Stefan Ahnhem Ofiara bez twarzy Wyd. Marginesy 2016 528 stron |
cykl z Fabianem Riskiem, tom 1
Gdy widzę kryminał liczący ponad pięć setek stron, moja pierwsza myśl dotyczy tego, czy aby na pewno autor będzie potrafił dobrze wykorzystać taką objętość. Czy utrzyma napięcie, nie przytłoczy opisami, czy w efekcie początkowe zaintrygowanie czytelnika fabułą nie ustąpi znużeniu.
Nazwisko Stefana Ahnhema nie mówiło mi nic, mimo iż szwedzki autor ma dwudziestoletnie doświadczenie jako scenarzysta filmowy, a na koncie scenariusze do produkcji kryminalnych o inspektor Irene Huss oraz Kurcie Wallanderze. Twórcę tego drugiego, Henninga Mankella, Szwed wymienia jako jedną ze swoich inspiracji, obok Stiega Larssona, a także Philipa K. Dicka czy Gillian Flynn. Nie to, żeby to wszystko wystarczyło, bym zasiadła do lektury Ofiary bez twarzy pewna, że się od niej nie oderwę, ale jak już w końcu zasiadłam, to tyle mnie widzieli.
Ależ to jest dobry kryminał!
Ależ to jest dobry kryminał!
Morderca, który dopiero się rozkręca
Szanowni państwo, oto miejsce zdarzenia, które z łatwością plasuje się w pierwszej dziesiątce najgorszych, jakie widziałem w całym moim życiu[1].
W niewielkim szwedzkich miasteczku Helsingborg doszło do morderstwa. Ofiarą jest nauczyciel stolarstwa. Ciało znaleziono w szkole. Morderca odciął ofierze dłonie, a obok zwłok zostawił stare, klasowe zdjęcie, z którego wykreślił postać martwego nauczyciela, w dniu uwiecznienia na zdjęciu będącego jeszcze uczniem.
Można by mieć nadzieję, że to jednorazowy przypadek. Jakaś zadawniona szkolna uraza lub zemsta pokrzywdzonego ucznia. Niestety, szybko okazuje się, że lista ofiar tajemniczego mordercy wzrasta do dwóch. I znów można by mieć nadzieję, że na tym sprawa się zakończy, bo obaj mężczyźni znani byli ze swej porywczości i tak za młodu, jak i obecnie - niejednemu zaleźli za skórę (delikatnie ujmując, żeby nie uprzedzać faktów), ale to dopiero początek makabrycznego, drobiazgowo opracowanego planu kogoś, kim kieruje chęć zemsty tak silna, że naiwnością byłoby sądzić, że łatwo będzie odkryć jego tożsamość i równie łatwo złapać.
Powrót po latach
Stefan Ahnhem [źródło] |
Tak jest i tym razem. Choć Risk oficjalnie zatrudniony jest jeszcze w Sztokholmie, choć w Helsinborgu przebywa na urlopie, wystarczył jeden telefon przyszłej szefowej, by stawił się na miejscu zbrodni i już nie myślał o niczym innym niż ujęcie sprawcy. Dochodzenie jest niebezpieczne, ale ważne i stanowiące wyzwanie. Ale nie tylko to sprawia, że Fabian angażuje się w nie tak mocno. Tak się składa, że znał obie ofiary ze szkolnej ławki, a na zdjęciu, z którego wykreślono nauczyciela stolarstwa, znajduje się także jego twarz. Jeśli morderca dopiero zaczyna wcielać w życie chory plan, to i Risk może znaleźć się na jego celowniku.
Zamknął oczy rozmyślając o tym, jak wiele osób już teraz próbuje poskładać elementy jego układanki w logiczną całość. A on przecież dopiero się rozkręca. Ostatnia myśl przepłynęła przez jego ciało jak fala przyjemnego ciepła. Zaraz potem zasnął.
Wkrótce cała jego dawna klasa nie będzie mogła zmrużyć oka[2].
Zamknął oczy rozmyślając o tym, jak wiele osób już teraz próbuje poskładać elementy jego układanki w logiczną całość. A on przecież dopiero się rozkręca. Ostatnia myśl przepłynęła przez jego ciało jak fala przyjemnego ciepła. Zaraz potem zasnął.
Wkrótce cała jego dawna klasa nie będzie mogła zmrużyć oka[2].
Koszmar ze szkolnych korytarzy
Ofiara bez twarzy to inteligentnie skonstruowana intryga, która sprawia, że włosy jeżą się na głowie. Policja ściga mordercę przebiegłego, z wysokim ilorazem inteligencji oraz wielką motywacją do prowadzenia swojej paskudnej gry. Plan jest równie chory co dopracowany, a przestępca nieuchwytny. Zawsze o krok przed śledczymi. A nawet o kilka kroków. Kim jest? Co nim kieruje? Policjanci mają pewną teorię i wszystko wskazuje na to, że się nie mylą, ale nawet jeśli tak jest, to i tak czeka ich niełatwe zadanie, bo pojęcia nie mają jak przechytrzyć i złapać przeciwnika.
Stefan Ahnhem sięgnął po temat, który co jakiś czas przewija się przez literaturę kryminalną. Szkolna przemoc, prześladowanie słabszych przez pewne siebie, silne typy, na których działania przez palce patrzą nauczyciele, a uczniowie ani myślą się wychylać ze strachu przed konsekwencjami. Bądźmy szczerzy - w której szkole nie dochodzi do scen, w których silny tłucze słabszego, a świadkowie odwracają głowy i nabierają wody w usta? Temat jest stale aktualny. Wiele takich spraw jest zamiatanych pod dywan. Czasem towarzyszą im tragedie, których nie da się ukryć. Czyżbyśmy z takim właśnie przypadkiem mieli do czynienia w kryminale Szweda? Przyznaję, że autor podszedł do tematu dość nieszablonowo, a to, co wydawało się historią podobną do innych, szybko przestało nią być.
Zaskakująco dobry!
Kryminalną fabułę co jakiś czas przeplatają fragmenty z pamiętnika kogoś, kto należy do nieszczęśników z łatką ofiary, którą zdobyć łatwo, ale niełatwo się jej pozbyć. Śledzenie kolejnych wpisów pozwala przyjrzeć się przemianie ich autora. Fascynującej i przerażającej zarazem.
Taka też jest cała książka - przerażająca i fascynująca, pełna zdarzeń nadających tempa akcji, ale i niepozbawiona trafnych psychologicznych charakterystyk, rozpisana na kilka głosów, bo towarzyszyć będziemy nie tylko Riskowi, ale i niekiedy innym bohaterom, angażująca przedstawicieli dwóch narodów, ukazująca gierki nie tylko przestępcy, ale i policji, obnażająca obłudę, wywlekająca na światło dzienne ludzkie słabości i paskudne cechy. Pokazująca, że podział na winnych i niewinnych, ofiary i katów, nie zawsze jest jednoznaczny, a odwracanie wzroku czy atak słowny, ranią czasami bardziej niż uderzenie pięścią.
Ofiara bez twarzy to kryminał, który mnie zaskoczył wysokim poziomem, rozwiązaniami fabularnymi, konstrukcjami postaci. Nie chcę porównywać Stefana Ahnhema z jego kolegami z tej mroźniejszej części Europy, ale bez wątpienia można jego książkę postawić obok najciekawszych kryminałów skandynawskich.
Ofiara bez twarzy to kryminał, który mnie zaskoczył wysokim poziomem, rozwiązaniami fabularnymi, konstrukcjami postaci. Nie chcę porównywać Stefana Ahnhema z jego kolegami z tej mroźniejszej części Europy, ale bez wątpienia można jego książkę postawić obok najciekawszych kryminałów skandynawskich.
***
Książkę polecam
miłośnikom dobrej literatury kryminalnej
poszukującym motywu przemocy w szkole
szukającym kryminałów z seryjnym mordercą
wielbicielom kryminałów skandynawskich
***
[1] Stefan Ahnhem, Ofiara bez twarzy, przeł. Ewa Wojciechowska, Wyd. Marginesy, 2016, s. 20.
[2] Tamże, s. 77.
Książkę polecam
miłośnikom dobrej literatury kryminalnej
poszukującym motywu przemocy w szkole
szukającym kryminałów z seryjnym mordercą
wielbicielom kryminałów skandynawskich
***
[1] Stefan Ahnhem, Ofiara bez twarzy, przeł. Ewa Wojciechowska, Wyd. Marginesy, 2016, s. 20.
[2] Tamże, s. 77.
Oj, naczytałam się ostatnio o tym kryminale i mam na niego wielką ochotę:)
OdpowiedzUsuńGosiu, czytaj koniecznie. Jest naprawdę dobry!
UsuńNie czytam twojej recenzji tylko 1 zdanie mi wpadło w oczy...ależ to dobry kryminał. Do mnie książka przyjeżdża w weekend i już się ciesze na lekturę. Tym bardziej, że opinie nawet na zagranicnzych portalach są rewelacyjne.
OdpowiedzUsuńDobry, a nawet bardzo dobry. Trzymam kciuki za to, żeby i Tobie się spodobał. :)
UsuńPo takiej recenzji trzeba przeczytac ksiazke!
OdpowiedzUsuńNie pożałujesz. :)
UsuńGrubiutki dobry kryminał? Biorę w ciemno :)
OdpowiedzUsuńSłusznie! :)
UsuńMam ochotę na ten kryminał, zwłaszcza że akcja rozpoczyna się od morderstwa w szkole.
OdpowiedzUsuńDobry początek to połowa sukcesu. ;)
UsuńMnie w przypadku kryminałów też niepokoi duża ilość stron. W innych gatunkach nie przeszkadza mi to, ale kryminał... Jak widać różnie z tym bywa. Co będę bajerować, ta powieść bardzo mnie kusi, lubię nieszablonowe i niepokojące intrygi, dlatego nie będę odmawiać sobie tej książki :-)
OdpowiedzUsuńSłusznie. Jestem pewna, że się nie zawiedziesz. Mnie się bardzo podoba i pomysł, i wykonanie. No i ten finał...
UsuńRecenzja bardzo zachęcająca, podoba mi się pomysł na intrygę kryminalną- poszukam.
OdpowiedzUsuńTo najlepszy kryminał, jaki przeczytałam w tym roku (do tej pory). Ja wiem, że dopiero marzec :), ale kryminałów czytam mnóstwo. Mnie zabawą zabójcy z policją i makabrycznymi zbrodniami przywodził na myśl film "Siedem" (uwielbiam!)
OdpowiedzUsuńNie zastanawiałam się nad tym, czy najlepszy, ale to na pewno jeden z takich, które się będzie pamiętać.
UsuńTeż lubię "Siedem", ale z książką mi się nie skojarzyło, dopiero po lekturze Twojej recenzji. :)
Podpisuję się pod każdym słowem ;) No może prawie każdym ;) Pierwsze 200 stron trochę mi się dłużyło, ale potem jak już poszło to nie mogłam przestać :)
OdpowiedzUsuńJa się wciągnęłam od razu. :)
UsuńA mąż się ze mnie śmiał, jak się głośno wściekałam, że Risk sms-uje zamiast wejść do pokoju. :P
Ja jeszcze czytam, więc rzuciłam tylko okiem. Ale fakt, robi wrażenie :)
OdpowiedzUsuńAnia, zostaw blogi, idź czytaj książkę! :D
UsuńCiekawie zabrzmiało mam nadzieję że będzie trzymać w napięciu -zapisuję ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Będzie!
UsuńPewnie się skuszę ;)
OdpowiedzUsuńSłusznie. ;)
UsuńDobre kryminały zawsze chętnie. Muszę wpisać na dłuuugą listę :))
OdpowiedzUsuń