Teoś łypnął na niego okiem.
- Tu się nie pali - rzucił. Budryś w odpowiedzi dmuchnął na niego dymem.
- Tu się też nie zabija, a jednak mamy trupa[1].
Szanowny trup
Podobno tu się nie zabija. Bo przecież to miejsce ludzi wykształconych, kulturalnych, zawodowo zajmujących się raczej odgrzebywaniem przeszłości niż grzebaniem przyszłości. Nie zabija się w Instytucie Archeologii Uniwersytetu Warszawskiego. Nie powinno się w jednym z pomieszczeń znajdować podziurawionego nożem ciała szefa. Wszak to jeden z najlepszych uniwerków w kraju, a mówiąc o gronie naukowym, należałoby użyć określenia "szanowne".
A jednak tak właśnie się stało. Komuś profesor Zawistowski podpadł tak mocno, że skończył z całą szanownością dyrektora instytutu oraz licznymi ranami ciętymi na podłodze slajdoteki. Prawdopodobnie mordercą jest ktoś z jego otoczenia, bo kto inny zaglądałby do kampusu w sobotni wieczór?
Naukowcy są wstrząśnięci, ale nie tacy znowu niewinni. Ten i ów ma mniejszy lub większy sekret do ukrycia. Czyjś może okazać się wyjątkowo mrocznym.
Dochodzeniem zajmuje się komisarz Jacek Budryś, któremu do towarzystwa przydzielono sierżant Igę Mirską. Budryś z takiego partnerowania nijak nie jest zadowolony. Przed policjantką więc nie lada wyzwanie, musi udowodnić, że wydział kryminalny jest dla niej odpowiednim miejscem. A jak to najlepiej zrobić? Oczywiście, rozwiązując sprawę morderstwa.
Dwa światy
Tu się nie zabija to kryminał całkiem zgrabny, dość nieśpieszny, ukazujący dwa światy - pracowników uniwersyteckich oraz policjantów. Te dwa światy się zazębią za sprawą wspomnianego morderstwa.
Mamy tu do czynienia z fabułą z rodzaju tych cichych, a nie spektakularnych. Śledztwo się toczy, a my przyglądamy mu się wnikliwie. Debiut Anny Bińkowskiej należy do niezbyt dynamicznych, bo oparty jest raczej na opisach, obserwacjach, postaciach niż zawrotnym tempie akcji. Nie jest to zarzut, bo autorka stworzyła interesujący i wiarygodny świat, pozwala przyjrzeć się pracy policji i pracownikom akademickim. Pod koniec, niespodziewanie, historia nabiera tempa w efekcie czego finał wydaje się nie do końca pasować do wcześniej obranego kursu. Wpadamy w tony bardziej sensacyjne i choć zakończenie jest ciekawe, to przez wspomniane niedopasowanie przekonuje jakby mniej.
Kobieta w policji i gwara warszawska
Przekonują za to postaci. Autorka starała się nadać im charakterystyczne rysy i całkiem nieźle jej to wyszło.
Iga Mirska jest jedną z tych żeńskich bohaterek, które rzucone do męskiego świata muszą udowodnić swoją wartość. Nie jest jej łatwo, bo przez szefa traktowana jest z góry, z politowaniem, jako to słabsze ogniwo, które na pewno zemdleje na widok zwłok i w ogóle lepiej by było, gdyby zasiliła raczej drogówkę niż wydział zabójstw. Motyw jest dość oklepany, ale postać Igi ciekawa, więc czytanie o jej drodze do zyskania szacunku kolegów nie boli. Przeciwnie, bo Mirska to kobieta silna, inteligentna, z szeroką wiedzą dotyczącą niekiedy dość zdumiewających dziedzin, zupełnie niezwiązanych z wykonywaną przez nią pracą.
Komisarz Jacek Budryś (rozwodnik, a jakże!) to taki typ, który niechętnie wita nowego partnera u boku, zwłaszcza płci żeńskiej. Jak więc ułoży mu się współpraca z niepokorną kobietą w roli wsparcia? Możemy się spodziewać, że początki będą trudne i tak oczywiście jest. A co dalej? Czas pokaże.
Wśród śledczych na uwagę zasługuje Marylka, wbrew ksywce mężczyzna w każdym calu z manierą posługiwania się warszawską gwarą, co jednych będzie bawić, innych drażnić. Ja należę do tej pierwszej grupy i gadający po warsiawsku policjant szybko stał się moją ulubioną postacią.
Pierwsze trupy za płoty
Anna Bińkowska przygląda się policyjnej pracy, wprowadza czytelnika na komisariat, pozwala uczestniczyć w pracy śledczych. Dochodzenie w sprawie śmierci profesora prowadzi nas na uniwersytet, gdzie między sekretami i problemem z grantami, cichutko siedzi motyw zabójstwa. Oraz, prawdopodobnie, sam zabójca.
Debiutująca pisarka stworzyła wiarygodny świat. W rzeczywistości z rodzaju tych całkiem serio (wszak nadal pozostajemy w gronie szanownych pracowników uniwersyteckich, choć z czasem nasz szacunek do pewnych postaci zacznie się niebezpiecznie kurczyć), autorka wrzuciła kilka lżejszych scen czy tekstów, wywołujących uśmiech. (Mój typ to: w pół drogi to mogą się spotkać dwie kumy na wsi, a nie dwa śledztwa[2]).
Tu się nie zabija nie jest kryminałem, który umieści autorkę na wyżynach popularności polskiej literatury kryminalnej, ale to udany, dopracowany debiut. I myślę, że jeszcze o Annie Bińkowskiej usłyszymy.
Anna Bińkowska Tu się nie zabija Wyd. W.A.B. 2017 352 strony |
[1] Anna Bińkowska, Tu się nie zabija, Wyd. W.A.B., 2017, s. 217.
[2] Tamże, s. 249.
Zobacz też:
Mnie się już sam tekst "tu się nie zabija" w odpowiedzi na "tu się nie pali" podoba:) Przeważnie wolę w kryminałach więcej akcji niż opisów, ale w tym konkretnym przypadku chyba by mi spokojne tempo nie przeszkadzało. Chociaż kobieta z ciężką droga w szeregach policji i komisarz rozwodnik brzmią zbyt znajomo, to skoro są dopracowani nie będę kręcić nosem :)
OdpowiedzUsuńJa też zwykle wolę dynamiczniejsze fabuły, ale jeśli autor potrafi przykuć uwagę czymś innym, to nie marudzę. :)
UsuńBardzo mi się podoba Twoja recenzja i czuję się bardzo zachęcona do przeczytania :)
OdpowiedzUsuńBardzo mnie to cieszy. :)
UsuńJestem ciekawa ze względu na środowisko akademickie bohaterów. Ciekawe kto miał motyw, żeby zabić i jak będzie się toczyć śledztwo w tej sprawie. Szkoda, że nie ma większych zaskoczeń, ale czasami lubię sięgnąć po taki "poprawny" kryminał :)
OdpowiedzUsuńTeż tak mam. :)
UsuńHmm, może ciekawie być pokazane to z dwóch perspektyw: policji i środowiska akademickiego, bo pewnie mają odmienne podejścia do tej samej sprawy...
OdpowiedzUsuńNo tak, jedni chcą coś ukryć, inni odkryć. :)
UsuńZastanawiałam się już nad tą książką, jednak nadal nie jestem przekonana.
OdpowiedzUsuńBywa i tak. Ja nie żałuję lektury, bo chętnie poznaję nowych autorów kryminałów. Zwłaszcza polskich. A ten debiut wypada nieźle. :)
UsuńDopracowane debiuty lubię i ten chętnie poznam :)
OdpowiedzUsuńUdanej lektury!
UsuńMiałaś powiedzieć dlaczego nie masz dziecka przy trzydziestce na karku i męża też masz?
OdpowiedzUsuńMiałam? Nie sądzę. :)
UsuńNie czuję obowiązku informowania o tym świata. Ani potrzeby. Ani chęci. :D