Hanna Kowalewska Góra śpiących węży Wyd. Zysk i S-ka 2006 454 strony |
Na początek przenosimy się do Warszawy. Zawrocie zostaje w rękach Pawła, kuzyna Matyldy, a my wraz z naszą bohaterką lądujemy za kulisami teatru, w którym ona pracuje. Tam wrze niekiedy bardziej niż scenie. Ten i ów postanawia wtrącić się w prywatnie życie Matyldy, przy okazji coś namieszać, zepsuć, zacierając ręce z głupawą satysfakcją, gdy intryga się powiedzie. Ex-faceci i złośliwe koleżanki mogą sporo namieszać. Ktoś inny by się poddał, może w końcu nawet rzucił pracę. Ale nie Matylda. Nasza bohaterka wyciąga pazurki i nie pozostawia wrogo nastawionym złudzeń. Tanio swojej skóry nie sprzeda, to pewne.
Jednak nie tylko teraźniejszość zaprząta głowę właścicielki Zawrocia. Tyle jeszcze pytań pozostało bez odpowiedzi, tak wiele zagadek wymaga rozwiązania. W warszawskim mieszkaniu, w zamkniętym od wielu lat pawlaczu, Matylda znajduje pamiątki po ojcu, jakieś fotografie pełne nieznanych jej twarzy, schowane w kopercie szare guziki od czyjegoś płaszcza. Węsząc tu i tam odkrywa Malinowskich, grupę ludzi, których losy splotły się niegdyś w tym samym domu dziecka, w którym mieszkał także Jan, ojciec Matyldy. To przykre, gdy córka niewiele wie o własnym tacie. Nasza bohaterka najwyraźniej doszła do tego samego wniosku. Ruszając tropem Malinowskich odkrywa kolejne tajemnice przeszłości. Bywają w tej historii momenty piękne, radosne, ale nie brak tych smutnych, niekiedy tragicznych. I szokujących. Rozwiązanie jednej z tajemnic naprawdę mocno wstrząśnie naszą bohaterką. Nawet zapomniane, szare guziki wiążą się z pewną historią, z gatunku tych, które potrafią rozedrzeć serce.
Druga część cyklu Zawrocie jest jeszcze ciekawsza. Bohaterów przybywa, dawne dzieje rodziny wciąż kryją w sobie wiele znaków zapytania. Matylda z detektywistycznym zacięciem zagłębia się w przeszłość. Kim są Malinowscy? Jak naprawdę zginął Jan? Czy to możliwe, że Matylda ma... brata? Pytań jest oczywiście dużo więcej. A każda odpowiedź może zburzyć wyobrażenie kobiety o własnej rodzinie. Zagłębiałam się we własną przeszłość i w przeszłość dwóch najbliższych mi osób. To był zaledwie początek drogi wstecz, a ja już byłam mocno obolała. Jakbym miała w środku coś w rodzaju ledwie zakrzepłych strupów, podobnych do tych, jakie pokrywają dziecięce kolana i łokcie. Dzieci zrywają je, mimo iż wiedzą, że pod nimi jest rana i krople krwi. Boli. Nie będzie można w nocy zasnąć, bo kolano zaogni się od otarć o prześcieradło. Boli. Ale jak tylko pojawi się i stwardnieje nowy strupek, ręka znów wędruje ku kolanom, brudne paznokcie podważają brązowy brzeg i odrywają od ciała[1] - pisze w pamiętniku Matylda, gdy z uporem drąży kolejne bolesne tematy. Jakież to obrazowe, jak prawdziwe.
Autorka początkowo wprowadziła czytelników w świat bohaterki zupełnie nie związany z Zawrociem, przenosząc akcję do Warszawy. Przez moment śledzimy więc Matyldę w otoczeniu, w którym obracała się przed otrzymaniem spadku po babce. Kulisy teatru, które kobieta porównuje do małego miasteczka, gdzie wszyscy o wszystkim wiedzą i uczestniczą we wspólnym życiu - oto codzienność Matyldy. Zawrocie jednak nie daje o sobie zapomnieć. Bohaterka z uporem rozgrzebuje przeszłość, by w finale znaleźć się w posiadłości po babce w dość licznym i niezwykłym towarzystwie.
Styl Kowalewskiej pozostaje ten sam, więc i ta część dostarczyła mi mnóstwo emocji. Nadal jestem pełna podziwu dla językowych umiejętności autorki. W tej sytuacji pozostaje mi tylko jedno. Sięgnąć po kolejny tom.
Autorka początkowo wprowadziła czytelników w świat bohaterki zupełnie nie związany z Zawrociem, przenosząc akcję do Warszawy. Przez moment śledzimy więc Matyldę w otoczeniu, w którym obracała się przed otrzymaniem spadku po babce. Kulisy teatru, które kobieta porównuje do małego miasteczka, gdzie wszyscy o wszystkim wiedzą i uczestniczą we wspólnym życiu - oto codzienność Matyldy. Zawrocie jednak nie daje o sobie zapomnieć. Bohaterka z uporem rozgrzebuje przeszłość, by w finale znaleźć się w posiadłości po babce w dość licznym i niezwykłym towarzystwie.
Styl Kowalewskiej pozostaje ten sam, więc i ta część dostarczyła mi mnóstwo emocji. Nadal jestem pełna podziwu dla językowych umiejętności autorki. W tej sytuacji pozostaje mi tylko jedno. Sięgnąć po kolejny tom.
***
[1] Hanna Kowalewska, Góra śpiących węży, wyd. Zysk i S-ka, 2006, s. 106.
[2] Tamże, s. 43.
Fajnie fajnie, zwłaszcza, że lubię takie historie :) Jestem tylko ciekawa, w jakich czasach dzieje się akcja, bo nie widzę, byś o tym napisała?
OdpowiedzUsuńWspółczesność. No, może taka sprzed kilkunastu lat, bez stale dzwoniących komórek, ipadów i całej tej elektronicznej reszty. ;)
UsuńPolecam. Na mnie czeka już tom trzeci. :)
Trochę szkoda, że nie początek XX wieku, ale sagi, osadzonej we współczesności jeszcze nie czytałam, więc czemu nie :)
UsuńNie myślałam o tym wcześniej, ale masz rację, taka saga napisana stylem Kowalewskiej, to byłoby coś. :)
UsuńZaintrygowałaś mnie :) Masz niesamowity dar wynajdywania cudnych książek :)
OdpowiedzUsuńSame mnie znajdują. ;)
UsuńTo jest chyba moja ulubiona część całego cyklu :)
OdpowiedzUsuńTrzeci tom już na Ciebie czeka? :)Jak dobrze pamiętam, było w nim sporo o mężu Matyldy.
Miłej lektury ;)
Czeka. :) Kończę "McDusię" i biorę się za "Maskę arlekina". Jeżeli faktycznie jest tam sporo o Filipie, to tym bardziej się cieszę, bo to bardzo intrygująca postać. :)
UsuńMam tę książkę w swoich zbiorach, całkowicie o niej zapomniałam :)
OdpowiedzUsuńNo wiesz! Toż to skandal! :P
UsuńO, chyba się skuszę ;)
OdpowiedzUsuńBardzo dobra decyzja. :)
UsuńJejku. Tak czytam Twoją recenzję i nic mi się nie przypomina...
OdpowiedzUsuńEj, może ja nie o tej książce napisałam? :P
UsuńWłaśnie dlatego czytałam tom pierwszy jeszcze raz. Niby wydawało mi się, że co ważniejsze rzeczy pamiętam i mogę od razu przejść do "Góry...", ale potem stwierdziłam, że pierwszy tom jest niewielki objętościowo, więc wiele czasu na niego nie stracę. No i okazało się, że dobrze zrobiłam, bo jednak duuuuużoooooo zapomniałam. Na tyle dużo, że dwójkę by mi się kiepsko czytało.
Yhm, chyba już powinnam zacząć wracać do książek, które czytałam miesiąc temu... o_0
UsuńEeee... Kto powiedział, że trzeba pamiętać przeczytane książki? Grunt, żeby mieć frajdę w trakcie lektury. :)
UsuńCzytałam, ale jeszcze chyba do niej powrócę.)
OdpowiedzUsuńCzemu nie? Będzie już bez zaskoczeń, ale za to można się delektować językiem. :)
UsuńJakoś taka zbyt kobieca ta powieść, jak dla mnie:)
OdpowiedzUsuńTeż tak uważam :D Nie to, że mam coś do kobiecych powieści, ale ta się wyróżnia :)
UsuńOj, panowie, panowie, co Wy wiecie o kobiecej literaturze. :P
UsuńA tak już bardziej serio, to z pewnością dla przedstawicielek mojej płci ta powieść będzie w pewien sposób ciekawsza, ale wydaje mi się, że nie jest to typowo babska literatura. Typowo babska jest dla mnie np. Szwaja czy Grochola.
hej :)
OdpowiedzUsuńdorzucam kolejną recenzję do wyzwania :)
Victoria Gische "Lucyfer. Moja historia"
http://magicznyswiatksiazek.blogspot.com/2012/12/lucyfer-moja-historia-victoria-gische.html
Dopisana.
Usuńniestety ale raczej odpuszczę :)
OdpowiedzUsuńWiem, wiem - nie Twoje klimaty. ;)
UsuńTeraz czuję się jeszcze bardziej zachęcona do przeczytania tej serii. Czuję, że mi się spodoba :)
OdpowiedzUsuńI zapraszam cię do zabawy Christmas TAG!
Zaczynam trzecią część, więc mam nadzieję, że będę miała podstawy, by zachęcać dalej. ;)
UsuńZaraz zajrzę. :)
No kurczę, a ja dalej się do cykli nie przekonałam :P ale myślę, że mamie pokażę, bo ona jest do nich przekonana i powinno jej się spodobać ;)
OdpowiedzUsuńPrzeczytaj pierwszą część i udawaj, że kontynuacja nie istniej. :P
UsuńMuszę jak najszybciej nadrobić ten cykl. "Tego lata w Zawrociu" czytałam 2 razy i ogromnie mi się podobał, a "Góry śpiących węży" ani razu. Plus kolejne trzy tomy przede mną.
OdpowiedzUsuńMasz zamiar przeczytać całość??
Właśnie jestem w trakcie tomu trzeciego tomu "Maska arlekina". A dwie kolejne części już czekają na stosiku i mam nadzieję, że do Świąt je przeczytam. :)
Usuń