Marcin Wroński Kino Venus Wyd. W.A.B. 2011 352 strony |
Zgrabne nogi na okładce i tytuł sugerujący eksplozję kobiecości - pewnie można by pomyśleć, że wnętrze kryje w sobie romantyczne intrygi i gorące noce, gdyby nie przynależność Kina Venus do Mrocznej serii i nazwisko autora, który jest jednym z najpopularniejszych i najlepszych polskich twórców kryminałów.
Marcin Wroński zabiera czytelników do Lublina z roku 1931, czasów Wielkiego Kryzysu. Jak się okazuje, był to nie tylko okres, w którym załamała się gospodarka, a co za tym idzie spadł poziom życia. Bieda z jednych uczyniła desperatów na skraju załamania nerwowego, innym podsunęła pomysł jak wykorzystać tych, którzy znaleźli się w potrzebie. Wielki Kryzys okazał się nie tylko brakiem stabilizacji ekonomicznej, ale także upadkiem zasad moralnych.
Znany z Morderstwa pod cenzurą, Zygmunt Maciejewski, ma problem jeszcze zanim z nurtu płynącej przez Lublin Czechówki, wyłowiono zwłoki zasztyletowanej młodej kobiety. Podkomisarz do tej pory działający w ramach Wydziału Śledczego Komendy Powiatowej w Lublinie, właśnie został powołany na stanowisko kierownika komisariatu w dzielnicy żydowskiej. Dla doświadczonego śledczego przeniesienie do służb mundurowych to jak dostać jeżem w pysk. Zabolało, oj zabolało. Dyskutować nie ma jednak z kim, ani o czym. Decyzja została podjęta, a Maciejewski obejmuje we władanie rejon, po którym patrole chodzą ściśle według grafików, a ich raporty wyglądają mniej więcej tak: drobne zakłócenia spokoju lub "w czasie służby nic istotnego nie zaszło"[1]. Dla człowieka czynu, praca ideał. W trakcie służby można umrzeć z nudów i nawet tego nie zauważyć.
Metaforycznie trup spadł więc Zydze z nieba. W praktyce wyłowiono go z rzeki. Przez moment, gdy podkomisarz zbliżał się do miejsca zbrodni, szybciej zabiło mu serce, ale nie... to nie była kobieta, o której myślał.
Nieco wcześniej, w chwilowo nienaturalnie spokojne życie Maciejewskiego wkracza prywatny detektyw Franciszek Calin. Ma on pewną delikatną prośbę. Otóż jednemu z założycieli firmy Byoros i Rusztic, Węgiersko-Polskiego Towarzystwa Handlowego, a konkretnie panu Byorosowi, który od kilku tygodni jest w interesach w Warszawie, porwano córkę[2]. Według informacji detektywa, dziewczyna może być przetrzymywana gdzieś w Lublinie. Zyga dobrze zna miasto i może się pochwalić licznymi kontaktami, a przy tym gotówką nie śmierdzi, więc współpraca panów mogłaby przynieść korzyści im obu. Z uwagi na wysoko postawionego ojca zaginionej, sprawę należało załatwić dyskretnie.
Maciejewski odmawia, ale o sprawie nie zapomina. Gdy w rzece znaleziono kobiece ciało, przez myśl mu przechodzi, że denatką może być Lilli Byoros. Myli się, ale nie może się oprzeć wrażeniu, że oba zdarzenia mogą się ze sobą łączyć. W tej chwili jest bliski prawdy i jednocześnie tak od niej daleki. Węszy wokół obrzydliwości tematu, wspierany przez kolegów z wydziału śledczego: skrupulatnego Krafta, zasadniczego twardziela Fałniewicza i lowelasa Zielnego, na widok którego topnieją damskie serca, miękną kobiece kolana. Prawda zaskoczy nawet samego, Zygę. Póki co jednak, czeka go przyjemność rozmów z dziwkami, alfonsami, ogólnie rzecz ujmując - elementami dość podejrzanej konduity.
Marcin Wroński laureat Nagrody Wielkiego Kalibru, Wrocław 2014 |
Marcin Wroński znów pokazuje najmroczniejszą odsłonę historycznego Lublina. Tu w ciemnych zaułkach nie można się czuć bezpiecznym. Jeśli mogłoby się wydawać, że handel kobietami i rozkwit przemysłu pornograficznego jest problemem czasów obecnych, to Wroński z całą mocą udowadnia, że wcale tak nie jest. Lubelskie podziemie pracujące nad zaspokajaniem nawet najbardziej wybujałych erotycznych potrzeb, ma się w międzywojniu bardzo dobrze. Jego ofiarą stać się bardzo łatwo. Wszak która z dorastających w biedzie pannic, nie marzy o sympatycznym młodzieńcu, roztaczającym przed nią wizję świetlanej przyszłości, w której ani miłości, ani pieniędzy zakochanym gołąbkom nie zabraknie? Która nie uwierzy czułym słówkom owego młodzieńca, gładkim zdaniom, która nie da się zwieść szarmanckim zachowaniom i spojrzeniom pełnym atencji? Niewiele takich, to pewne. A naiwność nieznającego życia dziewczęcia wykorzystać jest niezwykle łatwo.
Co tu dużo mówić Kino Venus jest świetnie napisane. Główny bohater ma w sobie wszystko to, co sprawia, że niektóre postaci zapadają w pamięć mocniej niż inne. Daleki od ideału, wcale nie jest nieomylnym super-bohaterem, który w Lublinie zaprowadza porządek niczym Batman w Gotham City. Skaz na charakterze ma więcej niż dalmatyńczyk cętek, a mimo to - trudno go nie lubić. Cięte riposty rozdaje na lewo i prawo, co sprawia, że dialogi z jego udziałem to prawdziwe mistrzostwo. Mimo mrocznej atmosfery miasta i ciężkiego tematu, nie sposób zachować powagę, gdy Maciejewski postanowi wykończyć przeciwnika celnym komentarzem. Bardzo mi przykro, że tracę przy bliższym poznaniu[3] - nonszalancko wzrusza ramionami podkomisarz. Jego styl życia pozostawia dużo do życzenia, a zamiłowanie do alkoholu potrafi osuszyć nawet butelkę spirytusu do odkażania ran (po pociągnięciu kilku łyków brak uzupełnia wodą z kranu, a sam ten alkohol stosuje tylko w nagłych przypadkach, jako klina, w zasadzie klinika. Gdy zawartość spirytusu we flaszeczce spadała, stosował większe dawki, a gdy przestawał wyczuwać alkohol, nieostrożnie tłukł butelkę i kupował nową. Wszystko dlatego, że dżentelmen nie pije przed południem[4]). I jak nie docenić człowieka z zasadami?
Marcin Wroński proponuje mocną i dopracowaną powieść, która nie rozczaruje wielbicieli kryminałów retro. Imponuje nie tylko intryga i kreacja postaci (Maciejewski jest jedną z najbardziej doszlifowanych i charakterystycznych z jakimi spotkałam się w literaturze kryminalnej), ale także niesamowity klimat. Kryminał Kino Venus nie opowiada o przedwojennym Lublinie, ale do tego miasta przenosi. I nie ma co się opierać przed taką wyprawą.
***
Książkę polecam
miłośnikom kryminałów retro
mieszkańcom Lublina i okolic
zainteresowanym życiem w międzywojennej Polsce
wielbicielom niepokornych stróżów prawa
interesującym się tematyką handlu kobietami
***
[1] Marcin Wroński, Kino Venus, Wyd. W.A.B., 2011, s. 49.
[2] Tamże, s. 34.
[3] Tamże, s. 126.
[4] Tamże, s. 170.
***
Warto zajrzeć
Marcin Wroński Pogrom w przyszły wtorek - recenzja (tom V cyklu o Maciejewskim)
***
Brzmi interesująco. Może kiedyś się skuszę. Dzięki za recenzję i miłego dnia. :D Pozdrawiam bardzo serdecznie. :)
OdpowiedzUsuń:)
Usuń"Gdy rzece znaleziono kobiece ciało, "- brakuje literki w.
OdpowiedzUsuńZachęciłaś mnie, kryminały retro też lubię, no i ciekawi mnie kreacja Maciejewskiego.
Dzięki. Już poprawiłam.
UsuńA Maciejewskiego warto poznać. :D
Dla samego Lublina, jak spotkam przeczytam. Ale jak się ostatnio przekonałam w mojej bibliotece posucha jeżeli chodzi o kryminały. Ponoć mało kto je czyta.
OdpowiedzUsuńSerio? A ja odnoszę odwrotne wrażenie, że coraz więcej osób po nie sięga. :)
UsuńHyhyhy, recenzja świetna jak zawsze, mnie jednak bardziej do lektury zachęcił fragment książki, który zacytowałaś na fb. Normalnie wymiata :D
OdpowiedzUsuńMnie też rozbroił, dlatego go zamieściłam. :D
UsuńTak kusisz, że w końcu muszę coś przeczytać. Może w bibliotece coś znajdę.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki! Ja właśnie czytam trzeci tom. :)
UsuńW wolnej chwili mogłabym się skusić. Na pewno jednak polecę swojej koleżance - ona takie klimaty (i Lublin) uwielbia :)
OdpowiedzUsuńTo tym bardziej - może sobie później zrobić wycieczkę po mieście śladami Maciejewskiego. ;)
UsuńZ żalem, ale podziękuje, bowiem nie przepadam za kryminałami retro. Miałam już cztery takie podejścia i za każdym razem byłam zawiedziona.
OdpowiedzUsuńA co Ci w nich nie pasuje?
UsuńMuszę wreszcie przeczytać jakąś książkę tego autora ;)
OdpowiedzUsuńNie przepadam za klimatami retro, a z samym Lublinem nie mam nic wspólnego. Więc może podziękuję.
OdpowiedzUsuńTeż zawsze wolałam kryminały współczesne, ale okazuje się, że te retro też są świetne.
UsuńKryminał retro jakoś jeszcze nie wpadł w moje czytelnicze łapska, ale mam ochotę to zmienić - o Wrońskim zrobiło się ostatnio głośno, więc ciekawi, o co to całe ,,zamieszanie". :)
OdpowiedzUsuńZgarnął w tym roku Wielki Kaliber, a nawet dwa, wygrał w Pile - nie są to niezasłużone nagrody, zdecydowanie nie. :)
UsuńMoże w przyszłości się skuszę, ale na razie odpuszczę ;)
OdpowiedzUsuń;)
UsuńJak wiesze bardzo lubię kryminały retro, więc to książka dla mnie. Zdecydowanie przeczytam.
OdpowiedzUsuńUdanej lektury. :)
UsuńZapowiada się świetnie. Ostatnio jestem wyjątkowo entuzjastycznie nastawiona do gatunków, po które zazwyczaj nie sięgam. Przez Ciebie nie mogę oprzeć się kryminałom: najpierw Bonda, teraz Wroński, a międzyczasie jeszcze Krajewski... Boże, kiedy ja zarobię na te wszystkie książki?
OdpowiedzUsuńNie wiem kiedy, ale mam nadzieję, że się uda. ;)
UsuńCiężko było mi się przekonać do kryminałów i nie czuję się jeszcze na siłach, by sięgać po jakiś retro.
OdpowiedzUsuńNie mogę sobie darować, że wciąż nie czytałam ani jednej książki tego Pana. Recenzje zbierają bardzo dobre, należą do kryminałów, więc nie znajduję usprawiedliwienia dla swojego zaniedbania.
OdpowiedzUsuńKarygodne! ;)
UsuńKolejna ciekawa propozycja. :))
OdpowiedzUsuńOj tak. :)
UsuńMoże się skuszę...
OdpowiedzUsuńSłusznie. ;)
UsuńBrzmi ciekawie i może kiedyś się skuszę. Potrafisz zaciekawić swoimi wpisami. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Staram się jak mogę. ;)
UsuńChyba nie dla mnie :) Ale recenzja mi się podoba, więc przemyślę jeszcze :)
OdpowiedzUsuńMyśl, myśl... ;)
UsuńMasz nosa do dobrych książek, więc sięgnę po ten kryminał z chęcią :)
OdpowiedzUsuńNajlepiej zacznij od początku cyklu. :)
UsuńOkres międzywojenny bardzo mnie interesuje i powieść na tle tych czasów może być interesująca:)
OdpowiedzUsuńSpróbuj, to się przekonasz. ;)
Usuńte międzywojenne wstawki nie za bardzo mnie interesują, ale mam inną jego książkę i z chęcią go poznam;) Poza tym Aniu czekam na e-maila od Ciebie z szablonem;)
OdpowiedzUsuńA, o, y. Zaraz lecę zajrzeć do skrzynki. :D
UsuńMam tę książkę na półce i bardzo mnie cieszy Twoja opinia. Powieść mocna, dopracowana i świetnie napisana - czego chcieć więcej? ;) Niedługo się biorę za czytanie.
OdpowiedzUsuńTeraz czytam trzeci tom, ale trochę mniej mi się podoba. Za to już się nie mogę doczekać "Haiti".
UsuńTo dobrze, że nie jest to kolejny Batman, bo już strasznie dużo powieści wyszło, gdzie bohater jest herosem, który z najmniejszych dowodów potrafi wywnioskować zabójce. To się ceni. Wydaje mi się, że zapowiada się naprawdę dobra pozycja, więc z chęcią przeczytam. :)
OdpowiedzUsuńZyga zdecydowanie Batmanem nie jest. I nieomylny nie jest też. :)
UsuńChoć lubię kryminały, do retro mnie nie ciągnie.
OdpowiedzUsuń