piątek, 18 stycznia 2013

[1/9] Oscary 2013 "Życie Pi"

plakat filmowy
źr. filmweb.pl
Piscine Molitor Patel wychował się wśród zwierząt. Nie, nie obraz Mowgliego w towarzystwie wilków możecie wyrzucić sprzed oczu. Po prostu rodzice Pi i Raviego mieli zoo. Niestety sytuacja finansowa hinduskiej rodziny nie była najlepsza. Santosh Patel podjął więc trudną decyzję. Postanowił sprzedać zwierzęta, by wraz z żoną i synami przenieść się do Kanady. Nie dane im jednak było rozpoczęcie nowego życia. Statek, którym płynęli przez ocean, zatonął w czasie sztormu. Pi (Suraj Sharma), zepchnięty przez członków załogi do szalupy  stał się jedynym, który ocalał.

Amma! Appa! Ravi! - krzyczy młody Patel. Na próżno... Wokół niego jest tylko ciemność i rozszalały ocean. Jak bohater "Opowieści rozbitka" Marqueza, tak i młody Hindus sam jeden musi przeciwstawić się potędze przyrody i własnym słabościom. Ale, ale... Okazuje się, że wbrew pozorom, nie on jeden zdołał się uratować. Na arce Pi znalazła się też zebra, orangutan imieniem Orange Juice, hiena oraz... tygrys bengalski, zwany Richardem Parkerem.

Jak przetrwać w tak nieprzyjaznych warunkach, gdy wokół tylko woda, a towarzystwo kiepsko dobrane? Najwyraźniej jest to możliwe, bo całą historię opowiada nam dorosły Piscine (Irrfan Khan). Mimo iż od początku wiadomo, że Pi dotarł szczęśliwie do brzegu, emocji nie brakuje. Tym bardziej, że na końcu czeka na nas spora niespodzianka...

W 2006 roku Ang Lee został nagrodzony
Oscarem za
"Tajemnicę Brokeback Mountain"
źr. goldderby.com
W środowy wieczór wybrałam się do kina na "Życie Pi". Dawno temu czytałam nagrodzoną Brookerem 2002 powieść Yanna Martela i choć szczegóły zatarły mi się w pamięci, ogólne wrażenie pozostało. To była świetna, emocjonująca powieść. Do filmu podchodziłam więc równie zaciekawiona co niespokojna tym, że Ang Lee mógł stworzyć coś zupełnie innego od moich wyobrażeń.

Film zaczyna się sielsko, bajkowo. Po ogrodzie hasają zwierzęta różnych gatunków, słońce świeci, kolory są intensywne, a w tle leci radosna hinduska muzyka Mychaela Danna, o której opowiem Wam za chwilę. Myślenie się wyłącza, ciało odpręża i widz ulega magicznej atmosferze. Do momentu kiedy na ekranie pojawia się równie brzydki co sympatyczny małpiszon, a cała sala wybucha śmiechem. W tym miejscu należy zaznaczyć, że w filmie nie zabrakło zabawnych scen, jak choćby pojawienie się szczęśliwego buddysty czy orangutana na bananowej"tratwie".

Zdjęcia są absolutnie przepiękne. Claudio Miranda już raz miał szanse na statuetkę, gdy nominację w interesującej go kategorii zdobył "Przypadek Benjamina Buttona". Wygrał jednak Anthony Dod Mantle ze zdjęciami do "Slumdoga. Milionera z ulicy", co w pełni rozumiem, bo choć film z Bradem Pittem był bardzo dobry, to jednak "Slumdog" Boyle'a okazał się bezkonkurencyjny (moje serce podbił momentalnie: muzyką, zdjęciami i całokształtem; nawet konkurujący z nim "Lektor" choć wspaniały, nie wywołał u mnie takich emocji). Wybaczcie dygresję. Już wracam do zdjęć z "Życia Pi". Połowę kadrów chętnie zobaczyłabym u siebie na pulpicie komputera. Magia, moi Drodzy, magia. Wybierając się do kina, warto dać się namówić na seans 3D. Sporo scen zyskuje na trójwymiarze, a że sam obraz jest nastawiony głównie na doznania wzrokowe, nie warto sobie ich odmawiać.

kadr z filmu
źr. hollywoodreporter.com
Miało być jeszcze kilka słów o muzyce. Mychael Danna dźwiękami zdobył moje serce od pierwszych minut filmu. Zresztą nie tylko moje, bo Kanadyjczyk już został nagrodzony Złotym Globem za muzykę właśnie do "Życia Pi", a przed nim jeszcze gala oscarowa, gdzie powalczy nie tylko w kategorii najlepsza muzyka. Utwór "Pi's Lullaby" (stworzony wspólnie z hinduską śpiewaczką  Bombay Jayashri) ma szansę na tytuł najlepszej piosenki. Danna nad soundtrackiem pracował prawie rok. W wywiadzie dla magazynu "Billboard" opowiadał o swojej współpracy z Angiem Lee, o próbach oddania dźwiękiem filozoficznego przekazu produkcji. Podkreślił też, że wszystko, czego dotąd nauczył się o muzyce jest w tym filmie. Danna ma na swoim koncie ścieżki dźwiękowe do takich filmów jak "Przerwana lekcja muzyki", "Mała Miss", "Słaby punkt", "500 dni miłości", "Parnassus" czy "Moneyball". Jednak dopiero w tym roku został doceniony, przy okazji osiągając sukces jakim może się pochwalić niewielu - nominacją w dwóch muzyczny oscarowych kategoriach.

"Pi's Lullaby"

Czas na wrażenia ogólne. Wspaniała uczta wizualno-muzyczna pozostawiła mimo wszystko pewien niedosyt. Ogólnie jestem mało wrażliwa na wszelkie boskie kwestie i ten film nadal niczego we mnie nie poruszył. Zachwycona obrazem, gdzieś przeoczyłam całą filozofię, tak wyczuwalną w powieści. Dopiero pod koniec filmu pomyślałam, że coś w tym jest, że pewne wyobrażenia pozwalają nam na przetrwanie ciężkich chwil, że fantazja może uczynić rzeczywistość znośniejszą, zwłaszcza, gdy tak trudno pogodzić się z prawdą. Nie dostrzegłam jednak boskich aspektów, tej niesamowitej ufności pokładanej w Stwórcy. Nie zdołałam się przebić przez warstwę obrazu i dotknąć filozofii Martela.

Chyba pierwszy raz na wysoką ocenę filmu tak wielki wpływ miały zdjęcia i muzyka. Z kina wyszłam zauroczona obrazem, odrobinę rozczarowana przekazem i zakochana w oczach tygrysa.

kadr z filmu
źr. screenrant.com
Akademia filmowa nominowała "Życie Pi" w jedenastu kategoriach:
Najlepszy film (Ang Lee, David Womark, Gil Netter)
Najlepszy reżyser (Ang Lee)
Najlepszy scenariusz adaptowany (David Magee)
Najlepsza muzyka oryginalna (Mychael Danna)
Najlepsza piosenka ("Pi's Lullaby", wyk. Bombay Jayashri)
Najlepsza scenografia (Anna Pinnock, David Gropman, Guillaume Rocheron, Erik De Boer i Donald Elliott)
Najlepsze zdjęcia (Claudio Miranda)
Najlepszy dźwięk (Doug Hemphill, Drew Kunin, Ron Bartlett)
Najlepszy montaż (Tim Squyres)
Najlepszy montaż dźwięku (Eugene Gearty, Philip Stockton)

I jeszcze jedna fotka
źr. .hemoviewaffler.com
Trudno rozdawać statuetki, gdy widziało się dopiero jeden film i nie ma się możliwości porównania go z innymi, ale jeżeli obraz Anga Lee zostanie nagrodzony za muzykę, piosenkę albo zdjęcia, to ja tę decyzję zrozumiem. Nie widziałam "Lincolna", ale wydaje mi się, że Janusz Kamiński ma pierwszego poważnego konkurenta.

Ocena: 8/10 (powinno być 7, ale co tam. Oscara za film i tak nie zdobędzie ;).
(edit: 27.01 - a jednak na 7 ;)

oryginalny trailer

polski zwiastun

***

To miał być krótki tekst. Pierwsze z jedenastu, jakie planuję napisać. Mam nadzieję, że w pozostałych dziesięciu uda mi się nieco powstrzymać tańczące po klawiaturze palce, a tekst wyjdzie nieco bardziej skondensowany i zawierający tylko to, co najważniejsze. Jak się chce pisać o wszystkim na raz, to zaczyna się od Mirandy, a kończy na "Lektorze".

***

A tymczasem świętujemy urodziny Kubusia Puchatka. :)

88 komentarzy:

  1. No, no króciutki ten twój wywód nie jest :D
    Recenzje uznałbym za "kompletną" - bo jest w niej wszystko, a nawet za dużo ;)

    Co do muzyki to bym się sprzeczał, ponieważ przesłuchałem całą ścieżkę dźwiękową i według mnie "Atlas Chmur" i "Bestie z południowych krain" pozostawiają "Życie Pi" daleko w tyle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cierpię na słowotok. O dziwo tylko w pisaniu, bo gadatliwa raczej nie jestem. :)

      A ja się sprzeczać nie będę. Muzyka sama w sobie jest fantastyczna, ale "Bestii..." jeszcze nie widziałam, więc porównać nie mogę. "Atlas chmur" ma niezłą ścieżkę dźwiękową, ale w wyścigu o statuetkę udziału nie bierze, więc w tej rozgrywce się nie liczy. :P

      Usuń
    2. A szkoda, szkoda... bo ścieżkę z "Atlasu" po prostu pokochałem (dziwi mnie i smuci brak jakichkolwiek nominacji dla tego filmu, ale cóż...). Natomiast jeśli chodzi o Oscarowy wyścig to ja czekam wytrwale na "Nędzników", a od dwóch dni się "narkotyzuję" piosenką "Suddenly" - jak dla mnie bije faworyzowany w tej kategorii "Skyfall" na łeb, na szyję :D

      Usuń
    3. Mnie to nie smuci, ale dziwi - to fakt. Och, "Nędzników" też bym chciała ogromnie obejrzeć. Nie wiem co na to domowy budżet, ale cóż, może będzie skłonny do negocjacji. ;)

      A ja mam problem z wyborem utworu numer jeden. "Skyfall" uwielbiam, ale zdążył mi się już znudzić i teraz ciężko mi porównać tę piosenkę do pozostałych, które poznałam dopiero przy okazji ogłoszenia nominacji. Hugh Jackman zaskoczył mnie swoim głosem. Tego się po Wolverinie nie spodziewałam. :P
      Jeszcze nie mam swojego faworyta.

      Usuń
    4. Ja się przyznam, iż słyszałem jedynie "Skyfall" i "Suddenly" więcej na razie nie mam zamiaru, bowiem nie chcę ścierpieć tego, że coś mogłoby być lepsze od piosenki z "Les Miserables" :P

      Wszyscy Jackmana kojarzą z Wolverine'em, a ja na przekór wszystkim uwielbiam go za rolę w "Źródle" :D

      Usuń
    5. Eee... Scarlett Johansson przynudza, więc możesz słuchać bez obaw. Norah Jones jest jak zwykle niezła, ale mnie nie do końca porwał jej utwór. "Pi's Lullaby" mi się bardzo podoba, ale takie klimaty nie każdemu podejdą. Możesz słuchać spokojnie. :P

      Bo to mimo wszystko najbardziej charakterystyczna rola, a poza tym dzięki niemu ten film obejrzał ktoś, kto tego typu produkcje ogląda tylko dlatego, że mąż bez szemrania zgadza się na komedie romantyczne. :P
      Kurcze, słabo pamiętam "Źródło". Wiem, że zrobiło na mnie duże wrażenie, ale cóż... Moja dziurawa pamięć nie bardzo potrafi mi pomóc w sprawie roli Jackmana.

      Usuń
    6. To może jednak przesłucham resztę :)

      A jeśli już mowa o Jackmanie - ciekaw jestem czy zgarnie statuetkę Akademii. Pewnie mu w tym Daniel Day Lewis przeszkodzi, ale przynajmniej Złoty Glob jest :P

      Usuń
    7. W razie gdyby się okazało, że kłamałam to pamiętaj, że intencje miałam dobre. :P

      Eeee... Daniel Day Lewis już ma dwie statuetki. Niech nie będzie taki zachłanny. Widziałeś "Moją lewą stopę"? Dla mnie bomba!

      Usuń
    8. Niestety nie... ale już pragnę ją zobaczyć :D

      Usuń
    9. Zrobić Ci zdjęcie? Ale w skarpetce, bo zimno. :P

      Usuń
    10. Jakoś przeżyję jak jej nie zobaczę, więc nie fatyguj się ze pstrykaniem fotki. :D
      Zresztą jakbyś chciała być zgodna z współczesną modną to... dzisiaj w grę wchodzą jedynie "słittfocie :*" robione fotoradarem... ;)

      Usuń
    11. Ale na nich nie widać stopy. Ani lewej ani prawej. Gdyby jeszcze można było wyczuć moment i choć dzióbek zrobić... :P

      No dobra, my tu gadu gadu, a filmy się same nie obejrzą. Czas znaleźć coś na wieczór. :)

      Usuń
    12. "Pora umierać" polecam :D

      (Uwaga będzie spam) :P

      Danusia Szaflarska słitttttt :*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:* <3<3<3
      Wielbię :D

      Usuń
    13. Chciałam sobie odhaczyć ten film w Filmwebie, ale najwyraźniej już to kiedyś zrobiłam. Kurcze, nie pamiętam tytułów połowy filmów, które chcę obejrzeć. Yhm.
      Na razie nie mam go na stanie, ale jak dopadnę to obejrzę. No bo skoro to "lektura obowiązkowa"... ;)

      Wielbisz? A może lofciasz? :P

      Usuń
    14. Nie no wiesz... pani Danuta to chluba Sądecczyzny, a ponieważ to moja mała ojczyzna, więc muszę jej oddać należny szacunek. Zresztą to wspaniała aktorka - "Pora umierać", "Zakazane piosenki" czy też spektakle teatralne takie jak "Daily Soup". Wielbić Szaflarską - to powinno być nakazane odgórnie :D

      Usuń
    15. Ależ mam tyły. Nie przyznam się, że filmów nie oglądałam, spektakli tym bardziej i cicho oddalę się w stronę kuchni. Po prowiant. :)

      Usuń
    16. Prowiant :)
      Przydałby się, bowiem zapowiada się kolejne w historii (zapewne 10, albo coś około tej liczby) rodzinne oglądanie Władcy Pierścieni :P

      Usuń
    17. Biorąc pod uwagę długość filmu, to sporo tego prowiantu się przyda. Kurcze, ja jakoś nie potrafię oglądać tego samego kilka razy, nawet jeśli mi się podoba.

      Usuń
  2. Niezwykle interesujący post. Jak to dobrze, że Ci te palce tak biegają po klawiaturze.)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie by było, gdybym potrafiła się trzymać tematu. A po wspomnieniu "Lektora" chciałam nawiązać do książki Yatesa, a potem ogólnie do jego twórczości. I jeszcze chętnie w nawiązaniu do "Lektora" napisałabym coś o Kate Winslet, którą uwielbiam a która grała w... Itd. Mam wrażenie, że mogłabym tak w nieskończoność. :P

      Usuń
    2. To masz temat na kolejne wpisy;p

      Usuń
    3. Tylko kto będzie chciał czytać takie pokręcone teksty składające się z przeskoków z jednego tematu na inne? :P

      Usuń
  3. Z nominowanych za najlepszy film "Zycie Pi" chyba najmniej mnie interesuje, chyba dlatego, że nie czytałam książki, a chciałabym to zrobić przed seansem. Czekam na kolejne posty oscarowe (mam nadzieję, że tak samo długie :)). Ja oglądanie zaczynam w przyszłym tygodniu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniecznie najpierw książkę!

      Ty mi tu o długości nie zagaduj, bo już i tak dłużej tworzę post niż oglądam film. Mam nadzieję, że większość postów powstanie przed wręczeniem nagród. Ciekawa jestem czy nasze wrażenia po seansach będą podobne. A przed rozdaniem możemy spróbować swych sił w wytypowaniu zwycięzców.

      Usuń
    2. Rozejrzę się w bibliotece następnym razem :)

      Haha :) Czyli nie jestem jedyną tworzącą posty w bólach ;) Mam nadzieję, że uda mi się obejrzeć wszystkie/większość filmów przed rozdaniem, najczęściej typować dobrze mi się nie udaje, ale mogę spróbować :)

      Usuń
    3. Nie jesteś. Możesz mi wierzyć na słowo.

      Z typowaniem też nie idzie mi za dobrze, więc przynajmniej będzie wiadomo kto Oscara nie dostanie. :P
      W zeszłym roku w ogóle nie miałam pomysłu na to, kto mógłby wygrać, ale większość filmów widziałam już po gali, w tym te moim zdaniem najlepsze, do których akurat "Artysta" nie należał. ;)

      Usuń
  4. Nominacji ma sporo, jeszcze nie oglądałam, ciekawa jestem jak bedzie mi się podobać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawe jak liczba nominacji przełoży się na liczbę statuetek. :)

      Usuń
  5. Czekałam na ten wpis! Mam w planie właśnie na to wybrać się do kina, jak pojadę do Ciastka, bez względu na to, co on o tym sądzi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na babski upór nie ma rady. Ewentualnie w ramach zadośćuczynienia możecie się później wybrać np. na "Django". :)

      O, a później moglibyście stworzyć post z dwóch punktów widzenia. To mogłoby być ciekawe. Zwłaszcza, jeżeli Wasze zdania będą się różnić.

      Usuń
    2. Bardzo dobry pomysł moja droga, bardzo dobry. Dzięki za pomysł, jak będziemy mieli rozbieżne opinie to na pewno z niego skorzystam :)

      Na "Django" w sumie też chętnie bym się wybrała.

      Usuń
    3. Widzę, że masz w chce obejrzeć kilka filmów, które widziałam. Farinelli chociażby :)
      Ale Purpurowe Skrzypce obejrzysz choćbym miała ci to sama wysłać :P

      Usuń
    4. Eeee... Skoro chcesz obejrzeć "Django" to bez sensu. Żeby Ciastkowi było lżej, to trzeba Ci wybrać film, którego nie chcesz obejrzeć. :P

      "Farinellego" wygrzebałam właśnie u Ciebie. Zerknęłam na razie na pierwszą stronę ocen i ten tytuł mnie mocno zaintrygował.

      Terrorystka! Dobrze, już dobrze. Popatrzę czy mam skąd ten film wziąć. :)

      Usuń
    5. Ćśśś... Nie podpowiadaj mu :P

      Oglądałam ten film dawno temu, ale pamiętam, że mi się podobał. Swego czasu interesował mnie temat kastratów.

      No! Ale co złego to nie ja :)
      Urzekła mnie ścieżka dźwiękowa w tym filmie i... cała reszta. Widziałam go z 5 razy, jestem absolutnie zakochana :)

      Usuń
    6. Już milczę. :P

      Ciekawe zainteresowania. :P
      W moim przypadku z zainteresowaniami nie ma to nic wspólnego, ale ciekawa jestem tematu, bo właściwie chyba się z nim nie miałam okazji spotkać.

      Jakby co, to zapomnę, że Ty mi ten film poleciłaś. ;)
      Pięć razy to sporo. Chyba nie widziałam żadnego filmu tyle razy.

      Usuń
    7. Temat mnie zaciekawił, po przeczytaniu "Krzyku w niebiosa", Anne Rice i...tak już zostało. O Farinellim wiem dość sporo :)

      Prawidłowo!
      Wiem, że sporo, ale zrobił na mnie porażające wrażenie. I polecam wersje z napisami, bo polskie tłumaczenie oficjalne(lektor) daje ciała, że aż żal słuchać.

      Usuń
    8. Nie czytałam. W ogóle moja znajomość z Rice skończyła się na jednej książce. A o Farinellim nie wiem nic. =)

      Jak nie oglądam filmu w tv albo ktoś mi nie przytarga czegoś z lektorem, to zawsze staram się oglądać z napisami. Lektor psuje wszystko. Wolę słuchać kwestii wypowiadanych przez aktorów i przy okazji udawać, że uczę się języków. :P

      Usuń
    9. A jaką jej książkę czytałaś? Ogólnie uwielbiam Kroniki Wampirów, ale ta książka jest inna. Trochę smutna, trochę przerażająca. Nie są to sceny horroru. Przeraża coś innego. Może to, jacy są ludzie?

      Mam takie samo zdanie. W tym przypadku lektor jest tak genialny, że nawet ja przy prawie zerowej znajomości włoskiego zrozumiałam, że jest źle przetłumaczone.

      Usuń
    10. Ano o wampirach właśnie. Czytałam "Wywiad z wampirem", już po seansie filmu, który uwielbiam. :)
      Książkę mam w bibliotece, ale w czwartek ktoś ją wypożyczył. Nic, to - będę czekać.

      Kiedyś z siostrą przeprowadziłyśmy eksperyment. Puściłyśmy film jednocześnie z napisami i lektorem. Miałyśmy niezłą zabawę porównując tłumaczenia. :P

      Usuń
    11. Nienawidzę tego filmu, bo najpierw czytałam książkę. Cierpię na nieuleczalną miłość do całej serii.
      Chociaż nie, nie chodzi o film, a o obsadę. Tak jak Tom Cruise odegrał Lestata idealnie i zakochałam się, tak nie rozumiem charakteryzacji Brada Pitta. Ale nawet nich im będzie. Zabił mnie Antonio Banderas jako Armand. Powiedz mi, w którym miejscu Banderas wygląda na siedemnastoletniego rosjanina o kasztanowych lokach i twarzy cherubina?
      I tak oglądałam trzy razy, tylko dla Toma.

      Usuń
    12. Co do Banderasa się zgodzę, średnio wypadł w tej roli. Z tym, że ja oglądając film nie miałam pojęcia, jak wyglądał pierwowzór literacki postaci, więc nie chodziło mi o to, że nie pasował do roli Armanda. Nie pasował mi tak ogólnie. Zresztą, zwykle mi nie pasuje. ;)

      Pitt mi nie przeszkadzał, bez rewelacji, ale też nic mi nie zgrzytało. Cruise nie lubię, ale zagrał nieźle. W sumie to nawet ciekawe - nie przepadam za żadnym z tych aktorów, a film lubię. =)

      Usuń
    13. Pitt może nie przeszkadzał mi sam w sobie, raczej jego wygląd, a konkretniej... włosy. Niektórzy powiedzą, że przesadzam, ale jestem wielką fanką tej serii i zbyt dobrze wiem jak wygląda każda z tych postaci, żeby nie zwracać na to uwagi.
      Louis podobno ma czarne loki zaczesane za uszy, ale najwyraźniej ekipa filmowa wie lepiej i wali przetłuszczone kudły po pas.

      Grrr... Dobra, już przestałam po tym jeździć.Tom Cruise miał ten plus, że wyglądał idealnie jak Lestat. Niestety w "Królowe Potępionych" już go zabrakło i nic nie mogło uratować tego filmu. Jedyne co mi się podobało to ścieżka dźwiękowa.

      Usuń
    14. Wdechy, wydech. Tylko spokojnie. :P

      Jak się bardzo lubi jakąś książkę, to czasami ciężko przełknąć wizję reżysera. Zwykle staram się traktować film jako zupełnie odrębną rzecz, ale czasami się nie da, zwłaszcza, gdy się uwielbia książkę. Ja tak miałam w przypadku "Miasta ślepców". Jak zobaczyłam film, to padłam. Zgroza!

      Usuń
  6. Sceptycznie podchodzę do tego filmu, bo wydaje mi się, że pozostanie na zachwytach nad zdjęciami i muzyką. Jak obejrzę, podzielę się refleksją na pewno. Chociaż o "Miłości" jakoś nic nie napisałam, bo mi się nie chciało :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, może tak być. Ale nie musi.

      Ale podobał Ci się ten film czy nie? Bo ja się napaliłam na niego jak łysy na grzebień i teraz zaczynam się obawiać rozczarowania.

      Usuń
    2. Trudno powiedzieć, czy mi się podobał. Generalnie przez dziurkę od klucza obserwuje się życie straszej pary: ona choruje, on się nią opiekuje. Nie dzieje się prawie nic. Film jest dobry, ale chyba trochę za długi. I kompletnie nie nadaje się na Oscary, powinien wygrać w kategorii najlepszy nieanglojęzyczny i tyle.

      Usuń
    3. A w ogóle jak to możliwe, że film nieanglojęzyczny jest nominowany w kategorii najlepszy film? Był już takie przypadki w historii Oscarów? Chyba nie. Dziwi mnie to strasznie.

      Usuń
    4. Hmmm... Trochę zabiłaś mój entuzjazm, ale co tam - i tak obejrzę licząc na to, że mi się spodoba. Lubię Haneke.

      Filmów z kategorii nieanglojęzycznej jestem ogromnie ciekawa. Czasami trafiają tam prawdziwe perełki.

      Usuń
    5. O, nie zauważyłam wczoraj Twojego drugiego komentarza. :)

      Fakt, trochę dziwnie z tą nominacją. Tym bardziej, że w nieanglojęzycznych też nominowali ten film. Zerknęłam tak pobieżnie na tytuły do tej pory nagradzane i na pierwszy rzut oka wydaje mi się, że wszystkie były anglojęzyczne. Nie wiem jak z nominacjami. Hmm... Jak znajdę chwilę to spróbuje to sprawdzić.

      Usuń
  7. "Życie Pi" cały czas przede mną. Na pewno go obejrzę pewnego pięknego weekendowego wieczoru. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piękny wieczór, piękne zdjęcia - sielanka. ;)

      Usuń
  8. Takiej rekomendacji nie można się oprzeć, choć przekonana do filmu byłam jeszcze przed przeczytaniem Twojej notki ;) Choć różnica jest znacząca - Ty film obejrzałaś, ja jeszcze nie (i niestety nie obejrzę go w 3D, ponieważ do kina mam 60 km w jedną stronę, więc zawsze każdy seans to caaaały wieczór, pełna logistyka i kupa kasy, Hobbit musi mi wystarczyć na jakiś czas). Książka była fenomenalna (choć, i przy tym się będę upierać - nie tak dobra, jak "Ja"), a zwiastun - piękny! Uwielbiam filmy, w których pojawiają się dzikie zwierzęta (ostatnio oglądałam "Kupiliśmy ZOO" - piękny). Zwiastun "Zycia Pi" zrobił na mnie wrażenie głównie kolorami, jejku jakie piękne były! Błękit nieba, granat wody i pomaranczowe cętki tygrysa... Mam straszną chrapkę na ten film.
    Zachwalasz muzykę, zdjęcia - a ja powiem szczerze, że nie zagłębiałam się w nominowane piosenki. Jedynie smutno mi było, że piosenka krasnoludów z Hobbita nie dostała nominacji. Chyba wieczór spędzę na youtube :)
    Bardzo fajny masz pomysł z tym "maratonem oscarowym" - też mi przyszło coś takiego na myśl, ale jakoś czasu mało... (wymówka!). Ale będę śledzić Twoje recenzje. Zobaczymy, jak się będą miały do ostatecznego rozdania nagród ;) Pomijając kwestie polityczne, Oscary wciąż są najbardziej prestiżową galą, choć ja bym się kłóciła - podejrzewam, że właśnie z przyczyn politycznych i narcystycznej miłości Amerykanów do Ameryki wygra "Lincoln". Chciałabym się jednak mylić :)
    Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurcze, szkoda, że nie obejrzysz w kinie, bo zdjęcia są naprawdę piękne. Właściwie przez nie wylądowałam w kinie, bo akurat na ten film się nie wybierałam (z nominowanych większą ochotę miałam na "Nędzników"), ale właśnie przypadkowo obejrzany zwiastun mnie przekonał. Kolory są faktycznie niesamowicie intensywne. Cudo.
      Książka była fenomenalna - i przy tym się będę upierać, dużo lepsza niż "Ja". :P

      O, to ja muszę posłuchać "Krasnoludów", bo w końcu na "Hobbita" się nie wybraliśmy i nie wiem czy zdążymy to zrobić.

      Ano czasu mało. I to nie wymówka, to fakt. Wątpię, żebym wszystkie filmy obejrzała przed rozdaniem, ale cóż... będę próbować.

      A co do "Lincolna" to tak po cichu (i nie znając filmu), też mam nadzieję, że się mylisz. W ciemno obstawiam "Nędzników".

      Usuń
    2. Też żałuję. Kiedy zobaczyłam zwiastun 3D przed "Hobbitem", to kopara mi opadła i już miałam w planach przeprowadzkę do Białegostoku i zamieszkanie pod kartonem w okolicach kina ;)

      Staraj się obejrzeć wszystko, przynajmniej w moim imieniu ;) Mi pewnie nadrabianie oscarowych zaległości zajmie cały rok (jak było w ubiegłym roku po rozdaniu). Nie dlatego, że nie oglądam filmów - wręcz przeciwnie, ale zawsze jest jakiś "ciekawszy", "bardziej naglący", "bardziej pasujący do nastroju" itp ;)

      Usuń
    3. Mogę Ci przygotować karton pod Cinema City w Poznaniu. Tanie środy to dobry wynalazek. No i podoba mi się to, że okulary 3D kupuje się raz i ma się je na własność, a przy kolejnych seansach nie trzeba już dopłacać. Niech żyją oszczędności. :P

      Ładnie tak zrzucać na mnie ciężar odpowiedzialności? :P
      Ostatnie ubiegłoroczne obejrzałam w styczniu. Tego roku, oczywiście. Listę zamknęło "Drzewo życia".
      Ano właśnie. Zamiast obejrzeć "Bestie..." włączyłam jakąś komedię. Ale to głównie dlatego, że po obejrzeniu "Bestii..." "musiałabym" coś napisać, a mi się nie chce. =)

      Usuń
    4. Eh, wydeptałam sobie ścieżki do Cinema City w Plazie i Multikina przy Półwiejskiej, jak mieszkałam w Poznaniu :) W Białym za okulary płaci się 2 zł od wypożyczenia - zdzierstwo! ;) A "Drzewo życia" mam na dysku już od dawna, ale nie mogę się zabrać (podobnie było z "Melancholią" Von Triera) - czekam na odpowiedni nastrój.
      A Ty, leniwcu, się nie obijaj, oglądaj i pisz ;)))

      Usuń
    5. Oj, do Plazy to miałabym baaaaardzoooo długi spacer. :) A do tego Multikina chodziłam na studiach. Teraz wolę do Galerii Malta. 2+2+2+2+2+2+2+2+2=kolejny seans w tanią środę i jeszcze zostaje złotówka. :P

      Do "Drzewa życia" tyle osób mnie zniechęcało, że się wręcz bałam seansu. Ale nie było tak źle. Choć gdyby odjąć wszelkie wizualne bajery, to zostaje niezbyt odkrywcza treść.
      Och, "Melancholia" był cudna. Strasznie się wkręciłam, co ostatnio zdarza mi się niestety rzadko. :(

      Pffff... Wypraszam sobie! Ja tu ciężko haruje. Na wieczór mam zaplanowane dwa seanse! A przecież jest weekend i powinno się odpoczywać. :P

      Usuń
    6. Rzeczywiście, jesteś zapracowaną kobietą - zwracam honor ;))) A promocje rzeczywiście super, ale do Malty to ja z kolei miałam daleko ;)
      A może znajdziesz chwilę czasu by wpaść do mnie na mały konkursik? ;) Tak tylko zapraszam... ;)

      Miłego odpoczynku, tzn. miłej pracy przy seansach ;) Co to będziesz oglądała?

      Usuń
    7. A, i jeszcze czytać trzeba. normalnie nadgodziny wyrabiam. :P
      Akurat tanie środy są w Cinema City. W Plazie chyba też jest. A może nie? Nawet nie wiem, bo pewnie ze trzy lata tam nie byłam. =)

      Wpadnę, wpadnę, jak się tylko nieco tu ogarnę. :)

      Jeszcze nie wiem. Na pewno "Abrahama Lincolna: Łowcę wampirów". Chyba nie muszę dodawać, że nie ja wybrałam ten film. :P Co do drugiego, trwa dyskusja. ;)

      Usuń
    8. Lincolna i wampiry mam na dysku od jakiegoś czasu, średnio mnie ciągnie ale obejrzę na pewno (kiedyś). Ciekawe, co obejrzałaś ;) Ja całą niedzielę leczyłam kaca serialem "Kości". Na pełnometrażowy film nie miałam głowy... ;)

      Usuń
    9. Nie spiesz się z tym Lincolnem. :P

      O, o, o. "Kości" już dawno nie oglądałam. Seriale mi się już w grafiku nie mieszczą. Ale leczenia kaca tym sposobem jeszcze nie próbowałam. Stosuję jednak bardziej tradycyjne metody. :P

      Usuń
    10. Mi żadne tradycyjne metody nie pomogły, choć w sumie nie stosowałam "klina" ;)

      Usuń
  9. Obraz ten zaciekawił mnie zdjęciami już w zwiastunie i mam niemałą ochotę na wizytę w kinie, ale teraz ten czas taki niesprzyjający... w ogóle tyle interesujących filmów teraz na dużym ekranie: omawiane "Życie Pi", "Nędznicy", "Django"... a i "Hobbita" bym jeszcze raz zobaczył ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystkie wymienione bardzo bym chciała zobaczyć (poza "Życiem Pi", oczywiście). Miałam iść na "Hobbita", a właśnie przez ten zwiastun wylądowałam na filmie Anga Lee. Wstrętni producenci trailerów!

      Usuń
  10. Właśnie dla zdjęć obejrzałabym "Życie Pi" w 3D, ale do kina pewnie na ten seans nie trafię i pozostanie mi raczenie się obrazem w domowych warunkach:)
    Książka Martela zrobiła na mnie, swego czasu, spore wrażenie, ale już się nieco fabuła zatarła i fajnie byłoby przed seansem wrócić do powieści. Tym bardziej, że mam własną, w zasięgu ręki:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę szkoda, ale cóż - niestety nie da się wszystkiego zobaczyć w kinie. =/

      A ja się ucieszyłam, że mi się fabuła zatarła, bo uniknęłam ciągłego porównywania filmu z książką, co pewnie skończyłoby się obniżeniem oceny i ogólnie mniejszą frajdą z oglądania ładnych zdjęć. A tak, po prostu było miło.

      Usuń
    2. Może faktycznie masz rację i lepiej nie zacierać sobie obrazu zbyt dokładną znajomością książki. Choć z moich doświadczeń wynika, że dobra ekranizacja bardzo zyskuje po szczegółowej analizie powieści (mam tu na myśli np. "Godziny" Cunninghama i "Godziny" Daldry'ego - najpierw przeczytałam książkę, potem obejrzałam film (i jedno, i drugie uznałam za dobre), po czym jeszcze raz przeczytałam książkę - wnikliwej - i jeszcze raz obejrzałam film (i jedno, i drugie uznałam za genialne):)

      Usuń
    3. Też uwielbiam i film, i książkę. I wyobraź sobie, że najpierw przeczytałam książkę, potem obejrzałam film, a następnie kupiłam książkę i przeczytałam raz jeszcze, bo już słabo ją pamiętałam. :P
      To jedyny taki przypadek u mnie, ale fakt - metoda bardzo się sprawdziła, bo podczas seansu już niewiele pamiętałam z książki (oprócz tego, że była świetna), a po równie dobrym filmie chciałam sobie przypomnieć książkę. Więc tu się zgadzam, że "dobra ekranizacja bardzo zyskuje po szczegółowej analizie powieści". Ale i tak wolę oglądać film, gdy powieść (dobrą) już średnio pamiętam, a jeśli i film uznam za udany, to chętnie wrócę do książki, żeby odświeżyć sobie pamięć.

      Chyba trochę zamotałam. :P

      Usuń
  11. Nawet nie wiedziałabym, że zekraniozwali "Pi" gdyby nie Ty. :) Tzn. wcześniej, jak o Oscarach pisałaś. Muzyka przypomina mi bollywoody, które kiedyś tak oglądałam. :P A sama powieść bardzo mi się podobała więc zdecydowanie - muszę obejrzeć. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem niezastąpiona. Nie da się ukryć. =D

      O tak, muzyka + kolory i jak oglądałam początek, to tylko czekałam aż wyskoczą tancerki w kolorowych sari albo tych kabaretowych dwuczęściowych wdziankach. Co prawda w oglądaniu bollywoodów mam raczej marne doświadczenie (poryczeć się na takim filmie, do tej pory mi wstyd! :P), ale skojarzenie nasuwa się samo.

      Ciekawa jestem czy Ci się spodoba. Hm.

      Usuń
    2. Mnie nie jest wstyd, a co. Też mam ludzkie uczucia. :P Dzisiaj np. zrobiło mi się żal pana od drukarki, który nie mógł sobie poradzić z naprawą i był tak bardzo wdzięczny, jak mu podsunęłam pomysł, jak rozwiązać problem.

      Co do humorystycznych wstawek jestem sceptycznie nastawiona, ale myślę, że reszta będzie ok. Idę pogrzebać w... mojej płytotece. :P

      Usuń
    3. Oooo... Dobrze wiedzieć. Jak mi znowu padnie laptop to się zgłoszę. Mam wrażenie, że fachowcy znowu nie do końca zrobili wszystko jak należy i któregoś dnia znów będę musiała przesiąść się na kalkulator. =/

      No, no... Fajna ta Twoja płytoteka, skoro masz już filmy, które dopiero weszły na ekrany kin. :P
      A "Nędzników" w niej nie masz? Co prawda premiera dopiero 25 stycznia, no ale... :P

      Usuń
    4. A skąd, ja po prostu jestem dociekliwa i pytałam WM, potem pogrzebałam w necie, a i informatyka w akcji podglądałam. Ale ostatecznie nie zapytałam, jak usunął błąd. :/

      Usuń
    5. Dociekliwość dobra rzecz. =)

      Usuń
  12. Nie czytałam "Życia Pi", ale na zebraniu koła naukowego ktoś o nim opowiadał - pamiętam jakieś wątki z przemianą płci etc., historia z tygrysem w łodzi była chyba tylko jednym z elementów, prawda? Wobec tego szkoda wielka, że filmowa historia została okrojona tylko do tego elementu. No chyba że się mylę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze mówiąc dużo z tej powieści mi się zatarło. Ale przemiana płci? Hm. Zastrzel mnie, ale kojarzę.

      Historia z tygrysem jest ważna. I zajmuje raczej większość treści, no i prowadzi do pewnych wniosków końcowych. Cała ta wyprawa przez ocean jest alegorią. Więcej nie napiszę, żeby nie zdradzić zbyt wiele.

      W książce sporo było o religii, jako że Pi w pewnym momencie życia szukał swego Boga i nie widział przeszkód, by łączyć ze sobą chrześcijaństwo, judaizm czy hinduskie wielobóstwo. W filmie, siłą rzeczy, nie dało się tego wszystkiego upchnąć, dlatego więcej jest tygrysa niż religijno-filozoficznych przemyśleń i może tego właśnie zabrakło w pięknej wizji Anga Lee. Tego czegoś, co pozwala widzowi uwierzyć, że dotknął jakiejś prawdy, że coś zrozumiał, czegoś się nauczył, że dostał materiał do rozmyślań. Proste przesłanie w stylu "Bóg się tobą zaopiekuje, tylko w niego uwierz" to trochę za mało. Może coś przeoczyłam (przyznaję, że głównie oglądałam obrazki), ale nie sądzę.

      Usuń
    2. Coś mi z tą przemianą płci chodzi po głowie, ale nie upieram się, bo książki nie czytałam, a mogło mi się do tego wspomnienia dołączyć jakieś inne. No i fakt, siłą rzeczy nie wiem, na ile tygrys był ważny. Po prostu muszę przeczytać, a potem postaram się obejrzeć film :)

      Usuń
    3. Do dzieła zatem! Do jakiej księgarni bym nie weszła "Życie Pi" od razu rzuca się w oczy. To jednak z tych książek, która najgłośniej krzyczy "weź mnie!". Z tym, że u mnie nie ma szans, bo pierwszeństwo mają te książki, których nie czytałam. ;)

      Usuń
  13. Jeśli lubisz takie uczty estetyczne to ja polecam "Wodę dla słoni" :) Nie wiem czy widziałaś? Film u mnie zasłużył na 5/10, ale wrażenia estetyczne są całkowicie na 10/10! TE zdjęcia <3 Zresztą zdjęcia do "Wody..." robił ten sam fotograf, co do "Tajemnicy Brokeback Mountain", więc nie ma się co dziwić... :)

    Też miałam postanowienie obejrzeć filmy nominowane do Oscara, ale nie wiem, czy się wyrobię :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widziałam. :) Oceniłam na 7, między innymi właśnie ze względów wizualnych (+ role Witherspoon i Waltza, bo ich uwielbiam), ale że zdjęcia robił ten sam facet, to nie wiedziałam.

      Czasu trochę mało, no i wiele filmów jeszcze nie miało swojej premiery, ale może się uda. Choć część.

      Usuń
  14. Zachwyciłam się tym filmem. Przede wszystkim zauroczyły mnie zdjęcia. I oczywiście zwierzaki, a szczególnie Richard Parker. W filmie jest rzeczywiście wiele niesamowitych ujęć i te intensywne kolory.
    Z żalem stwierdzam, że muzyka jakoś całkowicie mi umknęła - tj. tak wtopiła się w obraz, tak z nim zintegrowała, że jakoś nie zwróciłam na nią uwagi. Nie było zgrzytu więc pewnie wpasowała się fantastycznie.
    A co do przesłania filmu to jak się tak zastanawiam to właściwie też mi gdzieś umknęło. I teraz stwierdzam, że brakowało mi jakiegoś głębszego sensu.Czuję się tak jakbym dryfowała gdzieś na powierzchni. Bohater rzeczywiście w młodości poszukuje Boga i świetnie sobie radzi z łączeniem kilku religii. Potem mówi, że opowieść o przygodzie na oceanie będzie dowodem na istnienie Boga, ale tak jak o tym pisałaś, pomijane są wszelkie głębsze rozważania na ten temat. Szkoda, że nie znam książki. Z tego co piszesz ten aspekt rozważań religijno-filozoficznych jest w powieści obecny. W filmie gdzieś się jednak zawieruszył.
    Na mnie działał bardziej na wyobraźnię i emocje niż na intelekt. Film jest piękny, klimatyczny, ale nie zmusił mnie do zaangażowania moich szarych komórek.
    Tylko, że to w niczym mi nie przeszkadza i obraz ten pozostanie w mojej pamięci jako jeden z lepszych filmów jakie ostatnio oglądałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muzyka była bardzo dobrze dopasowana, to fakt. Czasami też mi umyka w jakimś filmie, ale w tym akurat nie. Może dlatego, że czołówka to przede wszystkim sekwencja pięknych ujęć zwierząt plus wspaniały podkład muzyczny. Jak od pierwszych chwil muzyka do mnie trafia, to później już cały czas jestem w stanie wyłowić ją z obrazu.

      Jak będziesz miała okazję, to przeczytaj powieść. Trudno mi rzucić masą argumentów, bo tak jak pisałam już wcześniej - dużo niestety z tej powieści już zapomniałam, ale to czego jestem pewna to to, że na pewno warto ją poznać/

      "Na mnie działał bardziej na wyobraźnię i emocje niż na intelekt. Film jest piękny, klimatyczny, ale nie zmusił mnie do zaangażowania moich szarych komórek." - z tym stwierdzeniem w pełni się zgadzam.

      Usuń
    2. Książkę na pewno przeczytam. Zdaje się, że ukazało się jej wznowienie.

      Usuń
    3. Nie tylko się ukazało, ale w więkoszści księgarni ten tytuł rzuca się w oczy już od wejścia. :)

      Usuń
  15. Jestem osobą, która nie lubi długich tekstów, a grube książki przyprawiają mnie o nerwicę, ale Twojego tekstu nie odebrałam jako za długiego, więc myślę, że w następnych nie musisz się ograniczać ;)
    Do tego filmu zachęcał mnie kolega, ale mnie on nie kusi. Chyba nie jestem estetką, więc rozczarowujący przekaz mnie zniechęca ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też nie lubię długich tekstów, ale sama się jakoś nie potrafię powstrzymać. Ten jest zdecydowanie za długi. Teraz mam zamiar zabrać się za pisanie o kolejnym oscarowym filmie i jednak mam cichą nadzieję, że się ugryzę w język, tzn. palce.

      No to przeczytaj książkę i po kłopocie. =)

      Usuń
  16. Jejku, na samym początku się przeraziłam. Gdy zobaczyłam w tytule posta "1/9", wystraszyłam się, że to jego ocena. Na szczęście okazało się inaczej. Mnie film zachwycił, pokochałam go całkowicie. I mimo silnego oczarowania obrazami, czułam na bieżąco to, co chciał przekazać autor książki i reżyser filmu. Muzyka.. hmmm mnie średnio urzekła, ale jeżeli chodzi o zdjęcia, to są po prostu genialne! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na 1 trzeba sobie porządnie zasłużyć. "Życie Pi" nie zasłużyło. ;)

      Mnie oczarowała i muzyka, i zdjęcia. Ciekawe, czy Akademia doceni film, w którejś z tych kategorii.

      Usuń

Zapraszam do udziału w dyskusji. ;)

Wszelkie obraźliwe komentarze oraz reklamy stron będą usuwane.