Dzieci... Zacierały wszelkie różnice między dorosłymi i przejawiały tę cudowną zdolność odnajdywania radości, niezależnie od sytuacji i stanu posiadania. Nie bacząc na doznane krzywdy, wizję przyszłości. Po prostu żyły chwilą. Czyż nie o tym myśleli siedzący wokół na ławkach dorośli, obserwując je z mieszanką zazdrości, rozrzewnienia i melancholii?
Bo później traci się ten dar nieodwołalnie[1].
Po dwóch stronach oceanu
Ta książka ma w sobie jakąś magię. Opowiadając jej treść, zbanalizowałoby się ją niepotrzebnie.
Ona i on, najpierw razem, później osobno. Z kimś innym. Dwie pary po dwóch stronach oceanu.
Ona i on, najpierw razem, później osobno. Z kimś innym. Dwie pary po dwóch stronach oceanu.
Ona, konserwatorka książek, przebywa w Europie z tajemniczym nieznajomym. Połączeni zainteresowaniem starodrukami, podzieleni sekretami. Każde ma swoją tajemnicę, o której ani myśli rozmawiać z tym drugim.
On mieszka obecnie w Ameryce. Ma nową partnerkę, prostolinijną, twardo stojącą na ziemi. Gdy nachodzą go wątpliwości, ucieka w seks. Daje się oprowadzać po mieście, ale myślami często jest gdzie indziej.
Sami widzicie. Nie w oryginalności fabuły należy szukać wyjątkowości Karminu, choć jednocześnie prostą historią autorka ujmuje czytelników, opowiadając ją pięknym językiem, zmysłowym, bogatym, oddziałującym na emocje. Jest w tej opowieści mnóstwo uczuć, ogrom pasji. I prosta prawda, że życie oparte na substytutach nigdy nie będzie satysfakcjonujące, a świadomi ulotności chwil, powinniśmy czerpać z nich szczęście garściami.
W rozkroku
Ona, Polka. On, Niemiec. Nie jest to informacja bez znaczenia, bo choć historia opisana przez Agnieszkę Mayer rozgrywa się współcześnie, to bolesna, wojenna historia i związane z nią fakty, uprzedzenia, stereotypy czy miejsca pamięci, wpływają na to, kim są nasi bohaterowie. Co o sobie myślą, co myślą o nich inni. Można być obywatelem świata, ale nie można uciec przed ciężarem narodowej tożsamości. A przynajmniej nie jest to możliwe, gdy człowiek świadom jest swego pochodzenia.
Karmin ma kosmopolityczny rys. Bohaterowie podróżują po świecie. Są inteligentni, wykształceni, wielojęzyczni. Autorka nie pozwala o tym zapomnieć, wpisując w dialogi obcojęzyczne słowa. To także podkreśla ów kosmopolityzm, a jednocześnie okazuje się ciekawym motywem uwypuklającym fakt, że istnieją słowa tak trafne, że próżno szukać ich zamienników w innych językach. Niemieckie słowo haßliebe określające emocję będącą połączeniem miłości i nienawiści, wpisałam już do swojego słownika.
Mamy więc z jednej strony przywiązanie do korzeni, z drugiej otwartość na nowe miejsca. I wbrew pozorom można odnaleźć stabilizację stojąc w pozornie niewygodnym rozkroku. Dobrze jest jednak mieć przy sobie kogoś, kto zrozumie ten stan.
W niepozornej powieści czasem kryje się tak wiele...
Skomplikowane relacje emocjonalne, które łączą i dzielą bohaterów, nakreślone są w sposób umożliwiający przeżywanie ich jak własnych. Agnieszka Meyer posiada tę wrażliwość i takie wyczucie słowa, które pozwalają jej nie tylko na wczucie się w sytuację bohaterów, ale i obrazowe ukazanie jej czytelnikom.
Karmin jest niewielki objętościowo i aż dziw, ile mieści się w nim wątków i motywów. Mamy tu niełatwe międzyludzkie relacje, czasem ociekające namiętnością, innym razem rozpaczą, ale zawsze wywołujące szereg emocji. Mamy cudny motyw bibliofilski, zapach starego papieru, konserwację starodruków, nawiązania do słynnej Księgi z Kells, pochylenie się nad pigmentami wykorzystywanymi do zdobienia ksiąg. Mamy językowe bogactwo, to związane z poliglotyzmem bohaterów i to, które sprawia, że słowa Agnieszki Meyer czyta się z przyjemnością. Mamy kosmopolityzm i przywiązanie do ojczyzny. Pamięć i narodowe dziedzictwo. Pasję. Namiętność. Miłość. Podróże. Tajemnice. Ciężar przeszłości. Konsekwencje decyzji. Zderzenie nowoczesności i wiekowości, teraźniejszości i przeszłości. Ulotność chwil. Piękno świata skazanego na wyginięcie. Tego stworzonego ludzką ręką i powstałego pod czułym dotykiem Matki Natury.
I wspomnienia. Przechowywane z czułością lub wypierane uparcie.
W tle świat. Nekropolie Dublina, wąskie uliczki Zatybrza, winnice Kalifornii, najstarsze monachijskie kino.
Karmin to pięknie napisana powieść. Jedna z tych, do których po czasie się wraca, by odkryć w nich coś nowego.
- Więc dlaczego czasem wolisz książki? - zapytał z delikatnym naciskiem na "czasem".
- Bo są takim wyciągiem z ludzi. Tego, co w nich wyjątkowe. Małe opakowanie instant, które zostaje po nich, gdy odchodzą[2].
Agnieszka Meyer Karmin Wyd. MG 2017 288 stron |
[1] Agnieszka Meyer, Karmin, Wyd. MG, 2017, s. 87.
[2] Tamże, s. 220.
Nie wiem, czy dla mnie odpowiednia, ale w wolnej może chwili zajrzę żeby sama się przekonać :)
OdpowiedzUsuńJak nie sprawdzisz to się nie dowiesz. :D
UsuńTa książka to ciekawa mieszanka z tego co czytam. Z chęcią się przekonam, czy mnie wciągnie. Z Twojej recenzji wyczuwam dobry klimat.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
Udanej lektury!
UsuńMotyw bibliofilski najbardziej mnie interesował. Pięknie zakończyłaś recenzję - trafny cytat.
OdpowiedzUsuńDziękuję i zachęcam do lektury. :)
UsuńKsiążka wydaje mi się być bardzo wartościowa, ze względu na mnogość poruszanych w niej kwestii. Obok takiej pozycji nie sposób przejść obojętnie.
OdpowiedzUsuńDokładnie tak!
UsuńU mnie recenzja tej książki jutro :)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńPiękna recenzja:) chętnie przeczytałabym tą książkę... I piękny cytat na koniec:)
OdpowiedzUsuńDziękuję. :)
UsuńZ jednej strony nie do końca mnie do tej książki ciągnie, ale z drugiej piszesz o niej Aniu w taki sposób, że chciałabym jednak do niej zajrzeć. Ciekawa jestem czy we mnie ta historia, bohaterowie i styl autorki wzbudziłyby tyle emocji :)
OdpowiedzUsuńSpróbuj. Myślę, że może Ci się spodobać. :)
UsuńBardzo jestem ciekawa tej książki, już od dawna czeka na półce i się do mnie uśmiecha, jeszcze troszkę zanim się spotkamy. :)
OdpowiedzUsuńBookendorfina
U mnie też swoje odczekała, ale najważniejsze, że w końcu ją przeczytałam i bardzo mi się spodobała. Czego oczywiście życzę i Tobie. :)
UsuńCzuję się zachęcona, wpisuję na swoją listę :)
OdpowiedzUsuń