Zbrodnia podana w beletrystycznej formie wzbudza zainteresowanie i rozbudza emocje. Ta sama zbrodnia z etykietką "oparte na faktach" zaczyna już dodatkowo nieco niepokoić. Gdy historia o fakty się już nie opiera, a zbudowana jest z nich od piwnicy po komin, to już inny kaliber sprawy, dużo bardziej działający na wyobraźnię i silniej dreszczotwórczy. Ciekawość oczywiście zostaje. Człowiek to takie stworzenie, które dość chętnie śledzi poczynania spuszczonego ze smyczy zła. Wystarczy spojrzeć ilu gapiów przystaje, gdy komuś przytrafi się wypadek lub jakim zainteresowaniem cieszą się relacje z katastrof czy "zwykłych" ludzkich dramatów. Oczywiście dobrze, gdy tego typu sensacje zdarzają się na cudzym podwórku, byśmy mogli je śledzić bez stresu i refleksji, połykając przy tym schabowego zagryzanego groszkiem i marchewką lub rozwiązując krzyżówki panoramiczne. Te z kluczem z tyłu.
Staram się nie babrać w cudzym brudzie, wychodząc z założenia, że wystarczą mi własne trupy z szafy. Brak telewizji ułatwia sprawę, choć internet dba o to, bym przypadkiem nie przeoczyła jakiejś afery. Czytam literaturę kryminalną i ta w zupełności mi wystarcza. Pojawiają się w niej zbrodnie wszelkiej maści, zbrodniarze rozmaitego kalibru, sprawy mniej lub bardziej poddające wątpliwość kondycję umysłową i sprawność sumienia u rodzaju ludzkiego. Od czasu do czasu zajrzę do literatury faktu i później nie śpię po nocach usiłując przejść do porządku nad historią, której nijak nie potrafię ogarnąć swym malutkim umysłem, napędzanym przez chuderlawego chomika na lichym rowerku. Pierwszy z brzegu przykład? Rzeź Nankinu Iris Chang. Lekturę tej książki odchorowałam jak mało którą.
Czuję się jak miś o bardzo małym rozumku. Nie kumam. Nie ogarniam. Nie potrafię wytłumaczyć.
Ten cały przydługi wstęp napisał się właściwie sam, ciurkiem, jak z zepsutego kranu, bo ja chciałam tylko wspomnieć o pewnej wystawie.
Przeczytałam o niej w maju. "Wrocław" skrzywiłam się i przez jakiś czas z owym grymasem wgapiałam się przez komputer. Na szczęście przyszło oświecenie, bo przecież jesienny Międzynarodowy Festiwal Kryminału miał być w tym roku na przełomie maja i czerwca, a że wystawa trwa do lipca, to problem rozwiązał się sam. Jadę!
Kryminalny Wrocław
15.05 - 6.07.2014
Z mroków historii dawnego Wrocławia (1910 – 1945) spojrzą na nas twarze zabójców oraz ich ofiary. A naprzeciw nich staną śledczy z Breslau i ich metody pracy.
[źródło]
Wstęp od 18 lat. Zakaz fotografowania i filmowania. Już tyle wystarczy, by pobudzić niezdrową ciekawość. W związku z tym pomiędzy niedzielnym bookcrossingiem organizowanym w ramach MFK a obiadem organizowanym w ramach "odchudzanie zaczynam od jutra", wybrałam się z mężem do Muzeum Archeologicznego w Arsenale Miejskim na wystawę Kryminalny Wrocław.
[źródło] |
Ta wystawa jest doskonałym przykładem na to, że czym innym jest przeczytać o śmierci dziecka w powieści, czym innym usłyszeć o tym w telewizji, a już zupełnie innym doświadczeniem jest stanąć przed gablotą, w której znajduje się malutka dziecięca czaszka opatrzona etykietą informującą o urazach narzędziem o trójkątnym profilu i urazy owe widzieć. Małe trójkąciki dziurawiące cienkie kości czaszki. Efekt czyjej agresji wymierzonej przeciwko temu, kto był bez szans. Wyobraźnia podsuwa różne obrazy, nogi robią się dziwnie miękkie. Czaszka, trójkąciki, etykieta. Eksponat w gablocie, za którym kryje się niewyobrażalny dramat.
Zbiór udostępniony w ramach wystawy to mnóstwo zdjęć (większość prezentowanych podczas kilku i kilkunastominutowych pokazów slajdów), a także preparaty medyczne, narzędzia zbrodni i materiały dydaktyczne.
Wystawa przygotowana została w oparciu o materiały Katedry i Zakładu Medycyny Sądowej Uniwersytetu Medycznego im. Piastów Śląskich we Wrocławiu, materiały archiwalne znajdujące się w Archiwum Państwowym we Wrocławiu i w zbiorach Muzeum Miejskiego Wrocławia oraz prywatne zbiory Pana Michała Wepsięcia.[źródło] Fotografie i ryciny podzielono na poszczególne kategorie. Są tu m.in. świadectwa samobójstw, wypadków, morderstw, przemocy na tle seksualnym; dokumentacje z oględzin zwłok, ekspertyzy dokumentów (znajomość niemieckiego jest tu przydatna), fotografie ofiar i zabójców.
Ogromne wrażenie zrobiła na mnie historia Karla Denke, szanowanego mieszkańca Ziębic, którego pewien włóczęga, oskarżył o próbę morderstwa. Według zeznań Oliviera Vincente, Denke zwabił go do siebie pod pozorem pomocy w napisaniu listu do brata. Adolf, ty tłusty bebechu... - dyktował Karl, co tak rozbawiło Vincente, że ten na moment odwrócił głowę w stronę dyktującego tekst. To uratowało mu życie, bo niczym w kiepskim filmie klasy B, nad jego czaszką zawisła motyka. Cios nie był śmiertelny, a włóczęga czym prędzej zwiał na policję. Tam mu oczywiście nie uwierzyli, gdyż Denke znany był i szanowany, ludziom pomagał, religijny był, rzemiosłem się parał... Cóż znaczą pomówienia człowieka znikąd wobec postawy tak znamienitej postaci?
Karl Denke - już nieszkodliwy [źródło] |
Dopiero, gdy lekarz uznał, że rany Oliviera nie pochodzą od samookaleczenia, policja postanowiła przesłuchać Denkego. Facet twardo trwał przy swojej wersjęi zdarzeń, jakże odmiennej od tej przedstawionej przez włóczęgę. Finał nie był jednak dla niego szczęśliwy. Denke wiedział, co śledczy znajdą w jego domu i powiesił się w celi na chustce do nosa.
Ile osób korzystało z wyrobów Karla-kanibala? Ilu mieszkańców Ziębic i okolicy nosiło paski, szelki i sznurowadła z ludzkiej skóry, w ilu domach pieniły się mydła wyprodukowane z zaginionych bezdomnych i bezrobotnych, jak wielu na obiad jadło kotlety, święcie wierząc, że ma na talerzu wieprzowinę?
Zdawałoby się, że takie historie to tylko w kinie...
***
Półmrok, niemal pusta sala i cisza przerywana klikaniem zwiastującym zmianę slajdu, to idealne warunki dla i tak nieźle działającej wyobraźni. Ta pracowała jak szalona.
Po takiej wystawie, człowiek zaczyna doceniać własne życie. I jakby nieco mocniej uświadamia sobie, że nie jest ono nam dane na zawsze, że może ulecieć pewnego dnia ze starym, zmęczonym i pomarszczonym już duchem lub skończyć się nagle. Tu i teraz. Tak zupełnie bez sensu.
***
Kilkanaście zdjęć z wystawy znajdziecie w fotorelacji Wiki --> TUTAJ.
***
A tu byliście?
Wystaw tego typu nie lubię oglądać. Książki od czasu do czasu czytam o takiej tematyce, ale faktem jest, że ,,odchorowuję,, je.
OdpowiedzUsuńChyba bym się nie zdecydowała na taką wystawę.
UsuńJa też nie, brrr...
UsuńU mnie ciekawość zwyciężyła.
UsuńAnn...Pojechałaś z tym wpisem, tyle Ci powiem. ;) Ale w jak najbardziej pozytywnym sensie. :)
OdpowiedzUsuńNo to się cieszę. :)
UsuńŚwietna wystawa. Szkoda tylko, że w mojej okolicy takich nie ma. :/
OdpowiedzUsuńW mojej też. ;)
UsuńTy to potrafisz zachęcić! Łomatko, aż mnie ciarki przeszły. Nie miałam w planach tej wystawy, ale po Twoim tekście zaczynam poważnie rozważać tę opcję.
OdpowiedzUsuńSpecjalnie bym na tą wystawę raczej nie jechała, ale jak masz okazję znaleźć się we Wrocławiu, to zajrzyj tam koniecznie. :)
UsuńA ja nie słyszałam o tej wystawie. Na pewno po takich widokach jeszcze bardziej doceniłabym swoje życie.
OdpowiedzUsuńOj tak, jak się człowiek naogląda takich eksponatów, to zaczyna sobie zdawać sprawę z tego, że nie jest wieczny.
UsuńHmm... kryminały lubię, ale do wystawy nie jestem przekonany. Choć... kto wie.
OdpowiedzUsuńMasz ją pod nosem. Ja bym się nie wahała. ;)
UsuńNa tym zdjęciu Karl wygląda na niespotykanie spokojnego człowieka. A tu proszę, jaka natura złośliwa! :)
OdpowiedzUsuńWtedy był już spokojny. Śmiertelnie spokojny, wręcz. :P
UsuńŚwietna relacja, jak widać, można tę wystawę opisać także bez zdjęć :) Dzięki za podlinkowanie ;)
OdpowiedzUsuńZe zdjęciami byłoby jednak ciekawiej. ;)
UsuńSzkoda, że Wrocław trochę daleko, ale do końca wystawy jeszcze trochę tygodni zostało, więc kto wie...
OdpowiedzUsuńŚwietna relacja :)
Jeśli będziesz miała okazję być w pobliżu, to zachęcam. Ciekawa sprawa. No i robi wrażenie.
UsuńAniu dobry i mocny wpis ....zaczytujemy się w wymyślonych mocnych historiach, a tu proszę życie je samo niesie - o tym zbrodniarzu usłyszałam jak reklamowali wystawę ...
OdpowiedzUsuńTo jest właśnie przerażające - że czasami tuż obok dzieją się taki historie, że te fikcyjne zostają w tyle.
UsuńO Denke wcześniej nie słyszałam. W głowie mi się to nie mieści. Wyobraź sobie mieć takiego sąsiada. Mijasz go codziennie, rozmawiacie o pogodzie, kupujesz od niego mięso na obiad...