luty 2016 |
Rok temu, o tej porze ładowałam akumulatory w Rzymie. Opisywanie tego wypadu idzie mi dość kiepsko, więc pomyślałam, że to dobry moment, by zabrać Was do tej części Rzymu, która z miejsca podbiła moje serce i stała się moim ulubionym miejscem w tym mieście.
Zatybrze (Trastevere) jest malownicze, klimatyczne, pełne wąskich uliczek. Tu można odpocząć od tłumów kłębiących się przy Koloseum czy Fontannie di Trevi. A przynajmniej tak było w lutym, bo jak to wygląda w sezonie turystycznym - nie mam pojęcia. Pięknie prezentuje się i za dnia, i po zmroku, kiedy to liczne knajpki przeżywają prawdziwe oblężenie, co wcale nie dziwi, bo jedzenie jest tutaj pyszne!
Choć nasz hotel mieścił się po drugiej stronie Tybru, a metro tu nie dojeżdża, codziennie kończyliśmy zwiedzanie właśnie na Zatybrzu, wybierając jedną z restauracji na miejsce wieczornego posiłku. Potem czekał nas kilkukilometrowy spacer do hotelu - idealny sposób na to, by spalić kalorie, jakie dostarczyły nam te wszystkie pyszności.
Włóczyliśmy się po Zatybrzu zaglądając w zaułki. Nad naszymi głowami suszyło się pranie, ktoś reperował skuter, kot wygrzewał się w lutowym słońcu. Mijaliśmy niewielkie sklepiki i dziesiątki knajpek. Przy stolikach skrytych pod markizami turyści i miejscowi pochłaniali kolejne pyszności, sącząc wino lub popijając piwo. Uwagę przykuwały detale. Knajpiane dekoracje, zdobiące fasady tabliczki, pnący się po ścianach bluszcz. W donicach rosły drzewka i kwiaty. A czas zdawał się płynąć zupełnie inaczej niż w gwarnym, ruchliwym centrum.
Zatybrze szybko stało się "moim" miejscem w Rzymie. Bez uciążliwego hałasu i nagabywań ulicznych sprzedawców. Z pysznym jedzeniem i atmosferą, którą chłonie się łapczywie.
Włóczyliśmy się po Zatybrzu zaglądając w zaułki. Nad naszymi głowami suszyło się pranie, ktoś reperował skuter, kot wygrzewał się w lutowym słońcu. Mijaliśmy niewielkie sklepiki i dziesiątki knajpek. Przy stolikach skrytych pod markizami turyści i miejscowi pochłaniali kolejne pyszności, sącząc wino lub popijając piwo. Uwagę przykuwały detale. Knajpiane dekoracje, zdobiące fasady tabliczki, pnący się po ścianach bluszcz. W donicach rosły drzewka i kwiaty. A czas zdawał się płynąć zupełnie inaczej niż w gwarnym, ruchliwym centrum.
Zatybrze szybko stało się "moim" miejscem w Rzymie. Bez uciążliwego hałasu i nagabywań ulicznych sprzedawców. Z pysznym jedzeniem i atmosferą, którą chłonie się łapczywie.
Na Zatybrzu patroli mundurowych było zdecydowanie mniej, ale i tu obstawione były wszystkie większe place. |
Chiesa di Sant'Egidio, kościół, przy którym chciałam na chwilę przycupnąć na słupku, ale panowie mundurowi, których w Rzymie jest MNÓSTWO, szybko mi to wybili z głowy. |
Na Zatybrzu bez trudu znajdziecie miejsca,gdzie można kupić na wagę kawałek ulubionej pizzy, by na szybko podładować akumulatory i zaspokoić głód. Jest pyszna!
Jeden z wieczorów spędziliśmy w ciekawie urządzonym lokalu Meccanismo. Zamówiliśmy piwo, a na obiad risotto z dynią i truflami oraz ravioli ze szpinakiem, cukinią, pomidorami i nie pamiętam czym jeszcze. Na deser wjechało tiramisù.
Innego dnia na Zatybrze dotarliśmy koło 13 i zatrzymaliśmy się na pizzę i spaghetti w Taverna della Scalla. Tu jedzenie nieco mniej nam smakowało, ale piwo (mąż) i Limoncello (ja) oraz desery (hot chocolate cake i tiramisù) poprawiły nam humory.
Zgłodniałam robiąc tę notkę. A Wy, jeśli macie w planach wypad do Rzymu, koniecznie znajdźcie czas na spacer i obiad na Zatybrzu.
*** FOTORELACJE Z PODRÓŻY ***
*** FOTORELACJE Z PODRÓŻY DO RZYMU ***
*** RZYM W KSIĄŻKACH I FILMACH ***
*** LITERATURA WŁOSKA ***
Zdjęcia zachęcają, by ruszyć na Zatybrze:)
OdpowiedzUsuńA na żywo jest jeszcze bardziej uroczo. :)
UsuńJestem fanką Twoich relacji. Potrafisz pokazać lokalne smaczki. Nie tylko te, na talerzu:)
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło! :)
UsuńNieznana strona Rzymu:)
OdpowiedzUsuńNie wiem czy nieznana, ale z pewnością mniej oblegana. Pewnie, niestety, do czasu.
UsuńAleż tam jest klimatycznie. Ja też zrobiłam się głodna.
OdpowiedzUsuńMnie się zamarzyła pizza. :P
UsuńJa też zgłodniałam przez te pizze! Smaka narobiłaś. A swoją drogą Rzym takie wielkie miasto, a Zatybrze to jakby oddzielne miasteczko, klimatyczne, ciche, spokojne...
OdpowiedzUsuńTrochę tak. :)
UsuńPrzypomniała mi się Triana w Sewilli. Też zupełnie inna niż reszta miasta.
Znakomita fotorelacja Aniu. Z wielką przyjemnością powędrowałam Twoim śladem po Zatybrzu, na który zabrakło nam czasu, gdy sama byłam w Rzymie.
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia oddające klimat tego miejsca.
A i smak mi zrobiłaś....nie tylko na zwiedzanie.
Pozdrawiam niedzielnie.
Dziękuję. :)
UsuńKuszą te knajpki i tamtejsze jedzenie, oj, kuszą. Choć serce oddałam Hiszpanii, to jednak kuchnia włoska jest mi bliższa. :)
Moja ukochana część Rzymu :)
OdpowiedzUsuńMoja też. :)
UsuńAch, uwielbiam takie klimaty, waskie uliczki... Pieknie oddalas atmosfere tego miejsca, az poczulam zapach pizzy!! :))
OdpowiedzUsuńCieszę się. :)
UsuńI też bardzo lubię takie miejsca. Za klimat, a w tym wypadku - także i za kuchnię. :)
Przepiękne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńPrzypomniał mi się spacer po Zatybrzu i nabrałam ochoty, by znowu polecieć do Rzymu...
Dziękuję. Sama też nabrałam ochoty na powrót. :)
Usuń