Anna Klara Majewska Rok na Majorce Wyd. Wielka Litera 2013 336 stron |
Jeśli potraktować życie jak książkę, w każdym znajdzie się miejsce na wiele rozdziałów. Niektóre początki i końce łatwo przewidzieć. Wiadomo: pierwszy dzień w szkole to zupełnie co innego niż bójki w przedszkolu o klocki, żywot punktualnego pracownika korporacji nijak ma się do szalonej, studenckiej rzeczywistości, a ślub i wspólny kredyt na mieszkanie brzmi nieco poważniej niż luźny związek w wynajmowanej kawalerce. Są też końce, które zaskakują i początki, których się w planach nie miało. Nagła utrata pracy, niespodziewana ciąża, czy małżonek z kamienną miną wręczający pozew rozwodowy, że o bardziej ekstremalnych zrządzeniach losu nie wspomnę - cóż, w takiej chwili ziemia drży pod stopami, pewność gdzieś znika, a na horyzoncie coraz wyraźniej rysuje się nowe wyzwanie. I trzeba mu sprostać.
Najpierw rozwód z mężem, a następnie rozstanie z narzeczonym, hrabią najczystszej krwi Maximilianem von T.[1], katastrofa za katastrofą. Ta ostatnia zakończyła wiedeński, idylliczny rozdział życia Magdaleny Kalińskiej-Blum, atrakcyjnej architekt wnętrz, maniakalnej miłośniczki drogiego obuwia, nieco zakręconej, odrobinę szalonej i z pewnością odważnej. W końcu nie jest łatwo z dnia na dzień spakować swoje życie do kilkunastu pudeł, wziąć za rękę synka i ruszyć w nieznane, nawet jeśli to nieznane to piękna, skąpana w słońcu Majorka. Zadanie jest trudne już w fazie pakowania. Same buty zapełniłyby dużo więcej kartonów, niż Magda ma na upchnięcie całego dobytku. Moje buty. Moje skarby. Najdroższe. Najcenniejsze. Zbierane, kolekcjonowane, wypastowane, na cedrowych prawidłach, we flanelowych woreczkach i oryginalnych pudełkach. Na każdym polaroid z zawartością, opis i rocznik. Jak najlepsze wina[2].
Śmiejecie się? A teraz wyobraźcie sobie własną przeprowadzkę i ten moment, w którym musicie podjąć decyzję o pozostawieniu swoich cennych zbiorów książek, które od tego momentu spoczywać będą w niewielkiej piwnicy, oddalonej od was o dwa tysiące kilometrów. Zabolało serduszko, co?
Śmiejecie się? A teraz wyobraźcie sobie własną przeprowadzkę i ten moment, w którym musicie podjąć decyzję o pozostawieniu swoich cennych zbiorów książek, które od tego momentu spoczywać będą w niewielkiej piwnicy, oddalonej od was o dwa tysiące kilometrów. Zabolało serduszko, co?
Przeprowadzka nie zmniejszy manii Magdy, wciąż będzie wzdychała do botków Jimmy'ego Cho i szpilek od Manolo Blahnika, ale od problemów z odciskami po niewygodnych, acz szalenie eleganckich i drogich butach, pojawią się trudniejsze do rozwikłania kwestie. Trzeba urządzić z trudem znaleziony dom, zadbać o życie uczuciowe, które na rajskiej wyspie wcale nie będzie ociekać słodyczą, a przede wszystkim pomyśleć o utrzymaniu siebie i syna. Zablokowana karta płatnicza i marne perspektywy na zatrudnienie działają jak zimny prysznic. Na szczęście od czego są przyjaciele?
Jest pomysł, jest entuzjazm, jakoś to będzie. Magda nie jest sama, a to najważniejsze. Ma przy sobie ekscentrycznego geja i niezwykle seksowną Czeszkę, a także kilka innych barwnych postaci. I tak ziarnko do ziarnka...
To powiedzenie należy potraktować dosłownie, bo bohaterka swój ratunek widzi w makowym imperium. Nie martwcie się jednak, wszystko będzie jak najbardziej legalne. Magda nie jest na tyle zdesperowana, by handlować opium, ale musi zrzucić eleganckie szpilki, na bok odłożyć ambicje architekta i w płaskich klapkach, z zakasanymi rękawami, upiec swój słynny makowy tort, zachwycić zleceniodawcę i zarobionymi pieniędzmi załatać dziurę w budżecie.
Brzmi jak zakręcona komedia w idyllicznej scenerii i taka właśnie jest powieść Rok na Majorce Anny Klary Majewskiej, ciepła, zabawna, pełna nietuzinkowych postaci. Dzieje się w niej sporo, bo bohaterka nie należy do osób cichych i zamkniętych w sobie, a i towarzystwo ma oryginalne. Nie zabraknie gorących romansów, komicznych wpadek, dziwnych zbiegów okoliczności i zwariowanych przygód.
Skłamałabym mówiąc, że powieść Majewskiej wciągnęła mnie od pierwszych stron. No tak, pomyślałam sobie, raz jeszcze skrzywdzona przez życie i mężczyznę kobieta, musi leczyć złamane serce i skołatane nerwy gdzieś daleko od cywilizacji, zaczynając wszystko od nowa, sporo przechodząc nim dojdzie do wniosku, że sama doskonale może sobie poradzić, a prawdziwa miłość jest jeszcze przed nią. Zwykle taka bohaterka rzuca życie w dużym mieście, z radością zaszywa się na jakimś końcu świata (czasami zwanym Toskanią, innym razem Mazurami), odnajdując szczęście w uprawie ogródka i niespiesznym celebrowaniu odzyskanej wolności. Za pierwszym razem taka historia ciekawi, za trzecim nieco nudzi, za szóstym nawet nie chce się czytać do końca.
Rok na Majorce jest zupełnie inny. Skrzy się humorem, bawi kolejnymi scenami, a bohaterowie od razu zapadają w pamięć. Historia tylko na pozór wpisuje się w wyeksploatowany już dawno temat. Co prawda w wielu momentach nas nie zaskoczy, a jednak jest tak barwna i dowcipna, że ani się spostrzegłam, kiedy przestałam w tej książce widzieć przeciętne babskie czytadło, zaśmiewając się z przygód bohaterki i jej przyjaciół. W majorkańskiej rzeczywistości słońce świeci mocniej, kolory są bardziej intensywne, a temperamenty ogniste. Choć problemem Magdy jest brak dochodów, nie zabraknie w powieści fajerwerków wielkiego świata. Gdy w Toskanii bohaterki zajadały się pomidorami prosto z krzaków, a nad polskim jeziorem królowały ryby dostarczane przez lokalnych rybaków, na Majorce pani architekt delektuje się turbotem na risotto z ośmiornicy odważnie udekorowanym kogucimi grzebieniami[3], gdy jej koleżanki-emigrantki zmieniały piórka i zlewały się z otoczeniem, ona w przyciasnej sukience i niebotycznych szpilkach przeciera sobie drogę do sukcesu.
Anna Klara Majewska przede wszystkim ujęła mnie swoim poczuciem humoru, lekkim stylem, nietuzinkowymi porównaniami, często o erotycznym zabarwieniu (głos drżał mi jak wibrator dla słonia[4], Ivanka wystroiła się na otwarcie jak stróż w Boże Ciało, a może raczej jak burdelmama na przyjazd autobusu Arabów[5]), postaciami pełnymi życia. Nie spodziewałabym się, że Rok w Majorce okaże się lekiem na wieczorne zmęczenie, rozgoni burzowe chmury i przenosząc mnie na hiszpańską wyspę, pozwoli zapomnieć o codzienności. Ogromnie chciałabym móc zobaczyć film nakręcony na podstawie powieści, ze słoneczną wyspą w tle i zakręconą historią na pierwszym planie. To wspaniała lektura na lato, odskocznia od ciężkich tematów, mrocznych historii i kontrowersyjnych zagadnień.
---
[1] Anna Klara Majewska, Rok na Majorce, wyd. Wielka Litera, 2013, s. 34.
[2] Tamże, s. 6-7.
[3] Tamże, s. 206.
[4] Tamże, s. 229.
[5] Tamże, s. 284.
---
Jeśli macie ochotę wygrać wycieczkę na Majorkę lub pakiety książek od wydawnictwa Wielka Litera, zapraszam do udziału w konkursie. Szczegóły znajdziecie TUTAJ.
---
A tymczasem przypominam o konkursie, w którym do wygrania są kody na pobranie dowolnego audiobooka z katalogu portalu audioteka.pl.
Szczegóły konkursu znajdziecie TUTAJ.
Jeśli macie ochotę wygrać wycieczkę na Majorkę lub pakiety książek od wydawnictwa Wielka Litera, zapraszam do udziału w konkursie. Szczegóły znajdziecie TUTAJ.
---
A tymczasem przypominam o konkursie, w którym do wygrania są kody na pobranie dowolnego audiobooka z katalogu portalu audioteka.pl.
Szczegóły konkursu znajdziecie TUTAJ.
Mam na półce, więc wybacz, że nie czytam, ale nie chciałabym się sugerować. Ale widzę 4/6 więc źle chyba nie będzie ;)
OdpowiedzUsuńJeśli Ci to pomoże, to waham się nad 4,5. ;)
UsuńWygląda na przyjemną powieść. Czasem dobrze poczytać coś lekkiego, z dawką humoru.
OdpowiedzUsuńOj tak, zwłaszcza, że niezbyt często sięgam po tego typu książki, a ta okazała się miłą odskocznią.
UsuńTak, tak, tak! Choć historia na pierwszy rzut oka może wydawać się schematyczna, to "Rok na Majorce" w ogóle nie nudzi i faktycznie największą zaletą jest humor autorki; "głos drżał mi jak wibrator dla słonia"- to zdanie chyba na stałe wejdzie do mojego słownika :D
OdpowiedzUsuńRównież chętnie zobaczyłabym ekranizację tej książki, o ile twórcy poszliby bardziej w humor, niż w wątek miłosny (a jak wiadomo w Polsce najlepiej sprzedają się filmy banalnie romantyczne...).
Wibrator jest numerem jeden. =D
UsuńNo tak, z tego łatwo zrobić banalną komedię romantyczną. Humor też można spłycić i z erotycznych żartów zrobić wulgarne dowcipy poniżej poziomu. Lubię polskie kino, ale z całym szacunkiem - komedie ostatnimi czasy produkujemy kiepskie, więc chyba wolałabym, żeby z takiego materiału powstała produkcja zagraniczna. Tym bardziej, że z doborem obsady też mógłby być problem.
Wiesz, przyznam się, że sama pomyślałam o tej powieści jako o kolejnej spod znaku Toskanii czy Mazur i jęknęłam w duchu. Na szczęście nieschematyczna, skrząca humorem fabuła przekonuje mnie do tej lektury :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Gdyby nie polska, nieznana mi autorka, pewnie bym nie zaryzykowała, ale ciekawość zwyciężyła z czego się bardzo cieszę. ;)
UsuńJuż drugą pozytywną recenzje czytam tej książki i tylko utwierdzam się w przekonaniu, że warto ją poznać. Lubię zresztą powieści z poczuciem humoru, dlatego tym bardziej chce poznać ,,Rok na Majorce''.
OdpowiedzUsuńBędziesz się dobrze bawić. :)
UsuńNie przepadam za tego typu ksiązkami, ale jak piszesz, że ta jest inna, to może faktycznie warto po nią sięgnąć:)
OdpowiedzUsuńW moje poczucie humoru trafiła. ;)
UsuńDla mnie bomba:)
OdpowiedzUsuńJak zaczęłam czytać o tych butach, to natychmiast zobaczyłam w myślach swoje książki w kartonach... A chwilę potem przeczytałam Twoje zdanie:D
Cóż, to porównanie najbardziej obrazowo pokazuje ból bohaterki. Do naszego grona chyba najbardziej trafia. ;)
UsuńFajnie się zapowiada i fajnie, że nie jest podobna do innych tego typu książek. I fajnie, że autorka ma poczucie humoru:)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie tak. :)
Usuńgłos drżał mi jak wibrator dla słonia - choćby dla takich tekstów warto przeczytać:)
OdpowiedzUsuńMój numer jeden. ;)
UsuńZapowiada się dosyć ciekawie, zawsze to jakieś miłe oderwanie. Także chyba dam jej szansę :)
OdpowiedzUsuńUdanej zabawy! ;)
Usuńponieważ mam tę lekturę dopiero przed sobą, na razie przeczytałam podsumowanie recenzji, jak już przeczytam książkę to powrócę i więcej się wypowiem
OdpowiedzUsuńtymczasem zapraszam do mnie na wywiad z Krzysztofem Bodzoniem- autorem Pionowych form wyciszenia"
http://mieedzykartkami.blogspot.com/2013/06/jakis-czas-temu-zapowiedziaam-wywiad-z.html
pozdrawiam
Wtedy porównamy wrażenia. :)
UsuńNo tutaj okładka już mnie tak nie zachwyca, mimo, że Majorka jest przecudna :P. Aczkolwiek humor i poziom "śmiechowywuwowywości" mocno przyciąga mnie do tej książki :D.
OdpowiedzUsuńSpokojnej nocy!
Melon
PS: Odskocznia od mrocznych historii!? Nigdy :D!
Marudzisz. Jest sielsko i wakacyjnie. Mrok nie ma tutaj wstępu. :)
UsuńCzyli jak rozumiem wojna? Ok, niech będzie wojna :P.
UsuńNie boisz się? :P
UsuńWidzę że to książka zdecydowanie dla mnie :) muszę się za nią rozejrzeć.
OdpowiedzUsuńJak dla mnie: dobra rozrywka. :)
UsuńZachęcająca recenzja ale chyba sobie odpuszczę. zapraszam http://qltura.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńJak chcesz. ;)
UsuńA mnie to nadal pachnie babskim czytadłem. :P Miłości do butów nie jestem w stanie zrozumieć, zostawienie książek chyba też by mnie nie zabolało. :P
OdpowiedzUsuńDla Ciebie jest wersja z zostawieniem sprzętu foto. ;)
UsuńMam ochotę przeczytać, chociaż najpierw pomyślałam, że będzie to bardzo schemtyczna historia. Trochę śmiechu, optymizmu i ciepła nikomu nie zaszkodzi, więc jak tylko znajdę więcej wolnego to przeczytam :)
OdpowiedzUsuńBez standardowych rozwiązań się nie obeszło, ale mimo wszystko, moim zdaniem, książka różni się od innych tego typu. No i mnie ujęło poczucie humoru, a to jak wiadomo - nie do każdego trafi. Tak czy siak - warto spróbować. Na wakacje jak znalazł. :)
UsuńI ja czasem lubię się odstresować przy tego typu książkach. :)
OdpowiedzUsuńJa czasami się stresuję, że będą kiepskie. :P
UsuńTeż bym chciała ją przeczytać, może niedługo mi się uda:)
OdpowiedzUsuńDaj znać, czy Ci się podobała. :)
UsuńNie wczytuję się w recenzję, bo książka czeka na mnie na półce :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Miłośniczka Książek
Poczekam na Twoje wrażenia. ;)
UsuńZaciekawiłaś mnie! Mam nadzieję, że zdążę z tą lekturą przed końcem lata, bo to chyba idealna książka na tę porę roku:)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie tak. Bliskość wakacji, słońce itp. to najlepsze warunki do czytania tej książki. :)
UsuńChętnie bym ją przeczytała:)
OdpowiedzUsuńIdealna na wakacje :) chętnie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńChętnie bym przeczytała tę książkę. Brzmi zachęcająco :)
OdpowiedzUsuńJuż spakowałam. :)
UsuńPrzydałaby mi się taka lektura, przez lato będę się kisić w domu, więc chociaż sobie powyobrażam, że jestem na Majorce. :)
OdpowiedzUsuńPóki co, mamy pogodę jak z Majorki, więc klimat jest odpowiedni. :)
UsuńDzięki za Wasze opinie! Miłe miodem na moje serce, krytyczne do przemyśleń przyczynkiem;)
OdpowiedzUsuńZa pochwały dziękuję, a niezdecydowanych do lektury zachęcam. Może inaczej się to czyta ze świadomością, że to wszystko wydarzyło się naprawdę...No, prawie wszystko:))
pozdrawiam
Anna Klara Majewska
A to mnie Pani zaskoczyła, bo nie przypuszczałabym, że tak zakręcona historia może być oparta o fakty. :)
UsuńO już druga recenzja, która dziś czytam o tej książce, więc zwróciła tym bardziej moją uwagę. No nic Mallorca jako moje marzenie, trzeba od czegoś zacząć. Mogę i od ksiązki :))Na lato będzie w sam raz!
OdpowiedzUsuńNa lato jest idealna. Trawa, kocyk, coś zimnego do picia i czytać, czytać, czytać. :)
Usuńzapraszam na fb : www.facebook.com/RokNaMajorce?fref=ts
OdpowiedzUsuń:)
UsuńNa początku czytania Twojej recenzji pomyślałam sobie, że książka być może fajna, ale schemat trochę już znany. Na szczęście czytam dalej i okazuje się, że ta pozycja ma w sobie coś więcej - a skoro tak to z pewnością nastraja mnie to do niej pozytywnie :)
OdpowiedzUsuńPS. Zostawić swoje książki gdzieś w pudłach w odległej o tyle kilometrów piwnicy? Nigdy! :):)
To samo sobie pomyślałam czytając książkę. Na szczęście obydwie się pomyliłyśmy. Naprawdę przyjemna lektura na lato, z humorem, ciepła, po prostu fajna. ;)
UsuńPS Na szczęście szczurów nie było. ;)
Latem takie książki są idealne :) Schematycznie, ale nie do końca, a do tego polska autorka - kusi mnie ten tytuł. Okładka jest zniewalająca :) Szczególnie że dzisiaj deszczowo i chłodno na dworze.
OdpowiedzUsuńOkładka świetna, aż chce się spakować plecak i ruszyć w poszukiwaniu takich widoków. Oczywiście na wierzchu plecaka musi leżeć ta książka. ;)
Usuńciekawm ksiazki, bo spedzilam troche wiecej niz jeden rok na Majorce...
OdpowiedzUsuńOoo... Tym chętniej bym ją czytała na Twoim miejscu, choćby dla porównania z własnymi wrażeniami. :)
OdpowiedzUsuń