Halina Pawlowská Dzięki za każdy nowy ranek Wyd. W.A.B 2008 136 stron |
Czeskie kino bardzo lubię i cenię. Czeską literaturę znam niestety słabo. Ostatnio w bibliotece rzucił mi się w oczy niewielki tomik Dzięki za każdy nowy ranek Haliny Pawlowskiej. Tytuł nasunął mi skojarzenia filmowe, całkiem zresztą słuszne, ale o tym później.
Przenieśmy się do Czechosłowacji na jakieś dwadzieścia lat. Zaczynamy w latach sześćdziesiątych. Praska wiosna nie przynosi oczekiwanych zmian. Do kraju wróciły czasy niepokoju, cenzury, czystek, zwolnień opozycjonistów z pracy, likwidacji różnego rodzaju stowarzyszeń czy organizacji. W tym okresie żyje Olga i jej rodzina.
Na okładce wydawca pisze Pawlowská śmiesznie opowiada rzeczy wcale nieśmieszne. Zręcznie miesza mity
rodzinne i obserwacje obyczajowe, tworząc niepowtarzalne świadectwo o
życiu w czasach totalitaryzmu. A w to wszystko wplata własną opowieść o
pogoni za wielką miłością.* Spodziewałam się więc słodko-gorzkiego humoru, który posłuży do przedstawienia perypetii rodzinnych jako pretekstu do pokazania czegoś głębszego, ważnego. A pozornie lekkie scenki, kryjące warstwę niełatwej prawdy historycznej, miały tylko dodatkowo podkreślać ponurość czasów w jakich żyli nasi południowi sąsiedzi.
I niby to, czego się spodziewałam, jak najbardziej można było w tej książce odnaleźć. Niestety w ilościach śladowych i nie do końca w takim wydaniu, jakiego oczekiwałam. Dzięki za każdy nowy ranek nie jest książką, która pozostanie w mojej pamięci na dłużej.
Humoru w tej książce nie brak i trudno nie docenić wszechobecnego komizmu sytuacji czy postaci. Język jest prosty, potoczny. Gawędziarski charakter opowieści to drugi, niewątpliwy atut tej minipowieści. Choć do kunsztu Hrabala autorce niestety daleko. Postaci są ciekawe, oryginalne. Wystarczy choćby wspomnieć ostrzyżoną niemal na zero Lenkę i jej sukienki w biało-niebieskie pasy czy zwariowanego ojca Olgi. Jednak mimo wszystko książka mnie zawiodła. Olgi nie polubiłam, a nadzieje na ciekawe drugie dno pozostały niespełnione.
Na podstawie książki powstała czarna komedia Dzięki za każde nowe rano w reżyserii Milana Šteindlera. Sam film niestety również nie zrobił na mnie wielkiego wrażenia. Prawie trzy lata po seansie, w pamięci pozostała mi w pamięci głównie kreacja Franciszka Pieczki, który wcielił się w rolę ojca Olgi. Ot, przeciętna komedia, która chwilami bawi, ale już kilka dni po seansie trudno sobie przypomnieć poszczególne sceny.
Fragment filmu
Tym razem czeski humor okazał się atutem niewystarczającym do tego, by wspomniane pozycje polecać dalej. Nasi sąsiedzi mają dużo ciekawsze dzieła w swoim dorobku.
***
* Halina Pawlowská, Dzięki za każdy nowy ranek, przeł. Dorota Kania, Wyd. W.A.B, 2008, nota wydawcy z okładki.
Może kiedyś ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam na świąteczną edycję konkursu z firmą PRYMAT : http://book-and-cooking.blogspot.com/2012/11/konkurs-z-firma-prymat-edycja-swiateczna.html
Dobra, dobra. :P
UsuńŚwietnie napisałaś.Czytałam tę książkę i pewno też coś skrobnę.)
OdpowiedzUsuńO. Ciekawa jestem jak Ty ją odbierzesz. :)
UsuńJedynie przez sentyment do Czechów mogłabym przeczytać, bo twoja recenzja jakoś szczególnie ni zachęca :)
OdpowiedzUsuńNie czuję się winna. :P
UsuńA przez sentyment do Czechów na pewno można spróbować z czymś ciekawszym. ;)
A ja to Czechy uwielbiam i z miłą chęcią przeczytam:)
OdpowiedzUsuńI słusznie. To, że jedni marudzą, nie znaczy, że innym się nie spodoba. ;)
UsuńJa sobie jednak daruję.Jakoś mnie nie ciągnie do tej autorki.
OdpowiedzUsuńTeż nie mam w planach sięgania po inne jej książki. :)
UsuńHym, ja chyba nie zwracam specjalnej uwagi na ewolucję bohatera, nie zastanawiałam się nigdy nad tym... Autorki ani książki nie znam i raczej nie poznam ;)
OdpowiedzUsuńJa czasami też, ale akurat w tym przypadku, skoro autorka postanowiła pozwolić Oldze dorosnąć, wyjść za mąż, urodzić dziecko i rozciągnąć akcję w czasie, mogła też się postarać pokazać pewne wydarzenia z punktu widzenia najpierw małej dziewczynki, następnie nastolatki, a w końcu dorosłej kobiety. A tak - lata lecą a poziom bohaterki pozostaje ten sam.
UsuńSłuszna uwaga. Po sobie widzę, że ludzie jednak zmieniają się z czasem ;) widocznie autorka skoncentrowała się na innych problemach i to przeoczyła ;P
UsuńPrzez to przeoczenie ja nie bardzo mogłam skoncentrować się na tych innych problemach. =)
UsuńCzy ja ten film oglądałam? Bo tytuł wydaje mi się znajomy.
OdpowiedzUsuńCo do postaci - przecież niektórzy nigdy nie dorastają, powinnaś docenić realizm. :P
Filmweb milczy na ten temat. =)
UsuńYhm. Doceniam. Ale przecież czegoś się trzeba przyczepić. :P
Jak pijany płotu. :D
UsuńCo Ty mi tu imputujesz? :P
UsuńNic, to po prostu jedno z moich ulubionych hasłe. :P
UsuńHaseł, no!
UsuńKomuś tu się język plącze. Masz jakiś płot pod ręką? Na wszelki wypadek pytam. :P
UsuńDziś prawdziwych płotów już nie ma! :P
UsuńW skansenach są. Bywają nawet takie z glinianymi garnkami w stylu wczesnych kargulo-pawlaków.
UsuńBardzo słabo znam i czeską literaturę, i czeskie kino, zatem chętnie zapoznałabym się z "Dzięki za każdy ranek". Przygotuję się na to, iż nie jest to fantastyczna powieść, ale myślę, że jednak przeczytam ją, bo ma w sobie coś, co mnie do niej ciągnie. :)
OdpowiedzUsuńCzeska literatura też jest mi mało znana, ale filmów mogę kilka polecić. ;)
UsuńChyba jednak wybiorę Hrabala:)
OdpowiedzUsuńI słusznie. ;)
UsuńKiedy powieść jest rozciągnięta na co najmniej kilka lat, jedną z najprzyjemniejszych dla mnie czynności jest obserwowanie jak bohater zmienia się z biegiem czasu, jak różne sytuacje zmieniają jego pogląd na świat.Skoro tego w tej książce nie znajdę, to sobie daruje.
OdpowiedzUsuńOtóż to. Są ludzie, którzy się nie zmieniają, ale nie przepadam za takimi ani w życiu, ani w literaturze.
UsuńMyślałam, że tylko mężczyźni nie dojrzewają ;p
OdpowiedzUsuńMit obalony. :P
UsuńRaczej nie czytam czeskiej literatury. Do tej książki też nie czuję się zachęcona;)
OdpowiedzUsuńA ja zamierzam. Nawet Szwejk jest jeszcze przede mną. A skoro czeskiej literatury nie czytasz, to sięganie akurat po tą książkę tym bardziej nie ma sensu.
UsuńNie wiem, jakoś nie mogę się przekonać. Lubię serię z miotłą, bo ma ciekawe okładki i od razu na nie patrząc, wiadomo, że to ta seria. Ale jakoś do tej pory nie trafiłam na ciekawe książki. Ta jakoś też mnie nie zachęca...
OdpowiedzUsuńKiedyś może spróbuję, gdy książka trafi w moje ręce ;)
Z "Serii z miotłą" polecam książki Majgull Axelsson, Grażyny Plebanek (choć te akurat nie każdemu się podobają), "Małą Ikar", "Kamienie przodków" i "Jestem tu od wieków".
Usuń