Marcin Wroński Haiti Wyd. W.A.B. 2014 352 strony |
Wspaniały śledczy. Uparty, bezkompromisowy, sprytny, bezczelny. Były bokser, były komisarz. Wiecznie pod prąd. Niepokorny, z własnym kodeksem moralnym, kieruje się instynktem, nie spuszcza z oczu celu. By rozwiązać sprawę, gotów jest dostać po pysku, a nawet narazić życie. Nie kręcą go kariera, ani pieniądze. Byle wódeczka była pod ręką, papierosek w ustach, no i coś na zakąskę też by się przydało.
Zamknięty w sobie, ciętą ripostą odeprze każdy atak. Lublin przemierza wymięty, w niechlujnych ciuchach, chmurze alkoholowo-nikotynowego dymu. Znajomości ma rozmaite, w kręgach różnych, często niezbyt poważanych, ale jakże bogatych w informacje.
Wiele postaci niepokornych policjantów pracuje w pocie czoła nad rozwiązywaniem spraw zleconych im na kartach powieści. Ten jest jednak jedyny w swoim rodzaju.
Zyga Maciejewski. Niegdyś znany komisarz, dziś...
...stróż.
W piękny majowy poranek niechlujny mężczyzna, w którym nikt nie poznałby byłego komisarza policji, po pas w trawie przedzierał się przez zapuszczony hipodrom lubelski. Gniada klacz szła za nim jak pies, gnąc smukłą szyję, by sięgnąć mu pyskiem do kieszeni wytartej marynarki[1].
Jest 1951 rok. Świetny policjant, przedwojenny kierownik Wydziału Śledczego, komisarz, który rozwiązał niejedną trudną sprawę, w wyniku perypetii rozmaitych, został pozbawiony swej zacnej funkcji i, by jakoś związać koniec z końce, objął posadę stróża. Zajmuje się starą klaczą Haiti. Zajęcie podle, podopieczna gatunkowo Zydze niespecjalnie odpowiada. Większe od człowieka, nerwowe jak baba i też źle im z oczu patrzy[2] - Maciejewski o koniach ma do powiedzenia mniej więcej tyle. A, jeszcze i to, że tylko dzięki obecności klaczy, były komisarz ma pracę. Jak długo? Nie wiadomo, bo ten i ów chętnie by się zwierzęciem zajął.
Marcin Wroński, w swej najnowszej powieści kryminalnej Haiti, do tych czasów mało chwalebnych dla swego bohatera, wraca tylko chwilami. Całe szczęście, bo sceneria do Zygi nie pasuje. Złość w czytelniku wzbiera, że taki typ marnuje się snując po hipodromie i łypiąc jednym okiem na pasącą się klacz. Przenosimy się więc o trzynaście lat wstecz, gdy podczas gonitw organizowanych w ramach II Krajowej Wystawy Koni Remontowych, znaleziono w stajennym boksie zwłoki mężczyzny. Trudno ustalić tożsamość denata. Zmasakrowana twarz i krew na końskim kopycie w złym świetle stawiają mieszkankę boksu. Nietrudno się domyślić, że jest nią właśnie Haiti. Spokojny koń mordercą? Zyga podejrzewa, że jednak nie. Dobrze by było, gdyby miał rację, bo klacz należy do księcia Czetwertyńskiego, co czyni z tej sprawy sprawę polityczną.
Marcin Wroński jest dwukrotnym laureatem Nagrody Wielkiego Kalibru Czytelników Wrocław, 2013 |
Równolegle toczy się drugie śledztwo. Ktoś włamał się do browaru Vetter i opróżnił kasę pancerną. Te dwie kryminalne historie pozornie nie mają ze sobą nic wspólnego. Co więcej, ta druga, choć pozornie mało zajmująca, uwagę Zygi przykuwa. Interesuje się nią także prasa, bezlitośnie piętnując nieudolność policji, której złodziej wyciął nie lada numer. Obydwa wątki toczą się dość zaskakującym torem, a kończą się mocną sceną w drewnianej kuźni.
Przyznam szczerze, że najbardziej lubię Maciejewskiego w wydaniu wojennym. Niemniej jednak Haiti ma na tyle zaskakującą fabułę, że dość szybko o tym zapomniałam. Marcin Wroński jak zwykle zadbał o zgrabną historię, precyzyjnie wykreowane tło i interesujących bohaterów. Biografie Zygi i jego świty uzupełnił kolejnymi faktami (tego, co zrobił Fałniewiczowi, szybko mu nie wybaczę!). Powieść jest mniej mroczna i dynamiczna niż Pogrom w przyszły wtorek czy Kino Venus. Nie zabrakło w niej solidnej porcji humoru. Scena próby sił pomiędzy Maciejewskim a absztyfikantem Róży, partnerki Zygi, czy wizyta Fałniewicza w burdelu wzbudzają nie uśmiech, a salwę śmiechu. Sam Maciejewski, choć można się po nim spodziewać, zdołał mnie zaskoczyć. Przeczytajcie raz jeszcze początek tego tekstu.
Już?
Teraz wyobraźcie sobie, że taki typ recytuje wiersz...
Wyrazistość opisów i umiejętność budowania ciekawych postaci sprawia, że Haiti czyta się nie tylko jak kryminał, ale przede wszystkim jak powieść. Z powieści na powieść coraz bardziej doceniam nie tylko sposób, w jaki Marcin Wroński opisuje swoje rodzinne miasto, ale także zdolność kreowania zapadających w pamięć postaci, wielowymiarowych, znaczących, wobec których trudno zachować obojętność. Autor jest w tym tak dobry, że zaczynam się obawiać, czy osobowości nie przytłoczą lada moment fabuły.
Co tu dużo mówić, tegoroczny laureat Nagrody Wielkiego Kalibru oraz nagrody literackiej Kryminalna Piła (obydwie za powieść Pogrom w przyszły wtorek) udowadnia, że w pełni zasłużył na statuetki, brawa, a przede wszystkim - uznanie czytelników.
zwiastun powieści Haiti
***
[1] Marcin Wroński, Haiti, W.A.B, 2014, s. 9.
[2] Tamże, s. 44.
***
Cykl o Zydze Maciejewskim
Morderstwo pod cenzurą
Skrzydlata trumna
Haiti
***
Tu też warto zajrzeć
Nagroda Wielkiego Kalibru (Wrocław 2013) - fotorelacja z gali
Nagroda Wielkiego Kalibru (Wrocław 2013) - fotorelacja z gali
Ojoj, co zrobił Fałniewiczowi? Albo nie, nie mów mi. Przeczytam. :) Staram się jednak sięgać po ten cykl chronologicznie i na razie przede mną "A na imię jej będzie Aniela", książka już czeka na półce.
OdpowiedzUsuńNie powiem! Ale okrutne to było, oj, okrutne!
UsuńOj, mam złe przeczucia. Bardzo złe. Ale zanim dotrę do "Haiti", to jeszcze trochę potrwa. :)
UsuńNo cóż... W takim razie nie dowiesz się tak szybko, jaką krzywdę autor wyrządził bohaterowi. ;)
UsuńWroński, tak jak wielu innych, ciągle przede mną...
OdpowiedzUsuńI tak będzie zawsze. ;)
UsuńWidziałam ostatnio w kiosku jedną książkę tego autora. Wciąż myślę nad zakupem.
OdpowiedzUsuńW żadnym kiosku nie mogę znaleźć tej książki, szkoda...
UsuńZdaje się, że wyszła w kryminalnej serii Polityki.
UsuńLaureat dwóch nagród... muszę zapisać sobie jego nazwisko ;)
OdpowiedzUsuńKoniecznie. :)
UsuńNie znam twórczości tego autora, ale wypadałoby to zmienić, skoro to laureat aż dwóch znaczących nagród.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie warto. A dla miłośników kryminałów to już w ogóle obowiązkowo.
UsuńNigdy o nim nie słyszałam, ale skoro zdobył 2 nagrody to musi być dobry xD
OdpowiedzUsuńPotwierdzam. ;)
UsuńNie czytałam nic Wrońskiego, ale strasznie spodobał mi się główny bohater:) Pewnie sięgnę, bo ostatnio staram się czytać książki polskich pisarzy, po których książki jeszcze nie sięgnęłam.
OdpowiedzUsuńPrzeczytaj koniecznie, przecież lubisz kryminały. :)
UsuńA Zyga jest jedyny w swoim rodzaju.
Trzeba by przeczytać, bo to już druga recenzja powieści Wrońskiego i to jeszcze tak zachęcająca. Cały czas w głowie mam kryminał Bondy (pierwszy z nowego cyklu), więc i z Bondą się zapoznam, i z Wrońskim. :)
OdpowiedzUsuńDruga, a nawet czwarta. ;)
UsuńA Miłoszewski, a Krajewski, a Ćwirlej, a Szamałek? ;)
Nie słyszałam o tym autorze..
OdpowiedzUsuńWarto to zmienić. :)
UsuńWidzę, że zapoznajesz się z kryminałami Wrońskiego. Ja na razie do niego nie dotarłam.
OdpowiedzUsuńNa razie chwila przerwy, ale "Skrzydlata trumna" już czeka od dawna. :)
UsuńOj, przekonałaś mnie właśnie do autora...
OdpowiedzUsuńNareszcie. :D
UsuńZapisuję tytuł koniecznie ;)
OdpowiedzUsuńCałkiem słusznie. ;)
Usuń