Wolfram Eilenberger Co Finowie mają w głowie. O jednym takim, co poślubił Finkę. Wyd. Dolnośląskie 2012 256 stron |
Sauny, Kalevala i Muminki, kosmicznie brzmiący język, słynący z szerokiego uśmiechu Jane Ahonen, fenomenalna Apocalyptica, The Rasmus, HIM i Lordi, Święty Mikołaj i jego stadko reniferów, przemysł drzewny i Nokia, no i oczywiście wódka, która obecnie trafiła w łapy amerykańskie. Do tego jeszcze odrobina śniegu, niezawysokich temperatur i ekspresja w okazywaniu uczuć nieco inna niż ta obserwowana u Latynosów. Takie są pierwsze moje skojarzenia na hasło "Finlandia".
Ale jacy są mieszkańcy tego skandynawskiego kraju? Na to pytanie postanowiłam znaleźć odpowiedź w książce Co Finowie mają w głowie. O jednym takim, co poślubił Finkę autorstwa Wolframa Eilenbergera.
Tytuł zdradza, że powodem, dla którego Niemiec postanawia zgłębić świat Finów jest miłość. Wolfram zakochał się w jednej z tych wysokich, odrobinę skośnookich kobiet, a tym samym wkroczył w świat, w którym istnieje siedem rodzajów śniegu, a rzeczownik odmienia się przez piętnaście przypadków.
Ileż ciekawych obserwacji można poczynić przenosząc się z niemieckich landów do fińskich regionów...
(...)Nie jest łatwo zżyć się z prawdziwym Finem, nie mówiąc już o zawarciu przyjaźni.[1] I tu pojawia się rola słynnej, fińskiej sauny. Zaproszenie do sauny przez tubylca jest bowiem pierwszym i poważnym wyrazem sympatii, sygnałem, że choć trwało to długo, zostaliśmy obdarzeni zaufaniem; jest pierwszym, decydującym krokiem do otwarcia się na obcokrajowca.[2] Przy czym bezwzględnie należy pamiętać, że zaproszenie do sauny, nie jest zaproszeniem do uprawiania seksu.[3] Tak więc wspólne posiedzenie w miejscu, gdzie termometr, zardzewiały i zmęczony, drży, wskazując jakąś absurdalną wartość: dużo ponad 100°C. Ból sięga aż pod paznokcie. Nawet drewno zaczyna się pocić.[4] można porównać do naszego kumplowskiego wyjścia na piwo, połączonego z serdecznym uściskiem "na misia" oraz pożyczeniem kluczyków do ukochanego samochodu.
Wolfram Eilenberger opowiada anegdoty o poznanych w Finlandii ludziach, o zawiłościach języka (oprócz wspomnianych piętnastu przypadków, warto wspomnieć, że fiński cechuje się brakiem rodzaju gramatycznego oraz... czasu przyszłego), fińskim zamiłowaniu do wędkarstwa, kąpielach w lodowatych jeziorach czy zawodach w rzucie kaloszem na odległość. Wspomina o tym wszystkim niejako przy okazji opowieści o swojej miłości, o kobiecie dzięki której poznał ten niekiedy zabawny, często zaskakujący świat. "Moja Finka" mówi najczęściej o swojej żonie i jest w tym prostym określeniu sporo uczucia.
Mimo wielu ciekawych spostrzeżeń, na które składają się zarówno zabawne anegdotki jak i filozoficzne wywody (autor studiował filozofię) nie mogę powiedzieć, że książka zrobiła na mnie wielkie wrażenie. Eilenberger przeskakuje z zagadnienia do zagadnienie, informacje są raczej krótkie i z pewnością nie wyczerpujące tematu, przeskoki czasowe nieco irytują. Na dodatek odniosłam wrażenie, że choć autor stara się jak najpełniej oddać obraz kraju swojej ukochanej, nie udało mu się wyjść poza stereotypowe myślenie, określające przeciętnego Fina jako zamkniętego w sobie, małomównego wielbiciela sauny i wędkarstwa.
Niemniej jednak Co Finowie mają w głowie to lektura przyjemna, napisana z humorem. Nie jest ona przewodnikiem ani po kraju, ani po mentalności mieszkańców, to raczej chaotyczny zbiór faktów, historyjek i przemyśleń, których dużym plusem są liczne przypisy pozwalające zrozumieć treść za równo od strony faktograficznej jak i językowej.
"Nai minua" - powiedziała moja Finka i spojrzała na mnie niepewnie - oznacza w języku fińskim: "Pieprz mnie!". A "nai minut": "Wyjdź za mnie!". Więc tylko jedna litera odróżnia w fińskim "pieprzyć" od "poślubić". Jeśli nie będziesz uważać, to może ci się przydarzyć coś niespodziewanego.[5] Bogatsi o tę wiedzę, spokojnie możecie się przymierzać do podróży.
Apocalyptica I don't care
Apocalyptica Not strong enough
---
[1]
Wolfram Eilenberger, Co Finowie mają w głowie. O jednym takim, co poślubił Finkę, przeł. Wioletta Mazurek, Wyd. Dolnośląskie, 2012, s. 40.
[2] Tamże.
[3] Tamże.
Wolfram Eilenberger, Co Finowie mają w głowie. O jednym takim, co poślubił Finkę, przeł. Wioletta Mazurek, Wyd. Dolnośląskie, 2012, s. 40.
[2] Tamże.
[3] Tamże.
[4] Tamże, s. 41.
[5] Tamże, s. 175.
Fajny pomysł, chętnie bym zerknęła.
OdpowiedzUsuńNo to do dzieła! :)
UsuńJakoś mnie ta Finlandia nie kręci, choć może ze względu na tu i ówdzie występujące anegdotki bym się z książką zapoznał. :)
OdpowiedzUsuńI like anegdoty i "filozofic pierdoles" ^^
Mnie też nie kręci, ale anegdotki dobra rzecz. Można się trochę pośmiać. :)
UsuńMnie tam Finlandia ni chłodzi, ni grzeje, ale na pewno polecę koleżance, która się tematem interesuje ;)
OdpowiedzUsuńChłodzi klimatem, grzeje saunami. Nie marudź. :P
UsuńO matko, Lordi...ich występ na Eurowizji nie do zapomnienia:D
OdpowiedzUsuńBrzmi naprawdę ciekawie i dużą dozą humoru, chętnie poszukam:)
Oj tak. Eurowizji nie oglądam od lat, ale tamten występ jest niezapomniany. :P
UsuńOstatnio zupełnie nie ciągnie mnie do tego typu książek, a szkoda, bo mam kilka na półce.
OdpowiedzUsuńO Finlandii (a raczej o Finach) jeszcze nie czytałam.
A co ciekawego masz?
UsuńO Finach też nie czytałam, ale okładka mnie zainteresowała na tyle, że postanowiłam spróbować. :)
O, tak - zdecydowanie ta szybka nauka słówek fińskich przyda mi się w ewentualnej podróży ;) Ale książkę bym czytała, oj, bym czytała. Wymieniłaś strasznie dużo skojarzeń z Finlandią, ja bym miała mniej - na pewno wódka, na pewno HIM i Apocaliptyca (zaj.. piosenkę dodałaś), na pewno śnieg. I tyle. Jednak to mimo wszystko bardzo egzotyczny kraj, choć taki bliski. Miłości do Czech nie zmienię, ale mogłabym znaleźć odrobinę ciepła w sercu dla Finlandii :)
OdpowiedzUsuńNo co, najważniejsze wyrażenia już znasz. Resztę można załatwić na migi. :P
UsuńNie tak dużo. Kiedyś bawiłam się w takie wymyślanie skojarzeń i naprawdę kiepsko szło. Ciekawie też było, gdy wypełniałam ankietę odnoszącą się do skojarzeń z kilkoma państwami europejskimi. Trzeba było m.in. wymienić pisarza, muzyka, sportowca, potrawę z danego kraju. W ogólnym podsumowaniu wyszło całkiem ciekawie. Np. w odniesieniu do muzyki Niemiec, ludziom częściej kojarzy się Rammstein niż Beethoven czy Bach. :P
Apocalyptycę uwielbiam, ale jakoś tak o niej zapomniałam. Właśnie sobie odgrzebuję co ciekawsze utowy. :)
Ja też pomyślałam o Rammstein. Albo Die Arzte. Die Totten Hosen. Na pewno długo, długo przed Bachem ;)
UsuńGra w skojarzenia świetna, ale poległabym w pierwszej rundzie :) Za słaba wiedza tzw. ogólna. Dlatego nie pcham się do Milionerów, jednych z 10 i takich tam ;)
Eee... To fajna zabawa. Zwłaszcza przy hasłach typu: grecki sportowiec. :P
UsuńBył jeden dość przystojny. W zeszłym roku podczas Euro oglądałam kilka meczy. Hm. Ale nazwisko? Za diabła.
UsuńPamiętam mecz Polska-Grecja, więcej występów Greków nie widziałam. A z samego meczu nie pamiętam piłkarzy, tylko wynik, wtedy jeszcze dający nadzieję. =/
UsuńPobawimy się w tą grę jak się spotkamy? Plis, plis, plis!
UsuńDobra! Ze mną jak z dzieckiem. Na hasło "zabawa" skaczę z radości jak kot na widok kulki ze sreberka. :P
UsuńUświadomiłam sobie jak ważne jest, żeby uważać na literki i chyba do tego ograniczą się moje kontakty z Finami i tą książką ;)
OdpowiedzUsuńNo co Ty! Nie chcesz zastosować nabytej wiedzy w praktyce? :P
UsuńWolę nie ryzykować, wiem na co uważać, ale co innego wiedza teoretyczna, a co innego praktyka :P
UsuńGdzie Twoja żądza przygód? :P
UsuńFinałowa anegdotka faktycznie zabawa, ale książkę chyba sobie daruję. Finlandia mnie raczej nie kreci za to Finlandka - z przyjemnością :D
OdpowiedzUsuńFinlandka? :P
UsuńTak, używam wciąż przestarzałej formy, bo finka kojarzy mi się tylko z bardzo ostrym narzędziem do zabaw wszelakich :D Tzn. nożem takim :P
UsuńZreszta Finlandka i sauna to bardzo ciekawe i gorące połączenie :P
Łomamo.
UsuńAle w trakcie lektury tez przeżyłam nie mały szok, gdy okazało się, że Filnlandzyk w pewnym kontekście jest poprawną formą. Pojęcia o tym nie miałam.
Też się bawiłam finką. Za szkołą była taka fajna, świeżo rozorana skarpa. Ach, jak pięknie się wszelkie finki i scyzoryki wbijały w glinianą ścianę. :P
Tylko pamiętaj, zaproszenie do sauny nie jest jednoznaczne z zaproszeniem do... :P
Do "Nai minua"? :D Nawet przez myśl mi to nie przeszło...
UsuńOikein hyva! :P
UsuńGoogle translatorze - do boju :D
UsuńUważaj, kto wie co on z tego zrozumiał. :P
UsuńCiekawa pozycja, lecz niestety teraz jestem zawalona innymi książkami do recenzji, więc muszę spasować.
OdpowiedzUsuńWierzę. Cóż, wszystkiego się przeczytać nie da.
UsuńNo i nie wiem, czy czytać czy nie, bo wolałabym raczej mniej zagadnień szerzej opisanych niż takie skakanie:/ Z drugiej strony jednak ksiązka wydaje się być naprawdę ciekawa.
OdpowiedzUsuńSzybko się czyta, a choć ogólnie jako całość nie bardzo mi się podobała, to dla tych ciekawostek warto było jej poświęcić kilka chwil.
UsuńTrochę szkoda, że to raczej zbiór przypadkowych, stereotypowych spostrzeżeń, mogłoby być naprawdę ciekawie. Mimo to chętnie zerknęłabym do książki, z czystej ciekawości:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Tak jak napisałam Beatriz, szybko się czyta i choćby dla ciekawostek czy zabawnych anegdotek warto do niej zajrzeć. :)
UsuńKsiążki o Finlandii nie czytałam ani jednej, więc tym bardziej czuję się zainteresowana:)
OdpowiedzUsuńJa mam właśnie pierwszą za sobą. ;)
UsuńSkojarzenia z Finlandią? Oj, ciężko będzie... na pewno śnieg, sauna, wódka i więcej mi do głowy nie przychodzi :) Nie jestem pewna, czy sięgnę po książkę, ale właśnie odkryłam chyba nową miłość, mam tu na myśli Apocalypticę - te dwa kawałki genialne, muszę przesłuchać więcej utworów :)
OdpowiedzUsuńPrzesłuchaj. On SĄ genialni! Heavy metal w połączeniu z wiolonczelą, czyż to nie brzmi świetnie? :)
Usuńta pozycja chyba mnie nie zaciekawi :)
OdpowiedzUsuńjeśli chodzi o muzykę z wiekiem jakoś gust mi się zmienił :)
Co do muzyki, to chyba normalne. Choć niektóre zespoły słucham od lat, może nie tak samo często, ale jednak chętnie do nich wracam.
UsuńNo może akurat ta książka nie była pisana dla mnie, jak sądzę ;P.
OdpowiedzUsuńW najbliższym czasie nie zamierzam się wybierać do kraju Nokii, więc ten chaotyczny zbiór faktów o Finlandii odstawię na to późniejsze "później" :D.
Spokojnej nocy!
Melon
Bywa i tak. U mnie jest miks gatunków, trafi się w końcu coś i dla Ciebie. =)
UsuńJednak wolę uścisk na misia. :P Ta cieniutka granica między niektórymi wyrażeniami to chyba nie tylko w fińskim jest. Całe szczęście, bo do tego języka nigdy nie dojdę, a uwielbiam takie rzeczy.;-)
OdpowiedzUsuńO. Apocaliptici jeszcze nie słuchałam - czemu?
A uścisk na misia w saunie? Będzie 2 in 1. :P
UsuńTym "O" to mnie zaskoczyłaś. Kto jak kto, ale TY?
No nie, ale przejrzałam ich dyskografię i już nie jestem taka zachwycona. :P
UsuńPff... Że niby co?
UsuńNo tak to już ze mną jest - z jednego albumu na drugi. :P Ale wrócę do tego.
UsuńNie marudź. W dobrej muzyce warto pogrzebać. ;)
UsuńLubie humorystyczne książki, ba nawet uważam, że takich pwoinno być najwięcej.
OdpowiedzUsuńZgadzam się, nie ma jak dobra książka poprawiająca humor. :)
UsuńMnie Finlandia kojarzy się głównie ze wspaniałymi skoczkami narciarskimi. Wypadałoby jednak poznać ten kraj nieco lepiej:).
OdpowiedzUsuńKolejna pozycja do mojej -listy książek do przeczytania- została dopisana:).
To fakt, pamiętam jak się irytowałam, gdy Ahonen skakał dalej niż nasz Adaśko. ;)
UsuńBardzo lubię takie książki (i nie cierpię zdrobnienia Adaśko :D). Na pewno przeczytam :)
OdpowiedzUsuńA ja je lubię. I książki i Adaśka. :P
UsuńZ tej serii wydawniczej przeczytałam o podróży po Japonii. "W drodze na Hokkaido" wywarła na mnie spore wrażenie. Ale moze to dlatego, że autor opisywał jakże inny świat, wręcz abstrakcyjny. Aktualnie czytam Świątek "Japonia w sześciu smakach" i mogę powiedzieć tyle, że autorka zawiera w niej (przynajmniej do momentu, w którym zestopowałam) to, czego brakowało mi w książce Fergusona. Ale bardzo ją polecam, bo jest zabawna. A moze to sam Naród wydaje nam się tak abstrakcyjnie myślący, że ta hisotia jest tak zabawna?
OdpowiedzUsuńAle o Finach na pewno też kiedyś przeczytam :)
Japonia to fascynujący kraj. Już książki Bruczkowskiego mnie nim zainteresowały, a chętnie poczytałabym coś więcej. A widziałaś film "Hanami - Kwiat wiśni"? Przepiękny!
UsuńOj tam, widziałam. I każdemu go polecam.
UsuńSzkoda, że tak mało popularny.
UsuńA teraz zauważyłam, miało być "Oj tak" - literówka :) Ja się w niego zaopatrzyłam z Newsweekiem, ale przeleżał baardzo długo na półce. Ale jak już zobaczyłam!... Oniemiałam z wrażenia. Niby prosty temat, a takich emocji dostarcza. Fakt, szkoda.
UsuńSzkoda, że przeoczyłam to wydanie z Newsweeka, bo chciałabym mieć ten film na własność.
UsuńJest magiczny!
Jest jeszcze taka opcja, że na dworcach bywają kioski, kiermasze, sklepiki, gdzie stare numery czasopism można dostać. Lub też same dodatki do nich. Albo magiczne allegro, na którym jest praktycznie wszystko. W takich dworcowych miejscach nabyłam mnóstwo filmów za prawie darmo.
UsuńNawet nie pamiętam, kiedy ostatni raz byłam na dworcu. :D
UsuńAle fakt, w dawnych czasach, kiedy jeszcze kupowałam filmy, też zaopatrywałam się w ten sposób. :)