Mariusz Ziomecki Pójdź na sąd boży Wyd. Akurat 2016 416 stron |
cykl Elementy zbrodni, tom 2
Mieliśmy diabelnie miało forsy, ale urodził nam się synek i chcieliśmy, żeby rósł w bezpiecznym i spokojnym świecie. Wypalenie zawodowe też odegrało rolę; po piętnastu latach roboty w mordestwach, porwaniach, ludzkich tragediach wszelkiego rodzaju, czuliśmy się jak oblepieni zaschłą krwią. Gliniarskie choroby zawodowe - paranoja, znieczulica - czaiły się blisko; Baśka obawiała się o mnie również z tego powodu, że byłem konfliktowy i porywczy, a to jest niedobra kombinacja, gdy pracuje się w komendzie stołecznej. Wszystko jedno; zaryzykowaliśmy. I kiedy pensjonat zaczął nabierać kształtu, zaczął się koszmar[1].
O wspomnianym koszmarze możecie poczytać w kryminale Umierasz i cię nie ma, pierwszym tomie cyklu Elementy zbrodni autorstwa Mariusza Ziomeckiego. W jego kontynuacji, wcale nie będzie lżej. Może nieco mniej dynamicznie, ale równie dramatycznie i niebezpiecznie. A żeby Medynom było jeszcze ciężej, to kryzys w ich związek wkracza pewnym krokiem. Sypie się wszystko - od finansów po stosunki małżeńskie.
Spokój? To nie tu!
Roman Medyna i jego żona Barbara to duet byłych policjantów, którzy spokoju szukają w branży hotelowej, zamieniwszy walkę z przestępczością na prowadzenie pensjonatu w urokliwym zakątku nad Zalewem Zegrzyńskim. Miało być lżej psychicznie, a wpakowali się w koszmar. I jeśli zdawało się im, że to, co najgorsze, zostało za nimi, to srodze się pomylili. Na razie borykają się głównie z problemami finansowymi i syndromem "zimnego łóżka", a Roman dodatkowo z ograniczoną sprawnością kolana, ale w końcu to powieść spod znaku zbrodni, więc można przypuszczać, że autor postawi na drodze Medynów większe przeszkody, niż niedobór gości w pensjonacie czy nieudany seks.
I tak właśnie się dzieje.
z Mariuszem Ziomeckim w Łodzi, Salon Ciekawej Książki, 2016 |
Jedno z tych zleceń, które zaczyna się niemrawo, a kończy...
Zaczyna się od granatu znalezionego na posesji. Później są listy z pogróżkami, kłopoty z bratem Romana co to narobił sobie wrogów wśród ludzi zamożnych, bezwzględnych i wpływowych, aż w końcu Medyna chcąc ratować domowy budżet, weźmie zlecenie jako prywatny detektyw. Jedno z tych, które bierze się dla kasy, choć zapowiada się na nudne, niezbyt sensowne i bez wielkich szans na powodzenie, ale kończy koszmarnym ciągiem zdarzeń, które niosą ze sobą paskudne konsekwencje.
Śledztwo w sprawie kobiety, którą przed laty zamordowano w okrutny sposób sprawi, że Roman dogrzebie się do mrocznych sekretów. Chcąc sprawdzić, czy rzeczywiście wskazano właściwego winnego tamtego dramatu oraz pomagając bratu w potrzebie, Medyna dociera do tajemnic takich ludzi, którym nikt o zdrowych zmysłach świadomie na odciski nie nadepnie. Zemsta może być okrutna.
Trochę na nie
Muszę przyznać, że bardzo na tę książkę czekałam. Po świetnej pozycji Umierasz i cię nie ma, wypatrywałam na horyzoncie Romana Medyny, który z miejsca zyskał moją sympatię jako postać dopracowana, prawdziwa, pełna sprzeczności, nieidealna, a jednak budząca sympatię. Czy kontynuacja spełniła moje oczekiwania? I tak, i nie.
Ogromnie interesujący wątek Medyny jako prywatnego detektywa, przeplata się z małżeńskimi rozterkami (choć narratorem jest Roman, punkt widzenia Basi poznajemy dzięki prowadzonemu przez nią pamiętnikowi) i nie do końca wykorzystanymi motywami szantażu oraz kłopotów Witka, brata protagonisty. Obiecujący motyw szantażu szybko się rozmywa, a historia braciszka-idioty raczej drażni niż ciekawi, podobnie jak sam braciszek. Co do wątki małżeństwa Medynów, tu także mam nieco mieszane uczucia. Z jednej strony autor ciekawie i przede wszystkim wiarygodnie opisuje rozterki bohaterów, kolejne próby uratowania związku, powolne oddalanie się od siebie, desperackie kroki, wahania nastroju. Z drugiej, trafiają się też słabsze momenty, zwłaszcza zbieg okoliczności towarzyszący pewnemu rozstaniu i w ogóle cała ta scena, wydał mi się nieco naciągany.
Dużo na tak
Tyle marudzenia z mojej strony, bo tak naprawdę, to dobra książka. Pójdź na sąd boży nie rozkręca się od pierwszych stron (choć zapowiada się obiecująco), ale gdy już Roman podejmie się śledztwa, zaczyna się sporo dziać. Dużo w tej fabule seksu, wprawdzie autor oszczędza czytelnikom drobiazgowych opisów, ale seks odgrywa istotną rolę, więc przewija się to w formie małżeńskiej, to pozamałżeńskiej lub wręcz przybierającej postać orgii z motywami sadystycznymi i masochistycznymi.
Mariusz Ziomecki świetnie kreuje postaci, niejednoznacznie, realistycznie. Są bardzo mocnym punktem jego kryminałów. Także główna intryga przedstawia się ciekawie. Proste śledztwo na prośbę umierającego człowieka przynosi tragiczne konsekwencje i ujawnia sekrety, które nie miały ujrzeć światła dziennego. Autor ponownie udanie łączy kryminał z prozą obyczajową, sporo miejsca poświęcając problemom Medynów, zarówno tym małżeńskim jak i zawodowym. Prowadzenie pensjonatu to nie taka łatwa sprawa, gdy konkurencja nie śpi, a mali goście wolą kurczaka z pewnego popularnego baru szybkiej obsługi niż to, co serwuje im kucharz (uwielbiam scenę z testowaniem dań dla dzieciów[2]).
Pójdź na sąd boży dobrze się czyta nie tylko dzięki interesującej fabule, świetnie wykreowanym postaciom i krótkim rozdziałom dodającym dynamiki. Duża w tym zasługa lekkości w operowaniu słowem, jaką Mariusz Ziomecki niewątpliwie posiada. Trafnie formułuje myśli, znakomicie oddaje rozterki bohaterów, tworzy realistyczne opisy i inteligentne dialogi. Bywa drastyczny, ironiczny, zabawny. Buduje napięcie, rozładowuje je humorystycznym akcentem, to zwalnia, to przyspiesza akcję. W ten sposób sprawia, że książka nie nuży, za to dostarcza solidnej porcji rozrywki.
I choć trochę sympatii do Romana straciłam (ogarnij się, chłopie!), to będę wypatrywać trzeciego tomu równie niecierpliwie, jak wypatrywałam drugiego.
***
[1] Mariusz Ziomecki, Pójdź na sąd boży, Wyd. Akurat, 2016, s. 60.
[2] Tamże, s. 197.
***
Zobacz też:
Zastanowię się nad tą książką ;)
OdpowiedzUsuńSłusznie. ;)
UsuńTa siekiera ☺bardzo wymowna. Nie czytałam żadnej książki autora i nawet mi się nigdzie nie rzuciła w oko😕
OdpowiedzUsuńTo może teraz Ci się rzuci?
UsuńNa razie jestem na nie, jakoś mnie nie przekonuje...
OdpowiedzUsuńTwoja strata. ;)
UsuńNiestety pierwsza część przygód Medyny nie przypadła mi do gustu i nie planuję powrotu do twórczości Ziomeckiego. Nie potrafiłam wczuć się w wykreowaną intrygę, nie przypadł mi do gustu bohater, będący takim macho. Nie dziwię się, że kryzys w małżeństwie byłego policjanta ciągle się pogłębia :P
OdpowiedzUsuńA ja go w pierwszym tomie polubiłam. Teraz mi podpadł. ;)
UsuńPrawie, że nie czytuję kryminałów, jak i thrillerów, ale jestem od dłuższego czasu, bo książka ma ponad 900 stron, w trakcie czytania jego " książki Mr. Pebble" i Gruda". Czytam długo, ale z rosnącym wciąż zainteresowaniem, bo to ciekawa lektura, w której autor powraca do naszej nie tak odległej przeszłości ukazując swoje i moje pokolenie i czasy, w jakich przyszło nam żyć.
OdpowiedzUsuńZacofany w lekturze twierdzi, że to świetna książka, więc mu wierzę. Pewnie i ja kiedyś przeczytam. :)
Usuńuwielbiam takie książki :)
OdpowiedzUsuńJa też. :)
UsuńPan Mariusz pisze o sobie ?!!!
OdpowiedzUsuńNic mi o tym nie wiadomo.
UsuńW jakim sensie, o sobie?