Dokładnie tydzień temu, w Poznaniu w Bibliotece Raczyńskich, odbyło się spotkanie autorskie Bartka Sabeli, autora książki Może (morze) wróci. Ten literacki debiut opowiada o wyprawie do Uzbekistanu, a głównym jego temat krąży wokół znikającego Jeziora Aralskiego. Recenzję znajdziecie w notce A Ty? Zebrałeś już swoją bawełnę?. Relacja z uzbeckiej przygody została nagrodzona na Poznańskim Przeglądzie Nowości Wydawniczych "Książka Wiosny 2013" i trudno się temu dziwić, bo to interesująca pozycja, napisana mądrze i z humorem. Autor miał zawitać do Poznania już jakiś czas temu, ale cóż... w tym czasie znów był w Uzbekistanie.
Bartek Sabela z uśmiechem świadczącym o tym, jak wiele fantastycznych wspomnień przywiózł z wyprawy, przytaczał kolejne anegdoty i informacje o kraju, wszystko ilustrując fotografiami. Nie streszczę Wam jego opowieści z jednego powodu, większość z nich znajdziecie w książce i jeśli ta tematyka wydaje się Wam choć trochę interesująca, to koniecznie powinniście po nią sięgnąć.
Bohater spotkania zaczął od wymyślonej przez siebie historii, analogicznej do idiotycznej sytuacji, do jakiej dopuścił Nikita Chruszczow pragnąc tereny nad Jeziorem Aralskim zamienić w uprawy bawełny. W wersji Sabeli zamiast bawełny miał być karp, a miejscem akcji - Polska. Co z tego mogło wyniknąć dowiecie się z książki. Na spotkaniu, autor swoją opowieść zilustrował kilkoma zdjęciami, dowodząc tym samy, że poczucia humoru mu nie brakuje.
Bohater spotkania zaczął od wymyślonej przez siebie historii, analogicznej do idiotycznej sytuacji, do jakiej dopuścił Nikita Chruszczow pragnąc tereny nad Jeziorem Aralskim zamienić w uprawy bawełny. W wersji Sabeli zamiast bawełny miał być karp, a miejscem akcji - Polska. Co z tego mogło wyniknąć dowiecie się z książki. Na spotkaniu, autor swoją opowieść zilustrował kilkoma zdjęciami, dowodząc tym samy, że poczucia humoru mu nie brakuje.
Fascynacja podróżnika Uzbekistanem zaczęła się po tym, jak natrafił na zdjęcie przedstawiającego tamten rejony. W Sabeli obudziło to chęć porównania rzeczywistości z fotografią. Na bok odsunął swą pasję wspinaczkową i ruszył śladami znikającego jeziora. Było to dla niego nowe, ciekawe doświadczenie.
W ubiegłym roku Bartek Sabela wrócił do Uzbekistanu, by nakręcić film dokumentalny. W kraju rządzonym twardą, autorytarną łapą był to dość ryzykowny pomysł i faktycznie, oddech stróżów porządku czuć było na każdym kroku. Gdy razem z ekipą przedstawiał swój pomysł ambasadorowi, ten stwierdził, że chyba zawoła konsula, by opowiedział Polakom jakie są warunki w uzbeckich więzieniach...
By móc spokojnie robić zdjęcia, autor wraz z towarzyszącymi mu koleżankami, stosowali różne wybiegi. Sabela odgrywał rolę znanego, polskiego fotografa (wówczas mógł stosować argumenty w stylu: akurat o tej porze jest najlepsze światło, by fotografować cienie), czasem gdy on odgrywał rolę artysty, jego towarzyszki wcielały się w role konkubin. Niekiedy cała trójka mówiła po rosyjsku, innym razem zgodnie udawali nieznajomość języka. Wykorzystując narodowość jednej z koleżanek (Bułgarki), stwierdzali, że przecież Bułgarka to prawie jak Rosjanka, Rosjanka jak Uzbeczka, więc wszyscy są przyjaciółmi. W sytuacji podbramkowej skuteczne okazały się łzy i histeria. Cóż, grunt to postawić na swoim.
W ubiegłym roku Bartek Sabela wrócił do Uzbekistanu, by nakręcić film dokumentalny. W kraju rządzonym twardą, autorytarną łapą był to dość ryzykowny pomysł i faktycznie, oddech stróżów porządku czuć było na każdym kroku. Gdy razem z ekipą przedstawiał swój pomysł ambasadorowi, ten stwierdził, że chyba zawoła konsula, by opowiedział Polakom jakie są warunki w uzbeckich więzieniach...
By móc spokojnie robić zdjęcia, autor wraz z towarzyszącymi mu koleżankami, stosowali różne wybiegi. Sabela odgrywał rolę znanego, polskiego fotografa (wówczas mógł stosować argumenty w stylu: akurat o tej porze jest najlepsze światło, by fotografować cienie), czasem gdy on odgrywał rolę artysty, jego towarzyszki wcielały się w role konkubin. Niekiedy cała trójka mówiła po rosyjsku, innym razem zgodnie udawali nieznajomość języka. Wykorzystując narodowość jednej z koleżanek (Bułgarki), stwierdzali, że przecież Bułgarka to prawie jak Rosjanka, Rosjanka jak Uzbeczka, więc wszyscy są przyjaciółmi. W sytuacji podbramkowej skuteczne okazały się łzy i histeria. Cóż, grunt to postawić na swoim.
Kręcenie filmu nie było łatwe. Mocno rzucający się w oczy sprzęt nie wchodził w grę. Żadnych wielkich, profesjonalnych kamer, statywów itp. Prawdziwym wyzwaniem okazały się próby zdobycia ujęć na polach bawełny. Ludzi pracujących w pocie czoła przy wyrabianiu wyśrubowanych norm, nie można ani fotografować ani tym bardziej filmować. Właściwie jakikolwiek kontakt z nimi jest mocno niepożądany, a przestrzegania tych zasad jest kontrolowane. Przy okazji, poruszając temat pracy na polach bawełny, Sabela wspomniał też o niebezpieczeństwach czyhających na młode kobiety. I nie chodzi tu o spory wysiłek, mocne słońce czy niewygodna pozycja, w jakiej pracuje się wiele godzin.
Sabela okazał się sympatycznym facetem, któremu aż oczy się świeciły, gdy opowiadał o podróży. Śmiał się całym sobą, chwilami błądził gdzieś myślami. Najwyraźniej powrót do wspomnień sprawiał mu dużą przyjemność.
Podróżnik opowiadał nie tylko o samym jeziorze, ale też o Karakałpakstanie, autonomicznej republice w granicach Uzbekistanu, o muzeum sztuki w stolicy owej republiki (piękne miejsce pośrodku niczego), niegdyś rybackiej wiosce Urga (w tle tymczasem leci 5'Nizza Soldat; bardzo wesołe miejsce - podsumowuje Sabela temat Urgi). Spotkanie uatrakcyjnił podkładem z muzyki uzbeckiej i zdjęciami z podróży. Załapaliśmy się też na seans filmowy - krótką produkcję o Uzbekistanie kupioną w jednym z lokalnych muzeów.
Na koniec autor podzielił się ze słuchaczami swoimi planami. Szykują się kolejne wyprawy. Tym razem celem jest Sahara Zachodnia, dawna kolonia hiszpańska, którą nie wszystkie kraje uznają za niepodległe państwo. Obecnie znajduje się pod marokańską okupacją. To tu znajduje się najdłuższa fortyfikacja na Ziemi. W południowym Algierze w obozach dla uchodźców przebywa ok. 200 tys. osób. Bartek Sabela najwyraźniej lubi robić materiał z miejsc, w których nie jest to mile widziane. A ponieważ Może (morze) wróci czytało mi się świetnie, z przyjemnością poczekam na kolejną książkę, bo choć autor nie chciał zdradzić czy taka się pojawi, to jednak po cichu liczę na to, że się jej doczekam.
5'Nizza Soldat
Zobacz także
fajnie... ja ostatnio byłam na spotkaniu z K. Pieczyńskim u Raczyńskich.
OdpowiedzUsuńI jak? Ciekawe?
Usuń"Może ( morze ) Wróci" to rewelacyjna i poruszająca książka. Mam wielką nadzieje, że powstanie również relacja z podróży na Saharę :) Szkoda, że spotkanie z Bartkiem nie odbyło się gdzieś bliżej mojego miejsca zamieszkania, bo sam z chęcią bym się wybrał :)
OdpowiedzUsuńNa książkę o Saharze też liczę. :)
UsuńMoże będzie? Podpytaj autora.
Nie czytałam książki, ale z przyjemnością przeczytałam relację ze spotkania;)
OdpowiedzUsuńCieszę się i zachęcam do lektury książki. :)
UsuńJak ja lubię Twoje relacje:)
OdpowiedzUsuńCieszę się, bo sądząc po zainteresowaniu, jakim cieszą się relacje ze spotkań - jesteś w mniejszości. :P
UsuńUwielbiam takich ludzi z pasją! Ale, ale... płacz i histeria to świetny pomysł! Zrobię tak następnym razem, jak mi gdzieś nie pozwolą robić zdjęć. :D
OdpowiedzUsuńPóźniej trudniej robić fotki. Obraz się rozmazuje. :P
UsuńŚwietna fotorelacja! :)
OdpowiedzUsuńDzięki. :)
UsuńUwielbiam spotkania autorskie, o tym panu słyszę jednak po raz pierwszy, więc dobrze, że go "u Ciebie" poznałam, jak zawita do Gdańska, będę wiedziała, że powinnam pójść na to spotkanie.
OdpowiedzUsuńJeszcze bardziej zachęcam do lektury książki. Jest naprawdę ciekawie napisana. :)
UsuńMam nadzieję, że Bartek w najbliższym czasie zawita do Warszawy. Czekam na kolejne jego książki, które, mam nadzieję, zostaną wydane przez tych samych wydawców. ,,Może (morze) wróci" to wydawniczy majstersztyk!
OdpowiedzUsuńJa ma słabość do tych ciężkich, drogich wydań, ale przyznaję, że ta niepozorna książka Sabeli prezentuje się nieźle. :)
UsuńAleż Ty potrafisz wypatrywać te wydarzenia w Poznaniu i tak często się na nich pojawiać :) Relacja jak zwykle niezwykle ciekawa, a ostatnie zdjęcie rozbawia mimo mojej sympatii do Ciebie :D
OdpowiedzUsuńTia, a ile przeoczę! :D (Albo tyłka mi się ruszać nie chce, bo i tak bywa, niestety).
UsuńŻe niby co? :P
Widać, że to wesoły i ...wysoki człowiek ;) Kolejne udane spotkanie ;)
OdpowiedzUsuńPotwierdzam i jedno, i drugie. ;)
UsuńWidać, że facet bardzo pozytywny :))
OdpowiedzUsuńPoczucia humoru mu nie brak. ;)
UsuńCzyli, jak widzę, bardzo dobrze się bawiłaś. :)
OdpowiedzUsuńDobrze widzisz. :)
UsuńZastanawiałam się, dlaczego nie kojarzę tego autora, ale skoro pisze książki podróżnicze, to już się nie dziwię. To jest szansa, że byłby ode mnie wyższy :P
OdpowiedzUsuńJak ode mnie o głowę, to od Ciebie pewnie o pół. :P
UsuńI to są już jakieś konkrety - czemu nie wspomniałaś o tym w relacji? :P
UsuńOjć. Przepraszam. Pisałam o jakichś pierdołach, a najważniejszą kwestię pominęłam. :P
Usuń