Lisa Genova Motyl Wyd. Papierowy Księżyc 2011 368 stron |
Wracasz z domu, pracy, od znajomych, ze spaceru. Idziesz dobrze znaną trasą. Chodzisz przecież tędy od lat. Tym razem jest jednak inaczej. Nie masz pewności, w którą uliczkę skręcić. Nic ci nie mówią mijane budynki. Masz wrażenie, że widzisz je po raz pierwszy. Zaczynasz się pocić. Nie masz pojęcia gdzie jesteś. Wszystko wygląda obco. Dopada ci strach.
Albo taką...
Kolega obiecał, że coś ci pożyczy. Najwyraźniej o tym zapomniał. Sięgasz więc po telefon, wybierasz numer, czekasz na sygnał. Po drugiej stronie odzywa się znajomy głos. Witasz się uprzejmie i przechodzisz do sprawy. Miał ci pożyczyć tą, no... Maszynę taką... Tą co ją trzyma w garażu obok samochodu i skrzynek z narzędziami. Jest czerwona i robi dużo hałasu. U ciebie też taka była, ale zepsuła się jakiś czas temu i jakoś nie było kiedy oddać ją do naprawy, a tymczasem trawnik sięga już do połowy łydki. Więc chcesz pożyczyć to czerwone, hałaśliwe. Tylko jak to się nazywało?
Lub taką...
Ciszę przerywa dzwonek. Podchodzisz do drzwi, zerkasz przez wizjer. Widzisz jakąś kobietę. Przez chwilę się wahasz, ale otwierasz. Na Twój widok kobieta się rozpromienia, rzuca ci na szyję, całuje w obydwa policzki. Potem cię odsuwa, zdejmuje płaszcz i buty. Płaszcz ląduje na wieszaku, buty układa równiutko obok twoich. Zostawia w przedpokoju torebkę i wędruje do łazienki. Myje ręce po czym ciągnie cię do kuchni. Usta jej się nie zamykają. Szczęśliwa opowiada ci o swoim dniu w pracy. Dostała awans. Patrzysz na nią zdumiona. Kim jest ta kobieta? To pytanie w końcu wyrywa się z twoich ust. W jej oczach już nie widać szczęścia. Zastępuje je niedowierzanie, a potem strach.
Doktor Alice Howland, bohaterka Motyla Lisy Genovy jest wybitnym wykładowcą psychologii na Harvardzie. Przez ponad dwadzieścia pięć lat, jej błyskotliwa kariera przyczyniła się do znacznego rozwoju psycholingwistyki. Jest pionierem i wciąż wiodącym naukowcem, badającym interdyscyplinarne i zintegrowane podejście do mechanizmów językowych[1]. Krótko rzecz ujmując, Alice to spełniona kobieta sukcesu. Jej mąż John również pracuje na uczelni, odnosząc świetne wyniki w swojej dziedzinie. Mają trójkę dzieci. Anna robi karierę w wielkiej korporacji prawniczej, Tom jest na trzecim roku medycyny i planuje zostać kardiochirurgiem, a najmłodsza córka Lydia rzuciła studia, swoją przyszłość widząc w aktorstwie (co spotyka się z brakiem zrozumienia u matki, dla której dobre wykształcenie jest kluczem do sukcesu).
Kłopoty Alice zaczęły się niepostrzeżenie. W końcu każdemu może się zdarzyć zostawić w restauracji telefon czy zapomnieć o dotrzymaniu jakiegoś terminu. Ileż to razy mieliśmy na końcu języka jakieś słowo, którego za nic w świecie nie mogliśmy odgrzebać z pamięci. Pięćdziesięcioletnia doktor Howland tłumaczyła ten stan zmęczeniem, stresem, menopauzą. Ale jak wytłumaczyć stresem zapomnianą drogę do domu? Jak usprawiedliwić zmęczeniem to, że dobrze znaną osobę bierze się podczas rozmowy za kogoś zupełnie innego?
Alzheimer. Potworna choroba. Wyrok, którego nie można odwołać. Żadnych apelacji. Żadnego targowania. Bez kruczków prawnych i możliwości złagodzenia wyroku. Można przez chwilę grać na zwłokę, ale wynik zawsze jest ten sam.
1. Jaki mamy miesiąc?
2. Gdzie mieszkasz?
3. Gdzie znajduje się twój gabinet?
4. Kiedy urodziła się Anna?
5. Ile masz dzieci?[2]
To były pytania kontrolne, na które Alice co jakiś czas próbowała odpowiadać. Gdyby pojawiły się trudności z udzieleniem odpowiedzi, kobieta miała otworzyć w komputerze folder "Motyl" i zastosować się do znalezionych w nim instrukcji. Taki sposób doktor Howland znalazła na wypadek, gdyby postępująca choroba odebrała jej umiejętność myślenia. Instrukcje miały jej pomóc w walce o swoją godność. Zawartość folderu jest bardzo wymowna.
Chorej Alice do głowy przychodziły różne myśli. Żałowała, że nie chorowała na raka. W jednej chwili zamieniłaby Alzheimera na raka. Wstyd jej było, że tak właśnie czuła, i z całą pewnością targowanie się w tej kwestii było bezcelowe, jednak i tak pozwoliłaby sobie na te fantazje. Mając raka, mogłaby z nim walczyć. Mogłaby poddać się operacji albo chemioterapii. Istniała szansa, że może wygrać. Jej rodzina oraz społeczność uniwersytecka - wszyscy wspieraliby ją oraz uznali jej walkę za szlachetną. I nawet gdyby ostatecznie poległa w tej walce, mogłaby spojrzeć im porozumiewawczo w oczy i pożegnać się, zanim odejdzie.
Choroba Alzheimera była zupełnie inną bestią. Nie istniała żadna broń, którą można by ją było pokonać. (...) Podczas gdy łysa głowa i różowa wstążka były postrzegane jako oznaka odwagi i nadziei, jej ograniczone słownictwo i zanikająca pamięć postrzegana jako zaburzenia psychiczne i niepoczytalność.[3] Stosunek zdrowych do cierpiących na Alzheimera bywa różny. Strach, niechęć, współczucie, każą trzymać się od chorych z daleka. Alzheimer zmienia człowieka nie do poznania. Chory stopniowo zapomina dobrze mu znane słowa, twarze, miejsce. Nie wie jak zawiązać buty, umyć zęby, założyć sweter. Zdarzają mu się jednak przebłyski pamięci i wtedy przychodzi świadomość tego, jak upokarzająca jest ta choroba, jak bardzo dla człowieka trudna i ile cierpień przyniesie zanim nadejdzie jego koniec.
Motyl jest świetnie napisaną, trudną tematycznie i emocjonalnie książką o chorobie, która zabierając pamięć odbiera godność, a w efekcie także życie. Obsadzenie chorej na Alzheimera Alice w roli narratora jest zabiegiem genialnym, gdyż pozwala z większą mocą wczuć się w sytuację osoby dotkniętej chorobą. Powieść Genovy jest przejmująca, boleśnie prawdziwa. Autorka wchodzi w umysł Alice, bardzo wiarygodnie kreśląc postać inteligentnej, oczytanej kobiety, która stopniowo traci kontakt z rzeczywistością. Strach, dezorientacja, wstyd towarzyszą bohaterce i udzielają się czytelnikowi. Wierzę, że dzięki tej książce do wielu ludzi dotrze jak ciężka jest choroba Alzheimera, jak trudna dla tych, których dotyka, ale i dla bliskich, którym przyjdzie się zmierzyć z jej konsekwencjami. Genova równie dobrze jak postać Alice, wykreowała też pozostałych bohaterów, którzy w obliczu choroby przyjmują różne postawy.
Oczami wyobraźni widzę siebie jako marudną staruszkę, w fotelu, z kotem na kolanach, okularach o grubych szkłach na nosie, z książką w rękach. Narzekam na ból pleców, stawów, na reumatyzm, nocą zęby przechowuję w szklance i przygłucha każę sobie wszystko powtarzać wielokrotnie, a w ślimaczym tempie przechodząc przez jednię, wstrzymuję ruch na długie minuty. Przeraża mnie myśl, że ta część życia mogłaby mnie ominąć, że skazana na dobrą wolę innych samotnie czekałabym na swój koniec. Bo przecież człowiek z Alzheimerem to człowiek samotny. Każda twarz jest dla niego obca. Mówią, że człowiek zawsze umiera w samotności, lecz o ileż ta samotność jest znośniejsza, gdy rozpoznaje się ukochaną dłoń, ściskaną w tych ostatnich minutach.
***
[1] Lisa Genova, Motyl, przeł. Łukasz Dunajski, wyd. Papierowy Księżyc, 2011, s. 20.
[2] Tamże, s. 148.
[3] Tamże, s. 145-146.
Chętnie sięgnę, ponieważ mam w planach już od dłuższego czasu.
OdpowiedzUsuńGorąco polecam. Naprawdę dobra, poruszająca lektura.
UsuńOkładkę widziałam już kilkakrotnie, podobała mi się, ale na samą książkę nigdy nie zwróciłam uwagi, nawet nie sprawdziłam o czym jest. I wiesz co? Teraz strasznie żałuje. Znając moje szczęście ktoś wypożyczył z biblioteki na wieczne nie oddanie.
OdpowiedzUsuńAlzheimer to straszna choroba i nie spotkałam się z nią dotychczas w literaturze, w filmach z resztą też nie. Tylko w jednym, jedynym serialu.
E, może nie będzie tak źle i książka czeka na półce. :)
UsuńPolecam film "Iris" o pisarce Iris Murdoch (Judi Dench!), nakręcony na podstawie wspomnień jej męża. Iris pod koniec życia też cierpiała na Alzheimera.
Mocna, poruszająca, a zarazem piękna książka. Również polecam!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :-)
Podpisuję się pod tym co napisałaś.
UsuńKsiążka na pewno warta poznania. Bardzo chętnie ją przeczytam. Świetna recenzja!
OdpowiedzUsuńDziękuję. :)
UsuńI potwierdzam, naprawdę warto tę książkę przeczytać.
A wiesz, że też sobie Ciebie wyobrażam, jako marudną staruszkę? :P A książka obowiązkowo na listę.
OdpowiedzUsuńWiele się nie zmienię. Zmarszczek przybędzie, zęby wymienię na sztuczne, ale nieznośny charakter zostanie. =)
UsuńHa! =D
No to właśnie mówię. :P Niewielkie pole do popisu zostawiłaś mojej wyobraźni. :P
UsuńZ czego tak się cieszysz? :P
To wyobraź sobie mnie jako blondynkę (siwy to jak blond), bo przy moim lenistwie, nie będzie mi się chciało farbować włosów, że o wyprawie do fryzjera nie wspomnę. =)
UsuńNo jak to? Wreszcie coś trafiło na tę bardziej chlubną listę. :P
Ja też zamierzam doczekać do tego wieku, kiedy nie będę już musiała siwego ukrywać - jeszcze z 10 lat? :P
UsuńWbrew pozorom jednak coś tam trafia, ale przecież nie będę o tym mówiła, bo popadniesz w samozachwyt! :P
Nie więcej. A wtedy żegnajcie mahonie i inne bordo kolory! =D
UsuńSłusznie. Trzeba mnie temperować, bo będę marudną staruszką z poczuciem wyższości. =)
Hurrah, i odrosty! Po namyśle dochodzę do wniosku, że właściwie już mogę przestać. :P
UsuńNo dooobra, dobra, już odkładam temperówkę.
Eee... Ja tam zamierzam jeszcze przez jakiś czasu uprawiać sztukę kamuflażu. =)
UsuńSkazując mnie na wieczną tępotę?
Ale po co, przecież masz już męża! :P
UsuńOstry charakter nigdy nie wychodzi na dobre. :P
No wiesz, osiemnastki nie śpią. Trzeba uważać. ;)
UsuńTylko tym, którzy stają mu na drodze. =)
Tytuł i okładka w ogóle nie są zapowiedzią tak trudnej, ale ważnej lektury. Alzheimer to rzeczywiście straszna choroba, bo pamięć jest chyba najważniejszą rzeczą, jaką mamy.
OdpowiedzUsuńKolejny przykład na to, że nie warto oceniać książki po okładce.
UsuńStraszna, chyba nawet nie zdajemy sobie sprawy jak bardzo. Potrafię sobie wyobrazić, że na starość cierpię na różne dolegliwości fizyczne, ale myśl o takiej chorobie mnie autentycznie przeraża.
Wiele osób poleca "Motyla", więc chyba w końcu muszę się przekonać na własnej skórze, czy faktycznie jest taki dobry :)
OdpowiedzUsuńNie daj się dłużej namawiać, to naprawdę wartościowa lektura. Wciągająca, poruszająca i przede wszystkim bardzo realistyczna.
UsuńAlzheimer jest straszny. Swego czasu moja mama opiekowała się starszą panią, chorą właśnie na tego Niemca, a całe mieszkanie kobiety było obklejone karteczkami i zdjęciami z podpisami "to twoje dzieci", "to jest lodówka" itd. Straszne i przykre. Moja sąsiadka prawdopodobnie ma początki (była u nas niedawno szukać swoich kur, czy może do naszego kurnika wlazły? - a ona kur nie ma już od jakichś dwóch lat). Z ociąganiem powiem dyplomatycznie, że jeśli książka sama mi wpadnie w ręce, to przeczytam. Znacznie łatwiej czytać krwawe kryminały, które są bądź nie bądź fikcją, niż książkę o czymś, czego sama mogę kiedyś doświadczyć. Albo moi najbliżsi.
OdpowiedzUsuńFajną sobie starość wymyśliłaś. Nie lepiej być taką nowoczesną babcią, siedzieć na fejsie, jeździć na dansingi i podrywać starszych panów? ;) Ja tam wolałabym właśnie taką babcią być. Może z okazji 60 urodzin nauczę się jeździć na motorze ;)
Myślę, że wśród naszego pokolenia będzie wiele takich babć, zwłaszcza, że do 70-tki będziemy aktywne zawodowo ;)
UsuńO, na motorze to bym chciała jeździć, więc pomiędzy jedną książką a drugą mogę śmigać na takim do sklepu. Bo już dancingi i podrywanie starszych panów może nie przypaść do gustu mojemu mężowi.
UsuńA poza tym, za leniwa jestem na takie szaleństwa i nie sądzę, żeby na starość mi się to zmieniło. =)
Beatriz - aleś teraz zabiła ćwieka... I wszystkie plany o sweet 60 poszły się... ekhm. Zapomniałam, cholera, przez chwilę byłam szczęśliwa! ;)
UsuńAnnRK mąż może jeździć z Tobą... Możecie sobie robić zawody - kto poderwie więcej (bo w tym wieku tylko o podryw chodzi, żadnych sprośności). Chociaż... mąż by Cię zostawił daleko w tyle. W sanatoriach na jednego faceta przypada 10 kobitek, konkurencja spora, a panowie mają w czym wybierać ;)
Ale może będziemy dłużej żyć? Przesuń sobie te plany na osiemdziesiątkę. :P
UsuńNa taki plan to ja się nie zgadzam! Będzie grał w golfa na podwórku pod moim czujnym okiem! :P
Cudnie napisałaś o tej książce, zakończenie świetne :) "Motyl" zapowiada się naprawdę interesująco, tematyka na pewno godna uwagi, zwłaszcza, że to może zdarzyć się każdemu z nas...
OdpowiedzUsuńDziękuję. :)
UsuńI to mnie przeraża, że nie da się zapobiec tej chorobie i nigdy nie wiadomo, czy akurat nam się nie przytrafi. Zwłaszcza, jeśli w rodzinie były takie przypadki...
Byłam bardzo ciekawa recenzji, bo książka mnie od jakiegoś czasu, teraz juz wiem, że warto:) Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńWarto, zdecydowanie warto, więc się nie zastanawiaj i czytaj koniecznie. :)
UsuńMimo, że początek Twojej recenzji mnie zaciekawił (tzn. cała recenzja ;p) to i tak nie zabiorę się za "Motyla". Jednak płacz przy książkach jest u mnie obcy... no chyba, że ze strachu ;D.
OdpowiedzUsuńTe wszystkie emocje, wzruszenia... nie. Nie dla mnie ;p.
Miłego wieczoru!
Melon
Twardy Melon! Niestety nie mam pod ręką książki z zombie, więc będziesz musiał znieść moje babskie wynurzenia. =)
UsuńWzajemnie!
Spoko wytrwam... przecież jestem twardy (HAHAHA... ta) ;D!
UsuńTo się okaże. Wystawię Cię na ciężką próbę. Co powiesz np. na sagę o życiu pięciu pokoleń kobiet? :P
UsuńOj kusisz, kusisz :D...
UsuńAle ja jednak zostanę ze swoim przerażającym rumuńskim cmentarzem ;P.
Wiem, już się nie możesz doczekać. :P
UsuńNo cóż, każdy ma swoje ulubione miejsca. ;)
Jakoś nie zainteresowałam się wcześniej tą książką, ale Twoja recenzja jest naprawdę przejmująca. Uważam, że warto zobaczyć "twarz" choroby od wewnątrz, nawet jeżeli jest to trudne i wyczerpuje emocjonalnie. I właśnie dlatego przeczytam "Motyla".
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Dziękuję. :)
UsuńFaktycznie warto. Ciężko sobie wyobrazić niektóre sytuacje nieznane nam z doświadczenia, a "Motyl" sprawia, że możemy choć częściowo zobaczyć świat oczami chorej osoby.
Książkę mam od dość dawna stać na półce, tylko coś się za nią zabrać nie mogę. Sama nie wiem do końca dlaczego. Zawsze się coś innego znajdzie pod ręką..
OdpowiedzUsuńZnam ten ból. Niemniej jednak jak nie będziesz miała pomysłu na lekturę, to polecam "Motyla".
UsuńKsiążkę czytałam i niezwykle mnie poruszyła jej historia.
OdpowiedzUsuńRozumiem, chyba trudno potraktować ją obojętnie.
UsuńRzeczywiście, poruszająca książka. Przeczytałam ją dwa razy i za każdym razem przeraża mnie tak samo. Przecież ta choroba może dopaść każdego z nas...
OdpowiedzUsuńPozostaje mieć nadzieję, że w końcu jakaś mądra głowa znajdzie na nią sposób.
Usuńczytałam i ją uwielbiam.. teraz czekam na lewą stronę życia. Jak czytałam motyla czasem mi się płakać chciało bonapisana tak realistycznie
OdpowiedzUsuńWłaśnie realizm i obsadzenie osoby chorej w roli narratora sprawiają, że ta książka jest tak dobra.
UsuńKupiłam ją niedawno więc czeka na swoją kolej:) Postaram się jak najszybciej za nią zabrać, a w przyszłości zrobić sobie prezent w postaci "Lewej strony życia";)
OdpowiedzUsuń"Lewą stronę życia" też zamierzam przeczytać, choć wiadomo, że i ona nie będzie lekką emocjonalnie lekturą.
UsuńŚwietna recenzja :)))
OdpowiedzUsuńOd dłuższego już czasu mam tę książkę w planach, a Twoja recenzja jeszcze bardziej potwierdza konieczność zapoznania się z twórczością Lisy Genovy :))
Genova zbiera mnóstwo pozytywnych opinii i recenzji. "Motyl" jest dobry, bo z tematu trudnego i bolesnego nie robi łzawej, sentymentalnej historyjki. No i dużym plusem jest realistyczność opisów i osoba narratorki.
UsuńNo tak, to duża sztuka. Bo taki tani, melodramatyczny sentymentalizm jest często najłatwiejszym sposobem na bestseller.
UsuńZdecydowanie tak. Zwłaszcza, że nasz babski ród łatwo się wzrusza i nie trzeba nam wiele, żeby się zachwycić czyjąś melodramatyczną historią. ;)
UsuńNie jesteś pierwszą osobą, która kusi mnie tą książką, ale twoja recenzja jesteś decydowanie najlepsza spośród tych, które dotychczas czytałam:) po książkę na pewno sięgnę i nie potrzeba mi dalszych zachęt :)
OdpowiedzUsuńOjej, dziękuję! :)
UsuńCzytaj, czytaj. Daję sobie rękę obciąć (na wszelki wypadek tylko lewą ;), że się nie rozczarujesz. :)
Zaintrygowałaś mnie;p
OdpowiedzUsuńKsiążka zrobiła na mnie ogromne wrażenie, czytałam ją z wielkim sutkiem i ciągła zadumą; przeraża mnie ta choroba, dlatego nie dziwiłam się Alice, że wolałaby chorować na nowotwór, oczywiście żadna z tych chorób nie jest alternatywą drugiej, ale szanse na wyleczenie nowotworu są, a Alzheimer jest nie do pokonania.
OdpowiedzUsuńPrzerażające jest to, że człowiek może znaleźć się w takiej sytuacji, że chciałby zamienić swój los na raka... Nie wyobrażam sobie jak bardzo trzeba cierpieć, żeby chcieć czegoś takiego.
UsuńPodoba mi się Twoja recenzja. Zachęciłaś mnie do przeczytania :)
OdpowiedzUsuńCieszę się podwójnie. :)
Usuńkupiłam tę książkę...mama przeczytała i narobiła mi trochę stracha tym "bagażem emocjonalnym" w niej zawartym, ale z pewnością przeczytam ja gdy najdzie mnie ochota na tego typu pozycję
OdpowiedzUsuńNastaw się na bardzo poruszającą lekturę.
UsuńAnn, ja też podpisuję się pod wszystkim, co o "Motylu" napisałaś. Diagnozowaniem wszelkich demencji w tym ch. A.) zajmuję się zawodowo, tym bardziej bliska jest mi ta tematyka. "Motyl" to moim zdaniem najlepsza dotąd książka (niemedyczna) na ten temat. Powinien ją przeczytać KAŻDY!
OdpowiedzUsuńOsobiście cieszy mnie, że równie rewelacyjny jest oparty na niej film "Still Alice", wielokrotnie nagradzany i nominowany do Oscara. "Przeczytanie tej książki czy obejrzenie filmu na jej podstawie może być dla kogoś smutną, ale potrzebną refleksją".
Koniec świata. Na własnym blogu nie mogę umieścić odpowiedzi do komentarza. :/
OdpowiedzUsuń@Krzysztof - nie miałam pojęcia, że właśnie tym się zajmujesz. Ta książka jest dla mnie czymś więcej niż książką, bo i mnie w pewien sposób ta tematyka jest bliska.
Film na pewno obejrzę.