Tytuł: Duże złe wilki (Big Bad Wolves)
Gatunek: thriller
Produkcja: Izrael
Premiera: 7 marca 2014 (Polska), 21 kwietnia 2013 (świat)
Reżyseria: Aharon Keshales, Navot Papushado
Scenariusz: Aharon Keshales, Navot Papushado
Muzyka: Haim Frank Ilfman
Zdjęcia: Giora Bejach
Czas trwania: 110 minut
Zaginęła dziewczynka. A później ją znaleziono. Upozowane, bezgłowe ciałko z pokrwawionymi nóżkami. Zwyrodnialec jest na wolności, a tak się składa, że policja ma swój typ na to, kim on mógłby być. Typ ten wygląda niepozornie. Chudy, rudy, z czołem do połowy czaszki, za to z zaniedbanym zarostem wokół ust. Okularki nie dodają mu inteligencji, a o jakiejkolwiek klasie czy wyczuciu stylu, nie może być mowy. Cichy nauczyciel, który nie wzbudza szacunku. Właściwie nie wzbudza żadnych uczuć.
Dror (Rotem Keinan) trafia na przesłuchanie. Mocno nieoficjalne. Policjant Miki (Lior Ashkenazi) próbuje wydobyć (a raczej wybić) z niego informacje, za pomocą książki telefonicznej. W dobie postępu i dostępu do zdobyczy cywilizacji, jak choćby telefon z funkcją nagrywania obrazu, nawet w najbardziej ustronnym miejscu należy mieć się na baczności. Jakiś młokos filmuje "przesłuchanie", filmik trafia do sieci, licznik odsłon szaleje, przełożony Mikiego też. Policjant zostaje odsunięty ze służby, nauczyciel ze szkoły (winny czy nie, rodzice panikują), a ojciec (Tzahi Grad) zamordowanej dziewczynki od ojcostwa. Ten ostatni, pechowo dla Drora, to także funkcjonariusz. Bardzo wkurzony, na dodatek. I szalony.
Jego cel: wydobyć z nauczyciela zeznania, przyznanie do winy i odnaleźć główkę córeczki.
Jego metody: wszelkie, ze wskazaniem na te najbardziej bolesne dla przesłuchiwanego.
Dziwny to film, bo z jednej strony brutalny, z drugiej... zabawny. Nie wiem jak twórcom udało się połączyć motywy bestialskiego morderstwa, okrutnego przesłuchania, konfliktu izraelsko-arabskiego, pedofilii i innych raczej mało rozrywkowych tematów w twór, który z jednej strony przeraża, z drugiej momentami ociera się o groteskę i co rusz zaskakuje dawkami komizmu sytuacyjnego. Bardzo ryzykowne posunięcie, bo przecież cały czas mówimy o poszukiwaniu winnego popełnienia makabrycznej zbrodni, bo film obfituje w sceny tortur, reżyser nie pozwala zapomnieć o tym, że w okrutny sposób zginęło niewinne dziecko. Przy okazji cały czas mamy wątpliwości, czy masakrowany facet faktycznie jest winny i na tyle twardy, że prawdy nie da się z niego ani wypalić, ani wyrwać, czy też niewinny, po prostu nie może na zadane pytania podać odpowiedzi, których nie zna.
Tydzień po seansie nadal nie wiem jak wciskając komizm w tak ponurą tematykę, można nie przekroczyć granic dobrego smaku. Świetny film, którego ostatnia scena zostanie we mnie na bardzo długo.
zwiastun filmu
Moja ocena: 8/10
***
Tytuł: Sekta (The Skulls)
Gatunek: thriller
Produkcja: Kanada, USA
Premiera: 4 sierpnia 2000 (Polska), 27 marca 2000 (świat)
Reżyseria: Rob Cohen
Scenariusz: John Pogue
Muzyka: Randy Edelman
Zdjęcia: Shane Hurlbut
Czas trwania: 106 minut
Ten film już kiedyś widziałam. Dawno, dawno temu. I możliwości są dwie: albo galopująca skleroza przez lata zatarła złe wrażenia, albo kiedyś miałam inny gust i łatwiej było mi wcisnąć byle co. W sumie nie wiem, która wersja jest gorsza.
LuKe McNamara (Joshua Jackson) jest typowym głównym bohaterem do bólu amerykańskiego filmu o studenckim życiu. Przystojny (choć to akurat kwestia gustu), lubiany, zabawny, inteligentny, z szansą na wielką karierę. I pewnie skończyłby chłopina szkołę, dzieląc czas między naukę i przyjaciół, a następnie został ważniakiem w garniaku, ożenił się, miał dwójkę uroczych dzieci (chłopca i dziewczynkę), labradora, biały domek i autko, którego lepiej nie parkować na poznańskiej Wildzie, krakowskiej Nowej Hucie czy warszawskiej Pradze Północ, gdyby nie pewne tajemnicze zaproszenie.
Otóż na terenie uczelni działa Sekta. Stowarzyszenie, coś na kształt bractwa Kappa, Alfa, czy inne ekipy sponsorowanej przez grecki alfabet. Z tradycjami, tajemnicami, rytuałami, własnym kodeksem, czaszkami na gadżetach dla kolekcjonerów. Działająca na wyobraźnię. Skupiająca najlepszych. Elitę. Sekta gromadzi nie tylko studentów, ale i absolwentów uczelni. Członkiem grupy staje się raz na zawsze, po przejściu testów i poddaniu się znakowania rozpalonym żelastwem. Prawie jak bydło (czujecie ten swąd smażonej wołowiny?).
Luke przestaje mieć czas dla znajomych, za to zaprzyjaźnia się z innym członkiem stada - Calebem (Paul Walker). I tak się przyjaźnią i przyjaźnią, korzystając przy tym z możliwości luksusowego życia, jakie daje Sekta, aż w końcu zaczyna dziać się źle, a przyjaźń zostaje wystawiona na próbę.
Tym, co mnie w tym filmie drażniło (oprócz takiego sobie aktorstwa, pretensjonalności, przewidywalności i nierealności), to sztucznie nadmuchana atmosfera tajemniczości wokół tej całej Sekty. Przez cały film słychać ile to ta Sekta może, ile działa, jaka jest niebezpieczna, jakie ma tradycje, jak nie warto z nią zadzierać, ale większość tego to puste słowa niepoparte obrazem. Za to nieustannie przewijają się obrazki w stylu: jestem w Sekcie więc jestem kimś, jestem super-hiper-tajemniczy, mam ładne autko, dziewczynki, piję dobry alkohol, ble, ble, rzyg. Całość jest śmieszna, absurdalna, a skala oceny tajemniczości i grozy tego filmu przybiera wartości ujemne.
Takie produkcje dobrze się ogląda z paczką przyjaciół z gimnazjum. No wiecie, totalne odmóżdżenie po klasówce z matmy i ogólna głupawka. Banalny, przewidywalny, nierealny. I śmieszy zamiast trzymać w napięciu. A że większość widzów Sektę chwali? Cóż, za wypasiony kubek z czachą, też mogę coś pozytywnego skrobnąć.
zwiastun filmu
Moja ocena: 3/10
***
Zobacz też:
Ha! "Sektę" widziałam kilka lat temu - i wrażenia mam bardzo podobne do Twoich. Za to na pierwszy film już sobie ostrzę pazury :D
OdpowiedzUsuńSłusznie, wilczyco. :D
UsuńWiem, że kiedyś oglądałam "Sektę", ale mało z niej pamiętam. Widocznie była taka słaba.
OdpowiedzUsuńO pierwszej propozycji będę pamiętać, ale dziś oglądam "Joannę" o której przeczytałam na innym blogu :)
Dobra pamięć, wie co usunąć ze swych zasobów. :D
Usuń"Joanny" nie widziałam. Warto?
Widziałam "Sektę". Ale to było dobrych perę lat temu. Nie jest to porywający film, więc i ocena zasłużona. Drugiego filmu nie widziałam, ale chętnie zmienię ten stan rzeczy.
OdpowiedzUsuńWilki gorąco polecam! Ciekawe kino.
UsuńNie widziałam żadnego z tych filmów, ale nie do końca mam na nie ochotę, szczególnie, że "Sekcie" nie wystawiłaś zbyt wysokiej noty :)
OdpowiedzUsuńDo czego jak do czego, ale do "Sekty" na pewno nie będę Cię zachęcać.
UsuńPierwszy film intrygujący, a sektę oglądałam jakiś czas temu :)
OdpowiedzUsuńI jak wrażenia? ;)
UsuńPierwszy film kusi, ale ta groteska...mam wątpliwości. Pamiętam, że "Sektę" widziałam i mi się podobała, ale byłam wtedy nastolatką, która uwielbiała Joshuę Jacksona ;)
OdpowiedzUsuńBo to właśnie taki film dla nastolatków. :)
UsuńAle Joshua nigdy mi się nie podobał. ;)
Oglądałam "Sektę", dobry film.
OdpowiedzUsuńP.S. Od wczoraj słucham cały czas jednej piosenki - "An Angell" The Kelly Family. Zgadnij przez kogo :)
Mnie się nie podobał. :/
UsuńRozglądam się na boki, ale winnych nie widzę. :P
Muahaha, drugi opis filmu podobał mi się bardziej, ale paradoksalnie namówiłaś mnie tylko do tego pierwszego :P
OdpowiedzUsuńDwa nieznane mi filmy - dobra robota, dziś się spisałaś!
Muahaha, to dobre podsumowanie "Sekty" (pod warunkiem, że brzmi bardziej ironicznie niż złowieszczo).
UsuńDla takiej pochwały warto było obejrzeć "Sektę". :P
Szkoda, że ta Sekta słabo wypadła, bo miałam ochotę na jakiś thriller. W takim wypadku jednak sobie odpuszczę.
OdpowiedzUsuńMoże akurat Ci się spodoba? Ma dobre opinie, niewiele osób na ten film narzeka.
UsuńPierwszy film może kiedyś obejrzę, bo nawet mnie zainteresował :)
OdpowiedzUsuńDrugi widziałam kilka lat temu. Dość często można go zobaczyć w telewizji :)
Całe szczęście, że nie mam telewizji. :D
UsuńFilmów nie znam i chyba poznać nie chcę. Fabuła drugiego nawet mnie zainteresowała, ale ta ocena....
OdpowiedzUsuńNieeeeeee... Nie rób sobie tego, nie oglądaj. :D
Usuń"Sektę" oglądałam bardzo dawno temu i już niewiele pamiętam z tego filmu, a o "Dużych złych wilkach" jedynie gdzieś słyszałam i później o nich zapomniałam. Twoja wysoka ocena i to, że jesteś pod wrażeniem ostatniej sceny jest dla mnie ogromną zachętą i już dodałam sobie ten tytuł do filmów, które muszę szybko zobaczyć. Zwłaszcza, że od dość dawna mam pecha do kiepskich lub średnich produkcji, więc brakuje mi naprawdę dobrego kina :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Sporo filmów oglądasz, więc chyba nie umiałabym Ci nic polecić. A masz może konto na Filmwebie?
UsuńPierwszy do zapisania ciekawie brzmi , "Sektę" coś kojarzę :)
OdpowiedzUsuń"Sekta" to dość znany i często wyświetlany film. Polsaty i inne TVNy przewałkowały go pewnie kilkanaście razy. ;)
UsuńPierwszy film zdaje się być bardzo intrygujący. Trochę boję się mocnych scen ale z drugiej strony naprawdę kusi...
OdpowiedzUsuńBywają mocniejsze filmy. Dasz radę. ;)
UsuńOglądałam kiedyś "Sektę", jak leciała w telewizji i nie była zła. Może po latach inaczej bym odebrała ten film ;)
OdpowiedzUsuńMnie się wydaje, że za pierwszym razem podobał mi się dużo bardziej. Ale to było wieki temu, więc może się mylę. Tak czy inaczej, drugi seans był ciężki. :D
UsuńCoś mi się kojarzy ta sekta, oglądałam chyba dawno, dawno temu w tv, ale przykuł moją uwagę :D Ale teraz po latach nie wiem jakbym go odebrała :)
OdpowiedzUsuńMnie też się wydawało, że to był całkiem niezły film. Cóż, pamięć płata figle. Albo gust się zmienia. ;)
Usuń