Skończyłam Do zobaczenia w Barcelonie (jutro pojawi się recenzja, chyba, że tak jak wczoraj, po pracy oczy same mi się zamkną i będę mogła sobie najwyżej zaśpiewać: To był sen, piękny sen. W Barcelonie, w San Andre), zaczęłam (po raz drugi) Cień wiatru. Myślami jestem w jednym tylko miejscu. To już naprawdę jest obsesja.
|
Swarovski |
|
typowa pamiątka z Barcelony ;) |
|
gdyby ktoś nie zauważył, ta pani wyprowadza na spacer jakąś żwawą fretko-łasicę |
|
obowiązkowy punkt zwiedzania: księgarnia |
|
Blanes |
Zapraszam tutaj
Ah.. Ja chcę do Barcelony :)
OdpowiedzUsuńTo musi być obsesja, ale zdrowa. Pięknie tam musi być:)
OdpowiedzUsuńMnie to miejsce totalnie zauroczyło. :)
UsuńMiejsce zachwycające. I czekam na recenzję "Cieni wiatru", bo wyglądam tej książki.
OdpowiedzUsuńOstatnio czytanie wolno mi idzie, ale mam nadzieję, że zdążę przed urlopem.
UsuńZielenieję z zazdrości jak patrzę na te fotki... :)
OdpowiedzUsuńTo ja Ci życzę, żebym kiedyś mogła zielenieć na widok Twoich. :)
UsuńOj jak pięknie. Chciałabym kiedyś odwiedzić Barcelonę :)
OdpowiedzUsuńI tego Ci życzę. :)
UsuńOdwiedzenie Barcelony to jedno z moich marzeń wyjazdowych:)
OdpowiedzUsuńWięc niech się spełni. :)
UsuńBardzo interesująca fotorelacja. Różnorodność zdjęć zachwyca. A i to, że księgarnie pokazałaś jest dla nas fajna gratką.
OdpowiedzUsuńJakiż ten świat jest piękny.
Piękny, oj, piękny. Szkoda, że nie zawsze to doceniamy.
UsuńA księgarnią byłam zachwycona. Tyyyleeeeeee książek! ;)
Obsesja nie obsesja, grunt, że dzięki temu zdjęcia nam pokazujesz:)
OdpowiedzUsuńA czemuż to w tej księgarni takie pustki?;)
Pod tym względem możecie na mnie liczyć.
UsuńPóźna pora? Raczej knajpiana niż księgarniana. ;)
O rajusiu! Jak tam pięknie, aż nie mogę się napatrzeć!
OdpowiedzUsuńWspaniałe miejsce. Niestety nie potrafię uchwycić na zdjęciach jego uroku.
UsuńMam nadzieję, że kolejna wizyta w Barcelonie będzie równie udana, jak poprzednia :)
OdpowiedzUsuńBardzo bym tego chciała. Plan jest napięty, zobaczymy co z niego wyjdzie. ;)
UsuńSuper zdjęcia. Zazdroszczę Ci wyjazdu i liczę na obszerną relację :)
OdpowiedzUsuńDziękuję. :)
UsuńI obiecuję, że jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to relacja będzie szczegółowa. :)
Cudnie. Nie można wzroku oderwać od tych zdjęć
OdpowiedzUsuńA można wiedzieć, co za pyszności jadłaś? :D
Te pyszności śniły mi się po nocach. Zamówiliśmy paellę z kurczakiem. Podkreślam Z KURCZAKIEM. A w standardzie są owoce morza. No i nie wpadliśmy na to, że trzeba zaznaczyć, że ma być z kurczakiem zamiast owoców morza. Do krewetek, macek i małży dorzucili kurczaka i zadowoleni postawili to cudo na stoliku.
UsuńPadłam prawie na miejscu, bo czego jak czego, ale owoców morza nie tknę za nic w świecie. :P Krewetki i małże zjadł mąż. Dla mnie została reszta. Macki jakoś przełknęłam. :P
Och! Co za mieszanka. Iście wybuchowa :)
UsuńJa też nienawidzę owoców morza...
Uff... Zawsze to jakieś pocieszenie, bo już myślałam, że tylko ja nie widzę niczego specjalnego w tych stworach. :D
UsuńTo się nazywa najlepszy mix! Fajnie przynajmniej pooglądać zdjęcia, jak się nie może tam w tej chwili pojechać ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na recenzję książki "Cień wiatru" - mam tę książkę od dawna na półce i jakoś nie mogę się za nią zabrać ;)
Przeczytaj koniecznie! Za pierwszym razem ogromnie mi się podobała. Teraz też dobrze mi się czyta. :)
UsuńByłam, widziałam, zakochałam się w Barcelonie ;)
OdpowiedzUsuńTo jest nas dwie. :)
UsuńDodajesz same wspaniałe rzeczy!
OdpowiedzUsuńBardzo mnie to cieszy. :)
UsuńPiękne zdjęcia... W kilku miejscach i ja byłam, ale sześć lat temu, więc mało pamiętam... Ale pamiętam na pewno, że byłam oczarowana Barceloną :)
OdpowiedzUsuńMoje oczarowanie po roku wciąż trwa i mam nadzieję, że szybko o nim nie zapomnę. :)
UsuńFaktycznie, dobrze że to napisałaś, bo fretki bym nie zauważyła ;) Ciekawa jestem nowych zdjęć, które przywieziesz w tegorocznego zwiedzania!
OdpowiedzUsuńBo ta fretka to ruchliwy gamoń, a jeśli dodać do tego zapadający zmrok, to wyszło jak wyszło. ;)
UsuńMam nadzieję, że wszystko wypali i będę miała co pokazywać. :)
Pamiętam moje pierwsze zwiedzanie Barcelony. Ze starym najzwyklejszym aparatem analogowym w ręku. Napstrykałam mnóstwo zdjęć. A potem się okazało, że... film się nie przewija. Co więcej, po powrocie okazało się, że na żadnym zdjęciu nie wyszłam jak człowiek (pomijając fakt, że są bardziej fotogeniczne osoby ode mnie :P). Wiedziałam od razu, że to znak, że jeszcze Barcelonę odwiedzę! Ale w każdym razie życzę Ci, by z aparatem było wszystko w porządku, jakikolwiek by on nie był ;)
UsuńAnalogowe fotki mają swój klimat, ale cieszę się z cyfrówki. Widzę mniej więcej co uchwyciłam, mam mnóstwo szans na poprawki (z których co prawda rzadko korzystam, bo spieszę się dalej, ale jednak możliwość jest) i nie rozrywam nerwowo koperty od fotografa po wywołaniu zdjęć.
UsuńA wychodzenie jak człowiek mi też nie wychodzi. Trudno. Jakieś wady trzeba mieć. :P