Minął już prawie miesiąc od spotkania autorskiego Katarzyny Bondy w Poznaniu, więc już czas najwyższy, by zamieścić relację z tego przesympatycznego wydarzenia.
Spotkanie miało miejsce 17 czerwca w księgarni Matras i choć, ku mojemu zdziwieniu, nie przyciągnęło tłumów wypadło świetnie. (Swoją drogą, w okolicy nie dopatrzyłam się plakatów reklamujących spotkanie, a zwykle pojawiają się na długo przed tego typu akcją. Hm).
Autorka zaimponowała mi tym, że małą grupę wiernych fanek potraktowała równie poważnie jak stado wielbicieli. Przez ponad godzinę opowiadała o swojej twórczości, początkach kariery pisarskiej, literaturze kryminalnej, profilowaniu i anegdotach z nim związanymi, a przede wszystkim o promowanym Pochłaniaczu.
***
Katarzyna Bonda na spotkanie przyszła ze swoją córeczką, a ta jak na Bondę Juniorkę przystało, od razu dała nura między regały, po chwili wracając ze stertą książek. W czasie, gdy dziewczynka badała zawartość przytarganych przez siebie egzemplarzy, jej mama zabrała nas w podróż szlakiem zbrodni, opowiadając o zdarzeniach fikcyjnych i prawdziwych, dzieląc się swoją wiedzą i pasją. Takie spotkania lubię najbardziej, nie dość, że upływają w miłej atmosferze, to jeszcze - oprócz szerokiego uśmiechu - wychodzi się z nich z porcją wiedzy.
Pierwsze pytanie dotyczyło osmologii. Czy to w ogóle działa? Czy naprawdę badając zapach na miejscu zbrodni można dotrzeć do przestępcy?
Jak się okazuje, każdy z nas ma swój niepowtarzalny zapach (podobnie jak DNA i linie papilarne). Gdy Katarzyna Bonda zbierała dokumentację do książki, wzięła udział w eksperymencie, w którym pobierano jej zapach, po czym psi ekspert miał go rozróżnić od innych. W śledztwie ważne jest to, by we właściwy sposób pobrać zapach oryginalny. Błędów nie da się już naprawić, a to może zaważyć o dalszym śledztwie. Coś takiego miało miejsce w przypadku pobierania próbek w taksówce, którą uciekli zabójcy studenta Wojtka Króla (głośna sprawa z 1996 roku).
Przy okazji, wreszcie dowiedziałam się jak wyglądają pochłaniacze, który służą do pobierania zapachu. Otóż okazuje się, że są to po prostu dość grube kawałki bawełny. By został na nim Wasz zapach, musielibyście zacisnąć na nim swoje dłonie na, powiedzmy, kwadrans. Następnie tampon ląduje w najzwyklejszym w świecie słoiku i w ten sposób jest przechowywany. Naczynia muszą być oczywiście jałowe. Te, w których przechowywano ogórki na zakąskę, nawet po przepłukaniu, do przechowywaniu pochłaniaczy raczej się nie nadają.
Człowiek takiego zapachu nie wyczuje. Potrzebne są specjalnie szkolone psy, które zazwyczaj są w stanie pracować do ośmiu lat. Cóż, nawet pies ma swoją datę ważności.
Katarzyna Bonda znana jest z tego, że wszystkie informacje podawane w książkach, konsultuje ze specjalistami. W związku z tym kiedyś zarzucano jej, że nie ma wyobraźni. Obecnie dopracowane tło i wiarygodność są równie doceniane jak sama fabuła, więc pisarze coraz częściej polegają nie tylko na własnej wyobraźni, ale i zdaniu ekspertów z danej dziedziny. Autorka stara się także wiernie odwzorować miejsce i tło zdarzeń, zabrać ze sobą czytelnika w podróż do opisywanych przez siebie miejsc. W jej powieściach zawsze znajdzie się miejsce na zdarzenia, które miały miejsce naprawdę. Pisarka uważa, że obecnie kryminały nie powinny opierać się jedynie na intrydze kryminalnej, ale także opowiadać o czymś jeszcze. Kryminał składa się bowiem z trzech poziomów:
- wydarzenia (z którym zazwyczaj każdy pisarz bez trudu sobie poradzi),
- motywacja i psychologia (nieco trudniejszy, w którym wszystko musi być wiarygodne, wątki podpinane, a zabójca nie może wyskakiwać jak królik z kapelusza)
- uniwersalny kontekst (znajdziecie go u niewielu autorów; kontekstem tym może być np. dbałość o tło historyczne, zagadnienia publicystyczne, czy jak np. u Zygmunta Miłoszewskiego - problem Żydów w Ziarnie prawdy, bądź tematyka ubecka w Uwikłaniu)
Bardzo mi się podoba podejście autorki do nieustannego porównywania polskich twórców i bohaterów z zagranicznymi. Mamy polskiego Dana Browna, polską Bridget Jones (a właściwie obecnie już pewnie kilkanaście jej klonów), a Katarzynę Bondę, ku jej niezadowoleniu, określono polską Camillą Läckberg. A tymczasem, wcale nie potrzebujemy takich porównań, zwykle zresztą mało trafnych, bo Bonda z Läckberg ma tyle wspólnego, że też jest kobietą piszącą grube kryminały.
Kogo z literackiego świata ceni Katarzyna Bonda? Na jej liście znalazłby się Håkan Nesser i jego cykl o inspektorze Barbarottim, duet Hjorth i Rosenfeldt, a także Dennis Lehane, Stephen King czy Stieg Larsson. Autorka nie miałaby nic przeciwko, by jej książki stały na regale tuż obok tomów tych pisarzy. Ulubionym twórcą spoza kryminalnego światka jest Jeffery Eugenides. Jeśli jesteście ciekawi pozostałych typów autorki, zajrzyjcie do notki Tylko teraz, tylko tu! Najlepsze książki według Katarzyny Bondy.
Ta mina wyraża rozczarowanie: Nie czytałyście Rzeki tajemnic? |
Gdy Katarzyna Bonda zaczęła przygodę z kryminałem, nie był to popularny gatunek, a już na pewno nie wśród pań, które jeśli już po niego sięgały to tworzyły raczej komedie kryminalne, jak np. Joanna Chmielewska. Twardsze kryminały pisała ona i Gaja Grzegorzewska. Wspominała także początek Festiwalu Kryminału, który obecnie odbywa się we Wrocławiu i przyciąga wielbicieli gatunku z różnych stron, a przed laty był jedynie mini zlotem kilku pasjonatów.
Trudno mi sobie wyobrazić, takie czasy, w których sięganie po literaturę spod znaku zbrodni było czymś wstydliwym, choć sama pamiętam, że kryminały do niedawna nie były traktowane poważnie. Ot, mało ambitne, rozrywkowe czytadła. Obecnie coraz więcej pisarzy próbuje swych sił w tworzeniu zbrodniczych intryg, a gatunek stał się ogromnie popularny. W kryminale ważna jest już nie tylko intryga, ale także warstwa literacka, detale, precyzja. Tym, czego w literaturze kryminalnej szuka bohaterka poznańskiego spotkania, jest nie tylko precyzyjna intryga, ale także sam zapis literacki. Za wzór Katarzyna Bonda postawiła Rzekę tajemnic Denisa Lehane'a, książkę, w której zmienia się kompozycja, ewoluują bohaterowie, która jest nie tylko świetnym przedstawiciele gatunku, ale także dobrą literaturą samą w sobie. Produkowanie schematycznych powieści? To nie dla Bondy! Ona szuka nowych rozwiązań, po niej nigdy nie będziecie wiedzieli czego się spodziewać.
Autorka opowiedziała też o kursach pisania, które prowadzi. Każdy z nas potrafi pisać, a człowiek, który dużo czyta dobrej literatury ma cały background w sobie - takie jest jej zdanie. Struktura powieści jest zawsze taka sama, bez względu na gatunek czy grubość utworu. Katarzyna Bonda nie wierzy w natchnienie, nie potrzebuje weny twórczej ani pocałunków muzy. Pisania można się nauczyć, tak jak malarstwa, rzeźby czy aktorstwa. Niestety, nie u nas w Polsce.
Bardzo zaciekawiła mnie opowieść autorki o jej pisarskich początkach. Na uznanie pracowała dziesięć lat. Nie pisze dla pieniędzy, choć nie ma nic przeciwko sukcesowi komercyjnemu. Obecnie udowadnia, że z pisania może żyć. Pochłaniacz jest bestsellerem i szybko zniknął z półek, a wydawnictwo musiało zrobić dodruk. Nie jest to zasługą szczęścia, a ogromu pracy włożonej w przygotowanie do pisania, staranności z jaką autorka tworzyła swoją najnowszą powieść i kampanii promocyjnej, którą śledziłam dość uważnie i nie mogę wyjść z podziwu, jak w tak krótkim czasie, Katarzyna Bonda była w stanie wziąć udział w tylu spotkaniach, wywiadach i rozmowach, a przy tym nie zaniedbać kontaktu z tymi czytelnikami, którzy licznie odwiedzają ją na Facebooku czy piszą do niej maile. W Poznaniu chodziła, mówiła, ba! nawet tryskała energią, a przy tym wyglądała świetnie, więc zakładam, że w tym szalonym okresie promocyjnym znalazła też czas na jedzenie i sen.
Sukces nie przyszedł więc tak po prostu, z dnia na dzień. Autorka nie myślała o zarabianiu na pisaniu książek. Pierwsza książka była dla niej swego rodzaju próbą, sprawdzeniem samej siebie. Jako dziennikarka, Bonda zarabiała sporo. Nie musiała zmieniać zawodu ze względów finansowych. Dla mnie to było głównie idealistyczne, chciałam zmierzyć się z materią. Według niej pisarz powinien tworzyć historię w oparciu o temat, na którym się zna i choć kryminałów nigdy nie czytała, ze względu na swój zawód, tematyka ta była jej bardzo bliska. Powstała Sprawa Niny Frank, a samo tworzenie fabuł bardzo Katarzynę Bondę wciągnęło. Cóż jednak z tego, skoro - jak wiemy za sprawą Kai Malanowskiej - pisarze zarabiają bardzo kiepsko. Taki los dopadł i naszą bohaterkę, która co prawda miała na koncie już trzy książki, ale nie znaczy to wcale, że rachunki z wrażenia same się zapłaciły. Ponieważ Bonda nie chciała wracać do dziennikarstwa, zaczęła sprzedawać meble, ubrania itp. Nawet futro z karakułów zmieniło właścicielkę. Wszystko to po to, by móc pisać książki, a przy tym nadal mieć dach nad głową.
Ta zmiana była też zmianą symboliczną. Pańcia z telewizji - jak sama siebie określa Bonda - zaczęła zupełnie inne życie. Było ciężko. Komornik, upokorzenie, bezrobocie. Wizja powrotu do dziennikarstwa była bliska realizacji, gdy autorce udało się sprzedać prawa do nakręcenia filmu na podstawie jej książki. Zarobione pieniądze wykorzystała na kursy i szkolenia (pisania, scenariopisarstwo itp). Autorka jest więc naprawdę dobrze przygotowana do wykonywania swego pisarskiego zawodu. Jeśli dodać do tego dbałość o zbieranie danych i odwzorowanie realiów, trudno się dziwić, że Pochłaniacz jest tak dopracowaną książką. Pisarka przy okazji zdradziła, że pomiędzy napisaną już po ukończeniu kursów Florystką (2012), a Pochłaniaczem (2014) zaczęła tworzyć jeszcze jedną książkę, ale do niej wróci innym razem. Na razie skupia się na rozpoczętym cyklu o Saszy. Obecnie na napisanie kolejnych książek dostaje spore zaliczki i udowadnia, że pisarz może utrzymać się ze swojego zawodu, ale jak każda praca, wymaga przygotowań oraz wyrzeczeń. Przecież bez względu na profesję, mało kto osiąga sukces z dnia na dzień.
Autorka zdradziła też nieco szczegółów odnoszących się do jej sposobu pracy nad książką. Jestem upiorna na etapie, kiedy wymyślam - zdradza. Najprzyjemniejszy jest zapis, kiedy wszystko jest wymyślone, a autorka skupia się na kompozycji, narracji czy dialogach. Najgorsze, choć dla każdego pisarza kluczowe, jest wymyślanie planu. Katarzyna Bonda stara się go mocno trzymać, by fabuła nie wymykała się spod kontroli. Ciekawa historia dotyczy powstawania Florystki. Autorka miała napisaną prawie całą książkę, w której dużą rolę odgrywał... fortepian. I wszystko byłoby ok, gdyby nie padł pomysł, by wymienić ograny fortepian na harfę. Pisarka podchwyciła pomysł, obejrzała instrument i postanowiła wprowadzić w fabule zmiany, które polegały na tym, że... przepisała książkę na nowo przeredagowując część scen. Przy okazji zmieniła także miejsce akcji, co - biorąc pod uwagę szczegółowość opisów - było ogromnie czasochłonne. Dzięki temu zabiegowi zniknęły słabe punkty powieści, ale odrobinkę przesunął się termin oddania książki wydawcy. O rok.
Katarzyna Bonda nie pisze książek od sceny pierwszej do ostatniej, ale tworzy poszczególne obrazki, a później je ze sobą łączy tworząc całość. Bez planu taki zabieg nie byłby możliwy, a to znów świadczy o tym, jak ważny jest dopracowany warsztat pisarski. Byłam ciekawa, czy znajomość warsztatu i posiadanie kryminalnej wiedzy, nie psuje radości z lektury. Czy autorka potrafi się cieszyć lekturą książek swoich koleżanek i kolegów? Okazuje się, że tak, pod warunkiem, że są one naprawdę dobrze napisane. W przeciwnym razie, Bonda doskonale widzi wszystkie stosowane rozwiązania, efekciarstwo, ucięte sceny, co autorowi wyszło, a co nie. Gdy książka autorkę zachwyca, nie rozkłada jej na czynniki pierwsze. Wtedy czuje się jak prawdziwy czytelnik. Wtedy nie jestem w pracy - dodaje.
Na różnych etapach pracy autorka jest to sympatyczna, to znów okropna lub dla odmiany w ogóle się nie odzywa. Gdy proces twórczy zbliża się ku końcowi - pisze non-stop. A gdy już skończy, przez dwa tygodnie udaje, że nadal jeszcze pisze. Jej bliscy są przyzwyczajeni do tego, by na końcowym etapie jej nie przeszkadzać (no wiecie, to jak zbliżyć się do rannego lwa), więc pisarka cieszy się świętym spokojem. Czyta, leży, kompletnie się leni. Chillout.
Do nauki pisania przydatna jest lektura złych i dobrych książek. Na koniec pisarka przyznała, że w domu ma półkę z naprawdę kiepskimi książkami, które są doskonałą rozrywką na imprezowy wieczór. Na co dzień lektury wybiera jednak starannie. Szkoda czasu na literaturę niskich lotów.
Nie czytajcie złych książek. Jest tak wiele pięknych rzeczy, pięknych książek - zaapelowała autorka kończąc spotkanie.
Nie czytajcie złych książek. Jest tak wiele pięknych rzeczy, pięknych książek - zaapelowała autorka kończąc spotkanie.
Ogromnie mi się spodobało to kameralne popołudnie i mam nadzieję, że autorka zawita do Poznania także za rok, przy okazji promocji Okularnika, drugiego tomu cyklu o profilerce Saszy Zaluskiej. Na razie mam zadanie domowe: przeczytać Rzekę tajemnic. No i oczywiście resztę książek Katarzyny Bondy. Jestem pewna, że się nie rozczaruję.
***
Ciekawostki:
Pochłaniacz to ok. miliona znaków w Wordzie.
Czytało go 19. konsultantów (część całość, część fragmenty, które ich dotyczyły).
Wydawnictwo Muza planuje wznowienie pierwszych książek Katarzyny Bondy.
Katarzyna Bonda na blogu
do wyzwania:
OdpowiedzUsuń"Maks i niezwykłości" - Katarzyna Zychla
http://magicznyswiatksiazki.pl/maks-i-niezwyklosci-katarzyna-zychla-recenzja-507/
Świetna i obszerna relacja :) P.S. Zawsze czekam na godzinę 9.00, żeby przeczytać nowego posta u Ciebie ;)
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło! :)
UsuńŚwietna relacja (jak zwykle):) niesamowicie zazdroszczę ci tych spotkań autorskich.
OdpowiedzUsuńDzięki. :)
UsuńA ja z innej beczki - bardzo ładne wdzianko miałaś na sobie :)) A Bondę planuję, bo od jakiegoś czasu tak polecasz...
OdpowiedzUsuńDzięki. ;) Warto odnotować ten niezwykły fakt, że tego dnia wbiłam się w spódnicę. :P
UsuńI dalej będę! ;)
Ciekawa relacja. Autorka wydaje się być bardzo miłą osobą ;)
OdpowiedzUsuńJest! :)
UsuńJeśli autorka pojawi się w okolicy z przyjemnością wybiorę się na spotkanie z nią :)
OdpowiedzUsuńGorąco do tego zachęcam. :)
UsuńŚwietna relacja i cudne spotkanie :) Zazdroszczę :)
OdpowiedzUsuńDzięki. :) I oczywiście zachęcam do wzięcia udziału w kolejnym spotkaniu. :)
UsuńBonda to ma gadane, była bardzo sympatycznie i ciekawie. :)
OdpowiedzUsuńW pełni się zgadzam. :D
UsuńBardzo pouczające spotkanie, chętnie na takie się wybiorę o ile autorka odwiedzi Zamość.
OdpowiedzUsuńMoże w przyszłym roku przy okazji promocji "Okularnika"? :)
UsuńZa Twoją radą Aniu, mam w planach przeczytać "Sprawę Niny Frank". Pania Katarzyna zaimponowała mi swoją szczegółowością i idealnym przygotowaniem do tematu. Zazdroszczę takiego fajnego spotkania ;)
OdpowiedzUsuńMyślę, że powinna Ci się bardziej spodobać, bo jest bliższa temu, czego szukasz. :)
UsuńJak będzie kolejne spotkanie i będzie mi pasował termin to z chęcią się wybiorę.
OdpowiedzUsuńSporo ostatnio dobrego przeczytałam o tej autorce. Trzeba będzie sięgnąć, bo książka zapowiada się ciekawie.
OdpowiedzUsuńNa mnie i jako osoba, i jako pisarka - zrobiła duże wrażenie. :)
UsuńChoć nie czytałam żadnej książki Bondy, a na "Pochłaniacza" mam ochotę, ale brak mi czasu i własnego egzemplarza, to z przyjemnością przeczytałam Twoją relację. Sporo się dowiedziałam, no i czułam się, jakbym była tam z wami. :)
OdpowiedzUsuńTo teraz "Pochłaniacz" w ramach uzupełnienia. ;)
UsuńPrzeczytałam prawie że z wypiekami na twarzy, po "Pochłaniaczu" i świeżo po "Florystce" obwołałam się fanką Pani Kasi;)
OdpowiedzUsuńJa też nie znoszę porównań naszych autorów i bohaterów do tych zagranicznych, tak jakbyśmy nie mieli się czym chwalić, tylko musieli bazować na porównaniach, a kto powiedział, że to, co obce, jest lepsze?;)
Informacją o wznowieniach poderwałaś mi bioderka z krzesełka, to ja poczekam i wtedy przeczytam "Tylko martwi nie kłamią":)
Do "Florystki" też dotrę, ale najpierw - "Tylko martwi nie kłamią". :)
UsuńZawsze lubię wpaść do Ciebie i poczytać, jak piszesz - a ładnie to robisz, oj ładnie :)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę Ci tego spotkania, choć przyznam się, że jeszcze nic p.Bondy nie czytałam Ale spróbuję nadrobić :)
Cieszę się i mam nadzieję, że zawsze coś tu dla siebie znajdziesz. :)
UsuńMoim zdaniem warto poznać jej twórczość.
Cudowna relacja i zazdroszczę spotkania autorki! Jej, tak pięknie napisałaś o pani Bondzie, że mimo iż nie znam żadnej książki i samej autorki, tak wiem, że każda jej powieść mi się spodoba, a sama pani Kasia stanie się moją ulubioną polską pisarką. Muszę się rozejrzeć za jej książkami w końcu!
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę! To naprawdę inteligentna, zdolna osoba z pasją i to się w jej książkach wyczuwa. Dlatego warto po nie sięgnąć.
UsuńNapisałaś świetny tekst! a książki pani Kasi Bondy, mam nadzieję, że wkrótce zawitają do mojej biblioteczki.
OdpowiedzUsuńDziękuję. :)
UsuńMam nadzieję, że szybko je przeczytasz.
Bardzo mnie zaciekawiłaś nową pozycją Bondy, a relacja bardzo interesująca. Dzięki niej strasznie się zainteresowałem powieścią Bondy. :)
OdpowiedzUsuńSuper! O to właśnie mi chodziło. :)
UsuńŚwietna relacja - przeczytałam od deski do deski (co rzadko czynię w necie!). No i zachęciłaś mnie chyba do przeczytania Pochłaniacza (robisz autorce niezły PR ;), którego do tej pory omijałam
OdpowiedzUsuńMyślę, że autorce PR niepotrzebny, sama sobie genialnie radzi, ale cieszę się, że przeczytałam jej książki i mogłam poznać autorkę, bo jest naprawdę świetną osobą.
UsuńAż sama chcę przeczytać coś tej autorki! I faktycznie porównywanie do zagranicznych osób nie jest zabiegiem, który mi odpowiada. Jakbyśmy nie byli wystarczająco inteligentni i kreatywni, więc potrzebne nam jest porównanie. Mamy świetnych autorów i mamy co czytać :)
OdpowiedzUsuńOtóż to - po co nam takie porównania? Mamy naprawdę świetnych twórców i warto o tym pamiętać.
UsuńI po takiej recenzji "po spotkaniu " oj można inaczej spojrzeć na to co się przeczytało - to prawda że autorka przygotowana zasiadła do pisania to czuć jak się czyta , ale dla mnie i tak za grube tomisko ;)
OdpowiedzUsuńPorównywanie autorów czy dobre jest, no nie wiem - przecież nie wszystkich autorów musimy lubić ;)
Grube, to fakt, ale ja akurat takie lubię. A przygotowaniem do pisania bardzo mi autorka imponuje.
Usuństrasznie Ci zazdroszczę tego spotkania. Mi wypadała wizyta u lekarza i po prostu rozpaczałam. Poza tym naprawdę fajny tekst i dużo ciekawostek. O Pochłaniaczu doczytałam już wcześniej ;)
OdpowiedzUsuńSzkoda, naprawdę szkoda. Mam nadzieję, że za rok się zjawisz. Liczę na to, że autorka nie zapomni o Poznaniu przy okazji kolejnej akcji promocyjnej.
UsuńNo proszę, proszę, widzę dwie znajome twarze (oprócz Bondy). Widzę, że spotkanie było udane :)
OdpowiedzUsuńTrzeba było wpaść, byłaby trzecia do kompletu. :D
UsuńTrochę mam daleko, taki drobny szczegół :P
UsuńTy nigdzie nie masz daleko, mobilna kobieto. :D
UsuńMuszę w końcu zabrać się za książki Bondy! O spotkaniu niestety nic nie wiedziałam, a chętnie bym poszła. Czy dobrze poznaję po układzie półek, że to Matras w Malcie?
OdpowiedzUsuńTak jest, pani Detektyw. Matras w Malcie. :)
UsuńBierz się za książki Bondy i przybywaj za rok. Mam nadzieję, że autorka odwiedzi Poznań przy okazji promocji "Okularnika". :)