Kishwar Desai Źródła miłości Wyd. Wielka Litera 2013 400 stron |
Tym razem robiła wszystko tak jak trzeba, przestrzegała wszelkich zasad, dlaczego więc dziecko znów zostało jej odebrane?* Rozpacz niespełnionej matki jest mocno wyczuwalna. Co zrobić, gdy naturalne poczęcie nie jest możliwe, próby zajścia w ciążę kończą się fiaskiem, z każdą kolejną niedonoszoną ciążą maleją szanse na potomka, a lekarze bezradnie rozkładają ręce? W niektórych sytuacjach ratunkiem jest wynajęcie matki zastępczej, która przez dziewięć miesięcy będzie nosić w sobie zapłodnioną komórkę jajową kobiety nie mogącej samodzielnie donosić ciąży.
Przenieśmy się dzisiaj do Azji, do Dehli, stolicy Indii. To tu na świat przyszła Amelia, długo wyczekiwane dziecko pary Brytyjczyków. Amelia urodziła się dzięki sztucznemu zapłodnieniu. Problem w tym, że w tej chwili nie ma się kto nią zająć. Brytyjczycy zginęli w wypadku, surogatka rozpłynęła się w powietrzu, a na zaopiekowanie się istotą płci żeńskiej zarażoną HIV, jak nie trudno przypuszczać, brakuje chętnych.
W papierach wypełnianych przy okazji wszczęcia procedury sztucznego zapłodnienia, pojawia się nazwisko pewnego mężczyzny. Czyżby mała Amelia miała jednak krewnych? Sprawę w swoje ręce bierze Simran, pracownica społeczna, jedna z tych nowoczesnych, hinduskich kobiet, które nie czują potrzeby wspierania się na męskim ramieniu. Jest silna, pewna siebie i zdeterminowana, by znaleźć Amelii rodzinę. Niektórzy porównują ją do Lisbeth Sallander bohaterki trylogii Millenium Stiega Larssona. Kishwar Desai tłumaczy, że twórczości Larssona nie zna, a zadziorna Simran łączy w sobie cechy wielu znanych autorce kobiet, tych wyzwolonych Hindusek, które piją, palą i nie boją się mówić tego, co myślą.
W poszukiwaniu mężczyzny, którego nazwisko znalazła w dokumentach, Simran wyrusza do Londynu. Wydaje się, że misja nie jest zbyt skomplikowana, wymaga jedynie nieco taktu, wyczucia i odpowiedniego podejścia. To tylko złudzenie. Sprawa okaże się bowiem dużo poważniejsza, a upór pracownicy socjalnej, sprowadzi na nią kłopoty. Jakim sposobem Amelia zaraziła się wirusem? Co stało się z surogatką, która nosiła ją w swoim łonie? Ile tajemnic kryją w sobie placówki zajmujące się sztucznym zapłodnieniem i ludzie w nich pracujący? Do czego wykorzystywana jest ta część embrionów, która nie bierze udziału w procesie zapłodnienia in vitro? Dotarcie do odpowiedzi będzie równie trudne, co niebezpieczne.
Źródła miłości są drugą częścią cyklu o Simran. Kishwar Desai wykorzystuje swoje powieści, do poruszania trudnych i ważnych tematów. W debiutanckiej powieści Świadek nocy pisała o aborcjach dokonywanej ze względu na płeć płodu. W kulturze hinduskiej, gdzie mężczyźni cenieni są o wiele bardziej niż kobiety, płeć piękna ma dużo trudniejszy start. Niekiedy wręcz na ten start nawet nie ma szans. Biedniejsze kobiety często zmuszane są do przerywania ciąży, gdy "grozi" im wydanie na świat dziewczynki. Bogatsze poddają się sztucznemu zapłodnieniu, eliminując takie ryzyko i zapewniając sobie męskiego potomka. W Źródłach miłości Desai powraca do kwestii zapłodnienia in vitro. Temat ten rozwija zahaczając o kwestie matek zastępczych oraz wykorzystywania kobiet z biednych rodzin do pracy w roli surogatek. Coraz częściej Hinduski wynajmowane są jako inkubatory do noszenia ciąży dla zagranicznych par, które same nie mogą mieć dzieci. Takie kobiety przez dziewięć miesięcy mieszkają w specjalnych placówkach i choć sama idea ma sens, to często sprowadza się do kolejnej formy niewolnictwa, w której biedne kobiety stają się źródłem dochodu dla swoich opiekunów.
W Źródłach miłości poznamy wiele postaci, które łączą się z procesem sztucznego zapłodnienia i wynajmowaniem surogatek. Przyjrzymy się nie tylko lekarzom i pielęgniarkom, ale także tym, którzy w całym tym procesie widzą możliwość wzbogacenia się. I tu następuje ten przykry moment, w którym musimy zdać sobie sprawę z tego, jak bezwzględni potrafią być ci, którzy w cudzym nieszczęściu widzą szansę na niezły zarobek. Smutno się robi na myśl, jaki ból przeżywają kobiety, które same nie są w stanie urodzić dziecka i te, które pracując jako inkubatory, próbuję zarobić na lepsze życie. Pomiędzy nimi są ludzie, którzy zarabiają na sprzedaży marzeń i kupowaniu ciał, choć oczywiście nie wszystkim zależy wyłącznie na wzbogaceniu się cudzym kosztem.
Desai skupia się głównie na przeżyciach rodzin, które decydują się na wynajęcie hinduskiej surogatki. Bardzo mało miejsca poświęca kobietom wynajmującym swe ciała. Z jednej strony, autorka porusza więc kontrowersyjny temat, zwracając na niego uwagę czytelników, z drugiej, nie daje dojść do głosu surogatkom, nie przedstawia ich punktu widzenia. Pojawia się co prawda postać Soni, która nosi cudze dziecko, jej głos jest jednak na tyle cichy, że ledwie wydobywa się z kart powieści. Drugim minusem powieści, jest jej zakończenie. Chętnie udałabym, że części zatytułowanej "miesiąc później", w ogóle w tej książce nie ma. Dla mnie jest ona mało wiarygodna.
Powieść indyjskiej pisarki łączy w sobie prozę obyczajową i kryminalną. Na tle egzotycznej scenerii rozgrywają się ludzkie szczęścia i dramaty. Znajdzie się tu miejsce dla skorumpowanych urzędników, bogatych przybyszów zza granicy, wykorzystywanej biedoty i niosących pomoc lekarzy. To nie jest świat czarno-biały. Bohaterowie mają swoje wady i zalety, nie są więc jednowymiarowymi postaciami stojącymi po stronie dobra lub zła. Bawią zabobony (jak np. picie mikstur z krowiego moczu jako sposób na zwiększenie żywotności plemników), przeraża wyzysk, a wiele kwestii wzbudza kontrowersje i wcale nie daje się tak jednoznacznie ocenić. Źródła miłości to powieść, która wciąga i zmusza do myślenia. Warto poświęcić kilka wieczorów, by poznać historie tych, których losy splotły się w indyjskiej stolicy.
Desai skupia się głównie na przeżyciach rodzin, które decydują się na wynajęcie hinduskiej surogatki. Bardzo mało miejsca poświęca kobietom wynajmującym swe ciała. Z jednej strony, autorka porusza więc kontrowersyjny temat, zwracając na niego uwagę czytelników, z drugiej, nie daje dojść do głosu surogatkom, nie przedstawia ich punktu widzenia. Pojawia się co prawda postać Soni, która nosi cudze dziecko, jej głos jest jednak na tyle cichy, że ledwie wydobywa się z kart powieści. Drugim minusem powieści, jest jej zakończenie. Chętnie udałabym, że części zatytułowanej "miesiąc później", w ogóle w tej książce nie ma. Dla mnie jest ona mało wiarygodna.
Powieść indyjskiej pisarki łączy w sobie prozę obyczajową i kryminalną. Na tle egzotycznej scenerii rozgrywają się ludzkie szczęścia i dramaty. Znajdzie się tu miejsce dla skorumpowanych urzędników, bogatych przybyszów zza granicy, wykorzystywanej biedoty i niosących pomoc lekarzy. To nie jest świat czarno-biały. Bohaterowie mają swoje wady i zalety, nie są więc jednowymiarowymi postaciami stojącymi po stronie dobra lub zła. Bawią zabobony (jak np. picie mikstur z krowiego moczu jako sposób na zwiększenie żywotności plemników), przeraża wyzysk, a wiele kwestii wzbudza kontrowersje i wcale nie daje się tak jednoznacznie ocenić. Źródła miłości to powieść, która wciąga i zmusza do myślenia. Warto poświęcić kilka wieczorów, by poznać historie tych, których losy splotły się w indyjskiej stolicy.
***
*Kishwar Desai, Źródła miłości, przeł. Ewa Zagawa, Wyd. Wielka Litera, 2013, s. 63.
Niezwykle interesująco zaprezentowałaś tę książkę, która w beletrystycznej formie porusza tak ważkie z punktu widzenia moralnego dzisiaj tematy.)
OdpowiedzUsuńDziękuję. :)
UsuńFaktycznie, temat ważny i ciekawy. Tym bardziej, że sam w sobie wzbudza duże kontrowersje. Szczerze mówiąc dalej nie wiem co myśleć o niektórych poruszanych w książce kwestiach.
Zaintrygowałaś mnie tą pozycją:)
OdpowiedzUsuńCieszę się. :)
UsuńJeszcze nie miałam okazji czytać powieści, której historia rozgrywa się w Indiach (przynajmniej częściowo) od zawsze obawiałam się bowiem przygód rodem z Bollywood. Zaprezentowana przez Ciebie książka sprawia jednak zupełnie inne, zdecydowanie pozytywne wrażenie ;)
OdpowiedzUsuńW takim razie polecam też powieści Lindy Holeman. :)
UsuńTematyka na pewno aktualna, ale jakoś nie moja. Na razie nie zaczytuję się tego typu powieściach.
OdpowiedzUsuńMnie ten temat strasznie intryguje, więc bardzo chciałam książkę przeczytać. Próbuję sobie wyrobić własną opinię o macierzyństwie zastępczym i tej całej machinie, dzięki której kwitnie biznes opierający się na sztucznym zapładnianiu i surogatkach, ale póki co mam jeden wielki mętlik w głowie.
UsuńMiałam dostać tę książkę do recenzji, ale jakoś nie dotarła, a w zamian przyszła inna ;) Kto wie, może kiedyś jeszcze będę miała okazję przeczytać tę książkę :)
OdpowiedzUsuńA co dostałaś? :)
UsuńZainteresowałaś mnie tą książką, porusza niezwykle ważne tematy i na pewno daje dużo do myślenia, sądząc po Twojej recenzji.
OdpowiedzUsuńDaje, to fakt. Właściwie to wciąż nie jestem pewna, jak daleko człowiekowi wolno się posunąć w tej kwestii.
UsuńMiałam bardzo podobne odczucia. Zarówno te pozytywne, jak i negatywne. Zakończenie mało wiarygodne i po prostu przesłodzone.
OdpowiedzUsuńAno, oczom nie mogłam uwierzyć. Tę ostatnią część autorka spokojnie mogła sobie darować.
UsuńCiekawa tematyka, ale zawsze nieufnie podchodzę do takich książek - bardzo często ważne, drażliwe też tematy są spłycane, co mnie drażni. Na razie nie ciągnie mnie do przeczytania, ale kiedyś, może.
OdpowiedzUsuńKsiążka z pewnością nie wyczerpuje tematu. Bardzo bym chciała, żeby lepiej był przedstawiony punkt widzenia surogatek. Europejczyk, wiadomo, chce zapłacić i mieć dziecko. Ale co czuje surogatka, która wynajmuje swoje ciało, która po dziewięciu miesiącach musi oddać dziecko, która nie zawsze jest dobrze traktowana i przede wszystkim nie zawsze tak naprawdę chce robić za inkubator, ale wiadomo - kasa.
UsuńZawsze mnie ciekawiła jedna sprawa. Może jestem totalnym głąbem, ale jak to właściwie z tymi surogatkami jest? Chodzi mi o to, że wprowadzenie zapłodnionej komórki jajowej w ciało "kangurka" jeszcze jako tako skumam na chłopski rozum (miałam 3,5 z genetyki :/) ale dalszego rozwoju niekoniecznie. Bo chyba taka kangurzyca musi mieć zgodną grupę krwi z rodzicami dziecka, czy nie? I jak to potem wygląda? Czy w kodzie genetycznym nic się nie zapisuje z kangurzycy? To mnie od tak dawna trapi, że aż kiedyś napisałam do jakiegoś doktorka z Warszawy z uczelni, ale mi dupek nie odpisał. Pewnie uznał moje pytanie za przejaw totalnego zidiocenia, ale przecie kto pyta nie błądzi.
OdpowiedzUsuńMoje spotkanie z genetyką skończyło się na muszkach owocówkach w liceum, więc Ci nie pomogę. Ale to faktycznie szalenie interesujące. Hmm... Ciekawe kto mógłby nas oświecić w tej kwestii.
UsuńUfff, czyli to nie jest jakieś śmieszne pytanie. I odpowiedź na pewno jest gdzieś w ksiażkach o genetyce albo w artykułach medycznych, ale jakoś nie po drodze mi :P Jestem chyba zbyt leniwa, wolę, aby ktoś mi wyłożył temat łopatologicznie ;)
UsuńNie mam fachowej wiedzy na ten temat (jeszcze jak mam nadzieję;) ) ale mogę dorzucić swoje 3 grosze ;) moim zdaniem kangurzyca nie musi mieć zgodnej grypy krwi z rodzicami dziecka, ponieważ podczas ciąży krew matki nie miesza się z krwią dziecka. Jedyne co mi przychodzi do głowy to powszechnie znany konflikt serologiczny, aczkolwiek on występuje wtedy, gdy matka Rh- nosi dziecko Rh+ i wcześniej miała już kontakt z krwią Rh+ i wytworzyły się u niej przeciwciała.
UsuńW kodzie genetycznym dziecka nic się nie zapisuje z kangurzycy - ona stanowi tylko środowisko rozwoju dziecka.
To na taki mój chłopski rozum ;)
Jeśli doktor z Warszawy jednak kiedyś odpisze, to będzie wiedział dużo lepiej ;)
Brzmi logiczne. Próbowałam tak na szybko coś wygrzebać w necie w poszukiwaniu informacji, ale albo za słabo szukałam, albo temat surogatek faktycznie jest u nas nadal rzadko poruszany.
UsuńCoraz bardziej mnie ten temat ciekawi. A w ogóle, czy oprócz Elizabeth jest jakaś agencja pośrednicząca pomiędzy rodzicami a surogatką?
Dość satysfakcjonująca odpowiedź, Armalkolit :) Choć właśnie o ten konflikt serologiczny mi chodziło, gdy o krwi pisałam.
UsuńAgencja pośrednicząca? Pewnie mafia.
Do nich nie napiszę w celu rozwiania wątpliwości. :P
UsuńCzemu nie? Mogliby Cię zwerbować. Nieźle można się w mafii ogłowić.
UsuńChyba odgłowić. :P
Usuń:) w mafii nie jestem, więc trudno mi rozwinąć temat konfliktu serologicznego, bo praktyki nie mam...
UsuńMoże da się u nich jakiś staż załatwić? :P
UsuńWarto popytać na mieście :P i przynajmniej na takim stażu ominie się papierkową robotę, szkolenia bhp itd. ;P
UsuńAle jakie piękne cv będziesz miała! :P
UsuńEjjj no, a co było miesiąc później?
OdpowiedzUsuńZrobić Ci zdjęcie ostatnich dwóch stron? :P
UsuńMówisz, że fotografia do mnie bardziej przemówi? Tylko nie próbuj tak z całą książką!
UsuńPostaram się zrobić artystyczną fotkę. =)
UsuńMam na oku tę powieść, ale wielka szkoda, że surogatki mają tak mało do powiedzenia. Liczyłam, że autorka wyważy tę kwestię i odda głos jednej i drugiej stronie.
OdpowiedzUsuńFaktycznie, szkoda, ale i tak warto przeczytać. Swoją drogą, nie miałam pojęcia, że W Indiach kręci się taki biznes.
UsuńA w ogóle bardzo bym chciała przeczytać taką historię, ale z punktu widzenia surogatki. W "Kukułce" też jest poruszany ten temat, ale tu też pojawia się tylko jedna postać matki zastępczej.
Zaintrygowałaś mnie :) tematyka kontrowersyjna, ale lubię takie książki, dlatego będę się za nią rozglądać :)
OdpowiedzUsuńCieszę się. Chciałabym jeszcze poczytać o sytuacjach tego typu widzianych oczami surogatek.
UsuńTo jest coś w sam raz dla mnie, zaciekawiłaś mnie maksymalnie:)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że się nie rozczarujesz. :)
UsuńKiedyś widziałam fragment dokumentu o surogatkach w Indiach. Bardzo to kontrowersyjne, a jeszcze najgorsze są te skrajne przypadki, gdy nagle okazuje się, że narodzonego w ten sposób dziecka nikt nie chce. Książka warta uwagi ;)
OdpowiedzUsuńO, a pamiętasz tytuł filmu?
UsuńNie pamiętam, ale poszukałam w internecie i myślę, że to było to "Dzieci Made in India" http://www.teleman.pl/tv/Dzieci-Made-In-India-609132
UsuńDzięki. Jak gdzieś znajdę, to chętnie obejrzę. Ten temat coraz bardziej mnie intryguje.
UsuńUfff, mocny temat. Ciężki jak na nasze społeczeństwo i polityków. :P Przecież u nas In vitro to tabu, a co tu mówić o surogatkach...
OdpowiedzUsuńTia. Wyobrażam sobie, co by się działo przy próbach legalizacji i towrzeniu przepisów prawa...
UsuńIndie mają piękną, wielobarwną kulturę, ale sposób myślenia części ich mieszkańców jest porażający. nie sięgam po ksiażki opowiadające o oriencie, ale mam wrażenie, że wobec tej postąpię inaczej. i nie zniechęci mnie nawet porównanie bohaterki do kolejnej Lisbeth. w końcu teraz każdą waleczną kobietę, która wie jak włączyć komputer stara się do niej na siłę upodobnić.
OdpowiedzUsuńAkurat w tej ksiące orient sprowadza się głównie do miejsca akcji i narodowości bohaterów, więc spokojnie możesz czytać. ;)
UsuńA porównywanie bohaterki do Lisbeth dla mnie jest nieco dziwne. Tak jakby przed Lisbeth nie było silnych i zaradnych kobiet.
Nigdy nie czytałam żadnej książki o surogatkach, chociaż interesuje mnie ten temat, dlatego na pewno będę pamiętać o tej pozycji, jak również o "Kukułce", o której wspomniałaś.
OdpowiedzUsuńObydwie pozycje gorąco polecam. "Kukułka" skupia się bardziej na sytuacji surogatki i biologicznej matki dziecka, "Źródła miłości" skupiają się bardziej na całym procesie sztucznego zapłodnienia przeprowadzanym na skalę międzynarodową (ze skorumpowanymi celnikami włącznie).
UsuńKsiążka zaciekawiła i mnie, dlatego czeka na swoją kolej na półce:)
OdpowiedzUsuńNo to czekam na notkę. :)
UsuńCiekawy i trudny temat. Czuję się zaintrygowana tą książką.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy. Chętnie poczytałabym więcej na ten temat.
UsuńMyślę, że jeszcze ciekawiej byłoby gdyby tą tematykę zaprezentować bardziej od strony surogatek właśnie - czy ich decyzja ugruntowana jest czysto materialnymi pobudkami czy czymś zgoła innym.
OdpowiedzUsuńKsiążka wydaje mi się naprawdę ciekawa i warta przeczytania, ale ja również bardzo chętnie zabrałabym się za lekturę przedstawiającą podobną historię od strony surogatek.
UsuńKasiu, myślę, że każdy punkt widzenia jest ciekawy, ale przyznaję, że taką książkę napisaną z punktu widzenia surogatek bardzo bym chciała przeczytać. I nawet nie o pobudki mi chodzi, ale o to co czują nosząc w sobie cudze dziecko ze świadomością, że po dziewięciu miesiącach muszą je oddać.
UsuńFranca, miejmy nadzieję, że taka książka powstanie.
Najpierw moją uwagę zwróciła ta klimatyczna okładka. Wyjątkowo przyciąga wzrok, lubię takie okładki. Po drugie tytuł i opis fabuły. Niezwykle ciekawe. A teraz Twoja recenzja... Wiesz, że nie lubię, gdy mam wieeele książek do przeczytania, a odwrotnie proporcjonalnie ilość czasu na ich przeczytanie... :(
OdpowiedzUsuńNie czuję wyrzutów sumienia. :P
UsuńAle Twój ból rozumiem, bo ten brak czasu to jednak spory problem każdego czytelnika. =/
Temat trudny i kontrowersyjny, czyli taki, jaki lubisz. W sumie nie znam zbyt wiele historii związanych z surogatkami, a i te dotyczą zazwyczaj sytuacji, w której matka zastępcza nie chce oddać dziecko. Z takim ujęciem tematu, jak w tej książce się jeszcze nie spotkałam.
OdpowiedzUsuńOgólnie w jakiś sposób podziwiam te kobiety. Teraz nie mówię o Indiach, a ogólnie o osobach, które robią to z własnej nieprzymuszonej woli. Wiadomo, chodzi o kasę, ale często sprawia im niejaką radość, że mogą dać szczęście osobom, które same dzieci mieć nie mogę. Ale... Nosić te maleńkie życie pod sercem przez dziewięć miesięcy i potem tak po prostu oddać? W sumie głównie te kwestie są dla mnie interesujące, lecz "Źródła miłości" także mnie ciekawią, ze względu na hinduską kulturę, podejście tych ludzi do tego, ale też dramat par, bez szans na dzieci. Tylko już na wstępie mam zastrzeżenie, co do tego, że za mało powiedziane jest o kobietach, wcielających się w rolę surogatek.
Ufff, ale się rozpisałam :P
Aż tyle pisać mi się nie chce, więc powiem tylko, że jak znajdziesz książkę napisaną z punktu widzenia surogatek, to daj znać. :)
UsuńSama siebie zaskoczyłam. Jakaś nocna wena Oo
Usuń21 to nie noc. :P
UsuńRety, gdzie te czasy, kiedy 21 była raczej początkiem najciekawszej części dnia? Starość czuję, starość. :P