Tytuł: Twarze w tłumie (Faces in the Crowd)
Gatunek: dramat, thriller, kryminał
Produkcja: Francja, Kanada, USA, Wielka Brytania
Premiera: 16 września 2011 (świat)
Reżyseria: Julien Magnat
Scenariusz: Julien Magnat
Muzyka: René Ohashi
Zdjęcia: Frank Griebe
Czas trwania: 102 minuty
O tym, że samotne przemierzanie pogrążonego w mroku miasta może nie być najlepszym pomysłem, pewnie większość zdaje sobie sprawę. Inna rzecz, że czasem taki spacer jest koniecznością, a poza tym przecież:
a) dlaczego coś złego miałoby się przytrafić akurat mnie?
b) chodzę tędy codziennie i nigdy nic niepokojącego się nie zdarzyło.
c) szybko biegam/mam gaz w kieszeni/oglądam filmy z Brucem Lee, więc jakby co, to sobie poradzę.
Wracamy nocą z imprez, po zmroku ze spotkania ze znajomymi, nad ranem wleczemy się zaspani do pracy, nim zdąży zrobić się jasno. Faktycznie, nie przytrafia się nic strasznego. Najwyżej jakiś pijaczek walcząc z czkawką zagada o czymś nieistotnym lub poprosi o fajkę.
A jednak złe rzeczy się dzieją, czy chcemy tego czy nie. Tego wieczora Anna Marchant (Milla Jovovich) była pewna, że na prawie pustym moście jest świadkiem szybkiego seksu napalonej pary. Mało który stosunek kończy się jednak poderżnięciem gardła kobiety. Anna ten szczegół dostrzegła, problem w tym, że nie tylko ona wykazała się spostrzegawczością i już po chwili znalazła się na celowniku mordercy. Spadając z mostu uderzyła się nie na tyle nieszczęśliwie, by stracić życie, ale na dość pechowo, by utracić zdolność rozpoznawania twarzy.
Od tej chwili przyjaciółki, dzieci w szkole (Anna jest nauczycielką, lada moment byłą), a nawet jej facet - niczym się dla niej nie odróżniają od anonimowego tłumu. Co gorsza, w tym tłumie jest też gdzieś zabójca, który nie chowa głowy w piasek, ani też nie czuje się zagrożony tym, że jego ostatnia ofiara przeżyła. Świetnie się całą sytuacją bawi. Może przecież stać tuż obok, a Anna nawet nie będzie sobie zdawała z tego sprawy.
Całkiem ciekawy pomysł, choć zastanawiam się, czy w pewnych sytuacjach nie można rozpoznać, zwłaszcza bliskich osób, po głosie? Ok, to może nie działać w zatłoczonym klubie, ale w warunkach domowych powinno. Podobało mi się to, że Twarzach w tłumie wszystko było po coś: każda scena, słowo, gest. Problem w tym, że tożsamość mordercy odgadnąć jest ogromnie łatwo. Wystarczy, że ten pojawi się na ekranie w swej zwyczajnej, niemorderczej roli i już wiemy, że to on jest sprawcą całego zamieszania. Teraz pozostaje poczekać, aż domyśli się tego reszta. Zakończenie pewnie ma wycisnąć łzy, ale wychodzi nieco zbyt melodramatycznie.
Właściwie ten film ma całkiem sporo wad, a mimo to wytrwałam do końca i nawet nie uważam czasu przeznaczonego na seans za stracony. Może dlatego, że cały czas czekałam na jakieś wielkie zaskoczenie, a może akurat tego dnia do szczęścia nie potrzebowałam niczego bardziej ambitnego.
***
Tytuł: Smak życia (L'Auberge espagnole)
Gatunek: dramat, komedia, romans
Produkcja: Francja, Hiszpania
Premiera: 9 maja 2003 (Polska), 17 maja 2002 (świat)
Reżyseria: Cédric Klapisch
Scenariusz: Cédric Klapisch
Muzyka: Reinhold Heil, Johnny Klimek, Tom Tykwer
Zdjęcia: Frank Griebe
Czas trwania: 122 minuty
Kolejna z przedurlopowych powtórek, czyli opowieść o tym, jak młody Francuz Xavier (Romain Duris) czule żegna się na lotnisku ze swoją dziewczyną (Audrey Tautou), po czym leci do Barcelony. Trafia tam dzięki studenckiemu programowi Erasmus. Po drobnych problemach ze znalezieniem dachu nad głową i po tym, jak poznał parę Francuzów świeżo po ślubie (on ceniony, wiecznie zapracowany lekarz, ona śliczna, samotna, nieśmiała, bez znajomych i znajomości języka - resztę sami sobie dośpiewajcie), Xavier trafia do wielokulturowego studenckiego mieszkania, w którym kumulują się rozmaite charaktery, narodowości i temperamenty.
W magicznej Barcelonie studenci uczą się i szaleją. Przeżywają miłości, rozczarowania, toczą rozmowy, kłócą się i sobie pomagają. Nie brak tu zabawnych wpadek, nocnego śpiewania No Woman No Cry i zdradzania partnerów, którzy zostali w rodzinnych stronach. Jest wybuchowo, ale przyjaźń i solidarność zawsze okazuje się najważniejsza. Ot, studenckie perypetie jakie doskonale znamy z własnych doświadczeń i cudzych opowieści, z tym, że tu rozgrywają się pięknych katalońskich dekoracjach.
To właśnie dla tych barcelońskich widoków zdecydowałam się na powtórny seans (zazdroszczę bohaterom spokojnego spotkania w zwykle ogromnie zatłoczonym Parku Güell). I nie żałuję, bo było kolorowo, zabawnie - ot, film w sam raz na upalny wieczór. Ogląda się miło, mózg odpoczywa, studenci szaleją. Aż żal, że sangrii nie było pod ręką.
zwiastun filmu
***
Lubisz filmy? Zajrzyj też tutaj:
Jeszcze nie widziałam żadnego :/ Ale jestem zainteresowana, w wolnym czasie chętnie obejrzę :)
OdpowiedzUsuńTym razem nic dla mnie, choć nie powiem ten drugi film ma coś w sobie :)
OdpowiedzUsuńJak ja uwielbiam "Smak życia..." Nawet ostatnio szukając inspiracji do obejrzenia jakieś ciekawej powtórki na minutę zatrzymał mi się ten tytuł w rękach. Ale jednak postawiłam na film, którego nie widziałam - "Milczenie" z Garcią.
OdpowiedzUsuńA jakże cudowny był moment, gdy zmieniając na szybko kanały w TV trafiłam na "Mrożony peppermint" Carlosa Saury...
"Milczenia" nie widziałam. Dorzuciłam sobie do listy. :)
UsuńA Saurę muszę koniecznie nadrobić.
W najbliższym czasie na pewno nie obejrzę tych filmów, gdyż zwyczajnie nie mam na nie czasu. Ale zapamiętam sobie tytuły, może kiedyś najdzie mnie na nie ochota.
OdpowiedzUsuńSmak życia mógłby mi się spodobać.
OdpowiedzUsuńChętnie odpoczęłabym sobie przy ,,Smaku życia".
OdpowiedzUsuńNiestety tym razem żaden z filmów nie jest dla mnie :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie szukałam jakiegoś filmu na dzisiejszy wieczór. "Twarze w tłumie" mnie zaciekawiły.
OdpowiedzUsuńI co? Oglądałaś?
UsuńNie obejrzałam żadnego z tych filmów.
OdpowiedzUsuń"Smaki życia" chętnie obejrzę, bo fajnie choć w ten sposób znaleźć się w Barcelonie ;)
OdpowiedzUsuńOj tak, miło zobaczyć znane miejsca. Nieznane też. ;)
UsuńWydaje mi się, że było coś podobnego do tego pierwszego filmu. Też morderca, ale chyba częściowa utrata wzroku, czy coś w tym stylu. Niemniej jednak, jako że bardzo często szlajam się sama po różnych podejrzanych miejscach, chyba sobie daruję oglądanie. :P
OdpowiedzUsuńPrzypomnij sobie tytuł!
UsuńOglądałam "Smak życia", ale tego drugiego nie znam.
OdpowiedzUsuńZ dwóch zaproponowanych przez Ciebie filmów wybieram drugi, bo wydaje mi się bardzo dobry na wakacyjne popołudnie, bez trupów z luźną fabułą bez większego zastanawiania się nad fabułą. :)
OdpowiedzUsuńTen właśnie taki jest: ani pół trupa, ani pół myśli. :P
UsuńEhh, wiedziałem, że kobietom trudno dogodzić. Oglądasz film z Jovovich i zauważasz mnóstwo wad. Przecież wszyscy wiemy, że każdy film z tą aktorką jest tylko po to, żeby ją popodziwiać :D
OdpowiedzUsuńNo dobra, jako zdecydowana heteryczka i tak muszę przyznać Ci rację. Miło się na nią patrzy. ;)
UsuńDzięki niej przetrwałam nawet "Resident Evil". ;)
Wiele słyszałam o "Smaku życia" - fajnie, że przypominasz ;) Ja w ten weekend miałam "przyjemność" obejrzeć jeden z gorszych filmów w moim życiu...
OdpowiedzUsuńJaki tytuł?
UsuńNiestety nie widziałam żadnego z przedstawionych filmów :(
OdpowiedzUsuń"Smak życia" muszę obejrzeć:)
OdpowiedzUsuń"Smak życia" obowiązkowy! :)
OdpowiedzUsuń"Twarze w tłumie" - niezły pomysł. Ciekawe tylko, czy z takim zaburzeniem trzeba się urodzić, czy też można "nabyć" je w taki sposób, jak bohaterka filmu.
OdpowiedzUsuńNie mam pojęcia, ale to ciekawe pytanie. :)
UsuńNa "Twarze w tłumie" mogłabym się skusić; a "Smak życia" widziałam - może być, ale szału nie ma ;P
OdpowiedzUsuńSzału nie ma w drugiej części. Totalna klapa. Dlatego trzeciej nawet nie ruszałam. ;)
Usuń