrew sobie przeglądałam aukcje i trafiłam na taką, że chyba się nie zdołam powstrzymać :)))
W sumie Allegro nie mam, a na książki patrzę codziennie (regały mam na wprost stołu i na wprost łóżka :P). Do księgarni też nie zaglądam zbyt często, ale jak już zajrzę... :P
UsuńNo trudno. Jakoś się pogodzę z moją słabością. :P
Bardzo mi się podobał Twój wpis.
OdpowiedzUsuńMamy kilka wspólnych cech. Ja również czytam gdzie popadnie, zawsze kończę rozpoczętą książkę, nie znoszę pożyczać książek i zakładkom mówię TAK. Jednakże bardzo często czytam kilka książek jednocześnie. Najczęściej trzy, cztery w jednym czasie.
Cieszę się. :)
UsuńA na kilku książkach na raz, nie umiałabym się skupić. Jak coś mnie wciągnie, to chcę wiedzieć jak się skończy i nie lubię robić przerwy na inną książkę.
Fajne przemyślenia o książkach , to ja się tak dogłębnie jeszcze nie zastanawiałam, Ale pod wieloma Twoimi punktami mogłabym się podpisać ;)
OdpowiedzUsuńA może sama zrobisz taki post?
UsuńBardzo ciekawy wpis, przez niego wydaje mi się, że lepiej Cię poznałam. :)
OdpowiedzUsuńPod niektórymi punktami, jak moje poprzedniczki, również bym się podpisała.
OdpowiedzUsuńCzasami chciałabym, żeby mój syn znów był noworodkiem i przesypiał większość dnia, bym mogła mieć więcej czasu na czytanie :P A takie roczne, uczące się chodzić stworzenie śpi w sumie tylko trzy godziny w ciągu dnia, a w tym czasie muszę zrobić tak wiele, że na czytanie zostaje ciut ciut czasu, plus trochę wieczorem, gdy oczy się już same zamykają :P
Co się martwisz, skończy 18 lat, wyjedzie na studia, to będziesz miała więcej czasu. :P
UsuńDostrzegam wiele podobieństw ;)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńCudowny wpis - o czytelniku wszechstronnym :-)
OdpowiedzUsuńI tak jakby o mnie! Może tylko poza jednym wyjątkiem - pokochalam ebooki.
Mole książkowe - łączmy się !
Mnie do e-booków nie ciągnie, ale w końcu zamierzam kupić czytnik i może w ten sposób zaoszczędzę nieco miejsca na półkach. ;)
UsuńSię naczytałam i pośmiałam. Sporo ciekawych rzeczy o sobie zdradziłaś:)
OdpowiedzUsuń:)
Usuńjesteś "drapieżnym" czytelnikiem;) Z audiobookami mam to samo. Leci to, gada do mnie, a ja odpływam myślami. I tak sobie wzajemnie przeszkadzamy... Po jakimś czasie wkurzam się, kto mi przeszkadza? ;) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńA skąd, łagodna owieczka ze mnie. ;)
UsuńZłośliwy audiobook. Nic tylko gada i gada. Gorzej niż baba. :P
W wielu przypadkach jestem do Ciebie podobna i to jest w tym piękne. ;) Ja nie mażę po książkach, jakoś mi szkoda. Chociaż posiadam dwa egzemplarze "Zbrodni i kary". Jeden to kuzyna, który stwierdził, że mu się nie przyda i mi oddał, a drugi od mojego Lubego, który jest pełen podkreślonych zdań, przyklejonych zakładek indeksujących itd. Czytałam ją drugi raz i po prostu musiałam zaznaczyć co ciekawsze elementy (i przydatne do omawiania w szkole). Ale tak to rzadkość, bym użyła ołówek, a tym bardziej długopis czy mazak!
OdpowiedzUsuńAh i uwielbiam Twoje zakładki! <3 Mam bzika na punkcie swoich, zaczynam powoli je kolekcjonować... :D
UsuńPodzielisz się fotkami kolekcji?
UsuńPunkt piąty <3
OdpowiedzUsuń:)
UsuńChyba jesteś moją bliźniaczą siostrą, bo tylko pod dwoma punktami nie mogłabym się podpisać, po trzecim - Nałogową, ponieważ muszę mieć spokój żeby czytać, a to wyklucza wszystkie publiczne miejsce, no i pod 19, bo nie kolekcjonuję autografów, ale jeśli jestem na spotkaniu autorskim, a rzadko na takim bywam, to oczywiście autorowi nie przepuszczę ;-)
OdpowiedzUsuńWrocławski antykwariat jest cudy, jak dla mnie raj, bo znaleźć w nim można coś dla ducha i coś dla oczu :D
W sumie kolekcjonować też nie kolekcjonuję, bo bym musiała co rusz ganiać po Poznaniu na spotkania, ale dużo bardziej cenię te podpisane egzemplarze, zwłaszcza, gdy dedykacje są wyjątkowe. :)
UsuńJakbym czytała o sobie :)
OdpowiedzUsuńNo może z dwoma wyjątkami!
Jestem poligamistką (tylko w książkach, nie w życiu!), bo czytam zazwyczaj dwie, czasami trzy książki jednocześnie. I ta druga książka od jakiegoś czasu jest... e-bookiem. A zatem czytam elektronicznie, uwielbiam tę formę czytania, bo jest wygodna. Nie znaczy to oczywiście, że porzucam moje papierowe cudeńka. Czytnik zabieram do tramwaju i w podróż, a w domu delektuję się tylko papierem :)
Nie potrafię czytać dwóch, bo jak się wkręcę w jedną, tu już-teraz-natychmiast muszę znać zakończenie. Szkoda mi wtedy czasu na inne książki.
UsuńBardzo fajnie bliżej Cię poznać, czytelniku:)
OdpowiedzUsuńNie cierpię filmowych okładek i czekam na nowe wydanie "W drodze" Kerouaca, z ciekawą okładką, bo obecne jest fuj...
I też jestem masochistką, choć pracuję, wciąż pracuję nad tym, by odkładać na bok książki, które nie są interesujące i nie marnować na nie czasu.
Podobnie jak Tobie, nieźle mi idzie wyczuwanie dobrej książki, nawet jeśli nazwisko autora nie jest mi znane.
Miło mi. ;)
UsuńFajna taka książkowa intuicja. :)
Też nie lubię audiobooków :)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńCiekawy pomysł na wpis, może kiedyś spapuguję, ale na razie niestety żyję ostatnio w niedoczasie i nic się raczej nie zmieni do czerwca ;)
OdpowiedzUsuńW przeciwieństwie do Ciebie, czytam kilka książek naraz i lubię pożyczać książki - może jakąś Ci przywieźć do Wrocławia, bo już mam odłożone dla Jagny i Oli? ;)
Wiki wiecznie w biegu. Fajnie! :D
UsuńOoooo... A masz jakieś fajne kryminały? Zaraz sobie przypomnę co recenzowałaś od października. ;)
W wielu punktach widzę swoje odbicie:)
OdpowiedzUsuńI ja poluję na autografy, wierzę w polskich autorów :) W ogóle dużo nam się pokrywa :)
OdpowiedzUsuńTeż wierzę w polskich autorów:) No i zachłanność też się u mnie przejawia...
OdpowiedzUsuńCieszy mnie to pierwsze, a pociesza to drugie. :P
UsuńSporo rzeczy mamy wspólnych :) Polskich autorów, zakładki, zakupoholizm...
OdpowiedzUsuńTak to jest z molami książkowymi. ;)
UsuńNo nie, w końcu poznałam kogoś kto jest sklerotyczną czytelniczką, jak ja! Cieszę się ;) Choć w gruncie rzeczy nie ma z czego. Przyznaj, że to jest straszne, kiedy ktoś chce z Tobą porozmawiać o książce, którą czytałaś jakiś czas temu, a Ty nie bardzo pamiętasz jej szczegóły. Ja mam tak często...A, i jeszcze jedno - ja też marzę o autografie Murakamiego, choć autografy szczególnego wrażenia na mnie nie robią. No ale ten byłby bezcenny ;)
OdpowiedzUsuńIrytujące uczucie, ale chyba już się do tego przyzwyczaiłam. Najbardziej mnie drażni sytuacja, w której oglądam ekranizację i nie potrafię porównać jej z książką, a gdy jeszcze ktoś wyskakuje z tekstem: "widziałaś, ile różnic w stosunku do pierwowzoru?", to się lekko gotuję. ;)
UsuńCóż, mam nadzieję, że któregoś dnia staniemy w gigantycznej kolejce po kilka "krzaczków". :P