James Scott Bez litości Wyd. W.A.B. 2015 400 stron |
Wracała do domu. Do męża, do dzieci. Było zimno. Mroźne powietrze wdzierało się pod osłaniająca twarz chustę. Śnieżne zaspy sięgały do pasa. Początkowo lekko prószyło, z czasem wiatr przybrał na sile, a delikatny opad zmienił się w zaciekłą zadymę.
W czubku buta Elspeth chowała zarobione pieniądze. Ciążyła jej torba pełna prezentów dla bliskich. Przyrząd do skrobania ryb, wabik na gęsi, sukno, wstążkę, perfumy, nóż myśliwski i słodycze dla dzieci. Pudełka nabojów i nożyce do strzyżenia owiec dla męża. Dla chłopców rzeczy praktyczne, dla dziewcząt - podkreślające ich urodę. Tęskniła za nimi.
Jako akuszerka w mieście zawsze miała jakieś zajęcie i to sprawiało, że niejednokrotnie miesiącami przebywała z dala od mieszkającej na uboczu rodziny.
Ale wreszcie wracała, choć dręczące ją złe przeczucie przybierało na sile. To, co ujrzała w domu było jak zły sen. Kłopot w tym, że ten koszmar wydarzył się naprawdę.
Z komina nie unosił się dym. Mimo zapadającego zmroku, w oknach nie paliło się światło. Nie słychać było zwierząt, ani dziecięcych głosów. Dom wydawał się martwy. Równie martwy jak jego mieszkańcy.
Sześcioletnia Emma leżała u progu domu. Śnieg pokrył ciało cienką warstwą. W domu, Elspeth odkrywała kolejne zwłoki. Nastoletniej Mary z sukienką zaczepioną o piecyk i utrzymującą ją w niemal pionowej pozycji, leżącego nieopodal Amosa - najstarszego z chłopców, Jessego rozciągniętego pod drzwiami pokoju rodziców, w końcu Joraha, swego męża, który nie zdążył ruszyć się z sypialni, by pośpieszyć na pomoc dzieciom.
Jorah leżał na łóżku z grymasem złości zastygłym na twarzy - ściągniętymi brwiami i zaciśniętymi zębami. Jego nagi tors był poraniony. Jedna przybrudzona ziemią stopa dotykała podłogi[1].
W tej przerażającej galerii martwych postaci, brakowało dwunastoletniego Caleba. On jako jedyny ocalał, ukrywając się w stajni, w której zwykle spędzał całe dnie i noce, tam czując się najlepiej, tam mając pod opieką gospodarskie zwierzęta. To uratowało mu życie.
Kto i dlaczego zamordował mieszkającą na uboczu rodzinę? Komu mogły zawadzać dzieci? Komu podpadł znający na pamięć Biblię Jorah? Czy Elspeth mogła mieć wrogów? Czy to zemsta, rabunek, czy po prostu niczym nieuzasadniony akt przemocy?
Fabuła Bez litości Jamesa Scotta zaczyna się mocnym akcentem. Autor przenosi czytelników do Stanów Zjednoczonych z końca XIX wieku. Jest rok 1897, trwa zima, mroczna atmosfera spowija zaśnieżone krajobrazy. Pięć zamordowanych osób, dwójka ocalałych. Raniona przypadkiem Elspeth i opiekujący się nią Caleb, dwunastoletnie dziecko, które właśnie skończyło mocno przyśpieszony kurs dorosłości. W ocalałym duecie kiełkuje chęć zemsty. Chłopiec widział sprawców rzezi. Trzech mężczyzn i ich czerwone chusty. Wraz z matką upuszcza dom i rusza na poszukiwanie morderców.
- Ich wszystkich już nie ma - szepnęła.
- Tak, matko.
- Domu też. Domu, który zbudował twój ojciec.
- Tak, matko[2].
W mieście, do którego trafiają, Elspeth ukrywa swą tożsamość. Wskakuje w męskie ubrania bojąc się, że ktoś ją rozpozna. Kobieta ma pewien sekret i choć Calebowi szybko przyjdzie zmierzyć się z bolesną prawdą, chwilowo jego matka odsuwa jak może moment, w którym będzie musiała stanąć oko w oko z synem i opowiedzieć mu pewną historię. Póki co, oboje znajdują pracę, która pozwoli im się utrzymać, przeszłość jednak wcale nie zamierza dać się odsunąć w cień.
Bez litości należy do tych powieści, w których akcja toczy się nieśpiesznie, ale napięcie jest stale wyczuwalne. Autor włożył duży wysiłek w stworzenie klimatu tej historii, mrocznej, dusznej atmosfery, surowego klimatu, ciężkiego ładunku emocjonalnego. Ta powieść przygnębia, odbiera nadzieję, przytłacza. Jest boleśnie prawdziwa. Bohaterom ciążą wydarzenia z przeszłości, teraźniejszość nie jest dla nic łaskawa, a patrząc w przyszłość, trudno zachować optymizm. Porównanie prozy Jamesa Scotta z twórczością Cormaca McCarthy'ego wydaje się nieco na wyrost, bo autor Drogi posługuje się językiem mistrzowsko i dorównać mu niełatwo, ale Scott debiutuje obiecująco. Podobnie jak McCarthy sięga po to, co surowe, trudne, balansujące na granicy prawa, ubóstwa, człowieczeństwa. Dzieci szybko tracą niewinność, bo warunki nie pozwalają im na beztroskę. Dorośli walczą o przetrwanie. Dla jednych i drugich życie składa się w wyzwań i niebezpieczeństw. Przemoc jest częścią codzienności.
Oparciem bywa wiara, hamulcem świadomość popełniania grzechu. Czasami jedno i drugie zawodzi. James Scott pisze o truciźnie sekretów, która w postaci poczucia winy i wspomnianego grzechu niszczy od środka. o żądzy zemsty, wyborach ciągnących za dobą bolesne konsekwencje, o niełatwych relacjach międzyludzkich, o samotności, strachu, tęsknocie, bólu.
Zabrakło mi w tym wszystkim rozbudowania postaci Elspeth. Skrywana przez nią tajemnica jest wątkiem ogromnie ważnym i warto by było poświęcić temu więcej miejsca. Niby wiadomo co i dlaczego robiła, ale wątek przeszłości kobiety aż prosi się o nieco bardziej szczegółowy opis. Ciekawszym okazało się obserwowanie przemiany Caleba. Chłopiec nie znał innego świata, niż swój rodzinny dom, innych ludzi niż ci, z którymi mieszkał. Wszystko jest dla niego nowe, obce. Wszystko wydawało się takie odległe, tak różne od jego stajni[3]. Tak wiele go zdumiewa, tak wielu musi się nauczyć. Byłam ogromnie ciekawa, czy poradzi sobie w świecie pełnym przemocy i okrucieństwa, czy po latach izolacji zdoła przystosować się do życia wśród ludzi, nauczyć zasad pozwalających mu przetrwać. Odwagi mu nie brak, tylko czy to go nie zgubi?
Niektórzy ludzie mówią ci to, co chcesz usłyszeć, inni mówią to, co chcą powiedzieć, nie wszystko musi być prawdą[4].
Bez litości to powieść bez fajerwerków, za to oferująca mroczny klimat, nieopadające napięcie, odarcie ze złudzeń i surowe krajobrazy. Historia Jamesa Scotta ma mocny początek i takie samo zakończenie. Pomiędzy autor spiętrzył przeszkody, namnożył trudności, postawił bohaterów przed podjęciem niełatwych decyzji, każąc im się zmierzyć z własną przeszłością i wizją przyszłości, jakże daleką od lansowanych w pokrzepiającej prozie obyczajowej. Lekturze towarzyszy napięcie godne thrillera, całości bliżej jednak do dramatu. Twarda rzeczywistość, bezkompromisowi bohaterowie, przejmujące sceny, nieprzyjazne środowisko. Autor ciekawie opisuje życie i problemy społeczeństwa, świetnie oddaje panujący nastrój i emocje. To jeszcze nie jest taka powieść, która zwala z nóg, ale bez wątpienia to świetne preludium, zapowiedź czegoś naprawdę mocnego.
Nie poleca się smutnym, przygnębionym, cierpiącym na depresję i pracującym przy wydobywaniu lodu ze skutych rzek. Poleca pozostałym. McCarthy też kiedyś debiutował i kto wie, może właśnie narodziła mu się konkurencja?
zwiastun powieści Bez litości
***
Książkę polecam
miłośnikom kombinacji powieści obyczajowej, thrillera i dramatu
poszukującym książkę o mrocznym, dusznym charakterze
przedkładającym klimat nad dynamiczną akcję
ceniącym surowe pejzaże i realia
zainteresowanym obiecującymi debiutami
ciekawym dlaczego ktoś wymordował całą rodzinę
***
[1] James Scott, Bez litości, przeł. Jerzy Malinowski, Wyd. W.A.B, 2015, s. 15.
[2] Tamże, s.85.
[3] Tamże, s. 225.
[4] Tamże, s. 141-142.
***
egzemplarz recenzencki |
Mroczne klimaty zawsze mnie interesują, już jestem zaciekawiona :)
OdpowiedzUsuńPomysł na książkę mi się podoba i choć ma ona pewne mankamenty to będę ją miała na oku, może nadarzy się okazja do lektury :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że postac Elspeth nie jest rozbudowana, ale sama fabuła bardzo mi się spodobała i mnie zaintrygowała :)
OdpowiedzUsuńKsiążkę mam na uwadze, także na pewno zostanie skonsumowana:) Zwłaszcza, że nie mam depresji ani nie pracuję przy lodzie:D
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie ta książka ze względu na czas akcji - koniec dziewiętnastego wieku :) Lubię podczas czytania książek "przebywać" w dawnych czasach. A brak dynamicznej akcji mnie nawet zachęca. I ciekawa jestem, czy sprawcy tych bestialskich zbrodni ponieśli karę.
OdpowiedzUsuńMnie zakończenie ogromnie intrygowało i choć trochę spodziewałam się takiego obrotu sprawy, to jednak...
UsuńA co do dynamizmu - może i nie ma tu brawurowej akcji, ale też zdecydowanie nie jest nudno.
O Boże, ta książka musi się znaleźć w moich zbiorach i to szybko. Nie szkodzi, że nie ma w niej pędzącej akcji, mnie wystarczy gęsta atmosfera, niedopowiedzenia, ciężki los bohaterów, skrywane sekrety i cały ten mrok otaczający opowieść. Biorę bez wahania :D
OdpowiedzUsuńNa początek poznaj lepiej Dekalog...i to szybko ;)
UsuńKochana, już samym wstępem wzbudziłaś we mnie ogromną ciekawość... Twoje wrażenia są równie zachęcające, więc nie pozostaje mi nic innego, jak szybciutko dorwać "Bez litości"!
OdpowiedzUsuńCieszę się ogromnie. :)
UsuńUwielbiam takie klimaty, mroczne, surowe, tajemnicze... do tego kombinacja powieści obyczajowej, thrillera i dramatu - dla mnie brzmi idealnie! I do tego książka stoi już na mojej półce! Cudownie! :))) Wspaniała recenzja, szalenie przyjemnie było ją przeczytać... powinnaś pomyśleć o własnej powieści... pozdrawiam, przyjemnego weekendu... :)
OdpowiedzUsuńSuper! W takim razie czekam na Twoje wrażenia. :)
UsuńDziękuję za opinię, ale wiesz, co innego naskrobać taką notkę, a co innego dobrą powieść. ;)
Wiem, wiem... :) ale mimo wszystko wydaje mi się, że jest w Tobie ogromny potencjał ... :)
UsuńBardzo to miłe, ale póki nie widzę w sobie materiału na kogoś kto ma coś do powiedzenia i potrafi to wyrazić, zostanie tylko potencjałem. :D
UsuńNie przeszkadza mi, że książka nie jest doskonała, bo za obiecujący klimat zabiłabym :D
OdpowiedzUsuńI o to miłośniczka kryminałów, ma szansę zostać bohaterką kryminału. :D
UsuńKupiłam sobie tę książkę. Podobał mi się tytuł, okładka, miałam nadzieję, że przełknę fabułę, która wydała się trochę nie moja. Liczyłam na coś, co mnie przyciągnie. Niestety ani drgnęło. Nie dałam rady pokonać nawet kilkunastu stron. I tak sobie teraz leży.
OdpowiedzUsuńTo mnie zaskoczyłaś. Mnie od razu wciągnęła. Te sceny, w których Elspeth odkrywa zwłoki bliskich, wędrówka do miasta, ukrywanie tożsamości przez Elspeth i odkrywanie świata przez Caleba - super. :)
Usuń"Bez litości" leżała u u mnie przez jakieś 2-3 tygodnie, ale w końcu oddałam ją nieprzeczytaną do biblioteki. Ostatnio często tak mam. Marudna się zrobiłam :P Może kiedyś dam tej książce drugą szansę.
OdpowiedzUsuńMasz genialnie wyposażoną bibliotekę, więc możesz sobie marudzić. :P
UsuńAle próbowałaś czytać, czy w ogóle się nie brałaś za tę książkę?
Genialna recenzja. Czuję też, że to książka dla mnie :)
OdpowiedzUsuńhttp://zakurzone-stronice.blogspot.com/
Żal, że tak wiele innych banalnych książek nie doczekało się genialnej recenzji. ;P
Usuń@Krzysztof - to akurat pół biedy, gorzej, gdy genialne książki są banalnie recenzowane. ;)
Usuń@Ann RK - moim zdaniem dobra książka broni się sama. Niestety wydawcy zachowują się często tak, jak pewien uliczny sprzedawca wody sodowej z syropem. Miał on syrop malinowy i porzeczkowy i kiedy klient prosił o wodę bez syropu, on pytał: "Ale bez malinowego czy bez porzeczkowego?". ;)
UsuńBardzo obrazowe. :D
UsuńLepiej, żeby te książki się tak całkiem same nie broniły, bo blogowanie straci część swego uroku. ;)
Miło czytać, że i Tobie podobała się książka. Pierwszy raz się zdarzyło, żeby powieść, w której akcja nie pędzi na złamanie karku, tak mnie porwała i nie puściła do ostatniej przeczytanej strony.
OdpowiedzUsuńMnie się to czasem zdarza, a ta ma wspaniały klimat. Aż zatęskniłam za McCarthy'm. :)
UsuńŁapię się na ostatnią kategorię - chcę się dowiedzieć, dlaczego ktoś wybił całą rodzinę :) Myślę, że tym razem obejdę się bez fajerwerków ;)
OdpowiedzUsuńDorzuć do tego chęć sprawdzenia, czy ocalałej dwójce uda się zemsta. :D
UsuńMocne zakończenie i ciężki klimat do mnie przemawiają. Ze względu na to jestem w stanie przymknąć oko na to, że momentami fabuła się ciągnie :)
OdpowiedzUsuńHmm... Właściwie to się nie ciągnie. Nie wiem jak to ująć. Nawet jak akcja zwalnia, to napięcie jest na tyle mocno wyczuwalne, że nie sposób się nudzić. I właściwie stale się coś dzieje, jak nie w rzeczywistości, to w emocjach. To chyba styl autora tak działa.
UsuńJest coś tak kuszącego w tej okładce, że już dla niej samej skłonna byłabym zaryzykować, a nie zdarza mi się to często. Odkąd nie pracuję przy wydobywaniu lodu ze skutych rzek, mogę czytać takie rzeczy bezpiecznie ;)
OdpowiedzUsuńGdybyś tam nadal pracowała, to po tej lekturze szykowałabyś wypowiedzenie. :D
UsuńUmiesz zaintrygować ;)
UsuńHa! :D
Usuń