Kiedy wojna przyspiesza, człowiek zaczyna zamykać się w sobie, myśląc tylko o jednym: żeby przeżyć. W pewnym momencie na ścianach umysłu zaczyna się wytrącać poczucie winy, a potem spływa wielkimi kroplami. Wojna oznacza, że każdy zaczyna iść własną, bezlitośnie osobną drogą i powstaje nieprzebyta bariera między tymi, którzy są w środku, i tymi na zewnątrz. Tamto doświadczenie nauczyło mnie, że wojna oblega[1].
Gdy powrót jest niemożliwy...
Aleksandar Hemon. Dwa razy życie. Książka odkryta dla polskich czytelników zupełnie przypadkiem. Wypatrzona w sarajewskiej księgarni przez Wojciecha Tochmana. Skończył ją czytać po północy. Nie spał do rana. Na targach książki w Warszawie opowiedział o niej tak, że sięgnęłam do portfela, choć miałam już niczego nie kupować. I nie żałuję, bo na niespełna dwustu stronach zmieściła się szczera, przejmująca opowieść o dwóch życiach, dwóch światach, o dorastaniu w kraju, którego już nie ma, o dorosłości na emigracji, którą także naznaczyła tragedia.
W 1992 roku, gdy wybuchła wojna w Jugosławii, Aleksandar Hemon przebywał w Chicago na miesięcznej wymianie kulturalnej. Tęsknił za domem, ale powrót do oblężonego Sarajewa nie był możliwy. Postarał się więc o azyl polityczny.
Reszta jest resztą mojego życia[2] - pisze.
Barszcz
Dwa razy życie to historia strat, tęsknot, próba uporządkowania chaosu. To opowieść o ludziach dorastających w nieistniejącym już kraju. W podwórkowe zabawy, w szarą codzienność, w młodość, starość, na bałkańskie podwórka wkracza wojna. I już nic nie jest takie jak było. Ani miejsca, ani ludzie.
O tym trudnym okresie Aleksandar Hemon opowiada w sposób przykuwający uwagę. Nie szczędzi w zapisach swych wspomnień autoironii, żartobliwych nut. Na tym tle dramatyczne kadry bolą jeszcze bardziej. Gdy chwilę wcześniej wzruszaliśmy się losami psich przyjaciół bohatera, przebitki ze scenami wybuchów, rozstań, tęsknot uderzają w czytelnika mocniej. Ta mozaika wspomnień staje się próbą ich uporządkowania, zrozumienia tego, jak to się stało, że rzeczywistość, którą autor znał i kochał nagle została tak okrutnie potraktowana.
Hemon nie doświadczył okrucieństwa wojny bezpośrednio. Obserwuje ją z daleko bezpieczniejszej pozycji imigranta na amerykańskiej ziemi. A jednak odcisnęła ona ogromne piętno na jego życiu, pozbawiając go możliwości powrotu do kraju, pozbawiając domu. Znalazł się w świecie innych wartości, innego stylu życia. Obcy, ze słabą znajomością języka, jako ułamek wielokulturowego świata, w którym brakuje dobrze znanych miejsc, tej specyficznej atmosfery jaka panuje tylko w rodzinnych stronach, gdy bliscy sobie ludzie pochylają się nad garem barszczu. Barszczu, który nigdzie indziej nie smakuje tak samo.
Coraz mniej ironii, coraz więcej smutku
Jest w tej książce dystans do opisywanych zdarzeń, ale i siła myśli wyrażanych wprost. Cała paleta emocji towarzyszy bośniacko-amerykańskiego pisarzowi, czuła gdy snuje pogodne wspomnienia, twarda, gdy rozprawia się z brutalnością wojny. Kontrastuje piękno życia z okrucieństwem jego niszczenia. Pisze o bezsensowności wojennych działań, stratach, traumach, oderwaniu od korzeni i próbie zdefiniowania siebie na nowo w obcym świecie. Przywołuje własne wspomnienia i cudze historie. Mówi o nieprzewidywalnym szlaku uchodźców - temacie jakże aktualnym także i dziś, kiedy tak wielu szuka bezpiecznego schronienia z dala od zagrożeń czyhających w rodzinnych stronach.
Opowiadając o swoim życiu, opowiada o ucieczkach. O szukaniu miejsc i zajęć pozwalających oderwać się od przygnębiających rozmyślań. Jedno z tych zajęć sprawiło, że powstało Dwa razy życie. Po kilku latach rozdarcia między ojczystą mową a językiem przybranego kraju i niezdolności pisania w obu w końcu zacząłem pisać po angielsku. Wyznaczyłem tym samym nową przestrzeń, w której mogłem przetwarzać swoje doświadczenia i tworzyć historie. Pisanie było kolejnym sposobem na takie zorganizowanie mojego wnętrza, abym mógł się w nim schronić i zaludnić je słowami[3].
Opowiadając o swoim życiu, opowiada o ucieczkach. O szukaniu miejsc i zajęć pozwalających oderwać się od przygnębiających rozmyślań. Jedno z tych zajęć sprawiło, że powstało Dwa razy życie. Po kilku latach rozdarcia między ojczystą mową a językiem przybranego kraju i niezdolności pisania w obu w końcu zacząłem pisać po angielsku. Wyznaczyłem tym samym nową przestrzeń, w której mogłem przetwarzać swoje doświadczenia i tworzyć historie. Pisanie było kolejnym sposobem na takie zorganizowanie mojego wnętrza, abym mógł się w nim schronić i zaludnić je słowami[3].
Do tej pory tworzył fikcyjne opowieści. Teraz zdecydował się na ogromnie osobisty kawałek literatury non-fiction. Powstała autobiografia pełna jest trafnych przemyśleń, poruszających kadrów. W tej historii wielu ludzi zmuszonych do emigracji znajdzie swoje wspomnienia, refleksje, lęki. Ze strony na stronę tego żartobliwego tonu jest jakby mniej. Ustępuje nostalgii, żalowi. Finał łamie serce i nie da się go czytać bez łez zbierających się w kącikach oczu. Spośród wielu niesprawiedliwości tego świata, autora i jego żonę dopadła jedna z tych, które wytłumaczyć najtrudniej, a zrozumienie jej sensu jest po prostu niemożliwe.
Szczerość opowieści ujmuje, styl sprawia, że tę historię czyta się lekko, mimo jej emocjonalnego ciężaru. Ciężaru, który odczuwa się jeszcze długo po skończeniu lektury.
***
[1] Aleksandar Hemon, Dwa razy życie, przeł. Tomasz Bieroń, Wyd. Dowody na Istnienie, 2017, s. 91.
[2] Tamże, s. 126
[3] Tamże, s. 167.
[3] Tamże, s. 167.
Widzę, że pełna emocji, ale rzadko czytam o wojnie i emigracji.
OdpowiedzUsuńA mnie taka tematyka ciekawi. :)
UsuńZa takimi książkami nie przepadam, ale jeśli ktoś lubi taki klimat to na pewno będzie zadowolony. Recenzja jak zwykle świetna :)
OdpowiedzUsuńDzięki. ;)
UsuńKolejny tytuł z którym warto byłoby się zapoznać. Jak to jest, że wartych uwagi pozycji jest tak dużo, a czasu nieproporcjonalnie mało!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Wiem, oj, wiem.
Usuń